niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 34

-Gapisz się na mnie.
Uśmiechnęła się nieśmiało, przesuwając dłonią po jego jasnych, poburzonych włosach. Wciąż nie rozumiała, skąd to wiedział, skoro nawet nie otworzył oczu.
-Przepraszam-odpowiedziała lekko zmieszana, wciąż jednak nie spuszczając wzroku. Jej ręka bezwiednie powędrowała w dół, po jego szyi i torsie, na widoczne, mocno zarysowane mięśnie brzucha. Obudziła się w jego ramionach. Nie mogła uwierzyć. Naprawdę to wszystko przetrwali.
-Jak się czujesz?-spytał, z troską. Ze skrępowaniem zagryzła dolną wargę. Nie chciała, żeby się martwił. Sama nie chciała się już niczym więcej martwić.
-Dobrze-odparła cicho, wzdychając i mocniej wtulając w jego ramiona. -A ty?
Mimowolnie się uśmiechnął. Przysunął nos do jej włosów i na krótki moment zatrzymał w płucach jej słodki zapach, przesuwając dłonią po jej biodrze.
-Idealnie-przyznał szczerze, nareszcie otwierając oczy. Przez krótki moment cieszyła się jego pogodnym, jasnym spojrzeniem, do czasu, kiedy nie zatrzymało się gdzieś ponad jej ramieniem, w widoku za oknem. Z chmur, które wezbrały się tego dnia nad Londynem, padał deszcz. Zszarzałe niebo rozjaśniały co jakiś czas przecinające powietrze błyskawice.
Zmarszczyła ze zdziwieniem brwi, kiedy oczy Dracona nagle zastygły w zamyśleniu. Był nieobecny i spięty, jakby nagle nawiedziło go jakieś nieprzyjemne wspomnienie.

Siedział oparty o brudną, więzienną ścianę, próbując wyłączyć myśli, krążące ciągle wokół doskwierającego mu zimna i głodu, a także nieprzemijającej tęsknoty. Nigdy wcześniej Azkabanem nie wstrząsały takie grzmoty. To była ulewa. Agresywny, rozbijający się o mury więzienia deszcz. 
Niebo rozdarła jasna, rażąca przyzwyczajone do mroku oczy błyskawica. Zmrużył oczy, a zaraz potem rozszerzył je w akcie instynktownej mobilizacji. Głośny huk uderzającego w więzienną podłogę gruzu wyrwał go z ostatecznego zamyślenia. Ktoś, kto był za ścianą, o którą on dotychczas tak spokojnie się opierał wrzasnął. Krzyk był napełniony cierpieniem i nawet on, Draco, były śmierciożerca, nie przywykł do tak ogłuszającego skowytu. Wzniósł oczy do góry, kiedy z sufitu zaczął odpadać tynk, a potem gwałtownie poderwał się z ziemi i przebiegł na przeciwległy kraniec celi, bo mur dzielący go z sąsiadującą celą walił się, kawałki gruzu posypały się niekontrolowanie zasypując większość powierzchni jego więziennej przestrzeni. Zduszony wrzask wydarł mu się spomiędzy mocno zaciśniętych zębów, kiedy poczuł jak ciężki kamień przygniata mu nogę.  Deszcz zaczął wpadać do środka. Duże krople wody zaczęły spadać mu na twarz, przemoczyły mu ubranie i buty, a zbierająca się na ziemi ciecz, zaczęła mieszać się z krwią sączącą się z przygniecionej nogi. 
Zacisnął zęby, ale ból był nie do zniesienia i nawet jeśli próbował być cicho, to kiedy próbował odepchnąć kawał gruzu, zwyczajnie mu to nie wychodziło. Nie mógł niczego dostrzec w mroku i ulewie. Zaklął głośno, czując pulsujący ból w nodze, a potem objęło go dziwne zimno. Pustka. Dementorzy i auroczy naprawili ścianę i opatrzyli mu nogę. A on nie mógł zrobić nic, poza tępym wgapianiem się w gigantyczną dziurę w ścianie, prowadzącej wprost na wolność. 


-Draco-niepewnie dotknęła jego twarzy, przyglądając mu się z zatroskaniem. Otrząsnął się, siadając na  łóżku, w milczeniu patrząc na swoją nogę. Wzdłuż całej długości, aż do kolana przebiegała po niej długa, blizna, po głębokiej ranie. Nie była leczona czarodziejskimi sposobami, nikt w Azkabanie nie trudził się o zdrowie więźniów.. Draco msiał czekać, aż noga wyleczy się naturalnie. Spotęgowało to jego cierpienie, ale za to na wiele dni odciągnęło jego myśli. -W porządku?-zamrugał, kiedy dotarło do niego to pytanie. Hermiona usiadła naprzeciw niego, ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała prosto w rozkojarzone, stalowoszare tęczówki.
-Draco-potrząsnęła nim z niepokojem.
-Przepraszam-odpowiedział momentalnie, przyzywając na twarz zwyczajny wyraz. Jej uwadze nie umknęło jednak to, w jaki sposób, zaciskał rozedrgane palce na kołdrze. Złapała go za ręce, uśmiechając się delikatnie, ze spokojem. Powtarzała sobie, że i tak było dobrze. Po pięciu latach Azkabanu ludzie wracali często pozbawieni zmysłów. Draco był silny i odważny, inteligentny z temperamentem tak znajomym z czasów, zanim trafił do więzienia. Radził sobie, pojedyncze objawy słabości były naturalne. Przytuliła go, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
-Pada deszcz. Spędzimy dzień w domu?-spytała zwyczajnie. -Zaproszę przyjaciół.
-Okey-wiedziała, że wymusił ten uśmiech. Nachylił się nad nią i pocałował ją w czoło, na krótki moment zatrzymując tam swoje usta, a potem wyszedł z pokoju, znikając za drzwiami łazienki. Oparł ręce o umywalkę i spojrzał w lustro, mając nadzieję, że to pomoże mu się trochę uspokoić. Wciąż był tą samą osobą, prawda? Cały czas był sobą. Ze zdenerwowaniem opłukał twarz zimną wodą.
Ciągle miał koszmary, w których nawiedzały go wspomnienia. Nie lubił być sam.
-Ogarnij się, Draco-warknął do siebie. Musiał wziąć się w garść. Przynajmniej sprawiać takie wrażenie.

***

-Harry!-Ginny wrzasnęła, przerzucając na patelni porcję puszystych naleśników. -Mógłbyś w końcu zejść?!-spytała donośnym tonem, spoglądając w stronę schodów na piętro w ich przytulnym domu.
-Jestem-poczuła jak czyjeś ręce oplatają się wokół jej talii. Harry oparł brodę na jej ramieniu i pocałował ją w policzek, rzucając krótkie spojrzenie w stronę smażących się naleśników. Jego usta rozciągnęły się w łobuzerskim uśmiechu, kiedy dostrzegł słodkie poirytowanie na twarzy swojej żony.
-Naprawdę jesteś tak leniwy, że musisz teleportować się z jednego piętra na drugie?-spytała, udając, że ją to denerwuje. To właściwie było całkiem zabawne.
-Chciałem jak najszybciej być przy tobie-odpowiedział sprytnie, nareszcie wymuszając na niej uśmiech. Odsunął ją od kuchenki i zajął jej miejsce, przerzucając ciasto łopatką.
-Hermiona zaprosiła nas dziś do siebie-powiedziała Ginny, przyglądając się jego plecom. Harry mruknął z zainteresowaniem, rzucając jej krótkie spojrzenie. -Myślisz, że coś się stało? Od dawna razem nie jedliśmy. Co ją tak nagle do tego skłoniło?
-Na pewno nie Krum-stwierdził z szczerym zadowoleniem Harry.. -Odkąd z nim była, nigdy nas do siebie nie zapraszała.
-Masz rację...-przytaknęła mu Ginny. -Jestem okropną przyjaciółką, ale ja też wolę, żeby to był Malfoy-wyznała.


Po paru godzinach teleportowali się pod drzwi mieszkania Hermiony, z koszykami przekąsek i starannie owiniętą folią blachę z domowym ciastem. Harry zapukał do drzwi, obejmując Ginny ramieniem. Usłyszeli jakąś krzątaninę, a potem kroki i już wkrótce stanęła przed nimi Hermiona w zwiewnej, bladoróżowej sukience.
-Cześć Miona-powiedzieli jednocześnie Potterowie. -Wyglądasz ślicznie-dodała Ginny, mocno ją ściskając.
-Dziękuję, dobrze was widzieć-przywitała się z nimi, zapraszając do środka. Harry przytulił ją, przyjacielsko przesuwając dłonią po jej włosach i czochrając je, na co zmarszczyła nos i odepchnęła go od siebie. Zaśmiał się, ale szybko zamilkł, kiedy patrząc ponad jej głową zauważył znajomą sylwetkę. Zdziwił się, kiedy w głębi mieszkania dostrzegł przechadzającego się Dracona Malfoya z kartonem piwa w rękach. Zobaczyła go także Ginny, która uniosła brwi i zakrztusiła się śliną.
-Och... on... powiedzmy, że ja i  Malfoy znów jesteśmy razem-powiedziała Hermiona, zdając sobie sprawę na kogo patrzą jej przyjaciele. Wciąż dokładnie nie wiedziała, na czym dokładnie stoją z Malfoyem, ale uznała, że może jakoś określić ich relację.

Podczas obiadu rzadko się uśmiechał, unikał też wtrącania się do rozmowy. Całe szczęście nikt szczególnie nie pytał o jego samopoczucie, o to, jakim cudem znów jest z Hermioną, ani jak było w Azkabanie.
Pozostawał milczący i zdystansowany. Niespokojny znacznie bardziej, niż wtedy, gdy nic nie było pewne. Teraz, kiedy już wszystko osiągnął, miał przy sobie ukochaną dziewczynę i nic mu nie zagrażało, stawał się rozkojarzony i nieobecny. Miał problemy z koncentracją i logicznym myśleniem. Wariował.
-A ty, Draco? Co zamierzasz robić?-wyrwała go z zamyślenia Ginny. Zamrugał i spojrzał na nią zdezorientowany. Jej usta wykrzywiały się w uprzejmym uśmiechu.
-Przecież cię to nie obchodzi-odparł szczerze, pozwalając by z jego ust wyrwało się zrezygnowane westchnięcie. To zgrywanie miłych stawało się nudne. Dobrze wiedział, że ta ruda wiedźma go nienawidzi. Ginny spojrzała na niego urażona, upijając łyk herbaty, z ładnej, porcelanowej filiżanki.
-Nieprawda-powiedziała siląc się na uprzejmość, jednocześnie ściskając pod stołem rękę męża. Hermiona rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, ale zignorował to, opierając się o oparcie krzesła.
-Kłamiesz-zarzucił wyjątkowo spokojnym i opanowanym tonem To nie tak, że jakoś szczególnie go wkurzyła. Zwyczajnie go to irytowało. -Pytasz, bo chcesz być uprzejma i miła, ale ja nie potrzebuję twojej przyjaźni-powiedział szczerze.
-Draco, ona tylko spytała co zamierzasz robić w niedalekiej przyszłości...-wtrąciła się wreszcie Hermiona, na co jedynie wywrócił oczami. Doskonale wiedział o co pytała go Ginny. Chyba właśnie ten temat, bardziej niż jej niepotrzebne zainteresowanie tak go zdenerwowało. Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.
Westchnął cicho, próbując nie dać po sobie poznać, że po raz kolejny stracił kontrolę nad tym co robi. Może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby zgrywał dżentelmena.
-Przepraszam-powiedział beznamiętnie. -Zamierzam wyjąć ze skarbca mojego ojca trochę pieniędzy, zainwestować je w akcje Gringotta i za miesiąc cieszyć się wolnością na Karaibach-oznajmił upijając łyk kawy.
Napotkał na spojrzenie Hermiony, które wyrażały nieco więcej niż zaskoczenie. Uśmiechnął się do niej, dając do zrozumienia, że ona też jest dla niego ważna, że uwzględnia ją we wszystkich swoich planach.
-A ty, Ginny?-spytał nieco zbyt słodko. -Jak planujesz swoją przyszłość?-spytał Draco, wyginając usta w cierpliwym do przesady uśmiechu. Starał się być miły, ale jakoś nie mógł odnaleźć w sobie takich emocji.
-Zamierzamy z Harry'm założyć rodzinę-tu pogłaskała się po brzuchu. -A potem zacznę pracę w Mungu-oświadczyła dumnie nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Emanowało z niej jakieś dziwne ciepło, czysta, szczera radość.
-Ginny, czy ja o czymś nie wiem?-spytała Hermiona z wyraźnym podekscytowaniem. Draco zmarszczył brwi, zawieszając na niej nierozumiejące spojrzenie.
-Ginny jest w ciąży-powiedział Harry z nieukrywanym zadowoleniem. Hermiona wydała z siebie głośny, radosny pisk, a potem zerwała się z krzesła, rzucając się na szyję przyjaciółce.
-Gin, tak bardzo się cieszę!-krzyknęła przy okazji klepiąc po plecach Harry'ego. Wybuchnęła radosnym, zdławionym nieco przez wzruszenie śmiechem, na co młodzi Potterowie zareagowali miłymi uśmiechami. Draco dziwnie spoważniał, nie odrywając wzroku od tej radosnej sceny. Przecież taka była kolej życia, prawda? Dorastałeś, zakochiwałeś się, brałeś ślub z miłością swojego życia i płodziłeś dziecko. Pięknie. Ale do nich nie pasował. Nie potrafił się tak cieszyć, ani rozmawiać. Czuł, że nie jest wstanie się do nich wpasować, że mimo wszystko jest sobą i nie jest wstanie zagwarantować Hermionie takiej przyszłości, niezależnie od tego jak bardzo by się starał. Oczywiście, że ją kochał, pragnął jej ponad wszystko. Dopiero teraz zrozumiał jednak czego taka miłość wymaga. Nie nadawał się na męża, ani ojca, a dostrzegając jak bardzo Hermiona cieszy się szczęściem przyjaciół, zrozumiał, że zasługuje, by pewnego dnia doświadczyć tego samego.
-Pójdę już-powiedział nagle, odsuwając się od stołu i wstając z krzesła. Wszyscy nagle zamilkli, zdając sobie sprawę, że coś jest nie tak. -Ginny, Potter, macie moje gratulacje.
-Ale jak to?-spytał Harry, biorąc do ust kawałek ciastka. Zmarszczył brwi, a jego okrągłe okulary zsunęły mu się nieco z nosa. -Wszystko okey?
-Coś mi się przypomniało, powinienem iść-skłamał, ruszając do wyjścia.
-Poczekaj-zatrzymał się i przymknął na krótki moment powieki, kiedy zatrzymała go tuż przy wyjściu. Z salonu dobiegały roześmiane rozmowy Ginny i Harry'ego. -Co się stało?-spytała, kładąc dłoń na jego ramieniu i zmuszając go, by się odwrócił. Jego wzrok znacznie spoważniał, kiedy przyłożyła rękę do jego policzka i przyjrzała mu się z troską.
-Zakochałem się w tobie-odparł, blado się uśmiechając, jakby sądząc, że ta naiwnie prosta odpowiedź cokolwiek naprawi. Pochylił się nad nią i pocałował ją w usta, nieśpiesznie i powoli, a potem odsunął się i posłał jej smutny uśmiech, już po chwili znikając za drzwiami jej mieszkania.

***

Jakim cudem przeszła w życiu tak wiele, a teraz nie potrafiła sobie poradzić z facetem? Z poirytowaniem wzniosła spojrzenie do góry i wydała z siebie zrezygnowane westchnięcie.
Zawsze ją wspierał. Ratował ją i kochał, całym sobą. Teraz, kiedy to on sobie nie radził, odsuwał się i nie pozwalał jej na pomoc. Nie miała pojęcia gdzie był, ani co tak bardzo go martwiło.
 Wreszcie, będąc u szczytu desperacji, zakochania i tęsknoty, teleportowała się do Malfoy Manor, jedynego miejsca, w którym na swoje nieszczęście mogła szukać pomocy. Stanęła przed wielkimi, zdobionymi drzwiami, i zastukała w nie mosiężną kołatką, ze zdenerwowaniem przestępując z nogi na nogę.
Zagryzła mocno wnętrze policzka, kiedy otworzyła jej matka Malfoya. Narcyza miała na sobie ładną, podkreślającą jej szczupłą sylwetkę sukienkę i buty na niskim obcasie. Wyglądała elegancko, szykownie i onieśmielająco. Tak, jak zawsze.
Hermiona wyprostowała się, postawiła na fałszywą i wymuszoną uprzejmość, a potem uśmiechnęła się, wyciągając ręce z kieszeni zwiewnej, bladoróżowej sukienki, w której, w porównaniu do Narcyzy, wyglądała jak dziecko.
-Dzień dobry-przywitała się. -Jest Draco?-spytała, patrząc w oczy arystokratki, która wydawała się być szczerze zaskoczona jej przybyciem. To miejsce było jedynym, które przyszło jej do głowy i miała nadzieję, że się rozczaruje.
-Tak, śpi, ale możesz wejść i go obudzić-powiedziała z lekkim zaskoczeniem, odsuwając się i wpuszczając ją do środka.
Hermiona weszła do ogromnego, przestronnego salonu, który nigdy nie kojarzył jej się dobrze ze względu na to, co przydarzyło jej się podczas wakacji, kiedy szukała razem z Harrym i Ronem horkruksów. Przepełnionym obrzydzeniem spojrzeniem zeskanowała posadzkę, na której była torturowana, w milczeniu stawiając powolne, wyważone kroki. Udała się po schodach za Narcyzą, która wydawała się być jeszcze bardziej skrępowana sytuacją. Matka Malfoya wskazała jej odpowiednie drzwi, a potem zniknęła w jakimś korytarzu.

***
Sypialnia Dracona była bardzo elegancka, ale jednocześnie także ciepła i przytulna.
Naprzeciwko wielkiego, dwuosobowego łóżka zasłanego jedwabną pościelą, znajdował się ceglany kominek wykończony drewnianymi elementami. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, w części zakrytymi przez jasny i miękki, tkany dywan.
Na ciemnobrązowych beżowych ścianach wisiały najróżniejsze fotografie, od których szkieł odbijały się promienie słońca, wpadające do środka przez zajmujące niemal całą ścianę, przysłonięte w połowie jasnymi zasłonami okno.
Niepewnie spojrzała na Dracona, który leżał na łóżku, przykryty cienką, nadzwyczaj miłą w dotyku pościelą. Podeszła bliżej i przesunęła palcami po materiale, przysiadając na brzegu materaca. Jej dłonie prędko powędrowały do jasnych włosów chłopaka. Przesunęła po nich i odgarnęła kosmyki z jego twarzy, cicho wzdychając. Ile by dała, by móc widzieć go takiego codziennie.
Westchnęła, kiedy po drugiej stronie łóżka dostrzegła pustą butelkę whisky. To, co go dręczyło, sprawiało, że sięgał po alkohol i zasypiał w środku dnia i to nie mogło jej nie martwić.
Z troską i najszczerszym zmartwieniem przesunęła palcem po jego policzku, kręcąc z roztargnieniem głową.
-Proszę, nie zostawiaj mnie-wyszeptała cicho, niemal niedosłyszalnie, czując jak coś mocno ściska jej serce. Co jeśli to chęć odejścia tak go trapiła? Ufała mu dostatecznie, by wiedzieć, że jej nie wykorzystał, ale może dotarło do niego, że nie chce się angażować i teraz chciał zniknąć. Promienie porannego słońca wdarły się do pokoju, drażniąc jego twarz, a on poruszył się i  przetarł leniwie oczy, klnąc na oślepiające go światło. Złapał się za głowę i przełknął z trudem ślinę. Był bardzo spragniony, a w dodatku jego skronie przeszywał nieznośny ból. Zdecydowanie wypił zbyt dużo.
Zastygła w bezruchu, przedłużając chwilę, w której nie zdawał sobie sprawy, z jej towarzystwa. Nie miała pojęcia co mu powiedzieć. Błagać go, by z nią porozmawiał? Płakać ze zmartwienia i strachu, przed tym, że zostanie sama? Dopiero kiedy otworzył oczy, uświadomiła sobie jak bardzo się boi. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby pozwoliła mu odejść.
Kiedy tylko ją dostrzegł uśmiechnął się, a to dodało jej nieco pewności i ulgi.
-Co tu robisz? Czy my...? Cholera, tak dużo wypiłem, zupełnie nic nie pamiętam-zaczął nieprzytomnie, wspierając się na łokciach. -Dlaczego jesteś ubrana?
Zaśmiała się, szybko przykładając mu palec do ust.
-Przyszłam dziesięć minut temu. Uważaj na słowa.
-Przepraszam-uśmiechnął się niepewnie, chwytając palec, który dociskała do jego ust i całując ją w zewnętrzną część dłoni. Po chwili jednak, kiedy tak dociskał wargi do jej skóry, przypomniał sobie dlaczego się upił. Spoważniał, a w oczach, których nie odrywał od jej jasnych, czekoladowych tęczówek, pojawiło się coś nieodgadnionego.
-Co zrobiłam?-spytała wreszcie z frustracją, nie wytrzymując dłużej całego tego napięcia i milczenia, Hermiona. -Myślałam, że wszystko między nami w porządku. Może to cholernie naiwne, ale liczyłam na to, że nie wiem, jesteśmy razem?-podsunęła niepewnie i ze wstydem, odwracając spojrzenie. Zmarszczył brwi. To nie było naiwne. Cholera, sam też tak myślał. -Nie mówię, że mamy razem mieszkać, co prawda nie miałabym nic przeciwko, ale chodzi o to, że wyszedłeś z mieszkania jakby coś się stało, a ja nie mam pojęcia co się stało i nie wiem jak to naprawić, dlatego błagam, miejmy to za sobą i po prostu powiedz mi za co jesteś na mnie zły, bo nie wytrzymam już dłużej i...
-W porządku-przerwał jej, siadając i zgarniając jej ręce w swoje o wiele większe dłonie. Pochylił się i złożył krótki pocałunek na jej czole. -Źle się poczułem, musiałem wyjść. Przepraszam, nie chcę, żebyś się martwiła-dodał, widząc jej nieprzekonanie.
-No ale...-zaczęła, jednak znów jej przerwał, tym razem całując ją w usta. To były krótkie, słodkie pocałunki, którymi próbował ją uciszyć, desperacko unikając tego tematu. Niby jak miał jej powiedzieć, że zwyczajnie tchórzył? Popchnął ją i docisnął jej plecy do materaca, zawisając nad jej drobnym ciałem. Chciał ją kochać. Całym sobą, każdego dnia i nocy, ale potem dotarło do niego, że nie zasługiwał na nią równie mocno co wczoraj.
-Nie powinniśmy być razem-powiedział cicho, z twarzą ukrytą gdzieś między jej ramieniem, a szyją. Nie miał nawet odwagi spojrzeć jej w oczy.
Czuł jak jej ciało pod nim sztywnieje, a ona przykłada dłonie do jego barków i próbuje go od siebie odsunąć, ale nie pozwolił na to, całując ją w szyję, ucho i skroń.
-Draco-zaczęła, jednak znów uciszył ją pocałunkiem, przesuwając dłonią po jej włosach.
-Nigdy nikogo nie kochałem, wiesz? Jestem w tym zupełnie nowy, nie mam o tym pojęcia, ale jestem pewien, że ciebie kocham całym sobą, tak jak tylko potrafię-poczuła jak łzy napływają jej do oczu. -Ale nie potrafię wyzbyć się przeczucia, że jestem cholernym egoistą, bo mam cię przy sobie i nie chcę puścić. Wiem, że mógłbym dać ci wszystko, oprócz tego, czego naprawdę potrzebujesz. Nie będziemy szczęśliwą rodziną. Nie będziemy mieć dzieci, a ja nie wybuduję domu i nie...
-Dlaczego?-spytała ze łzami w oczach, próbując pohamować szloch. Leżała przyciśnięta do materaca przez jego ciało i wpatrywała się w sufit, próbując pogodzić się z tym co mówił. Niczego nie rozumiała. To co mówił, było straszne.
-Bo się nie zmienię. Chciałbym, cholera, zrobiłbym wszystko, ale to mnie przerasta. Jestem kurewsko przerażony-przyznał, wspierając się na łokciach. Westchnął i sięgnął dłonią do jej włosów, nawijając jeden z kosmyków na palec. Nie do końca docierało do niego, że właśnie z niej rezygnuje.
-To dobrze, bo kocham cię takiego jakim jesteś-powiedziała z taką determinacją i uporem, że mimowolnie zaczął jej ulegać. Zmarszczył brwi z zaskoczeniem i zamrugał, napotykając jej wściekłe spojrzenie. -Błagam, skończ gadać głupoty. Nie dam ci odejść. Nie teraz, kiedy rzuciłam dla ciebie narzeczonego i jestem szczęśliwsza, niż kiedykolwiek wcześniej-poprosiła, ujmując jego twarz w dłonie. -Nie dam rady bez ciebie.
-Jestem nienormalny-powiedział, jakby na swoją obronę.
-Jakoś sobie poradzę, a ty bądź dalej tym samym egoistą, proszę-wyszeptała błagalnie, całując go w usta. -Kiedy do ciebie dotrze, że jestem w tobie bezwarunkowo i nieodwołalnie zakochana?-spytała z frustracją. -Kocham cię.
-Nie chcę cię skrzywdzić. To jak mieć w rękach najdroższy skarb i każdego dnia martwić się, że może ci wypaść... Jeżeli cię zawiodę, to...
-Malfoy, do cholery!-warknęła z poirytowaniem, ujmując jego brodę między palce. -Skończ pieprzyć głupoty.
-Tak?-spytał z zadziornym uśmieszkiem, wsuwając dłonie pod jej koszulkę. Naparł mocniej na jej ciało i złączył ich czoła, delikatnie ją całując.
-Tak-potwierdziła już z nieco mniejszą pewnością. Nie mogła się skupić, kiedy dotykał ją w taki sposób.
-Wyjdź za mnie. Wyjedziemy na Karaiby i kupimy dom na plaży. A ja spróbuję. Dla ciebie.





20 komentarzy:

  1. no i jeszcze epilog :)i kolejny blog czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. scbaksbciyasgdvyipdcipugsdvipyscvugsdcipasbdc bosko! ♥
    mogłabyś stworzyć to z Hermioną jako samotną matką no i Draco by się z nią jakoś spiknął xd i pomagał przy córeczce/synku :D
    czekam na epilog ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Świetna historia szkoda że już ostatni rozdzial przed Epilogiem minoł :( . No ale cóż zrobić.
    Głosowalam na opowiadanie z własnymi postaciami. (To chyba z powodu że sama piszę takie opowiadanie.Gdyby nie to zaglosowalabym na Pamiętniki Malfoy'a)
    Czekam teraz na Epilog.
    Pozdrawiam
    Pisarka Mel

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam bym wolała gdybyś napisała o czasach szkolnych. Zawsze tam można wymyślić coś nowego... i mam takie wrażenie, że czasy szkolne są jakby początkiem Dramione. Nie wiem, po prostu mam takie wrażenie. XD Ale decyzja należy do Ciebie :) A rozdział genialny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zaglosowalam na opowiadanie dramione. Nieważne czy z czasów szkolnych czy późniejszych, koniecznie dramione! Szkoda ze to juz ostatni rozdział, czekam na epilog.

    OdpowiedzUsuń
  6. dodaj epilog jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ohhhh końcówka po prostu boska ♥ i te całe oświadzczyny ;))
    uwielbiam cie za twoje pomysły ;p
    szkoda mi Dracona, bo przez te 5 lat w Azkabanie wiele się zadziało i miała to wpływ na jego psychikę, choć poradził sobie z tym jak najlepiej umiał to i tak zostawiłó to po sobie jakiś ślad...
    ohhh tylko czekać na epilog ^^ i napewno nas nie zawiedziesz ;))
    co do kolejnego opowiadanie to przepraszam, ale nie potrafię zdecydować dlatego nie zagłosuję ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Cię za to, że piszesz to opowiadanie! Czytam dużo blogów o Dramione, ale niewiele jest takich, które by mnie zachwyciły. Twój to zrobił. Nie mogę się doczekać epilogu, choć wiem, że wraz z nim skończy się ta wspaniała historia (przynajmniej tutaj, bo w mojej głowie nadal będzie żyć).
    Pozdrawiam i podziwiam
    Ślizgonka

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny rozdział. Fajnie, że Draco oświadczył się Mionie. Liczę, że w epilogu wszystko będzie szczęśliwie bo nie lubię smutnych zakończeń. Czekam na nn:)
    Pozdrawiam
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ukrywam, że aż mi się tak przykro zrobiło, że to już koniec, ale jestem w pełni usatysfakcjonowana z tego jak on wygląda :) Jesteś po prostu genialna i już nie mogę się doczekać twojej kolejnej historii, nie ważne o czym będzie, byle Dramiona ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham twoje opowiadanie <3 To jedyna taka historia ktora czytalam i niemge sie doczekac dalszej czesci ^.^

    OdpowiedzUsuń
  12. ale ja też wolę, żeby to był Krum ??? Ginny wolałaby żeby Hermiona była z Krumem ? Czy ja coś źle zrozumiałam ?

    A tak poza tym, ja bym bardzo chciała żebyś pisała o tym jak Hermiona ma dziecko itp. ;d Uwielbiam też jak jest magomedykiem ;d


    Czekam z niecierpliwością na epilog ;)

    E.

    OdpowiedzUsuń
  13. 'Napewno nie zawiedziesz :D
    A rozdział jak zawsze wyśmienity :D
    Z niecierpliwościa czekam na epilog
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny :D
    ja też bym chciała nowe opowiadanie jako "hermiona samotna matka" a później jakoś spotka się z Draco i znowu będą kochającą się rozdzinką :D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  15. czasy szkolne z tym pralingiem są już oklepane ;d
    stwórz coś nowego ;d Hermiona samotną matką będzie jakąś odmianą ;d

    OdpowiedzUsuń
  16. Zostałać przeze mnie nominowana do Liebster Arward ;)
    Więcej tutaj: http://zdrajca-krwi.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  17. fajny blog:3http://przjaciele-to-skarb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. matko!!! super rozdzial!!! kocham twoją wobraznie!!!
    ~Rovenka

    OdpowiedzUsuń
  19. Od kilku rozdziałow to widzę, ale gdzie do podział się Ron?

    OdpowiedzUsuń
  20. Właśnie takie powinny być prawdziwe oświadczyny. Przy zwykłych codziennych czynnościach. One pokazują, że kocha się kogoś w naturalnej wersji, w szarej nudnej codzienności, a nie wystrojąną piękność na zaplanowane oświadczyny w drogiej restauracji. Szczere, niewymagające i naturalne <3

    OdpowiedzUsuń