-Wejdź-mruknęła bez cienia entuzjazmu, chociaż tak naprawdę czuła to przyjemne uczucie w brzuchu. Jego widok zawsze napawał ją ekscytacją, nawet jeśli wiedziała, że wcale nie powinien. Odsunęła się na bok i zjechała go dyskretnym spojrzeniem, kiedy mijał ją w progu. Poczuła ciarki, kiedy dotarł do niej jego delikatny, znajomy zapach.
-Nie przeszkadzam?-spytał, na co mimowolnie wywróciła oczami. Po co pytał, skoro i tak nie zamierzał wyjść, gdyby powiedziała mu, że nie życzy sobie jego towarzystwa? Był uparty i pewny siebie. Może dlatego, pomimo wszystkich tych różnic wciąż go kochała. Bo zawsze o nią walczył, nawet jeśli tak bardzo się kłócili.
-Zawsze przeszkadzasz...-stwierdziła zgodnie z prawdą, obserwując jak na jego twarzy maluje się ironiczny, niewzruszony uśmieszek.
-Gdzie Krum?-spytał nareszcie, rozglądając się po mieszkaniu. Wiedziała, że się go nie bał, ale zdecydowanie lepiej poczułby się tutaj, gdyby wiedział, że jej byłego już narzeczonego, nie ma.
-Nie ma go. I nie będzie-powiedziała smutno, ale nie tak rozpaczliwie jak powinna, po zakończeniu wieloletniego związku. Draco zmarszczył brwi, przyglądając jej się z zatroskaniem. Oczywiście, że nie potrafił okazać empatii dlatego, że ona i Krum się rozstali, ale prawdę mówiąc, żałował tego, ile zamieszania i skomplikowania wprowadzał w jej życie. Nie zasługiwała na to.
-Rozpieprzyłem ci życie, co?-mruknął, słabo, skanując wzrokiem jej kruchą sylwetkę. Tak bardzo chciał, żeby teraz mogli już zacząć wspólne życie. Żeby pozbyła się wszystkich tych trosk i obaw, a on wreszcie dostał szansę, aby udowodnić jej, że na to zasługuje. Wiedział, że mógłby, gdyby tylko się postarał.
-Nie-z zaskoczeniem patrzył jak zaprzecza, uprzejmie kręcąc głową. -Nie żałuję. Po prostu źle go potraktowałam. Nie zasłużył na to.
Jej serce zacisnęło się, kiedy dostrzegła na jego twarzy ulgę. Nigdy nie sądziła, że zobaczy kiedykolwiek tak niepewnego Dracona.
-Przepraszam-szepnął, wciąż nie śmiejąc się zbliżyć. Tak bardzo bał się, że każdy kolejny gest, czy słowo mógły ją spłoszyć. Miał wrażenie, że powoli ją odzyskuje, ale umarłby, gdyby to się okazało tylko płonnymi nadziejami.
-Z dnia na dzień powiedziałam mu, że to koniec-wzruszyła ramionami. To było niekomfortowe. Zwierzanie mu się ze spraw związanych z Wiktorem. Ale potrzebowała tego, jeżeli mieli naprawić to wszystko między sobą. -Tak egoistycznie chciałabym mieć powód, żeby go nienawidzić-wzdrygnął się, kiedy dotarło do niego jak często myśleli w taki sposób o sobie. Jakie to wszystko byłoby łatwe, gdyby dalej pozostawała dla niego tylko szlamą. Gdyby nigdy się w niej nie zakochał. Z bólem w piersi przełknął głośno ślinę. To było okropne. Stanie tak blisko, a bycie jednocześnie tak daleko. -Skrzywdziłam go-uśmiechnęła się ponuro. Poczuł się tak, jakby oberwał w brzuch i nie mógł oddychać. Co jeśli zerwała z Wiktorem, bo miała wyrzuty sumienia przez pocałunek. Jeśli zrobiła to, bo ją do tego namówił? Co jeśli to nie była jej decyzja? Czy czuła się do tego zmuszona?
-To moja wina?-spytał głucho, czując jak jego cały świat się zapada. Był taki głupi sądząc, że może ją odzyskać. Żałowała Kruma. To zawsze miał być on. Pierwsza, niezastąpiona miłość. Bogaty, zdolny i przystojny. I wybaczyła mu tak wiele rzeczy. Niby jak miał z nim konkurować?
Po raz pierwszy w życiu czuł się taki bezsilny i zwyczajnie odrzucony. Z poczuciem porażki wcisnął dłonie w kieszenie spodni.
-Jestem dorosła, sama podejmuję decyzje...-powiedziała szczerze. Drgnął, kiedy podeszła do niego i z cichym westchnięciem złapała go za podbródek i zmusiła by spojrzał w jej stronę. Spojrzenie jej czekoladowych tęczówek było hipnotyzujące. Poczuł jak jego serce bije silniej, a jego klata piersiowa unosi się, kiedy wyszeptała w jego stronę bezgłośne kocham cię, Malfoy. To mu się musiało przewidzieć. -Nie rozmawiajmy o tym i zacznijmy od nowa-powiedziała proszącym tonem, dotykając dłonią jego policzka. Spojrzał w dół i uśmiechnął się delikatnie dostrzegając w niej całą tą szczerość i oddanie, które niegdyś miał. Westchnął czując jak z jego serca spada ogromny ciężar.
-Draco Malfoy-przedstawił się, nie odrywając uważnego spojrzenia od jej roziskrzonych oczu. Tak strasznie ją kochał.
-Hermiona... Granger.
-I całe szczęście-odetchnął z ulgą, a potem bez wahania docisnął do niej swoje usta. Tak za tym tęsknił. Za całowaniem jej wtedy, kiedy miał na to ochotę. Zaśmiała się w jego usta i zarzuciła mu ręce na szyję, bawiąc się włosami na jego karku.
-Nigdy więcej tego nie rób-warknął, napierając na nią nieco gwałtowniej, dociskając jej ciało do ściany, nieopodal której stali. Ze zmieszaniem zabrała z niego ręce i otworzyła oczy, mrugając z zawodem.
-Co? Czego?
Nie przejął się tym zbytnio, znów całując ją z ogromną desperacją. Jego ręce wsunęły się pod materiał jej koszulki, a usta przeniosły się na jej szyję, gdzie zassał skórę pod jej uchem.
-Nigdy ze mnie nie rezygnuj.
Poczuła jak jej serce znów tego dnia się ściska. Czy to właśnie to o niej myślał? Że wiążąc się z Wiktorem zrezygnowała z niego? Jęknęła, kiedy poczuła na sobie jego usta, a jego zdecydowane kroki, zaczęły prowadzić ją w stronę sypialni. Na samą myśl o jakimkolwiek zbliżeniu oblało ją gorąco. Draco był tym, który całował i dotykał jej w ten sposób po raz pierwszy. Wyrył się w jej wspomnieniu i sercu i nie było dnia, żeby nie myślała o nim przez wszystkie te lata.
-Nie mogę znieść myśli, że on cię dotykał-westchnął niskim, zachrypniętym tonem, z niecierpliwością i złością ściskając jej tyłek. Jego ręce zsunęły się niżej. Objął dłońmi jej uda i podrzucił ją do góry, żeby mogła opleść go nogami w pasie. Pocałował ją, nie przestając iść w stronę jej niewielkiej sypialni.
-Właściwie to my nie...-poczuła się nagle strasznie głupio, kiedy jej plecy zderzyły się z miękkim materiałem pościeli. Wiktor często spędzał noce w jej mieszkaniu. Sypiali w tym samym łóżku i robili różne rzeczy, ale nigdy nie uprawiali seksu. Jej upór był w pewnym sensie także powodem ich częstych kłótni. Wiktor nie mógł znieść, że chciała czekać do ślubu, ale tak właściwie, to nie przyzwoitość i zasady tak ją powstrzymywały. Jej oczy zaszły łzami, na myśl o tych wszystkich chwilach, kiedy wyrzucała sobie, że nie umie pokochać nikogo tak mocno, jak kochała Draco. Nie potrafiła zbliżyć się do Wiktora w ten jeden, jedyny najintymniejszy sposób i chociaż wiedziała, że to prędzej, czy później się stanie, żałośnie odwlekała tę chwilę, nie do końca wiedząc na co czeka.
Przymknęła powieki, kiedy przesunął nosem wzdłuż jej szyi, a potem zatrzymał swoje usta na jej obojczykach, gdzie dosyć mocno zassał jej skórę.
-Zastanawiam się, czy z nim też było tak dobrze?-bał się odpowiedzi, ale pewność siebie nakazywała mu kontynuowanie tej gry. Jakoś nie potrafił sobie wyobrazić jej, reagującej w ten sam sposób na dotyk kogokolwiek innego.
-Nigdy z nim nie spałam-wypaliła, czując wpływające na jej policzki gorąco. Spięła się pod jego dotykiem i głośno zassała powietrze, kiedy się od niej oderwał, wspierając na łokciach po obu stronach jej głowy. Uważnie zeskanował ją wzrokiem, jakby był pewien, że się przesłyszał, a rozbawiony wyraz twarzy mógł go w tym utwierdzić. Ale ona nie zdawała się żartować. Ze skrępowaniem wlepiła wzrok gdzieś w bok, za jego ramię, gdzie na prostej, sosnowej szafce leżała gazeta. Wiktor czytał je każdego poranka, kiedy zatrzymywał się w tym mieszkaniu.
-Wiem, że spędzał tu noce. I chociaż wkurwia mnie to tak bardzo, że nie mogę nawet o tym myśleć, nie jestem na ciebie zły-powiedział trącając jej nos swoim. Wyglądał na poważnego, ale w jego oczach dostrzegała coś na kształt ciepłego uczucia.
-Nie, Draco. Mówię poważnie. My nigdy nie...
Zrozumienie na jego twarzy pojawiło się po dłuższej chwili. Mogła obserwować, jak stopniowo ta prawda do niego dociera. Jak jego oczy nieoczekiwanie się rozjaśniają, a usta rozciągają w zadowolonym, przepełnionym ulgą uśmieszku.
-Dlaczego nie?-spytał z szczerą ciekawością. Ze zniecierpliwieniem i szczerym skrępowaniem, próbowała ominąć to pytanie. Splotła palce na jego karku i uniosła się na łokciach, próbując dosięgnąć jego ust. Nie oparł się. Oddał pocałunek, z ogromnym zaangażowaniem dociskając do niej swoje ciało. Poczuła zbierające się w niej podniecenie, kiedy przeciągnął swoją koszulkę przez głowę i rzucił ją gdzieś na podłogę, ponownie odnajdując jej usta.
-Nie, poczekaj-nagle jakby się opanował, powstrzymując jej ręce. Z ciężkim oddechem, spojrzał jej w oczy, powstrzymując się od ostentacyjnego, tryumfalnego uśmieszku. A więc był jej jedynym. Nawet po tylu latach. -Dlaczego nie?-ponowił pytanie, śmiejąc się, kiedy zarumieniona znów odwróciła od niego spojrzenie.
-Bo mam swoje zasady-wymamrotała z wyraźnym wstydem zagryzając dolną wargę.
-Gdzie były kiedy wrzeszczałaś moje imię, kiedy robiłem ci...
Nerwowym gestem zatkała mu dłonią usta. To go rozbawiło jeszcze bardziej. Zaśmiał się, wyraźnie czerpiąc radość z jej skrępowania.
-Jak możesz być taka niewinna, kiedy praktycznie jesteśmy w trakcie gry wstępnej?-zapytał, drażniąc palcami miejsce, gdzie zaczynała się linia jej prostych, czarnych fig.
-Przysięgam, że jeżeli za moment nie przestaniesz, na tym się skończy-warknęła, ale dźwięk ten prędko zamienił się w coś innego, kiedy poczuła na sobie jego dotyk. Całe jej ciało przeszył dreszcz ekscytacji.
-O nie, to nie koniec. Nigdy nie pozwolę ci odejść. Przysięgam, że będę po ciebie wracał. Zawsze-scałował jej jęk, a potem ostatecznie pozbył się jej ubrań, napawając się każdym pojedynczym dotykiem i słowem. To było lepsze niż cokolwiek, czego doświadczył i choć nie było nic niezwykłego w całym tym akcie w sypialni spowitej przez delikatny półmrok, w bałaganie i ciszy, to gdzieś w głębi serca zapisał tę chwilę jako najpiękniejsze co mu się w życiu przytrafiło. Bo nigdy nie był tak zakochany i nigdy nie miał takiej pewności, że ta miłość jest tym co nadaje sens całej reszcie. Niby kim by był, gdyby jej nie miał, po całej tej odsiadce i paśmie porażek?
Dlatego kiedy przeżywał to wszystko z taką siłą, kiedy napawał się jej paznokciami sunącymi wzdłuż jego kręgosłupa i wsłuchiwał się w jej jęki tłumione w miejscu gdzie jego ramię spotykało się z szyją, obiecywał sobie, że nigdy tego nie zniszczy. Że będzie ją kochać i szanować i zawsze o nią walczyć, niezależnie jak długo miałby toczyć tę bitwę.
-Kocham cię-wyszeptał podziwiając to jak piękna była, zgrzana i spełniona, oddana mu w pełni i do końca. Zastanawiał się, czy miała pojęcie jak bardzo go zmieniła. Jak łatwo go uleczyła. Nigdy nie sądził, że będzie wstanie wypowiedzieć te słowa z takim oddaniem i pewnością. Nie sądził, że pokocha kogokolwiek mocniej, niż kochał siebie.
***
Roześmiała się, wprawiając jego żołądek w to dziwne, ściskające uczucie. Tak się za tym stęsknił. Gdyby mógł, odtwarzałby ten dźwięk w kółko i w kółko i nie był pewny, czy kiedykolwiek by mu się to znudziło.
-Panno Granger?-spytał, przesuwając dłonią po jej nagim ramieniu. Hermiona przekręciła się na łóżku i oparła brodę na jego piersi, przyglądając mu się z szerokim uśmiechem.
-Tak, panie Malfoy?-spytała, przesuwając dłonią po jego włosach. Wstrzymał oddech, ale był pewien, że tego nie zauważyła. Nigdy nie miała pojęcia jak silnie na niego działała.
-Umówi się pani ze mną?-spytał na pozór nonszalancko, w głębi ducha martwiąc się, że po tym jak rzuciła Kruma nic wcale nie jest jasne. Zawsze mogła powiedzieć jedno z tych gówien, które rzucając niepotrzebnie kobiety.
Potrzebuję czasu.
Chcę to wszystko przemyśleć.
Przepraszam, jeżeli dawałam ci sprzeczne sygnały.
Mimowolnie się wzdrygnął.
-Bardzo chętnie-zaśmiała się cicho. Nie miał pojęcia, że poczuje aż taką ulgę. Rozluźnił się i uniósł w górę kąciki ust, zerkając na nią z zadowoleniem. -Kiedy?
-Choćby i zaraz-odparł, przesuwając ich i zawisając nad nią. Zaśmiała się cicho, kiedy pocałował ją w nos. Nigdy nie był taki czuły. -Wezmę panią zawsze tam, gdzie tylko najdzie panię ochota-zapewnił, dwuznacznie zagryzając wargę. Zacisnęła usta w wąską linię i powstrzymała się od śmiechu, spychając z siebie jego ciało.
-Zboczeniec.
Nie skomentował tego żadnym złośliwym komentarzem, ani nie zaprzeczył. Zwyczajnie wzruszył ramionami, jak gdyby przyznając jej rację.
-Nie mam pojęcia, gdzie moglibyśmy iść-przyznała. Zwyczajnie nie chciała proponować czegoś, na co by się nie zgodził. Była zbyt szczęśliwa, by mierzyć się z jego upartym charakterem.
-Mogłaby mi panienka uchylić nieco mugolskiego świata-zaproponował, zadziornie się uśmiechając. Znów próbował jej sięgnąć pod materiałem przykrywającego ich prześcieradła, ale skutecznie mu umknęła, okrywając się kołdrą i wstając z łóżka.
-Przestań, Malfoy. Nie zgrywaj średniowiecznego arystokraty-schyliła się po ubrania, wywracając oczami. Oczywiście, że musiał gapić się i obczajać jej tyłek.
-Średniowiecznego?-powtórzył z udawanym oburzeniem. -Pomyliły ci się epoki. Gdybym był średniowiecznym arystokratą, postulowałbym o spalenie cię na stosie. Wciąż nie ogarniam, dlaczego jesteś niby tą najmądrzejszą czarownicą i w ogóle...-prychnął, na co obrzuciła go wściekłym, aczkolwiek rozbawionym spojrzeniem.
***
-Wiem gdzie pójdziemy!-powiedziała nagle. Szła chodnikiem, z ramieniem Dracona luźno przewieszonym przez jej szczupłe ramię. Uśmiechnęła się, kiedy bezwiednie i zupełnie bez kontroli pocałował ją w skroń.
-Powiedz-poprosił, kiedy zbyt długo milczała, wpatrując się w czubki swoich butów. Przyciągnął ją bliżej siebie i przyjrzał jej się z góry, delikatne uśmiechając. Mogłaby przysiąc, że ten rodzaj spojrzenia był tym, za który oddałaby wszystko.
-Mam pomysł-powiedziała nerwowo przygryzając wargę. -Nie mam pojęcia czy ci się spodoba-przyznała szczerze. -Ale zawsze lubiłam tam chodzić.
Zmarszczył brwi, powoli kręcąc głową.
-Chodźmy do wesołego miasteczka-poprosiła niepewnie, przyglądając mu się z niemym błaganiem. Zarzuciła mu ręce na szyję i stanęła na palcach, próbując przybrać najbardziej uroczy wyraz twarzy, na jaki tylko było ją stać.
-Na czym to polega?-spytał, z niewielkim przekonaniem. Sięgnął dłonią do swojego karku i potarł go ze skrępowaniem. Nie chciał jej odmawiać, ale wszystkie te mugolskie sprawy, przyprawiały go o dyskomfort.
-Chodź, to ci pokażę- poprosiła, a potem wspięła się na palcach jeszcze wyżej i z ogromnym wysiłkiem, w końcu udało jej się pocałować go w policzek. Roześmiał się na tę dzielącą ich różnicę wzrostu, a potem zignorował jej prychnięcie i pozwolił pociągnąc się za rękę.
***
-Nie ma mowy-gwałtownie przystanął, zapierając się nogami o próg bramki, przez którą przechodzili, aby dostać się do wesołego miasteczka. Wszystkie te biegające dzieciaki, kolorowe światła, muzyka i zapach popcornu, przyprawiały go o mdłości. Był arystokratą. Arystokrata chodził do galerii, filharmonii i teatru.
-Żartujesz?!-spytała zdenerwowana, kiedy już dotarło do niej, że nie ma szans zaciągnąć go tam siłą. -No proszę.
-Nie-pokręcił głową. -Spójrz tylko, wszędzie biegają bachory i roi się od mugoli...
Spojrzała na niego z wyrzutem. Kiedy tylko dostrzegł na jej twarzy gwałtowną zmianę, a jej oczy zalśniły w rozczarowaniu, westchnął.
-Przepraszam-mruknął od niechcenia.
-Nie psuj tego-poprosiła cicho, dotykając dłońmi jego twarzy. Uśmiechnęła się niepewnie, jakby wyczekiwała co postanowi, ale to nie była decyzja, którą musiałby rozważać. Miała rację.
-Okey.
-Dziękuję!-niemal krzyknęła, zawieszając mu się na szyi.
-Coś za coś-powiedział wesoło odsuwając ją od siebie i całując. Jego usta nieśpiesznie docisnęły się do jej warg, wymuszając na niej ciche, rozmarzone westchnięcie.
Zaśmiała się cicho, a potem dostrzegła w tłumie jakiegoś mężczyznę, zbyt długo zawieszając na nim podekscytowane spojrzenie.
-Co to za pajac?-spytał Draco w ostatnim momencie, decydując się na użycie tego delikatnego, śmiesznego wręcz określenia. Nie chciał niczego zepsuć. Na widok ubranego w za duże, zielone ogrodniczki mężczyzny, mocno zacisnął szczękę.
-To John-powiedziała z uśmiechem. -Pracował tutaj też w zeszłe wakacje. Poznałam go, kiedy przychodziłam razem ze znajomymi...
-Cześć Hermionka!-Draco uniósł brwi, kiedy wychwyciwszy ich spojrzenie, mężczyzna podszedł do nich i porwał jego dziewczynę w ramiona, mocno ją przytulając. Dał im chwilę, ale kiedy już zazdrość niemal zżerała go żywcem, odchrząknął i złapał Hermionę za łokieć odsuwając go od podejrzanego chłopaka. Z trudem ignorował jej uśmiech, kiedy w zaborczym geście objął ją w talii i przysunął do swojego boku.
-Cześć, jestem John.
-Wiem-pokiwał głową, z wyraźnym brakiem zainteresowania. Zaczął rozglądać się po wesołym miasteczku, próbując wychwycić cokolwiek, co pozwoli im uciec od namolnego faceta.
-Nie przedstawisz się?-prychnął na to idiotyczne pytanie. -To twój znajomy?-John zwrócił się do Hermiony.
-Jestem jej chłopakiem-odparł pewnie, po raz kolejny ignorując palący wzrok stojącej obok niego dziewczyny. -Idziemy-warknął w jej stronę, ciągnąc ją za rękę, w stronę pierwszej atrakcji, którą dostrzegł w tłumie ludzi. Lekceważąc myśl, że właśnie stał się równie zazdrosny i obsesyjny co Weasley, mocniej ścisnął jej rękę i dla rozluźnienia atmosfery pocałował ją w czubek głowy.
-Kurwa, co jest?-niedosłyszalnie mruknął pod nosem z wściekłością, kiedy kątem oka dostrzegł podążającego za nimi pracownika parku rozrywki.
-Wskakuj-rzeczywiście, wiedział, że przesadza, kiedy niemal wepchnął ją do z jednego z wagoników roller costera. Widział rozbawienie na jej twarzy, ale nie potrafił się powstrzymać, kiedy ten psychol ich śledził.
-Ale...-zaczęła, szybko milknąc, kiedy zmroził ją swoim spojrzeniem. Zamiast wszczynania kłótni, postanowiła nie pozwolić mu popsuć swojego humoru. Z nieodgadnionym uśmiechem posłusznie zajęła miejsce i instynktownie przysunęła się w stronę Dracona, kiedy usiadł obok. Nie wiedział jeszcze, na jaki rodzaj atrakcji się zdecydował. Kolejka powoli ruszyła, a ona czując nagły przypływ adrenaliny, podobnie jak inni, zaczęła krzyczeć. Ledwo hamowała histeryczny śmiech, kiedy Draco obrzucił ją zażenowanym spojrzeniem.
-Czemu się drzesz?-spytał patrząc na Hermionę z politowaniem. Nim jednak zdążył wygłosić jakiś przemądrzały, drwiący komentarz, wznoszący się dotąd wagonik, gwałtownie zjechał w dół. Szybko i nieoczekiwanie, tak, że poczuł jak wszystkie jego wnętrzności podchodzą mu do gardła. Zaśmiał się głośno, czując jak jego serce przyspiesza. Zaczął krzyczeć razem z nią, na przemian krzywiąc się, kiedy zbyt mocno wbiła paznokcie w jego ramię. Była przerażona, ale nie na tyle, by to zepsuło jej zabawę.
-Musisz trafić piłką w te puszki-powiedziała Hermiona wyjaśniając mu zasady jednej z gier. Uśmiechnął się pewnie, zerkając na nią kątem oka, kiedy nie zdawała sobie z tego sprawy. Miała rozwiane włosy i zarumienione policzki i była najładniejszą dziewczyną, w jakiej mogło przyjść mu się zakochać. Z zadowoleniem przygryzł wnętrze policzka.
-Po co?-spytał, powstrzymując się od śmiechu. Dlaczego rzucanie piłką do tenisa, miałoby być takie ekscytujące?
-Wtedy wygrasz dla mnie misia-oświadczyła jakby to było oczywiste, lekko się niecierpliwiąc. Wiedziała, że Draco go dla niej zdobędzie i z ekscytacji nie mogła już wytrzymać. Była jak dziecko i chociaż za wszelką cenę starała się zgrywać przed nim poważną i niewzruszoną, wiedziała, że go bawi.
-Przecież mogę wyczarować misia, skarbie-powiedział, podczas gdy na jego twarz wkradł się kpiący uśmiech. Nie byłby sobą, gdyby nie próbował tego ominąć, nawet jeśli strącenie tych puszek nie było wyzwaniem.
-John zawsze wygrywał dla mnie misia-zacisnął szczękę, nawet jeśli wiedział, że specjalnie go prowokowała. -Jest tu najlepszy...-oznajmiła śpiewnym, melodyjnym tonem, rzucając mu wyzywające spojrzenie. Manipulantka. Prychnął pod nosem i wyprostował się, mrużąc gniewnie powieki.
-W porządku-warknął, biorąc do ręki małą piłeczkę. Zacisnął wokół niej palce i uśmiechnął się pewnie, uważnie obserwując ustawione niecałe trzy metry przed nim puszki. Do cholery, przez połowę życia, był szukającym i kapitanem quidditcha. Idealnie orientował się w przestrzeni, oceniał odległość i miał cela. -Jedyna i najważniejsza zasada brzmi: To Draco jest najlepszy-powiedział z przesadnie uroczym uśmiechem.
-Mamy misia!-Hermiona z rozbawionym okrzykiem rzuciła mu się na szyję, kiedy zbił wszystkie puszki, a do jego rąk został przekazany gigantyczny, biały pluszak. Draco uśmiechnął się triumfalnie, jakby właśnie wydostał ją z wieży strzeżonej przez smoka, albo ocalił z rąk groźnych bandytów, otaczając ją ramionami.
-To żałosne-uznał, opierając brodę o czubek jej głowy. -Czy on jest wypchany trocinami?
-Ugh, zamknij się, to nie jest żałosne!-żachnęła się, całując go w policzek.
Po jego ciele rozlała się fala ciepła, a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz. To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. A jednak.
-Nie ruszaj się stąd, pójdę po coś do picia-szepnął do jej ucha, uprzednie delikatnie je całując i odszedł na chwilę, znikając gdzieś między tłumiącymi się ludźmi.
Ze znudzeniem oparła się o budkę z pop cornem i watą cukrową, korzystając z chwili, kiedy nie mógł jej zobaczyć. Uśmiechała się tak szeroko, tak że bolały ją policzki, a spomiędzy jej warg wydostało się ciche, rozmarzone westchnięcie.
-Cześć mała-ktoś oparł się obok niej, lustrując ją wyzywającym wzrokiem.
-Cześć John-zaśmiała się na ten udawanie zalotny ton, zakładając za ucho kosmyk włosów. -Dawno się nie widzieliśmy-powiedziała, próbując nawiązać rozmowę. -Co u ciebie?-spytała z uprzejmym uśmiechem, próbując dostrzec Dracona gdzieś ponad jego ramieniem.
-Pracuję tu, ale ostatnio miałem trochę więcej czasu i znalazłem niesamowite miejsce. Byłabyś pod wrażeniem-powiedział z tajemniczym wyrazem twarzy. Uniosła wyczekująco brwi. Była zaintrygowana.
-Przecznicę stąd, ktoś otworzył antykwariat-wyjaśnił z niekrytą fascynacją. -Boże, Hermiona, gdybyś widziała te książki. To przedwojenne wydania.
Próbowała udawać, że to nie zrobiło na niej wrażenia, ale jej oczy zalśniły z podekscytowania. John był naprawdę świetny. W zeszłe wakacje właśnie tym jej zaimponował. Gustem literackim i nosem do wartościowych antyków.
-Jak chcesz, mogę ci pokazać-powiedział z uśmiechem.
-Nie dziś, jestem z Draconem-odparła pewnie. Westchnęła z niezdecydowaniem, powoli łamiąc się jednak pod nalegającym spojrzeniem Johna. Zagryzła wargę. Bawiła się świetnie z Draconem, ale była pewna, że gdyby szybko się uwinęła, zdążyłaby wrócić do wesołego miasteczka, jeszcze zanim ten wróci z napojami.
-Stoi w kolejce po picie-powiedział z politowaniem John, jakby czytając jej w myślach. -Wątpię, żeby kupił coś do rana.
-Dziesięć minut?-zaproponowała, wciąż się łamiąc. Draco był miły i czarujący cały wieczór. Na pewno nie zdenerwowałby się, gdyby zniknęła na moment. Chciała tylko obejrzeć te książki. Z tonu Johna wywnioskowała, że to okazja, której nie może przepuścić.
-Dziesięć minut-potwierdził z wyraźnym zadowoleniem.
***
-Serio?-jego oczy pociemniały, kiedy dostrzegł jak Hermiona odchodzi od budki z popcornem i razem z tym całym klejącym się do niej palantem Johnem opuszcza wesołe miasteczko. -Suń się-popchnął jakiegoś dzieciaka, po czym nie oglądając się na oburzonych jego zachowaniem ludzi poszedł za dziewczyną, wyrzucając do najbliższego śmietnika dopiero co zakupione napoje.
Wywrócił oczami i wypuścił z ust cały poemat przekleństw, kiedy dostrzegł jak ta dwójka się oddala, znikając gdzieś za ścianą londyńskiego wieżowca.. Zaczął biec, wciąż pozostając w bezpiecznej odległości, obserwując jak Hermiona śmieje się i plotkuje z popieprzonym zboczeńcem, jakim niewątpliwie był cały ten przygłupi i źle ubrany typ. Patrzył jak razem z Johnem, dziewczyna skręca w jakąś boczną uliczkę.
-Nie żyjesz-warknął do siebie, obmyślając śmierć dla niczego nieświadomego pracownika parku rozrywki. Jego pięści zacisnęły się tak mocno, że pobielały mu knykcie.
-To tutaj-powiedział łagodnie John, kulturalnie wpuszczając ją do księgarni. -Przysięgam, nigdy nie widziałaś niczego lepszego-powiedział pewnie, pokazując ręką na stare regały.
-Niesamowite-westchnęła, będąca pod szczerym wrażeniem Hermiona przejeżdżając ręką po grzbiecie jednej z książek. -Jak je zdobyli?-spytała, odwracając się w jego stronę z tym pytaniem i zdziwiła się, kiedy jego twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jej. Uśmiechnęła się przepraszająco i niezręcznie, chciała go wyminąć, kiedy ten zupełnie nieoczekiwanie ujął jej twarz w dłonie i pocałował. Jego ręce zapalczywie unieruchomiły jej nadgarstki. Docisnął ją swoimi ciałem do ściany.
Była zaskoczona i sparaliżowana, stała nieruchomo, pozwalając by John skradał z jej ust kolejne pocałunki, podczas gdy ten nakręcał się coraz bardziej.
Do czasu.
Draco pojawił się nieoczekiwanie. Nie miała pojęcia jakim cudem ją znalazł, ale była mu wdzięczna, kiedy oderwał od niej mężczyznę, przy okazji mocno uderzając go w szczękę. Wiedziała, że jest porywczy. Zdenerwowała się i zastygła w przerażeniu, że pochłonie go złość, którą zwykle tak usilnie powstrzymywał, ale ją zaskoczył. Oderwał się od Johna, a potem machinalnie, bez cienia emocji na twarzy, złapał ją za ramię i nie oglądając się na leżącego na ziemi chłopaka, wyprowadził ją z księgarni. Przez krótki moment prowadził ją w milczeniu, mocno wbijając paznokcie w jej ramię. Skrzywiła się, ale nie śmiała zaprotestować, kiedy dostrzegła jak mocno napina szczękę, próbując udawać, że go to nie wzruszyło. Był wściekły. Złamał się dopiero kiedy wyszli na zatłoczoną ulicę, a ona próbowała wyswobodzić się z jego uścisku.
-Co to miało być?!-spytał wreszcie, wyraźnie zbulwersowany i zwyczajnie wściekły, szybko ją jednak puszczając, kiedy tylko zdał sobie sprawę, że ją tym krzywdzi.
-Nic, ja...-zaczęła, głośno przełykając ślinę. Co mogła mu powiedzieć? Nie spodziewała się tego. Była przerażona i wciąż w zbyt wielkim szoku, by jakkolwiek to ogarnąć. Oczywiście, że to jej wina. Nie powinna go zostawiać. Cofnęła się, pod jego spojrzeniem, a on jej na to pozwolił, nie odrywając wzroku od jej czekoladowych tęczówek. Był zły, zawiedziony i smutny, a ona nie miała nic na swoją obronę, nawet jeśli to John naruszył jej przestrzeń. Wiedziała, że nie była w niebezpieczeństwie. Chciał się zwyczajnie zabawić. Potraktować ją jak łatwą dziewczynę. Miała pewność, że gdyby mu odmówiła, do niczego by jej nie zmusił.
-Co mam sobie niby myśleć?-spytał nagle tak bezradnie, że ją to złamało. Na początku myślała, że jest zły, bo był zazdrosny i wkurzony jej nieposłuszeństwem. Teraz dotarło do niej, jak to dla niego wyglądało. Opuściła go, by wyjść z obcym mu chłopakiem, po to, by go zdradzić.
-Nie, to nie tak-szybko zaprzeczyła jego myślom, desperacko wręcz ujmując jego twarz w dłonie. Nie zareagował, a przez to czuła się tak, jakby powoli zapadała się w odmętach wody. Tonęła.. Bez cienia najmniejszego uczucia wpatrywał się w jej oczy. -Zaskoczył mnie tym, przepraszam. To nie jest tak jak myślisz-powiedziała z frustracją, powoli dopuszczając do siebie przerażenie. Co jeśli jej nie uwierzy. Patrzył na nią niezbyt przekonany.
-A co ma myśleć?-wzdrygnęła się, kiedy energicznie wyrzucił ręce do góry, a jej ciało zalało nieprzyjemne zimno. Łzy powoli zaczęły szklić się w jej oczach. Nie chciała sobie wyobrażać, jak go to musiało zranić. - Wyszłaś z nim! Pomyślałaś o mnie? Kurwa, Hermiona, całowaliście się!-szybko otarła łzę, która wydostała się z jej oka. Jego głos zadrżał. Próbował to zamaskować, ale nie potrafił. -Błagam, wytłumacz mi to, nie mam już na to siły-pokręcił z niedowierzaniem głową. Wiele razy wątpił w to, że mogła go pokochać. Nie był dla niej tak dobry, jakby tego pragnął, ale nigdy nie wątpił w jej dobroć i uczciwość. Nie zdradziłaby go.
-John to mój stary znajomy...-zaczęła, ale szybko urwała, kiedy dostrzegła jak Draco z wściekłością zaciska zęby i odwraca spojrzenie.
-Widać-uciął jej, szczerze urażony. Westchnęła z poddaniem.
-Powiedział, że pokaże mi księgarnię. Wiesz, że jak kocham książki-wyrzuciła z siebie z frustracją. Postawiła na szczerość. Nawet jeśli wychodziła przy tym na dziecko, które poszło gdzieś z obcym dorosłym, bo ten obiecał mu garść cukierków. -Stałeś w kolejce, a my mieliśmy wyjść na dziesięć minut i zaraz wrócić... Mój Boże, nie miałam pojęcia, że mnie pocałuje. Skąd miałam to wiedzieć? Nigdy nie wykonał wobec mnie żadnego ruchu-była zrozpaczona. Przesunęła palcami po głowie i zacisnęła je tuż przy cebulkach włosów, czując się okropnie, kiedy mówiła to wszystko po środku chodnika, w tłumie niczego nie świadomych, mijających ją bezustannie przechodniów.
-Co jest ze mną kurwa nie tak?!-spytał w końcu zirytowany, zupełnie zbijając ją z tropu. Zmarszczyła brwi. Sądziła, że to ją zacznie wyzywać. Że to w niej zacznie doszukiwać się jakiejś wady. Nie miałaby o to pretensji. -Co takiego ma Weasley, Krum, McLaggen czy jebany John, że tak łatwo im cię zdobyć, co?-była pewna, że jej serce wtedy pękło. -Staram się! Naprawdę, kurewsko mocno się staram-zamrugała, kiedy jego oczy zalśniły. Inaczej, niż zwykle. Jakby pojawiły się w nich łzy, ale nigdy wcześniej nie widziała Dracona w takim stanie, więc nie była wstanie potwierdzić swoich przypuszczeń. -Masz pojęcie, jak się czułem przez cały ten dzień? Poszedłem z tobą wszędzie, gdzie tylko chciałaś i naiwnie poszedłbym jeszcze raz i tak w kółko do końca pieprzonego życia, ale ty i tak odchodzisz z kimś innym! Czemu tak trudno mi cię zdobyć?-przymknęła oczy na dłuższą chwilę, kiedy skończył, ostatnie zdanie niemal szepcząc. Nie odrywał od niej spojrzenia, nie krzyczał, ani się nie ruszał. Zwyczajnie czekał, a ona, chociaż rozpaczliwie chciała, nie miała pojęcia jak załagodzić to pęknięcie, które stworzyła w jego sercu. Nigdy nie chciała go skrzywdzić i nigdy nie sądziła, że Draco, tak zdystansowany i silny jej na to pozwoli. Może to był właśnie dowód? Oddał jej się cały. Otworzył i zaryzykował wszystko, rezygnując z całej tej powłoki, którą się otaczał. A ona to bezmyślnie zniszczyła.
-To nie tak-pokręciła głową, a łzy już niekontrolowanie spływały z jej twarzy. -Przepraszam, strasznie przepraszam. Tak bardzo mi przykro-powiedziała z najwyższą szczerością, próbując go dotknąć. Odsunął się. Wspomnienia dzisiejszego poranka, popołudnia i wczesnego wieczoru, nagle wydały się odległe. Jakim cudem, tak prędko znów stał się obcy?
-Nie-wzdrygnęła się. -To ja przepraszam, ale nie mam ochoty tego słuchać-powiedział smutno, obrzucając ją niezdecydowanym spojrzeniem. Jakby wciąż rozważał, czy wyładować na niej swoją złość i frustrację. Zraniła go. Skrzywdziła go mocniej, niż kiedykolwiek przypuszczał, że to możliwe.
-Poczekaj-krzyknęła, odchylając głowę do tyłu. Wzniosła oczy ku niebu i westchnęła cicho, niemal płaczliwie, zbierając się w sobie, by go zatrzymać. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby się poddała. Do cholery, była Hermioną Granger.
-Serio?!-przymknęła oczy. To nie było łatwe, kiedy musiała rywalizować z nim; z jego gniewem, elokwencją, z tym, że miał niezaprzeczalną rację. -Podaj jeden powód, dla którego miałbym czekać. Czekałem na ciebie mnóstwo czasu, Granger-skrzywiła się, kiedy z chłodem wymówił jej nazwisko. -Bawisz się mną-stwierdził zimno. -Nawet jeśli na to zasłużyłem, jestem zbyt zmęczony, by ci na to pozwalać-powiedział, idąc tyłem, wciąż się w nią wpatrując. Poczuła jak oblewa ją nieznośne gorąco. Niemal już straciła nadzieję. Była pewna, że go straci.
-Bo cię kocham-wyrzuciła z siebie, ostatecznie pozbywając się trapiącego ją lęku przed tym wyznaniem. Właściwie była wściekła. Potwornie zła, na okoliczności, jakie ją do tego zmusiły. Niepogodzona z własnym losem i pechem. Nienawistnie nastawiona do własnej głupoty, która kazała jej posłuchać dzisiaj Johna.. -Bo cię kocham-powtórzyła znacznie głośniej i pewniej, spotykając się z jego zaskoczonym wyrazem twarzy. Rzeczywiście, to pierwszy raz, kiedy mu powiedziała.
-Przepraszam. Nic nie odda tego, jak bardzo jest mi przykro i chociaż mnie to przeraża, to zrozumiem, jeżeli teraz odejdziesz. Ale się z tym nie pogodzę i tego nie zaakceptuję, bo cholera-urwała, czując, jak bardzo trzęsie się jej broda. -Kocham cię od tak dawna, że...-zacisnęła ręce w pięści, kiedy wykonał ostrożny ruch w jej stronę. -Proszę, po prostu proszę, niech to będzie ten jedyny powód, dla którego miałbyś zostać.
To było satysfakcjonujące. Sposób, w jaki do niego przylgnęła, z jaką ulgą oddała jego pocałunek, kiedy tylko docisnął do niej usta. Trochę się bał, ale nie potrafił żałować, ani się na nią gniewać. Pozwoliłby się nazwać głupim i naiwnym po tysiąc razy, gdyby tylko mógł wykorzystywać tę szansę, raz za razem. Objął ją w talii i uniósł nieznacznie do góry, napawając się sposobem w jaki wplatała palce w jego włosy i delikatnie za nie ciągnęła. Całowała go po środku ulicy w świetle bladych, miejskich latarni i nawet jeśli się o to nie podejrzewał, to był pewien, że sposób w jaki go dotykała, był wstanie załatać każdą dziurę w jego niedostępnym sercu.
Teleportowali się prosto do jej mieszkania, gotowi powtórzyć wydarzenia z dzisiejszego poranka. Nie przerywając pocałunku znaleźli się w sypialni, na oślep i po omacku zrywając z siebie ubrania. Nigdy wcześniej nie przemawiała przez nich taka żądza. Desperacja i nienasycenie, możliwe do ugaszenia tylko jednym sposobem. Popchnął ją na łóżko i obdarzał ją pocałunkami, pełnymi pasji i zdecydowania, dzikiego i szaleńczego wręcz oddania, kiedy coś musiało im przerwać.
Pukanie do drzwi.
Na moment przestał się ruszać, nie zwiększając jednak między nimi dystansu. Jego usta utknęły gdzieś między jej piersiami, a palce owinęły się wokół jej łydki.
-To na pewno nic ważnego-mruknął lekceważąco, szybko wracając do poprzedniego rytmu. Jęknęła, kiedy przesunął dłonią w górę, przez udo, do miejsca między jej nogami.
-Czekaj-szepnęła wbrew sobie, napierając drobnymi dłońmi na jego tors. Za nic nie mogłaby się odprężyć. Nie, kiedy ten ktoś wciąż pukał. Zepchnęła go z siebie i szybko podbiegła do sukienki, którą Draco rzucił wcześniej gdzieś na podłogę, zarzucając zwiewny materiał na siebie. Wyszła z sypialni, odprowadzana jego poirytowanym, zrezygnowanym spojrzeniem. Draco wywrócił oczami, wydając z siebie ciche westchnięcie, a potem przewrócił się na plecy, mocno opadając głową na miękkie poduszki.
-Co ty tutaj robisz?-przymknął oczy, kiedy syknęła tuż za ścianą, najwyraźniej myśląc, że jej nie słyszy.
-Ja?-to Krum. -Walczę o ciebie. To się nie może tak skończyć, nie pozwolę ci.
To było trudne, być może najtrudniejsze, na co zdecydował się w życiu, ale postanowił, że się nie wtrąci. To musiała być jej decyzja, a on musiał być pewny, że Hermiona nie ma wątpliwości. Chciał jej ufać. Chciał słuchać, jak powtarza mu, że go kocha i być co do tego pewnym.
Wpatrywał się w sufit, czując jak szybko bije mu serce.
-To koniec, Wiktor-powiedziała pewnie, a on mimowolnie się uśmiechnął.
***
-Nie możesz!westchnęła, kiedy Wiktor z frustracją przesunął po swoich czarnych kosmykach. Nerwowym krokiem przeszedł wzdłuż hallu w jej mieszkaniu, a potem zamarła, kiedy zbliżył się drzwi sypialni. -Kocham cię, czemu tego nie rozumiesz?-spytał, nie wyłapując jej zdenerwowania.
-Chodź-złapała go za rękę i wyprowadziła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
-Co robisz?-spytał zaskoczony, marszcząc podejrzliwie brwi. Cholera.
-Przepraszam. Przykro mi, że cię skrzywdziłam, ale nie masz czego tu szukać. To koniec, nie możesz mnie nachodzić. Zwłaszcza po tym, co powiedziałeś ostatnim razem.
-Dlaczego nie wejdziemy do środka?-spytał Bułgar, unosząc brwi do góry. -Masz kogoś-stwierdził jadowitym tonem, próbując ją wyminąć i dostać się do środka.
-To nie tak...-zaprzeczyła pewnym tonem. -Poza tym, nie jesteśmy już razem. Pamiętasz?
-Wiedziałem! Kurwa wiedziałem, idziesz z pierwszym lepszym do łóżka-stwierdził oskarżycielsko Krum.
-Nie!-odparła, oburzona, że w ogóle mógł tak pomyśleć. Draco nie był pierwszym lepszym, nigdy nie chodziło o zdradę, albo romans. Zwyczajnie nigdy nie oddała mu serca. Zawsze chodziło o Malfoya. Zawsze go kochała i nie umiała o nim nie myśleć.
-Kto jest w mieszkaniu?-to pytanie było oschłe i nieprzyjemne, jakby chciał jej nim wymierzyć policzek. Jego ostatnie słowa huczały w jej głowie, kiedy patrzył na nią z odrazą.
-To nie jest twoja sprawa. Nie zdradziłabym cię. Ale nie umiałam cię pokochać, tak jak na to zasługiwałeś. Pod tym względem, nie byłam ci wierna-przyznała szczerze.
-Akurat-warknął patrząc na nią z nienawiścią. Wstrzymała oddech, kiedy podszedł bliżej niż mogłaby znieść.
-Wiktor, po prostu idź już-westchnęła z rezygnacją. -Na pewno masz co robić. Jest wieczór i mamy weekend-mruknęła z irytacją.
-Rzeczywiście-prychnął z kpiną, a potem nachylił się i energicznie przybliżył do niej swoje usta. Zareagowała. Zebrała w sobie wszystkie siły i mocno go spoliczkowała, czując jak gniewny rumieniec wstępuje na jej policzki.
-Nie możecie mnie wszyscy całować-warknęła, po czym nie czekając na jego reakcję, a może raczej, szczerze się jej obawiając, weszła do mieszkania i zatrzasnęła za sobą drzwi, zamykając je na klucz.
Oparła się o nie, osuwając w dół, kiedy do jej uszu dobiegło głośne przekleństwo i dźwięk zderzającej się ze ścianą pięści. Potem, z głuchego trzasku, wywnioskowała, że Wiktor się teleportował. Podkurczyła nogi pod brodę i ukryła twarz w dłoniach, kuląc się w przedpokoju własnego mieszkania.
***
Wiedział, że wyszła z mieszkania. Słyszał jak kłóci się z Krumem, a potem po raz kolejny trzaska drzwiami, kiedy wraca. Ale nie przyszła do niego. Nie położyła się obok. Nie powiedziała nic, co kazałoby przestać mu się martwić. Nic prócz niej samej, nie było wstanie uspokoić dobijającego go od środka chaosu. Zwyczajnie się martwił. I chociaż starał się udawać twardego, to był smutny. Niepewny. Zmęczony ciągłym zastanawianiem się, czy jeśli zaśnie tego dnia, to znów obudzi się bez niej.
Wycieńczony snuciem domysłów, wstał z łóżka i przeciągnął koszulkę przez głowę, wychylając głowę zza drzwi sypialni. Zmrużył oczy, kiedy nie dostrzegł jej na kanapie w salonie, ani krześle w jadalni. Przeszedł przez ciemny korytarz i kuchnię połączoną z dużym pokojem. Dopiero później, czując już narastający niepokój, spojrzał na drzwi wejściowe i opartą o nie dziewczynę. Współczuł jej. Naprawdę szczerze współczuł jej tego, z czym musiała się mierzyć. Nie zasługiwała na wszystkie te komplikacje. Westchnął cicho, kucając naprzeciw niej i obdarzając ją tym zmęczonym, zatroskanym spojrzeniem.
-Hermiona...-powiedział cicho, niemal niedosłyszalnie. Wcale nie chciał jej budzić, ale na wszelki wypadek, uspakajał swoje sumienie. Nie znosiła, kiedy próbował brać ją na ręce. Wsunął ramię pod jej kolana, drugą obejmując jej plecy, a potem uniósł ją z łatwością i wstał, stawiając ostrożne kroki na śliskiej, skrzypiącej podłodze w jej mieszkaniu.
O nie, co to za John, niech spada na drzewo , wszystko zepsuje! Było juz tak dobrze... xd bardzo mi się podobał ten odcinek , hermiona i draco nareszcie razem ! Życzę Ci duzo weny!
OdpowiedzUsuńo nie! John! Wal się , i spadaj od Hermiony!
OdpowiedzUsuńona jest przeznaczona dla Dracoo! kurde, jeszcze ten John pewnie coś zrobi Hermione :o
no i takie rozdziały lubię!
Krum zrobił bum i już go nie ma, Draco jest z Hermioną iiiiiiiiiiip! :D
zapraszam do siebie: droga-do-milosci.blogspot.com
Wgl co to za Josh ? Ty to musisz komplikować nie .. ? :P
OdpowiedzUsuńI pewnie będzie chciał jej zrobić krzywdę .... AHHHH
No dobra czekam na kolejny rozdział ;d
Ale wgl pomysł z wesołym miasteczkiem fajny ;d
E.
John wypier***** z tamtad ! Wtej chwili wara od Hermi!!
OdpowiedzUsuńDraco wracaj do niej!! W tej chwili masz sie pojawic obok niej!!
Hermiona o ty robisz?? Lec do Draco i umil mu pobyt w kolejce a nie ty z jakims Johnem latasz.
Pewnie ta ksiegarnia to sciema i zaprowadzi ja w jakas ciemna uliczke i potem zjawi sie Dratonator!
Czekam na kolejny i pozdrawiam Edyta ;*
no i znów będzie ją ratował? to takie słodkie <3 czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCo to za John ?! Ma sobie iść gdzieś bardzo daleko,bo Hermiona ma teraz Dracona ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: potterowskie-co-nieco.blogspot.com
pozdrawiam emersonn :>
wow tyle się wydarzyło przez czas jaki mnie nie było, że głowa mała i nadal jestem w wielkim szoku, szczególnie ta odsiadka Malfoya w Azkabanie, choć był niewinny i to jego spotkanie w celi z Hermioną ♥ pierwsze - rozmowa o przebaczaniu, ich przemyślenia, uczucie ;))) naprawdę cudowna, ale niestety ta druga wizyta ohhh te ich raniące słowa :/ popłakałam się... cieszę się, że Draco pojawił się wtedy na balu i tak miło spędził czas z Hermioną do czasu
OdpowiedzUsuńdo czasu gdy znaleźli się w niebezpieczeństwie przez Kruma i znowu ten cały Whill, ale w końcu wyszło na jawa zachowanie Wiktora ;)) choć wolałabym, żeby w tym opowiadaniu był jednak po złej stronie, wtedy może nie doszło by do jego zwiąku z Mioną i planach ślubu ;)) cieszę się, że nie są już razem ;p
tak jak cieszę się z tego, że te 5 lat w Azkabanie nie zmieniły Malfoya i pozostał sobą na przekór losowi ♥ te jego śpiewanie reklam i wkurzanie innych ^^
zadawala mnie fakt, że Harry mu w tym pomaga, że pomaga mu odzyskać Granger i próbuje się z nim zaprzyjaźnić ^^ a reakcja Ginny na widok Dracona i nóź w jej ręce...
cieszę się, że Draco pojawił się na kolacji Hermiony z Krumem i te jego teksty i zaczepki ;)) i wyznanie miłości ♥ cuuuudowne ;** ten pocałunek z Malfoyiem, zerwanie z Wiktorem, wizyta Smoka u niej w domu i wspólnie spędzony dzień ;P
i ta cała kolejka i ich krzyk oraz wygranie misia ^^ mam nadzieję, że Draco szybko pojawi się z napojami, bo jeśli nie to ohhh ten cały John... kurczę nie wiem co mu wtedy zrobię ;p ale z drugiej strony mam nadzieję, że Miona nie zostawi tak Malfoya samego ;))) czekam na więcej kochana ;***
Jak zwykle po prostu cudownie ♥
OdpowiedzUsuńCoś czuje, ze ta jego księgarnia nie skończy się dobrze, no ale liczę na to, że Draco jak na prawdziwego księcia przystało uratuje Hermione ;D
mam nadzieje ze ten john nic nie zrobi hermionie! cudny rozdział <3
OdpowiedzUsuńGinny jest dobra hahaha jebłam i niee wstaje / Nagini
OdpowiedzUsuńGinny voraz bardzije mnie rozwala najpierw noz teraz to hahaha ale koniec zartow jak moglas ?!
OdpowiedzUsuńHermionę pogieło on przyszły z Draco!! Mam nadzieję że on dołoży Johnowi!!!
OdpowiedzUsuńZaczyna sie robić nie ciekawie... :c
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że nie oleje Dracona :(
Ten John mi się nie podoba. Jego też możesz zabić :)
OdpowiedzUsuń