niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 7

-Granger, czekaj to cię zabiję!-wrzasnął za nią, hamując swój uśmiech, kiedy wychodził z Trzech Mioteł. Z poirytowaniem obserwował, jak pewnym krokiem zmierzała w stronę Hogwartu, ani myśląc przystanąć na jego głupią prośbę i dać się zabić. Nie zwróciła nawet uwagi, kiedy zrównał się z nią ramionami, obdarzając pełnym wyzwania spojrzeniem.
Pozwalała sobie go ignorować, w pewnym momencie ostentacyjnie krzyżując ręce na piersi i unosząc brodę. Jej żałośnie nie robiący na Draconie żadnego wrażenia manifest, nie trwał jednak zbyt długo, bo zdenerwowany brakiem jej uwagi,  złapał ją za ramiona i odwrócił w swoją stronę.
Stali teraz naprzeciw siebie w podejrzanie niewielkiej odległości, obserwowani przez grupkę gapiów, która postanowiła stanąć przed drzwiami Trzech Mioteł i obserwować ich z bezpiecznej odległości, szukając potwierdzenia dla najświeższych plotek.
Dwójka wrogów mierzyła się chłodnymi, morderczymi spojrzeniami, marząc zapewne o tym by wzrok mógł zabijać. Dla kogoś obserwującego tę sytuację, Granger i Malfoy rozmawiający o czymś w tak zawzięty sposób, z nosami niemal przyciśniętymi do siebie, mogli jednak wydać się jedynie parą godzącą po niewielkiej sprzeczce w gospodzie.
-Moja reputacja spadła przez ciebie niewiarygodnie nisko-oświadczył dobitnie, uśmiechając się przy tym z przekąsem.
-No to musi być już na minusie-zauważyła złośliwie Hermiona, wzdychając jakby ze współczuciem, ironicznie łapiąc za poły jego kurtki i je poprawiając. Uśmiechnęła się do niego szyderczo, z zamiarem odejścia. Okazało się jednak, że chłopak zbyt mocno ją trzyma. Spojrzała więc prosto w jego stalowoszare oczy, zastanawiając się co takiego by się niby stało, gdyby postanowiła mu je wydłubać. I gdzieś tam, w głębi serca pomyślała, że w sumie byłoby jej tych oczu może nawet trochę szkoda.
-Lepsza na minusie niż żadna-zauważył, uśmiechając się ironicznie. -Tak czy inaczej, zapłacisz za to, Granger-oświadczył pewnie i z zadowoleniem, wyobrażając sobie ją, w jakimś tam stopniu uległą jemu.
Tylko prychnęła pod nosem, powstrzymując się od napadu sarkastycznego śmiechu. Żałosne.
-Daj spokój, Malfoy!-wyrzuciła z siebie, zerkając na niego z fałszywym rozbawieniem. -Nie wierzę, że cały czas taki jesteś. Poważny, samolubny, zapatrzony w siebie Jak ty ze sobą wytrzymujesz?!-spytała rozbawiona jego poważną groźbą i poważną miną.
-Och, Granger...-wyszczerzył się do niej tak fałszywie jak tylko potrafił, nieoczekiwanie klepiąc jej policzek tak, jakby była małym dzieckiem, a on dorosłym wręczającym jej na urodziny lizaka. -Nie jestem poważny, nawet nie wiesz jak potrafię się bawić...-zapewnił ją gorliwie, przybierając ten swój arogancki, wyzywając wyraz twarzy. Zaskakujące jak szybko potrafił zmieniać co do niej swoje nastawienie. Teraz patrzył na nią tak jak wtedy, kiedy znajdowali się w łazience prefektów, powoli dobierając słowa, posługując się tym swoim niższym, lekko zachrypniętym głosem.
 -Spodobałoby ci się. Kto wie do czego można by wykorzystać ten ogromny potencjał jakim jest twoja buntownicza postawa-powiedział tak dwuznacznie, że po jej ciele mimowolnie przeszedł dreszcz. Uczucie, które bała się w ogóle analizować.
-Raczej przeraziło-poprawiła go zgryźliwie, doskonale zdając sobie sprawę jak słabo to zabrzmiało. Była wyprowadzona z równowagi. -Merlinie, jesteś takim dupkiem-rzuciła z niedowierzaniem, chociaż tak właściwie nie powinna się temu dziwić.
-Aż tak na ciebie działam?-spytał, unosząc w górę jedną brew. Specjalnie zagryzł zębami dolną wargę pozwalając by w jego oczach pojawił się niespotykany dotąd błysk.
-Tak-odpowiedziała mu pełna zażenowania Hermiona, odwracając wzrok i ciężko wzdychając. -Mam ochotę cię zabić.
-To dobrze-powiedział zupełnie zbijając ją z tropu. Spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Wiesz, skoro teraz chodzimy na randki, to znaczy, że jesteśmy parą, a w takich okolicznościach, takie uczucia, nie są wskazane-uśmiechnął się złośliwie, a Hermiona spuściła wzrok, ciężko wzdychając.
-Masz rację-powiedziała z pewnością, patrząc mu prosto w oczy. Jej mina była całkowicie poważna i mogłaby przysiąść, że Draco przez chwilę uwierzył w jej słowa.
-Co?-spytał niepewnie, nieco zdezorientowany. Uniósł znacznie prawą brew, czekając na wyjaśnienia.
-Tyle, że żadna z tych osób-tu wskazała na całkiem pokaźną grupkę przyglądającą się im z daleka. -Nie myśli teraz o tym, że mam ochotę cię zabić. Wszyscy będą myśleli, że jesteśmy razem. Dlatego skoro tak bardzo dbasz o swoją reputację, skocz z mostu, a ja zeznam, że to był wypadek. Wszyscy będą cię żałować i zachowamy o tobie dobrą pamięć-w jej oczach panował gniew, a usta wykrzywione były w lekkim, triumfalnym uśmiechu. -Wszyscy będziemy zadowoleni. Sama zapłacę za trumnę-dorzuciła z zadowoleniem.
-Jak ty mnie nienawidzisz-westchnął Draco z jak zwykle pewnym uśmieszkiem. Gdzieś w jego oczach, przez dokładnie nic nieznaczącą chwilę dało się dojrzeć cały ten ból i frustrację spowodowane brakiem jakichkolwiek pozytywnych relacji. Z kimkolwiek. Sam tego nie rozumiał, a poza tym nie mógł pokazać jej, że zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie. Uśmiechnął się więc jeszcze bardziej zgryźliwie, mierząc ją morderczym spojrzeniem.
-W takim razie, mam nadzieję, że trumna będzie bardzo droga-oznajmił, prychając.
Patrzyła jak odwraca się od niej i wraca do szkoły bez niej, celowo przyspieszając, chociaż nawet nie przyszło jej na myśl, by było warto go gonić. Czemu wydawało jej się, że przesadziła? Przecież nic co powiedziała, nie przewyższyło, żadnej z ich poprzednich potyczek. A przecież było ich tak wiele. Przemknęło jej przez myśl, że być może, nie powinna mu sugerować samobójstwa, że to po prostu niestosowne, zwłaszcza, że w ostatnim czasie odnosiła wrażenie, że jemu być może naprawdę zależy. Rozmyślała długo nad wyrazem bólu, który pojawił się na jego twarzy na tak krótki moment, że teraz nawet wątpiła czy jej się to nie przewidziało. Co to mogło oznaczać?
Leniwym, powolnym krokiem skierowała się w stronę Hogwartu.

[...]

 Hermionko!

Sam nagłówek listu przyprawił ją o dziwne skurcze w żołądku, kiedy rozwijała cienki pergamin przyniesiony jej przez sowę. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łóżku w swoim dormitorium, zastanawiając się, czy w ogóle chce czytać tę wiadomość. Od razu dało się wyczuć przesadzoną uprzejmość, która przyprawiała ją niemal o mdłości. Hermionko? Serio? 
Starała się jednak nie zniechęcać i jedynie z lekkim grymasem na twarzy, czytała dalej. Wiedziała, że list nie przynosi ze sobą nic, oprócz kolejnych kłopotów i komplikacji.

Nigdy nie sądziłem, że to możliwe, ale kiedy zbyt długo przebywasz z daleka od tej jednej osoby, rzeczywiście czujesz się tak, jakby Twoje serce umierało. Hermiona, ono usycha z tęsknoty. 
 Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że uczucie, które nas łączy to już nie tylko przyjaźń, ponieważ ja zdecydowanie czuję do Ciebie coś więcej. Nie mam pojęcia czy to odwzajemniasz.  Wiem, za to, że masz wątpliwości. Nie odpisałaś na poprzedni list. Nie mam pojęcia czy wszystko u Ciebie w porządku, ale proszę Cię tylko o jedno. Chcę być w Twoim życiu, niezależnie od tego, jaką rolę miałbym pełnić. Nie unikaj mnie.  Zapewne zaskoczyłem Cię treścią listu i nawet jeśli nie czujesz do mnie tego co ja czuję do Ciebie, bądź ze mną. Wiem, nie widzieliśmy się od ślubu brata Twojego przyjaciela, to dużo czasu. Chciałbym wiedzieć jak sobie radzisz i co się u Ciebie w życiu wydarzyło. Słyszałem mnóstwo pogłosek o słynnej pannie Granger, chcę wiedzieć ile z tego wszystkiego jest prawdą. Zależy mi na Tobie i naprawdę się martwię. 
Wiem już, że na pewno Cię kocham.  
Błagam, przyjedź na święta do Bułgarii. Zrobię wszystko za chociaż dzień w Twoim towarzystwie.
                                          Na zawsze Twój, 
                                                                        Wiktor 


Z otwartą buzią patrzyła na małe literki, jakby oczekując, aż poprzestawiają się i ubłagane, zmienią sens listu. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Wiktor Krum wyznał jej miłość. Tak po prostu wyznał jej miłość. Chociaż nie widzieli się od kilku lat. Powiedzenie, że się tego nie spodziewała, byłoby niedopowiedzeniem. Coś takiego nie śniło jej się w nawet najbardziej niedorzecznych snach. Czy się cieszyła? Chyba tak. To miłe prawda? Być w centrum czyjegoś zainteresowania. Być dla kogoś ważną. Zależało mu na niej, a to zdecydowanie przyjemne uczucie.
Ale czy go kochała? Cóż, próbowała się przekonać, że być może gdzieś w głębi serca jest w niej uczucie, które z czasem wykiełkuje, bo przecież bez wątpienia jej na nim zależało. Lubiła Wiktora, nie potrzebował wiele czasu, by na stałe zakorzenić się w jej sercu jako ktoś ważny. Wizja spędzenia z nim świąt, wydawała się jej naprawdę sensowna.
Myśl, która zrodziła się w jej umyśle prędko jednak umarła. Obiecała Ginny, że przyjedzie do Nory. Ron w życiu by się do niej nie odezwał, a Harry nigdy nie przepadał za Krumem, dlatego doskonale zdawała sobie sprawę, że ten pomysł niestety nie nadawał się do zrealizowania. Gdzieś w głębi serca, próbowała się przekonać, że tak przecież jest lepiej. Wiktor wyznał jej miłość, a ona nie była wcale tak pewna co do uczuć, którymi go darzyła. Nie powinni się śpieszyć, spędzenie świąt tylko we dwoje to w końcu całkiem poważna sprawa. Ich związek nie miałby szans. Dzieliła ich ogromna odległość, Wiktor podpisał kontrakt i ciągle podróżował. Nie znalazłby na nią czasu.
 Z westchnięciem opuściła dormitorium i udała się do sowiarni aby napisać parę krótkich, acz uprzejmych słów odmowy. Przeprosiła go i obiecała, że spotka się z nim kiedy indziej, celowo pomijając pisanie o swoich uczuciach, bo najzwyczajniej w świecie zabrakło jej na to odwagi. Później udała się do Wieży Gryffindoru. Spotkała się tam z Ginny, która już z naprawioną kostką siedziała w pokoju wspólnym. Gawędziły wesoło, śmiejąc się i popijając piwo kremowe, którym poczęstowała ich dziewczyna z piątego roku. Było naprawdę przyjemnie. Uśmiech zszedł z twarzy dziewczyny dopiero wtedy, kiedy do salonu wszedł Ron. Po wyrazie jego twarzy niemal od razu zorientowała się, że coś się stało. Chłopak podszedł do niej z twarzą czerwoną od złości, nieoczekiwanie łapiąc ją za nadgarstek i podrywając z kanapy, na której siedziała razem z przyjaciółką. Lekko zdezorientowana, syknęła ze złości, ale i bólu, bo naprawdę mocno zacisnął na niej swoje palce, a potem spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Ron puść, to strasznie boli-skrzywiła się, wyrywając rękę z jego uścisku. Naprawdę, zdążyła się już wkurzyć. -Nie możesz powiedzieć normalnie o co ci chodzi?-wyrzuciła z siebie, zaciskając zęby.
Ron zaśmiał się ironicznie i jakby z wściekłością.
-To ty mi powiedz o co ci chodzi!-niemal krzyknął oskarżycielsko, ciągnąc ją w stronę dziury pod portretem, tak jak jakiś zacofany jaskiniowiec ciągnąłby do jaskini swoją nieposłuszną kobietę. Pokój Wspólny nie był najwyraźniej dobrym miejscem na takie rozmowy. Albo w ich przypadku wrzaski i rękoczyny, bo ich konfrontacji nie dało się nazwać rozmową.  Pociągnął ją w stronę najbliższej klasy, mocno wbijając palce w jej ramię. Z całego tego zdenerwowania nie myślał o delikatności, ani o tym, że nieumyślnie mógłby ją skrzywdzić.
-Myślałaś, że się nie dowiem?-spytał przyciskając ją do ściany. Mierzył ją chłodnym spojrzeniem swoich zwykle ciepłych, brązowych oczu i sam ten widok niemal doprowadzał ją do płaczu. Przecież to nie był Ron. Oczywiście, że ostatnio nie układało się między nimi najlepiej, ale ich konflikt nie zaszedł jeszcze nigdy aż tak daleko.
-Cholera Ron, to nie jest śmieszne!-warknęła ze zdenerwowaniem, starając się opanować drżenie głosu. Gdzieś tam starała się sobie przypominać, że to tylko jej przyjaciel, który jest zdenerwowany, ale agresja z jaką odnosił się do niej chłopak, pozwalała by ta świadomość została przyćmiona przez strach. Naprawdę się go bała. -Puść mnie i powiedz co się stało-syknęła, powstrzymując się od łez. Nie były to łzy bólu. Nawet jeśli, to nie tego fizycznego. Była na to za silna, podczas wojny dawała sobie radę z groźniejszymi od posiniaczonego nadgarstka urazami. Świadomość, że boi się własnego przyjaciela najzwyczajniej łamała jej serce. Nigdy się z nią tak nie obchodził. Nigdy nie był na nią tak zły. Nie miała nawet pojęcia o co może mu chodzić.
-Połowa szkoły widziała cię z MALFOYEM na jebanej randce! Co więcej, podobno sama oświadczyłaś, że się z nim spotykasz. Wszyscy o tym mówią. O to ci chodziło? Żeby nas upokorzyć? Dlatego nie poszłaś z nami z powrotem?! Bo umówiłaś się z tym mordercą?
-Ron, ja...-wydała z siebie, krótkie tłumaczenie, które zaraz zamarło jej na ustach. Ta sytuacja była straszna. -...to nie tak-czuła się podle. Upokorzona i zmieszana z błotem, a to tylko za sprawą rodzaju spojrzenia, jakim obdarzał ją chłopak.
Ron  musiał wiedzieć swoje. Widocznie plotki o niej i Malfoyu naprawdę go wkurzyły i nie miał nawet czasu na trzeźwe myślenie. To przecież oczywiste, że nigdy nie umówiłaby się z jakimkolwiek Ślizgonem. Nie miała siły nawet tego tłumaczyć. Reakcja Rona na tę wiadomość wiele znaczyła. Przede wszystkim, teraz była pewna, że Ron coś do niej czuje. Bała się tego, ponieważ doskonale wiedziała, że nie jest wstanie tego odwzajemnić. I chciało jej się wrzeszczeć, kiedy Ron właśnie psuł ich wieloletnią, jak się mogło zdawać silną przyjaźń, całą tą, niezwykle agresywną sceną zazdrości.
Niepowstrzymane łzy wypłynęły z jej oczu, a ona, pragnąc to jak najszybciej zatuszować, sięgnęła do kieszeni szerokiego swetra, w poszukiwaniu opakowania chusteczek, które wepchnęła tam przed opuszczeniem własnego dormitorium.
Właśnie wtedy kiedy się jej już zdawało, że gorzej być nie może, bo Ron na nią nawrzeszczał, obraził i doprowadził do płaczu, wraz z wyciągniętą chusteczką, z kieszeni, wypadł też jej list od Wiktora. Miała ochotę zabić się za to, że go nie wyrzuciła, albo chociaż nie zostawiła w pokoju, bo teraz przyszło jej patrzeć jak rudowłosy poważnieje, szybko podrywa pergamin z ziemi i zaczyna gorączkowo pochłaniać jego treść. Tak, jakby nie istniało coś takiego jak jej prywatność. Albo chociaż szacunek, którym powinien ją darzyć.
Przełknęła głośno ślinę, kiedy na jego twarzy pojawiły się jeszcze czerwieńsze wypieki, a on sam zaczął trząść się ze złości. Mimowolnie zrobiła krok w tył, dociskając plecy do ściany w klasie, w której nagle zrobiło się jej bardzo duszno.
-Jak mogłaś?!-wrzasnął tak nagle, że na moment w płucach zabrakło jej powietrza. Szarpał ją za ramiona. -Jesteśmy przyjaciółmi, a ty z nim... Chyba nie myślisz, że się z nim spotkasz?-wycedził z wściekłością.
-Jesteś zazdrosny, Ron-powiedziała ze złością. - Twoja duma jest zbyt wielka byś się do tego przyznał, ale nie próbuj zwalać na mnie winy! Mam prawo spotykać się z kim tylko mam ochotę. Kim ty w ogóle jesteś?! Powiedz, że coś do mnie czujesz, albo nie wtrącaj się do mojego życia!- cierpliwość Hermiony najzwyczajniej się skończyła. Ron ją skrzywdził. Zranił ją, ale smutek, który miał nadejść, poprzedzała najprawdziwsza, czysta wściekłość.
-Idiotko, nic do ciebie nie czuję-zaprzeczył szybko, uśmiechając się w jej stronę z politowaniem. -Już nie. Jesteś inna niż myślałem. Dziwka. Nie dość, że Malfoy to i jeszcze Krum?-prychnął z pogardą. -Nie masz za wysokich wymagań, co?
Nic mu na to nie odpowiedziała. Milczała, zagryzając wnętrze policzka niemal do krwi, kiedy wypowiadał pod jej adresem wszystkie te okropne słowa. Mierzyła go tylko spojrzeniem, a wszystko w niej wręcz wołało by trzasnąć go jakimś potężnym zaklęciem. To już nie był jej dawny przyjaciel. Nie poznawała go. To nie był Ron.
Stał przed nią tylko jakiś chłopak, z którym kiedyś łączyło ja tak wiele, a teraz ledwo go poznawała. Zakłamany. Zaślepiony przez zazdrość. Obcy.
Nie panowała nad sobą, kiedy uniosła rękę i z całej siły zamachnęła się, fundując mu mocny policzek.
Minęła go, nim zdążyła się przed nim znów rozryczeć, albo raczej nim on zdążył się otrząsnąć i jakoś zareagować, a potem wyszła z klasy. Jeszcze nikt, nigdy nie doprowadził jej do takiego stanu. Cóż, może z pewnym wyjątkiem...
Jak na zawołanie zza zakrętu wyszedł Malfoy, ubrany w czarną, szkolną bluzę z niewielkim herbem Hogwartu, który właśnie wracał ze szlabanu. Nie był w najlepszym humorze. Zwłaszcza kiedy zobaczył nadchodzącą Gryfonkę, jego nastrój uległ pogorszeniu. Nie miał ochoty na nią patrzeć, ani nawet z nią rozmawiać, dlatego przewidując, że ta nie odpuściłaby sobie jakoś go zaczepić, zawrócił na pięcie, postanawiając dotrzeć do lochów inną drogą.
Niewiele wtedy myślała. Przez Rona, którego zachowanie po prostu ją złamało, była gotowa posunąć się teraz do wszystkiego.
-Malfoy-krzyknęła za nim, pokonując dzielącą ich odległość i łapiąc za ramię. -Czekaj, gdzie idziesz?-zmarszczyła brwi, kiedy próbował ją zignorować.
-Niech pomyślę... może utopię się w jeziorze?-odparł mierząc ją chłodnym spojrzeniem. Czyli wciąż miał w głowie jej ostatnie słowa. Zbyt zdeterminowana, puściła tę uwagę mimo uszu, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę. Ale nie wahała się.
-Zabierzesz mnie ze sobą do Bułgarii?-spytała zupełnie poważnie, patrząc prosto w jego stalowoszare, zimne oczy, z wyczekiwaniem obserwując jak ich wyraz momentalnie się zmienia. Zaskoczyła go.
 Ale Draco nie byłby sobą, gdyby nie znalazł na to szybkiej odpowiedzi.
-A co z przyjaciółmi, których tak bardzo kochasz, że ich nie zdradzisz?-uniósł w górę jedną brew, pytając z drwiną. -Co z dumą i zaufaniem? Jakieś problemy, skarbie? Chcesz pogadać?-na jego twarzy pojawił się drwiący, złośliwy uśmieszek.
Przełknęła głośno ślinę, podświadomie pocierając ręką posiniaczony nadgarstek.
-To nie ma nic wspólnego z moimi przyjaciółmi-wzruszyła ramionami. -Duma pozostała i uwierz mi, jeszcze się o tym pewnie przekonasz, a co do zaufania, to może wreszcie byś na nie zapracował zamiast narzekać na jego brak?-była bardzo zdenerwowana i gdyby tylko mogła, rzuciła by się na niego okładając pięściami. Wciąż nie ochłonęła po kłótni z Ronem. Wiedziała, że to co teraz robi, dzieje się przez to, jak bardzo nie potrafiła nad sobą zapanować i jeszcze bardziej nienawidziła Malfoya za to, że jej na to pozwalał.
-Niech ci będzie-powiedział przeciągle, nieco zbyt kpiąco, by nie zorientowała się, że się z niej nabija. Na jego twarzy pojawił się rozbawiony, złośliwy uśmieszek. -Chcesz jechać do Bułgarii. Czy to znaczy, że od ostatniego czasu, listy Kruma nabrały bardziej miłosnego charakteru?
-Z tego co mi się wydaję, nie jest to twoja sprawa-odparła dość dyplomatycznie, nie kryjąc przy tym swojej złości. -Zabierzesz mnie tam czy nie?-zapytała, wywracając oczami. Naprawdę nie miała siły na jego gierki. Chciała tylko zrobić na złość Ronowi.
-Od ostatniej oferty, zmieniła się cena-stwierdził ciut nonszalancko, z obojętnością wzruszając ramionami.
-Do rzeczy-zmusiła go niecierpliwie Hermiona, nie pozwalając, by nuta wątpliwości wdarła się do jej umysłu.
-Nie będę ci już nic więcej winien. Zapomnij o wszystkim co zrobiłem-już się nie uśmiechał. Spoważniał. Patrzył jej prosto w oczy, pragnąc by pewnego dnia spojrzała na niego inaczej. Patrzył tak, jakby mu zależało.


11 komentarzy:

  1. O kurde kurde kurde :o
    Czyżby Draco się zakochal? xd ale faaaajnie :D
    Na ile rozdziałów przewidujesz to opowiadanie? :p
    Czekam na więcej xd

    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że on na razie sam nie wie co czuje. Postawił sobie po prostu cel i jak to Draco, chce go osiągnąć.
      Póki co raczej nie jest to miłość :D
      Co do rozdziałów to szczerze powiem, że nie mam pojęcia. Póki co nie zapowiada się zakończenie, ba ja nawet sama nie wiem co chcę napisać. Szczerzę mówiąc to piszę raczej spontanicznie. Nie mam konkretnego planu tylko co wymyślę to napiszę xD
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
      Oli Fajna

      Usuń
  2. No nie powiem ale zakończenie bezbłędne, ciekawa jestem co na to Miona i co z tego wyniknie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. o żesz kurczaki pieczone xD to się porobiło ;p byłam tu niedawno, a tu patrze już 3 notki ;p jeśli można zapytać to co ile dni dodajesz rozdziały ?
    notka wspanaiła, zresztą tak jak poprzednia ♥ nie wierzę Hermiona zarobiła szlaban, a co dziwne Malfoy był dla niej nawet miły... te jej słowa o przebaczaniu i braku miłości <3 z tego co m isie wydaje Draco cchiał tylko pomóc Ginny z tą nogą, ale jak zawsze musi się wtrącić Ron
    Miona z tym tekstem o randcę była świetna, tylk oszkoda, że skończyłó sie na kłótni... jejku i znowu wtrąca się Ron, a co do Kruma to też mnie chłopak wkurzona ;p czyli jednak będzie się wybierała do Bułgari ? ciekawe co wydarzy sie pod drodzę ? i hymmm ta stawka z wolną kartą... megaśne ;)) ciekawe jak zareaguje na to Miona ;p buziak i;** hid.bloog.pl jak chcesz wpadnij do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dodawać codziennie :)
      W każdej wolnej chwili piszę i zawsze mam zapas rozdziałów :D
      Zapraszam do czytania i dziękuję za komentarz

      Usuń
  4. uff :D
    przyszłam zmęczona z zakupów (xD)
    i patrzę o rozdział! :D
    i zaczęłam czytać!
    no i skończyłam.
    i zdecydowałam ze ja już poprostu nie wiem co ci już mam mówić . :D
    bo to ze jesteś wspaniala to już wiesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. cudo, cudo i jeszcze raz cudo!

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko ! Jakie to dobre ! WENY WENY !!!! / Nagini

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak tak tak zalezy mu daj mu czysta krte proooooosze !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie jak tam pojadą wszystko się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takiego ff właśnie szukałam: od początku coś się dzieje, mało błędów, zły Ron <3
    Po prostu uwielbiam Twoje opowiadanie ♡


    'Panna_Malfoy_♡

    OdpowiedzUsuń