-Myślicie, że Malfoy mógł się zmienić?-wyrzuciła z siebie od dawna nurtujące ją pytanie. Opadła ciężko na kanapę w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i obrzuciła wyczekującym spojrzeniem swoich przyjaciół, rezolutnie zadzierając jedną brew do góry w geście ponaglenia. Harry, Ron i Ginny unieśli zaskoczone spojrzenia znad leniwie spisywanych w akompaniamencie cichych trzasków kominka prac domowych. W pewnym momencie, do Hermiony dotarło, że może nieco zbyt brutalnie zadała to w końcu jakby nie patrzeć, niecodzienne pytanie. W salonie zapadło milczenie, podczas którego przyjaciele skanowali ją poważnymi spojrzeniami, jakby oceniając jak poważne muszą być obrażenia jej mózgu po tym jak niewątpliwie musiała uderzyć się w głowę.
-Skąd taki pomysł?-spytał dziwnie cichym, wyprutym z emocji głosem Harry.
-Miała na myśli wygląd-szturchnęła go Ginny, obrzucając wymownym spojrzeniem, jakby to on był szalony. -Malfoy wyprzystojniał. O to chodzi. Prawda, Hermiona?-zapytała, a w jej głosie zabrzmiała delikatna panika, jakby obawiała się, że dziewczyna może jednak zaprzeczyć.
-Pilnował mnie dziś w czasie szlabanu-Hermiona wzruszyła ramionami, nieśmiało unosząc jeden kącik ust w delikatnym półuśmiechu.
Westchnęła ciężko, kiedy jej przyjaciele na nowo zaniemówili, otwierając szeroko buzie. Wiadomość była zaskakująca, ale w końcu to nie była nie wiadomo jaka informacja, prawda? Powinni przywyknąć do bardziej szokujących zwrotów wydarzeń.
-Ale, że jak to?-wydukała wreszcie Ginny, prostując i poprawiając się na kanapie, jakby chcąc powiększyć swój komfort na czas wysłuchiwania długiej opowieści. I chociaż jej ciekawość wydała się Hermionie dziwnie krępująca, to jednak wolałaby, żeby chłopcy podzielali entuzjazm jej rudowłosej przyjaciółki. Wolałaby znosić grad pytań, niż te milczące, osądzające spojrzenia. Wiedziała, że problemem nie jest fakt, iż spędziła z Malfoyem szlaban. Problemem było to, że po tym szlabanie zaczęła kwestionować pozycję ich największego wroga, a to niewątpliwie wzbudziło w jej przyjaciołach podejrzenia.
-Po prostu-oświadczyła dziewczyna, wzruszając ramionami. Może nawet trochę żałowała, że to powiedziała. Nie chciała nic przed nimi ukrywać, ale tłumaczenie się z tego wydało jej się głupsze i gorsze, od nietrwałego, góra dziennego poczucia winy, spowodowanego tym, że o niczym im nie powiedziała. -Stał i patrzył jak sprzątam-wyjaśniła krótko, jakby nie było o niczym opowiadać. Bo nie było. Ich dziwnie spokojną, sentymentalną rozmowę wolała zachować dla siebie.
-Czemu nic nam nie powiedziałaś?-Harry nareszcie odezwał się, zdając się być lekko zawiedziony. -To Malfoy, Hermiono-przypomniał, jakby samo to nazwisko wszystko wyjaśniało.
-Mógł zrobić ci krzywdę-dodał Ron, patrząc na nią z równym wyrzutem.
Wywróciła oczami i obdarzyła ich niepohamowanym, morderczym spojrzeniem. Poprawka: Obdarzyła Rona niepohamowanym, morderczym spojrzeniem. Nienawidziła, kiedy udawał, że do niczego nie doszło i postanowiwszy jej nie przepraszać, zachowywał się tak, jakby się pogodzili.
-Wojna się skończyła Ron-powiedziała spokojnie, mocniej zaciskając palce na obiciu miękkiej, czerwonej kanapy. -Nic by mi nie zrobił-stwierdziła defensywnie, chociaż doskonale wiedziała, że gdyby tylko chciał, Malfoy mógłby ją skrzywdzić.
-Czy mi się wydaję, czy mówimy o Dupku Malfoyu-przypomniała lekko zdezorientowana Ginny, z konsternacją mrugając oczami. -Hermiona, nie wiem co się tam wydarzyło, ale prędzej Filch zniszczy to co ma na moich braci, niż Malfoy się zmieni-wszyscy mimowolnie zaśmiali się, rozładowując napiętą atmosferę. Tak, wizja Filcha niszczącego swoje drogocenne kartoteki była dość zabawna, jednak Hermionę nie przestały męczyć myśli dotyczące Malfoya. Był przy niej zupełnie innym człowiekiem. I chociaż nie wiedziała, czy robił to, bo się nią bawił, nie miała co do tego wątpliwości. Gdzieś tam, chociaż przez moment udało jej się dostrzec jego prawdziwe oblicze.
W pewien sposób ją sobą zaintrygował. Chciała go poznać, jak nawinie i idiotycznie by to nie brzmiało.
Dostrzegając brak zrozumienia w swoich przyjaciołach, zrezygnowana poszła do swojego prywatnego dormitorium.
-Draco, idziesz czy nie idziesz do tego Hogsmade?-spytał Goyle z niecierpliwością i wyraźnym wręcz poirytowaniem.
-Idę-Draco westchnął ciężko, jakby obwiniając samego siebie za konieczność użerania się z kimś tak niskiego pokroju jak Gregory Goyle. -Tyle, że nie z tobą-oświadczył chłodno, bo naprawdę wolał iść do pobliskiego miasteczka sam, niż z tym idiotą.
Był rześki, wrześniowy poranek i wszyscy uczniowie starszych klas planowali mały wypad do Hogsmade. Pogoda była idealna do spacerowania po kolorowych uliczkach miasteczka i odwiedzania sklepików ze świetnymi, magicznymi przedmiotami. Draco również zamierzał odpocząć od nauki, jednak jeśli naprawdę chciał się zrelaksować, to nie w towarzystwie tego przygłupiego goryla. Bez zbędnych wyjaśnień, wyszedł z Pokoju Wspólnego Slytherinu, opuścił lochy i wyszedł z zamku na zalane słońcem błonia, mimowolnie mrużąc oczy od oślepiającego go światła.
W w miarę dobrym humorze, poszedł drogą do Hogsmade zupełnie samotny, dopuszczając do siebie wszystkie te myśli, na które pozwalał sobie nie będąc w niczyim towarzystwie. Mógł iść z Blaisem, Pansy, Astorią, Teodorem albo Dafne, a w razie przypływu skrajnej desperacji nawet z Goylem... ale nie chciał. Ich towarzystwo przestało mu odpowiadać już dawno temu. Nie było między nim zaufania ani szczerości. Nie było też więc przyjaźni. Każdy z nich działał na własną rękę, nie zwierzając się ze swoich uczuć innym. Może i Draco nie był lepszy. Zamknięty i nieskory do zwierzeń, jednak brakowało mu prawdziwych, zdrowych relacji. Z kimkolwiek.
Zbliżał się już do Hogsmade, kiedy zobaczył na swojej drodze doskonale znane mu sylwetki dwóch, przesympatycznych inaczej Gryfonek. Ginny Weasley siedziała na ziemi, masując swoją kostkę, podczas gdy Granger stała nad nią z zatroskaną miną, próbując wykonać coś ze swoją różdżką, co już z daleka można było stwierdzić, że było klapą.
Wyglądało na to, że przytrafił im się jakiś wypadek. Ot, niefortunne zdarzenie.
Uśmiechnął się do siebie. Szeroko. Może nawet ciut złośliwie. Potem podszedł do dziewczyn z nieukrywanym rozbawieniem. Niemal od razu zwróciły na niego uwagę, obrzucając go wymownymi, ale i bezradnymi, jakby z kompletną świadomością porażki, spojrzeniami.
-Co się stało?-spytał zaciekawiony, o dziwo nie zaczynając od żadnego chamskiego tekstu. I nie do końca wiedział kto jest tą neutralną postawą bardziej zaskoczony. One, czy on. Chciał sobie wmówić, że szlama, jak i rudawa zdrajczyni krwi to po prostu przestarzałe teksty, których nikt nie ma ochoty dłużej słuchać. Tyle, że gdyby tak było, jego kreatywny, bystry umysł prędko wymyśliłby nową obelgę.
Hermiona odetchnęła z bezsilnością, odkładając różdżkę do niewielkiej torebki, którą przerzuciła przez ramię, a potem spojrzała na Malfoya z rezygnacją, jakby, na potrzeby ratowania przyjaciółki, zakopując na moment topór wojenny.
-Ginny chyba skręciła kostkę-wyjaśniła, czując na sobie palące i oskarżycielskie spojrzenie.
-Daj spokój Hermiona-ucięła jej szybko Ginny. -Nie twoja sprawa, tleniony, paskudny zdrajco-
Powstrzymał się, przed wykrzywieniem ust w rozbawionym uśmiechu, kiedy dotarła do niego ta niegroźna, infantylna wręcz obelga, z zainteresowaniem przyglądając się Ginny, kiedy ta próbowała wstać, niepewnie chwiejąc się na nogach. Już po chwili jej kostka wykrzywiła się w nienaturalny sposób, a cała nogą ugięła i niewątpliwie przewróciłaby się, gdyby nie refleks Dracona, który zdążył złapać ją w odpowiedniej chwili. Wyciągnął z kieszeni ciemnozielonej kurtki różdżkę, celując nią w stronę nogi Ginny, a potem prawie zaśmiał się, kiedy dziewczyna zaczęła krzyczeć i się mu wyrywać. Wariatka. Oczywiste, że mu nie ufała, ale chyba nie odważyłby się jej tutaj zabić, a ona powinna o tym wiedzieć. Lekko już poirytowany puścił ją, pozwalając by z impetem upadła z powrotem na ziemię. Obydwie Gryfonki zrobiły oburzone miny, obrzucając chłopaka chłodnymi, wściekłymi wręcz spojrzeniami.
-Co ty do kurwy robisz?-usłyszeli za sobą głos szczerze wściekłego Rona, który zbliżał się do nich coraz bardziej, szybkim krokiem zmierzając w stronę Malfoya. Widział jak bezczelnie szarpie się i opuszcza jego siostrę na ziemię. Zaraz za Ronem w ich stronę podążał również Harry, z wyraźnie zdziwioną, zdenerwowaną ale i bardziej od swojego przyjaciela opanowaną miną.
-Wszystko w porządku?-Harry zwrócił się w stronę Ginny i Hermiony, podczas gdy Ron stanął naprzeciwko Malfoya, mierząc go rozwścieczonym spojrzeniem.
-Tak-odparł spokojnie Draco, nie odrywając spojrzenia od oczu potencjalnego napastnika, przybierając chłodny ton przygotowanego na walkę śmierciożercy. Instynkt. Nic nie mógł poradzić na wykształtowane w nim odruchy, a naruszający jego strefę, wrzeszczący Ron wyraźnie utrudniał mu opanowanie.
-Nie ciebie pytałem-uciął mu Harry, a kiedy dostrzegł jak wściekły jest jego najlepszy przyjaciel, pozwolił, by udzielił mu się jego nastrój. Nikt nie będzie krzywdził Ginny. Zwłaszcza Malfoy. Przybierając groźne wyrazy twarzy, dwójka Gryfonów jak na zawołanie wyciągnęła różdżki, mierząc nią w tylko na pozór opanowanego Dracona. Kpiący uśmiech uformował się na twarzy ślizgona, kiedy ponad wszystko starał się ich nie zaatakować. Nie bał się o siebie, ani o to, że zrobią mu krzywdę. Wiedział, że nie daliby rady. Zdecydowanie mocniej obawiał się tego, co przyjdzie mu zrobić i jak daleko się posunąć, kiedy już go zaatakują. Spokojnie rozejrzał się, próbując ocenić sytuację. Mimo wszystko nie wykonał, żadnego ruchu, cicho się śmiejąc.
-Odpuść Potter-powiedział obojętnie, jakby pragnąc by dostrzegli jak dziecinne były ich zagrania, jednak dostrzegając zdeterminowane miny chłopaków, z głośnym westchnięciem i czymś na kształt poddania, wyciągnął i swoją różdżkę. Rzucił krótkie, pełne politowania i wyrzutu spojrzenie w stronę stojącej za nim Hermiony i siedzącej zaraz obok na ziemi Ginny, dając znać, że mogłyby coś powiedzieć.
Hermiona zacisnęła mocno powieki, czując, jak okropne jest palące uczucie nakazujące jej powstrzymać to wszystko nim będzie za późno. Doskonale wiedziała, co oznacza wstawienie się za Malfoyem i choć doskonale wiedziała, że taka właśnie postawa jest słuszna, przychodziło jej to z niemałym wysiłkiem.
-Ron, Harry, uspokójcie się...-powiedziała wreszcie, czując jak jej wszystkie wnętrzności boleśnie wiążą się w ciasny supeł. Zszokowane miny przyjaciół były nie do zniesienia. Nic się nie dzieje, on próbował pomóc-powiedziała z zażenowaniem, ale i złością, dostrzegając zadowolony uśmiech na twarzy Malfoya. Nie chciała, żeby myślał, że robiła to dla niego. Chciała po prostu uchronić Harry'ego i Rona od niepotrzebnego pojedynku.
-Nie broń go, Hermiona-uciął jej z poirytowaniem Ron. Zrobiła urażoną minę, nie mogąc zrozumieć skąd w ogóle przyszło mu to do głowy. Prędzej pozwoliłaby by Gryffindorowi odjęto wszystkie punkty, niż broniła przed czymkolwiek Dracona Malfoya.
-Ron, ona ma rację. Odłóż tę różdżkę...-poparła ją Ginny z głośnym, zrezygnowanym westchnięciem. Bronienie kogoś takiego jak on było hańbą, ale Gryfoński honor zabraniał im pozwolić, by oberwało mu się za coś, czego nie zrobił.
Draco uśmiechnął się szerzej, w milczeniu przysłuchując tej wymianie zdań.
Ron przez moment patrzył na nie z nieprzekonaniem i frustracją, jakby tylko ich spojrzenia powstrzymywały go przed rzuceniem na ślizgona. Zdecydowanie od dłuższego czasu szukał pretekstu, żeby po prostu mu przyłożyć.
-Nie, to nie-odpowiedział w końcu wkurzony do granic możliwości, poczerwieniały ze złości i roztrzęsiony, odchodząc z powrotem w stronę zamku. Harry stał tak chwilę, przyglądając się tej scenie, patrząc co raz na odchodzącego przyjaciela, po czym westchnął z rezygnacją i podszedł do rudowłosej dziewczyny, pomagając jej wstać. Dostrzegając jej trudności, w chodzeniu wziął ją jednak szybko na ręce, ignorując jej oburzony pisk i próbę ucieczki z jego ramion.
Spojrzał na Hermionę, zastanawiając się czy zamierza pójść z nimi. Dziewczyna zwróciła uwagę na dwuznaczny uśmiech Ginny, która ostatecznie się poddawszy, dostrzegła profity znajdowania się w ramionach Harry'ego.
Jak mogłaby popsuć im taką chwilę? Pokiwała przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że idzie jeszcze do Hogsmade. Patrzyła jak jej przyjaciele oddalają się, by po chwili ruszyć w swoją stronę, kompletnie ignorując stojącego obok Ślizgona, który patrzył na nią z niezwykłym zainteresowaniem. Zamierzała nie zwracać na niego uwagi i po prostu pójść do Trzech Mioteł na koktajl, albo kufel kremowego piwa, zanim rozpocznie odpowiednie zakupy, jednak obecność podążającego za nią chłopaka uniemożliwiła jej spacerowanie w spokoju. Spojrzała na niego poirytowana ale i lekko zdziwiona.
-Po co za mną idziesz?-warknęła. Przez niego wszystko znów się skomplikowało.
-Nie za tobą-zaprzeczył prędko, bez najmniejszego skrępowania. -Z tobą-poprawił ją z prześmiewczym, szarmanckim uśmiechem. Nie był typem kokieteryjnego, zalewającego tego typu komentarzami chłopaka. Laski po prostu szły z nim do łóżka. Nigdy nie musiał ich nawet specjalnie podrywać.
Czy on właśnie pomyślał, że chciałby zaciągnąć Granger do łóżka?
Przewróciła teatralnie oczami, powstrzymując się od niepotrzebnego, przepełnionego frustracją westchnięcia. Nie wiedziała czemu, pozwala mu na towarzyszenie jej podczas drogi do Hogsmade i nie rozumiała tego także wtedy, kiedy byli już na miejscu. Usiedli razem przy jednym ze stolików w Trzech Miotłach, kiedy Hermiona starała się zrozumieć o co tak w ogóle Malfoy'owi chodzi.
-Nie rozumiem czemu jest dla ciebie taka miła...-zaczęła, obserwując jak Madame Rosmerta, zebrawszy od nich zamówienie, oddaliła się od ich stolika, rzucając blondynowi przeciągłe spojrzenie przez ramię. Fu. -Znowu rzuciłeś na nią Imperiusa?-spytała nim zdążyła się powstrzymać, choć i tak właściwie nie widziała powodu, by to robić. Malfoy robił okropne rzeczy. Nie było sensu udawać, że to nieprawda.
Draco uśmiechnął się tajemniczo, upijając łyk ognistej whisky.
-Nope-zaprzeczył przeciągle, unikając głębszej odpowiedzi. Uniosła pytająco brwi, jednak tego nie skomentowała. Spojrzała na niego za to z ciekawością w swoich oczach, niepewnie postanawiając zacząć jakiś temat.
-Czemu chciałeś tu ze mną przyjść?-spytała, wyrzucając z siebie najbardziej nurtujące pytanie. Taki już jej zwyczaj, że zazwyczaj brakowało jej tego czegoś, co mówiło jej, kiedy zadawane pytanie jest nieodpowiednie albo niebezpieczne, albo po prostu głupie. Przecież w każdej chwili mógł ją zbyć, wyśmiewając. Wszystkie trybiki w jej skomplikowanym umyśle wrzeszczały, że przecież to Malfoy.
-Nie chciałem. Po prostu napatoczyłaś się po drodze i...
-Ja się napatoczyłam?-uniosła brwi, mimowolnie się uśmiechając. -To nie ja, to...-zaczęła z oburzeniem, jednak prędko jej przerwał.
-Weasley-dokończył za nią, z nutą celowej odrazy w głosie.
-Masz coś do mojej przyjaciółki?-spytała. Rozbawienie jego niewinnym droczeniem się szybko ustąpiło miejsca irytacji.
-Nie-odpowiedział krótko, z łatwością wyprowadzając ją z równowagi. To było dla niego takie typowe. Rzucić chamską uwagą, zasugerować coś niemiłego, a potem tak po prostu skończyć temat. Był tak bardzo małomówny i zamyślony i to tak bardzo ją wkurzało. Tym razem tępo się w nią wpatrywał, udając, że jej słucha, myśląc, w dodatku, że ta nie zdaje sobie z tego sprawy. Próbowała prawić mu wyrzuty i nie szczędziła sobie przy tym złośliwych uwag pod jego adresem, jednak kiedy tylko zdała sobie sprawę, że jest ignorowana uśmiechnęła się ironicznie, kręcąc głową.
-Malfoy-odetchnęła ciężko, odchylając do tyłu i opierając o oparcie krzesła. -Co my tak właściwie robimy?-spytała rozbawiona i zarazem zażenowana. Zaczęła podnosić się z miejsca, zgarniając po drodze kurtkę, którą odrzuciła na wolne krzesło dostawione do ich stolika, a potem postawiła pierwszy krok w stronę drzwi, kiedy usłyszała za swoimi plecami:
-Masz rację, Granger. Idź już sobie-poradził złośliwie, teatralnie oddychając z ulgą. Przystanęła, korzystając z momentu kiedy stoi do niego plecami, a on nie jest wstanie dostrzec wyrazu jej twarzy. Przymknęła powieki i po cichu starała się odliczyć do dziesięciu. Była jednak zbyt dumna, by nie zareagować. Usiadła z powrotem na swoim miejscu, patrząc w jego stalowoszare oczy.
-No to jeszcze zostanę...-oznajmiła z drwiącym uśmiechem, marząc o tym, by chociaż na chwilę po prostu go zagiąć. Był taki irytujący. Wygadany. Niemal zawsze niszczył ją w potyczkach słownych.
-Serio?-spytał zaskoczony, teatralnie wywracając oczami. -Przyznaję ci rację, a ty się wyżywasz. Wy kobiety, powinnyście się zdecydować...
- Dopiero zaczynam się wyżywać.-powiedziała, gniewnie mrużąc oczy, kompletnie nie zdając sobie sprawy jak bezbronnie i zabawnie w tej chwili dla Dracona wyglądała.
-Błagam, Granger, wynoś się stąd-wyszeptał rozpaczliwie, fałszywym, błagalnym tonem, jakby zapowiedź tego co miało nastąpić przerażała go bardziej niż cokolwiek. Zaczynał się naprawdę dobrze bawić.
Przez moment przyglądała mu się badawczo, jakby miała w zanadrzu kilka całkiem niezłych odpowiedzi na jego prośbę, kiedy coś o wiele lepszego przyszło jej do głowy. Jej czekoladowe oczy zabłyszczały z rozbawieniem, ale i mściwą satysfakcją, kiedy położyła dłonie na blacie i pochyliła się nad nim, zbliżając swoją twarz do twarzy Dracona. Przyglądał się temu wszystkiemu z niemałym zaintrygowaniem, czując jak dochodzi do niego słodki zapach jej perfum, a jej nieco zadarty nos, delikatnie muska ten jego.
-Sam tego chciałeś-wymruczała melodyjnym, słodkim tonem, a potem, nim zdążył zrozumieć co tak właściwie się dzieje poderwała się z miejsca, po czym z triumfalnym uśmieszkiem, nie odrywając szalenie zadowolonego spojrzenia od jego zaciekawionych oczu, oznajmiła tak głośno jak tylko potrafiła.
-To była najgorsza randka w całym moim życiu, Malfoy!
Z podziwem ale też i niezrozumieniem, patrzył jak wychodzi z Trzech Mioteł, a jego dopada gwar podniesionych rozmów, pełnych spekulacji na temat ich gorącego romansu.
-A więc wojna, Granger-uśmiechnął się z przekąsem, szczerze rozbawiony jej tanią, a tak skuteczną zagrywką.
Buhahahhaha xd
OdpowiedzUsuńTo z tą randka było boskie xd normalnie jeblam i nie wstaje :D
Czekam na wiecej :3
~Z.
haha, piękna akcja na koniec xD
OdpowiedzUsuńKońcówka bezbłędna, już mnie ciekawość zżera co zrobi Draco ;D Czekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńBuhahahaha :P
OdpowiedzUsuńnie no super dziewczyno!
OdpowiedzUsuńNarazie ten blog podoba mi się bardziej od tego poprzedniego ;3 i ta 'randka' była boska ;3 / Nagini
OdpowiedzUsuńPadlam xD
OdpowiedzUsuńWiem, że opowiadanie było pisane dawno ale końcówka była taka odmienna. :D Na prawdę się śmiałam, a to u mnie nie częste. ;D
OdpowiedzUsuńale go załatwiła :)
OdpowiedzUsuń