czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 31

-Ginny...-zaczęła nieśmiało, owijając sobie kosmyk kasztanowych włosów wokół palca. -Miałaś wątpliwości przed ślubem z Harry'm?-spytała Hermiona, kiedy siedziała ze swoją przyjaciółką w kawiarni w jedno z tych pogodnych, wtorkowych popołudni. Nie przespała ostatniej nocy. Ostatnio właściwie prawie w ogóle nie spała. Kłótnia i co najważniejsze wyznanie Malfoya podczas tamtej pamiętnej kolacji, nie pozwoliło jej odpocząć od budzących się w jej głowie wątpliwości.
Siedziała przygarbiona, obracając w dłoni mrożoną kawę.
-Coś się stało?-spytała rudowłosa, marszcząc brwi w geście szczerego zmartwienia.Wiedząc, że tego typu pytanie nie zwiastuje niczego dobrego, przysunęła się bliżej przyjaciółki i dotknęła jej ramienia, pokrzepiająco je poklepując.
-Powiedzmy, że pokłóciłam się z Wiktorem. To nie ma znaczenia. Miałaś wątpliwości?-spytała, a w jej oczach kryła się nadzieja na rozwiązanie problemów. Gdyby Ginny przyznała, że to coś normalnego i zżera ją zwykły, przedślubny stres, na pewno by się uspokoiła.
-Ale w jakim sensie?-spytała Weasley, dość zaskoczona i zaniepokojona tym pytaniem. Wiktor i Hermiona byli doskonałą parą. Przezwyciężyli  w końcu wszelkie przeszkody! Ich historia była po prostu wspaniała. Kochali się, kiedy dzieliła ich odległość i kiedy Wiktor padł ofiarą Imperiusa. Od trzech lat wiedli życie jak z bajki.
-No wiesz, nie zastanawiałaś się, czy Harry się nadaje?-spytała wkraczając na dość delikatne tematy. -Czy to na pewno ten jedyny?
-Nie!-powiedziała rozbawiona jej niedorzecznym pytaniem Ginny. -Kochałam i kocham Harry'ego, Miona. Nigdy nie miałam wątpliwości co do tego, że chcę z nim spędzić resztę życia...-zapewniła , bojąc się, że przyjaciółka może mieć jakiekolwiek obiekcje. -Coś nie tak z twoim uczuciem do Wiktora?-spytała z troską.
-To nie tak...-odparła sfrustrowana Hermiona, mierzwiąc palcami rozwiane loki na swojej głowie. Zaczęła mieszać łyżką w swojej kawie, wlepiając wzrok w rozpuszczający się na dnie szklanki syrop.
-Bo wiesz, jeżeli nie wiesz co czujesz...-zaczęła Ginny, jednak brązowowłosa szybko wpadła jej w słowo.
-...to nie kocham go prawdziwie-zakończyła, patrząc poważnie w oczy przyjaciółki.
Rudowłosa zakrztusiła się łykiem kawy w swoich ustach, patrząc na Hermionę z przerażeniem.
-Aż tak?!-spytała, odchrząkując. -O co wam poszło?
Brązowowłosa westchnęła, jednak po dłuższej, krępującej chwili milczenia postanowiła opowiedzieć przyjaciółce o tym co stało się poprzedniego dnia.
-Czyli Malfoy wyszedł z więzienia i nie dość, że psuje ci randkę, to jeszcze wyznaje miłość?-spytała zszokowana ale i podekscytowana Ginny. Nie miała pojęcia co o tym sądzić.
-Gin, to nie tak...
-Właśnie, że dokładnie tak!-przerwała jej, ze znudzeniem wywracając oczami. -Hermiona nie waż się tego wypierać. Kochasz go?-spytała poważnie.
-Ginny-westchnęła z frustracją, opierając czoło o blat stolika, przy którym siedziały. Oczywiście, że kochała Malfoya. Nigdy nie zamierzała przestać go kochać. Ale nie mogła pozwolić, żeby nastoletnia miłość zniszczyła jej dorosłe i poukładane życie. -Jak mam ci odpowiedzieć na takie pytanie?-spytała z rezygnacją. Za trzy miesiące biorę ślub! Z Wiktorem, pamiętasz jeszcze? Kocham go. Kocham Wiktora i nie wystawię go-powiedziało twardo, chociaż nie do końca wiedziała kogo miał przekonać ten udawany, pewny ton.- On mi chce zapewnić normalne, spokojne życie. Nie zostawię go dla Malfoya, który niczego nie deklarował! Przecież to Malfoy... spójrz, my nawet nie jesteśmy na ty!-krzyknęła z desperacją, ignorując oburzone spojrzenia ludzi w kawiarni.
-Ale Miona to...
-Właśnie, że tak, Ginny. To jest Malfoy. Przesiedział pięć lat w Azkabanie...
-... za coś czego nie zrobił.
-Niczego mi nie gwarantuje!-wyjaśniła. -Nie mogę pozwolić, żeby namieszał mi w głowie. Wtedy też wszystko było wspaniale, do czasu, aż nie powiedział mi, że nie chce mnie więcej widzieć. Skąd mam wiedzieć, że tym razem nie zrobi tego samego? Nie zrezygnuję z życia z Wiktorem na rzecz jakiejś przygody z Malfoyem, w której prędzej czy później coś nie wypali.
-Którego kochasz naprawdę?-spytała poważnie Ginny, nie robiąc sobie nic z jej wcześniejszego wywodu. Spojrzała prosto w rozkojarzone oczy przyjaciółki i mocno złapała ją za obie ręce, próbując przemówić jej do rozumu.

***

Siedział w Malfoy Manor, na zimnych, marmurowych kafelkach, opierając plecy o brzeg drogiej, purpurowej kanapy. Wykwintny salon chłodnego dworu działał na niego dziwnie kojąco. Jego humor był tak zły, że dom, w którym zwykle czuł się potwornie, skutecznie odrywał jego negatywne myśli od brązowowłosej dziewczyny. Wypił znaczną część ognistej whisky, która pozostała jeszcze w jego kryształowej szklance i  uśmiechnął się ponuro, mierzwiąc palcami swoje jasne, ułożone włosy.
-Pieprzona Granger-mruknął pod nosem i rzucił pustą już butelką przed siebie, rozbijając ją o ścianę naprzeciwko.
-Co się dzieje?!-do pokoju weszła wyraźnie niezadowolona i strapiona jego niepokojącym zachowaniem Narcyza. Przystanęła u progu i zacisnęła usta w wąską linię, szczerze zmartwiona jego stanem. -Nie chciałeś mi powiedzieć co się z tobą stało, przynajmniej nie demoluj mi salonu-powiedziała z lekkim wyrzutem, nie mając już pojęcia jak do niego przemówić. Podeszła do niego i bezceremonialnie podała mu niewielki zwitek pergaminu.
-Co to?-zapytał bez krzty ciekawości biorąc do ręki krótki liścik.
-Do ciebie, nie wiem od kogo-powiedziała cicho, znikając na schodach, prowadzących do jej sypialni.
Znów tylko zaklął i wywrócił oczami, rozwijając złożoną na kilka części kartkę.

Malfoy,
obiecałem Ci pomóc, wywiązuję się więc z umowy. Spotkajmy się u mnie, w Dolinie Godryka. Pośpiesz się, ratowanie Twojego życia miłosnego ostatnio przysparza mi zbyt wiele problemów. 
                                          
                                                                                                       -Potter

-Co ty wiesz o problemach-prychnął drwiąco, zgniatając list w lewej dłoni. Podniósł się z ziemi i ruszył chwiejącym krokiem w stronę wyjścia ze znienawidzonej willi.

***

-Merlinie!-Ginny pisnęła i przyłożyła dłoń do serca, dostrzegając w swoim salonie sylwetkę wysokiego, szczupłego mężczyzny.
-Wystarczy Draco-powiedział, doskonale zdając sobie sprawę jak irytujące i nieśmieszne jest to zdanie, a potem wykrzywił usta w kpiącym, posępnym uśmieszku.
-Co ty tu do diabła robisz?!-wrzasnęła szczerze zaniepokojona, szybkim krokiem wbiegając do kuchni połączonej z salonem. Drżącymi rękami szarpnęła za uchwyt szuflady i zaczęła przegrzebywać jej zawartość w poszukiwaniu odpowiedniej broni. Nie była pewna, czy rzeczywiście, jeśli już wybierze między nożem, wałkiem a patelnią, odważy się go zaatakować.
-Spokojnie, ja do Pottera, pani Potter-zaśmiał się, szczerząc do niej równe, białe zęby. Wcisnął ręce w kieszenie dopasowanych, drogich jeansów i uśmiechnął się z politowaniem, dostrzegając jak bardzo przerażona była jego wizytą.
-Harry!-wrzasnęła, nie odrywając od niego podejrzliwego, nieufnego spojrzenia, wciąż trzymając go na dystans.
-Tak, skarbie?-wyraźnie zaniepokojony Harry zbiegł szybko po schodach, napotykając na jej zdenerwowane, przejęte spojrzenie. -Malfoy-uśmiechnął się sztucznie, dostrzegając stojącego wraz z jego żoną blondyna.
-Potter-Draco przywitał go z udawanym entuzjazmem, kiwając głową.
-Co tu się do cholery dzieje?!-młoda kobieta rozłożyła ręce, z wściekłością łypiąc na swojego męża.
-Ginny, spokojnie-Harry podszedł i potarł dłonią jej ramię, uśmiechając się uspokajająco. -Muszę porozmawiać z Malfoyem. Mówiłaś, że jesteś umówiona z sąsiadką z naprzeciwka?-spytał delikatnie, mentalnie żegnając się z wygodnym łóżkiem. Domyślał się, że po tej aluzji, jego ukochana małżonka zabroni mu wstępu do sypialni na następne dwa tygodnie. Skrzywił się, zerkając na stojącą w ich salonie kanapę.
-Jasne-warknęła Ginny, z wściekłością opuszczając ich dom.

***

-Mam nadzieję, że widzisz jak się dla ciebie poświęcam?-rzucił poirytowany Harry, napełniając dwie szklanki mocną, przeznaczoną na specjalne okazje szkocką. Wiedział, że jeżeli chce przetrwać jakoś spotkanie z Malfoyem, nie da rady zrobić tego na całkiem trzeźwo.
-Nie dla mnie, dla Hermiony-poprawił go blondyn, uśmiechając się perfidnie. Z wdzięcznością przyjął od niego pełną alkoholu szklankę, a potem wziął porządnego łyka, krzywiąc się na kolejne słowa Harry'ego.
-Ginny opowiadała mi, że Hermiona była wściekła, kiedy przyszedłeś na jej kolację z Krumem. Co tam się właściwie stało?-spytał wyraźnie zaciekawiony.
-Nie twoja sprawa-rzucił, mrużąc z poirytowaniem oczy. -Ale dzięki, że powiedziałeś mi o tej randce. Co dokładnie mówiła Ginny?-spytał z zaciekawieniem, z trudem udając, że ta sprawa jest mu obojętna.
Harry opowiedział mu o wszystkim co usłyszał od swojej żony, tak jak to robił już od jakiegoś czasu. Snuli intrygi i spiskowali za plecami kobiet ich życia, po to, by Hermiona nie musiała wychodzić za Kruma. Nigdy nie sądzili, że połączy ich coś takiego.
-Chwila, że co?-Draco zmarszczył brwi i spojrzał na Harry'ego z niezrozumieniem, czując budującą się w jego sercu nadzieję. -Powiedziała, że ma co do niego wątpliwości? Którego z nas w końcu kocha?
-Nie powiedziała jej-odparł krótko i niechętnie Harry, wzruszając ramionami. Na moment pozwolili by zapadło milczenie, powoli analizując to w swoich męskich rozumach. -I co o tym sądzisz?-spytał po dłuższej chwili ciszy, mając na myśli swoją długą opowieść.
-Dno, Potter-Draco przechylił szklaneczkę i ostatecznie opróżnił ją z resztek alkoholu, a potem zmierzwił palcami swoje włosy i odetchnął ciężko, ze zmęczeniem. -Moje życie jest jak jakaś tandetna telenowela. Nie wiem, kiedy się tak stoczyłem-mruknął z frustracją i zażenowaniem.
-Masz chociaż jakiś plan?-spytał z przygasającą nadzieją Harry. Nigdy nie widział Malfoya w takim stanie.
-Jasne, że tak-odparł urażony jego brakiem wiary blondyn. -Oczaruję ją swoim wdziękiem i urokiem, któremu nikt się nie oprze...-mruknął z sarkastycznym uśmiechem. Była jedyną, która nie dbała o jego wygląd, ani pieniądze. Nie była taka, jak wszystkie inne.
-A jeśli to nie podziała?-spytał równie co on, nieprzekonany Harry.
-Wtedy będę zmuszony przejść do brutalniejszych środków perswazji-stwierdził beznamiętnie, wzruszając ramionami. Westchnął z rezygnacją, a potem uderzył otwartymi dłońmi o uda i podniósł się z wygodnego fotela w salonie Pottera. -Miło było, świetna szkocka. Pójdę już. Mam szatański plan do wcielenia.
-Plan? Jaki plan?-powtórzył z zaciekawieniem Harry. Draco tylko prychnął z politowaniem.
-Gdybym ci powiedział, nie byłby szatański, Potter. Poza tym, nie wtrącaj się w moje życie miłosne-warknął nieprzyjemnie, na co Draco tylko zamrugał zdezorientowany i pokręcił głową, bezradnie rozkładając ręce.

***

Nie mogła spać. Jeszcze nigdy nie czuła się tak obco i niezręcznie śpiąc obok Wiktora. Próbowała skupić się na zaśnięciu, ale zamiast tego myślała o tym jak nieswojo czuje się z jego ramieniem przerzuconym przez jej talię i oddechem regularnie łaskoczącym jej odkryty kark.
Westchnęła z rezygnacją i wysunęła się spod kołdry, rzucając mu niezdecydowane spojrzenie. Marzyła o nim odkąd skończyła czwartą klasę. Sprawiał, że się śmiała. Że wierzyła w swoje możliwości. Czuła się przy nim bezpiecznie i tak nieskrępowanie, a jednak, nie miał jej serca. Nawet przez krótką chwilę.
Wychodząc z sypialni, próbowała załagodzić czymś ból w swojej klatce piersiowej. To nie było życie, którego pragnęła. Miała przystojnego, wspaniałego narzeczonego, własne mieszkanie i świetną pracę, a jednak nigdy nie czuła się równie biednie i bez wartościowo, co teraz, kiedy dostrzegła jak pusta i samotna jest bez pewnej osoby.
Weszła do kuchni, nie potrafiąc odeprzeć wszystkich myśli, które nakłaniały ją ku podejściu, że nie jest gotowa na cały ten ślub i życie u boku najsławniejszego szukającego na świecie. To ją przerastało.
Nalała sobie kubek kakao i usiadła na parapecie, zerkając na rozciągającą się za oknem panoramę miasta. Pogrążony we śnie Londyn rozświetlały miliony świateł.
Nie wiedziała czemu tak nagle naszło ją na spacer. Poczuła, że musi się tam znaleźć. Pomiędzy budynkami, wpatrując się w przytłumione przez sztuczne, miejskie światła, gwiazdy na nieco zachmurzonym niebie. Przebrała się w wygodne dresy i zarzuciła na siebie cienką kurtkę, rezygnując z wiszącej na wieszaku bluzy Wiktora, którą niegdyś tak często chętnie podkradała. Wyszła z mieszkania.
 Szła tylko najbardziej ruchliwymi ulicami, pamiętając o bezpieczeństwie. Pogrążona w rozmyślaniach na temat swoje obecnego życia i narzeczonego, mijała kolejne przecznice z głową ukrytą pod jasnym, cienkim kapturem.
Mijała właśnie jakąś galerię, wpatrując się z zaciekawieniem w wystawę za czystą, szklaną ścianą, kiedy poczuła jak czyjeś ramię niebezpiecznie zaciska się od tyłu wokół jej talii, a jej ciało podrywa się do góry. Chciała wrzasnąć, ale wtedy obca dłoń skutecznie zatkała jej usta. Poczuła jak panika paraliżuje jej ciało, a zaraz potem wysyła do jej żył odpowiednią ilość adrenaliny. Szarpnęła się, ale na nic zdały się jej próby. Ten uścisk był zbyt silny.
-Niczego się nie nauczyłaś-jej źrenice się rozszerzyły. Instynktownie przestała się wyrywać. -Jestem silniejszy, bez problemu zaciągnę cię w boczną uliczkę i zrobię co zechcę-wysyczał wprost do jej ucha, zaskakując ją i delikatnie je przygryzając. Wysłał oszałamiający dreszcz wzdłuż całego jej ciała. Zachwiała się. Pozwolił jej się wyrwać, nie puszczając jednak jej rąk, za które pociągnął i obrócił ją w swoją stronę. Z wściekłością spojrzała w jego poważne, stalowoszare oczy.
-Jesteś taki popieprzony. To nie było śmieszne-warknęła, uderzając go dłońmi w tors. Przestraszył ją.
-Masz pojęcie jakie to niebezpieczne? Dlaczego szlajasz się po ulicy w środku nocy?-spytał zdenerwowany, rzucając jej karcące spojrzenie. Coś delikatnie zacisnęło się wokół jej serca. Martwił się o nią.
-A ty?-spytała siląc się na oburzenie. -Jestem dorosła. Wiem co robię.
-Tak, ale kto cię potem ratuje?-spytał ironicznie, patrząc na nią tak, jakby była małym dzieckiem. Rzeczywiście, chodzenie samotnie może i nie było najlepszym pomysłem, ale ostatecznie była zdolną czarownicą. Wiedziała, jak się obronić. -Rzuciłem na ciebie zaklęcie lokalizujące, bo chciałem pogadać.
-Nie mamy o czym rozmawiać-odparła twardo, postanawiając przemilczeć fakt, że szukał jej o trzeciej w nocy. Coś w jej wnętrzu kazało jej czuć podekscytowanie, a to się jej wydawało strasznie głupie. Splotła ręce na piersi, za wszelką cenę starając się zamaskować to, jak intensywnie na nią działał. -To co zrobiłeś z Wiktorem było...
-Pogodziliście się?-przerwał jej nagle. Zamrugała, kiedy dostrzegła jak gwałtownie zmienił wyraz twarzy.
-Tak, ale...
-W takim razie masz rację. Nie mamy o czym rozmawiać. Nie wiem już, co mam zrobić, żeby rozbić ten wasz pojebany związek-stwierdził bez skrupułów, doskonale wiedząc jak szczerze i zarazem okropnie to brzmi.
Ugh, że co?!-spojrzała na niego z niedowierzaniem. -Dlaczego, Malfoy?-rozłożyła ręce i zmrużyła gniewnie powieki. -Bo ty mnie kochasz?-spytała z powątpiewaniem. -Może lepiej odpuść-zaproponowała, chociaż wszystko w jej wnętrzu wrzeszczało nie odpuszczaj!. -To takie popieprzone. Kim ty w ogóle myślisz, że jesteś?! To jest mój narzeczony, uszanuj to wreszcie. Według ciebie mam rzucić wszystko co mam i co osiągnęłam, tylko dlatego, że powiedziałeś, że mnie kochasz? A może raczej wydaje ci się, że mnie kochasz?
Nie powiedział jej tego przez cały ten czas, który mieli, zanim poszedł do więzienia. Może gdyby zdobył się na to wyznanie wcześniej, nie bałaby się tak strasznie zaryzykować i mu zaufać.
-Nie możesz po prostu dać mi szansy?-zapytał z irytacją i desperacją, wywracając oczami. Przejechał dłonią po napiętej w oczekiwaniu szczęce.
-Nie-twardo pokręciła głową.
-Dlaczego nie?-spytał jak dziecko, bezradnie opuszczając ramiona.
Poczuła jak wszystko ją boli. Gdyby tylko tak się nie bała. Zranił ją wtedy mocniej niż mógł przypuszczać. Był miłością jej życia. Jej niespełnionym marzeniem. Obiektem wszystkich tych myśli, które nawiedzały ją, kiedy zasypiała, albo piła alkohol. Zawsze był gdzieś w jej sercu i chociaż pragnęła go bardziej, niż kogokolwiek w całym swoim życiu, wiedziała, że prędzej czy później, obydwoje potwornie by cierpieli.
-Bo kochanie ciebie, Malfoy, za bardzo boli-zdaje się, że pierwszy raz przyznała, że ona też go kocha. Pociągnęła nosem, czując napływające do jej oczu łzy. Podeszła do niego i uniosła spojrzenie, natrafiając na jego skupione, przepełnione zawodem tęczówki. -Płakałam każdej nocy po tym jak cię straciłam-wyznała przyciszonym głosem, ostatecznie odwracając wzrok. Czuła jak dotyka palcami jej policzka i zakłada jej za ucho rozwiany kosmyk. Przymknęła oczy, napawając się tym na pozór niewinnym dotykiem. Rozpalał ją. W poczuciu tęsknoty i frustracji. Oddałaby wszystko za życie z nim, ale zbyt mocno bała się zaryzykować. -To Wiktor mi pomógł-powiedziała, mocno akcentując imię narzeczonego. Tak bardzo chciała sprawić, by myślenie o nim działało na nią w ten sam sposób, co mówienie o Draconie. -Zmienił się. Naprawdę żałuje tego co się stało i jest teraz moim narzeczonym-to zabrzmiało tak, jakby fakt, iż z nim jest napawał ją żalem i szczerze się za to nienawidziła. -Wszystko sobie poukładałam-podniosła ton, rzucając z frustracją. Otworzyła oczy, napotykając na jego zmarszczone w oczekiwaniu brwi i zamrugała, czując jak niepowstrzymana fala łez ciśnie się jej do oczu. -Nie masz prawa znów wszystkiego niszczyć. Nie po tym jak nauczyłam się bez ciebie żyć. Czemu się ze mną nie liczysz?! Mam dość, jasne? Nie zniosę tego po raz kolejny. Nie wytrzymam, jeśli znowu mnie zostawisz, albo jeśli mnie zranisz, a to jest to, co robisz. Proszę, po prostu daj mi żyć. Chcę spokojnego życia i chcę być z Wiktrorem, bo potrzebuję męża, który będzie mnie kochał-powiedziała, a jej oczy lekko się zaszkliły.
Chciała, żeby Draco kochał ją tak, jak ona kochała jego. Chciała zasługiwać na jego miłość i czuć się przy nim pewnie. Móc zwyczajnie trzymać go za rękę i wychodzić na miasto, spać z nim i śmiać się z jego żartów. Zbyt mocno bała się jednak zrezygnować z pewnej i statecznej wizji założenia rodziny z Wiktorem. Draco mógł w każdej chwili zwyczajnie się rozmyślić. Minęło pięć lat. Nie była dziewczyną, którą pokochał w Hogwarcie. Co jeśli nie była kimś, kogo zapamiętał?
-Ale ja dam ci to wszystko-zdusiła chęć rozpłakania się i rzucenia mu się w ramiona, kiedy wyrzucił z siebie to ciche, zrozpaczone wręcz wyznanie. Draco nigdy tak się nie zachowywał. Nie widziała, żeby kiedykolwiek wcześniej tak mu na czymś zależało. -Zrobię wszystko. Wszystko co tylko będziesz chciała-podszedł do niej i położył dłonie na jej policzkach, niebezpiecznie się nad nią nachylając. -Zmienię się, już się zmieniłem, błagam zrobię wszystko tylko nie wychodź za tego debila-wyczuła w jego głosie frustrację, kiedy próbowała udawać niewzruszoną. Ton jego głosu łamał jej serce. Był bezradny i tak bardzo smutny, zagubiony i rozdarty, pomiędzy tym czego pragnął, a tym czego mieć nie mógł.
-To nie jest takie proste...-jęknęła żałośnie. Chciała go pocałować. Ponad wszystko pragnęła najzwyczajniej go przytulić. Powiedzieć, że nie musi się o nic obawiać. Że tu jest i zawsze już będzie. Że wybiera jego.
-To jest proste-zaprzeczył twardo, z roztargnieniem kręcąc głową. Docisnął do niej swoje czoło i odetchnął cicho, skupiając wzrok na jej niepomalowanych ustach. Przenikał ją całą, a ona czuła się pod jego spojrzeniem tak, jakby oprócz niej, nie było nikogo innego, na kogo Draco Malfoy mógłby patrzeć. Była tą jedyną. Miłością jego pogmatwanego i skomplikowanego życia.
-Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał. Boże, tak strasznie cię kocham-wyszeptał niskim, przygnębionym tonem, sięgając dłonią do jej ust. Przesunął kciukiem po jej dolnej wardze i uśmiechnął się smutno, nieśmiało przekręcając głowę. Nigdy wcześniej nie był tak niepewny co do wykonania ruchu w jej stronę. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy może ją dotknąć, albo pocałować. -Pragnę cię tak bardzo, że mnie to przeraża, ale jeżeli powiesz mi, że nie chcesz mnie więcej widzieć, odejdę. Zniknę z twoich oczu raz na zawsze. Bo sprawiasz, że chcę być dobrym człowiekiem. Więc jeśli danie ci wolności i zniknięcie z twojego życia to to, co uczyni mnie dla ciebie dobrym, zrobię to.

21 komentarzy:

  1. Jejciu jak słodko!!!
    Malfoy jaki uroczy!
    A Hermiona mnie wkurza! Czy ona serio nie widzi że on ją kocha?
    Błagam dodaj nowy rozdział jeszcze dziś!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  2. oojeejuu *-* jaka akcja :D mam nadzieję że Miona wybierze Draco a nie Kruma ;> czekam z niecierpliwością na nexta :)
    /Itamii

    OdpowiedzUsuń
  3. masz niesamowity talent do pisania. Historia jest piękna, niezwykła i bardzo oryginalna. Na bloga natrafiłam poprzedniego dnia i pochłonęłam wszystkie rozdziały za jednym razem. Życze dużo weny i czekam na następny rodział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hermiona się musi ogarnąć bo nic z tego nie będzie. Też ma pomysły , ze bedzie chodzić o 3 w nocy sama ;D Super , że znowu dodałaś tak szybko, jesteś genialna! Już nie moge się doczekać nowej notki!
    Weny!
    Ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestes genialna!!

    Szybko dodaj kolejny ^^

    Pozdrawia twoja wierna czytelniczka Dramione ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, to było przepiękne ♥
    Zachowanie Pottera mnie rozwaliło, ale za to po raz pierwszy od dawna polubiłam go w jakimkolwiek opowiadaniu :)
    Nie przepadam za Wiktorem, więc błagam - niech będze go jak najmniej!
    Uwielbiam, jak tak komplikujesz sytuację, ale oni mogliby się już pogodzić - przykro mi, ale nic nie poradzę na to, że jestem koszmarną romantyczką :D
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
    Zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Ciocia Flo

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm, jak tu spleść jakiś normalny komentarz.... Przyznam sie że nie umiem ich pisać:D
    Nie jestem jakaś wielką fanką Kruma, dlatego... no sama rozumiesz. Ale z drugiej strony perspektywa Dracona rzucającego Avadę na Wiktora jest bardzo przyjemna :D Dlatego resztę pozostawiam Tobie :D
    Gdybyś zechciała zaglądnąć :D
    http://hermiona-do-konca-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. H A!
    Pisarka Mel wrucila i przeprasza za swoje karygodne zachowanie.
    Miesiąc... Nie,prawie miesiąc ale i tak dużo.
    Tyle czasu nie wchodziłam na tego bloga i go nie komentowałam .Oj żałuję...
    No ale teraz jestem,rozdziały nadrobione . Za dużo ich było żeby każdy zkomentować no ale teraz się naprawdę postaram.
    Rozdziały świetne. Twoja regularność dodawania rozdziałuów jest pozwalająca. Historia jest cudowna i czekam na dalsze rozwinięcie akcji.

    Twoja czytelniczka stała któraniestety nie zawsze komentowała
    Pisarka Mel

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział. Błagam niech Hermiona powie, że coś czuje do Draco. Czekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam
    Persefona:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej :D Przypadkiem trafiłam na twojego bloga i przeczytałam go. Bardzo mi się spodobał, za co masz uścisk prezesa xD Anyway... Czytam sobie i czytam, chce kilknąć Nowszy Post a tu nagle nic! I to w takim momencie ;x No nic czekam na nowy rozdział. Pozdro ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle cudownie :D
    Malfoy po prostu przechodzi samego siebie ;)
    Z każdym rozdziałem coraz bardziej wciągam się w twoją historie ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy nastepny rozdzial ?

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham to opowiadanie! :) Swietnie oddajesz wszystkie emocje bohaterow. Czytam i smieje sie, smuce, itp. da sie bez problemu odczuc wszystkie emocje bohaterow!! Uwielbiam twoj styl piszania! Mam nadzieje ze szybko bedzie nowa notka! Can't wait!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ona musi mu wyznać co czuje ;) Przecież Draco nie może jej tak zostawić ;/ Coś czuję, że masz jakiś pomysł na Kruma i nie będzie to nic pozytywnego... Więc Hermiona nie może zostać z tym sama ;d Czekam na next ;) Proszę pisz szybko ;d
    E.

    OdpowiedzUsuń
  15. swietny rozdzial :) w wolnej chwili zapraszam do mnie :) http://dramione-chance-de-noir.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. SUPER rozdział!!! Eh...ta Hermiona....widać że w głębi serca nadal siedzi to wielkie uczucie do Dracona <3
    ~Rovenka

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy tylko mi się nie wyświetlają następne rozdziały ? i to w takim momencie ?!

    OdpowiedzUsuń