poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 3

Śniadanie w Hogwarcie zawsze miało w sobie coś wyjątkowego. Wielka sala, cztery stoły i nieustannie od wieków, rywalizujący ze sobą uczniowie domów. Nawet podczas posiłków dochodziło między nimi do spięć i mniej subtelnych kłótni. Najczęstsze konflikty wszczynane były przez Ślizgonów i Gryfonów, którzy nienawidzili się od zawsze, bez większych powodów, być może ze względu na diametralną różnicę charakterów, czy po prostu dla zasady. Sprzeczka między nimi była czymś zupełnie naturalnym i nawet nauczyciele rzadko kiedy zwracali na to uwagę. Skupiająca więc uwagę sensacja powstawała dopiero wtedy, gdy do walki dochodziło między uczniami popularnymi lub tymi, którzy należeli do tych samych domów. Zdarzało się to jednak niezwykle rzadko, dlatego po każdej takiej sytuacji uczniowie będący świadkami konfliktu, niejednokrotnie jeszcze przez dwa tygodnie rozpowiadali o tym innym, nieświadomie przekształcając treść wydarzeń. Na nieszczęście pewnych dwóch Gryfonów, los zechciał, że to ich kłótnia miała być obiektem pierwszych plotek w tym roku szkolnym....

-Sowia poczta!-zawołała z uciechą Hermiona, przyglądając się rozpościerającym swoje skrzydła ptakom znad swojej porcji tostów. Wyciągnęła rękę w stronę nadlatującej sowy i pozwoliła by ta usiadła na jej ramieniu, szeroko uśmiechając się w stronę jej zakrzywionego dzioba. Szarawa płomykówka wyciągnęła w jej stronę nóżkę z przywiązanym zwitkiem pergaminu. Lekko zaskoczona  Gryfonka odwiązała list, z zastanowieniem marszcząc brwi. Nie miała nikogo poza szkołą. Całe wakacje spędziła na próżno szukając swoich rodziców w Australii. Nie znalazła ich i nie miała pojęcia gdzie mogliby być. Lekko drżącymi rekami rozwinęła więc pergamin zagłębiając się w jego treść.

               Hermiono,
   Tak dawno już do siebie nie pisaliśmy. Pamiętasz jeszcze o moim istnieniu?
 Chciałbym wiedzieć, że wszystko u Ciebie w porządku. 
    Niedawno podpisałem kontrakt na dwa lata. Moja pozycja w bułgarskiej reprezentacji na ten sezon jest więc pewna, dlatego nie uda mi się przyjechać do Anglii tak jak planowałem. Mam nadzieję, że nie weźmiesz tego na poważnie i dalej pozostaniesz moją najlepszą i najukochańszą przyjaciółką. Chcę znów Cię zobaczyć. Wiem, masz teraz pewnie mnóstwo nauki, ale może udałoby Ci się wpaść do mnie na święta? Do tego jeszcze mnóstwo czasu i być może wolisz spędzić Boże Narodzenie z rodziną, ale jeśli zmienisz zdanie, będę czekał z otwartymi ramionami. 
      Koniecznie odpisz.
                                                             Niemożliwie stęskniony,
                                                                                                  W.K
Kompletnie o nim zapomniała. Ona i Wiktor Krum od dawna ze sobą nie pisali. Czytając ten list, mimowolnie się uśmiechnęła. Od zawsze był jej dobrym przyjacielem. Może nie takim jak Harry czy Ron, ale potrafił ją rozbawić, był miły, a na pewnym etapie jej życia był kimś, w kim do końca się zakochała.  
-Szczerzysz się do kartki. Dlaczego?-spytał zaintrygowany jej zachowaniem Harry, pochylając się nad jej ramieniem i zerkając na zapełniony pochyłym pismem pergamin. 
-To list od Wiktora-oznajmiła nie odrywając wzroku od treści listu. Może gdyby spojrzała na swoich przyjaciół, dostrzegłaby ich zszokowane miny i Rona dławiącego się sokiem dyniowym. Obaj chłopcy nie przepadali za Krumem. Jakoś tak od zawsze, kiedy dostrzegli, że poza sławnym szukającym, w którym widzieli idola, Bułgar posiada osobowość. Osobowość kogoś, kto pod przykrywką, w ich mniemaniu, żałośnie słodkich słówek i mieszającego dziewczynom w głowach akcentu, dobiera się do ich najlepszej przyjaciółki. 
-Żartujesz?-spytał w końcu oburzony rudzielec, głośno odstawiając na stół szklankę z sokiem. 
-O co ci chodzi?-spytała zaskoczona, ale i ze znudzeniem, bo to nie pierwszy raz, kiedy Ron urządzał sceny o nic, nieoczekiwanie się na nią wydzierając. Odłożyła list i spojrzała na przyjaciół, wymownie unosząc brwi, jakby pragnąć przekazać im, żeby lepiej skończyli zanim powiedzą coś niestosownego. 
-O co mi chodzi?-powtórzył z jeszcze większym oburzeniem Ron. -Jak on w ogóle śmie do ciebie pisać?! Pokaż!-sprawnym ruchem sięgnął po leżący na stole pergamin, ignorując jej ostre protesty. 
-Chciałbym wiedzieć, że wszystko u Ciebie w porządku...-zaczął czytać na głos, nieświadomie mnąc w palcach cienki papier. -Czy wszystko w porządku?-powtórzył wymownie, sarkastycznie naśladując bułgarski akcent Wiktora. -Gdzie był kiedy szukałaś horkruksów i ryzykowałaś życiem, między innymi i za jego wolność? Pozostaniesz moją najlepszą i najukochańszą przyjaciółką...-kontynuował prześmiewczym tonem. -To kretyn skoro naprawdę łudzi się, że jesteś taka naiwna... 
-Ron! Zamknij się już i oddaj mi ten list-wrzasnęła na niego z wściekłością Hermiona. Jej głos drżał, kiedy zdała sobie sprawę, że w jej oczach powoli zaczynają pojawiać się łzy. Upokarzał ją. Czytał jej prywatną korespondencję na głos, jawnie się z niej naśmiewając. 
 Nie zważał na jej prośby, nie zważał też na ręce, które wystawiła, aby wyrwać mu list, po prostu sprawnie jej unikając.
W pewnym momencie dotarło do niej milczenie, które nareszcie ogarnęło Wielką Salę przysłuchującą się treści listu. Wiktor Krum i Hermiona Granger. Czy to nie idealny temat do plotek? 
-...udałoby Ci się wpaść do mnie na święta? Hermiono, to chyba oczywiste, że nie chcesz jechać do tego frajera, prawda?-spytał z pewnością siebie, pytająco unosząc w górę jedną brew. Nie był skrępowany, ani też nie czuł, że stawia ją tym pytaniem w dość krępującej sytuacji. Właśnie przeczytał jej list i słyszeli to dosłownie wszyscy spożywający w tym czasie w Wielkiej Sali śniadanie. Bez skrupułów upokorzył ją na oczach całej szkoły. 
Zacisnęła oczy, powstrzymując łzy, zbierające się w kącikach jej oczu. Każdy czekał na jej odpowiedź.  Każdy pragnął zagłębić się w szczegóły pikantnego romansu Krum-Granger. Do tego ironiczny i wyniosły ton Rona sprawił, że wyglądało to co najmniej śmiesznie, niczym żałosne, przesłodzone listy miłosne. 
-Nic ci do tego, Ron-warknęła, z niedowierzaniem kręcąc głową, jednocześnie mrożąc go wściekłym spojrzeniem. 
-Jestem twoim przyjacielem, Hermiono. Chyba mogę wiedzieć co się stało...
-Przyjaciele się tak nie zachowują, Ron... i nie, nie możesz wiedzieć co się stało. To nie jest twoja sprawa!-podniosła się z ławki i skierowała swoje kroki w stronę wyjścia z sali, kiedy Ron odwrócił się na ławce, zapierając się plecami o brzeg stołu.
-Nie spodziewałem się z twojej strony takiej zdrady...-wyraz jego twarzy uformował się w ten arogancki i wyzywający. 
Że niby co? Tego było za wiele. Odwróciła się, z mocno zaciśniętymi zębami powracając do stołu. 
-Co ty...?
Nim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać, sięgnęła po pełen dyniowego soku dzbanek i wylała jego zawartość na głowę Rona, szeroko się uśmiechając. Była wściekła.
-Zdrady?! Jakiej zdrady?! Nie łączą nas żadne zobowiązania! Jedyny kto tu może poczuć się zdradzony to chyba tylko ja!-krzyknęła, nie zważając na pomruki i zduszone śmiechy innych uczniów. Jej postawa była imponująca, tak. Ale cała sytuacja, dla kogoś, kto obserwował ich z odległości, nie mogła nie wydać się nieśmieszna.  -Jak możesz w ogóle tak mówić?! Co jest z tobą nie tak?!-nie bardzo rozumiała co nim w ogóle kieruje. 
Nie wiedziała, że jest po prostu zazdrosny. Miał nadzieję, że jeśli zrobi z Kruma pośmiewisko na oczach szkoły, dziewczyna przestanie z nim korespondować. Teraz jednak patrzył jak wychodzi z sali, mocno trzaskając drzwiami. Zdaje się, że nic wtedy nie zyskał, a jedynie stracił.  

Wyszła z wielkiej sali w wyjątkowo podłym nastroju. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz i pchnęła drzwi na zewnątrz, zaciągając się świeżym powietrzem. Skierowała swoje kroki w stronę jeziora i przysiadła na trawie, podwijając nogi pod brodę. Była wściekła. Czuła się zdradzona i oszukana, ale przede wszystkim zawiodła się na Ronie. Nie byłoby sprawy, gdyby przeczytał ten list po cichu, pomarudził i oddał go z powrotem. Nie, on zrobił z niej idiotkę. 
Zacisnęła palce na kępce trawy, wyrywając ją. Nie pomogło. Wzięła leżący obok kamień i rzuciła nim z całej siły. Niczym nie zmąconą, gładką powierzchnie  wody, zakłócił nagły plusk. Wciąż jednak nie dawał upustu jej emocjom. Położyła się na trawie, przejeżdżając dłońmi po twarzy. 
-Nawet ja nie powstydziłbym się takiej sceny. Sok dyniowy. Masz moje uznanie, Granger.
Wzięła głęboki, drżący oddech mając nadzieję, że jakoś to jej pomoże. Niestety, znienawidzony, tak dobrze znany jej głos sprawił, że nie miała szans się uspokoić. Gwałtownie usiadła, obrzucając go wściekłym spojrzeniem. 
-Zjeżdżaj stąd, Malfoy-warknęła, podnosząc się z ziemi. Stanęła naprzeciwko Ślizgona patrząc prosto w jego zimne, stalowoszare oczy. 
-Chciałem pocieszyć cię w tej...-zawiesił głos, najwyraźniej powstrzymując od śmiechu. Nabijał się z niej. -....przyznaję cholernie druzgoczącej sytuacji...-zaczął ironicznym, nienaturalnie uprzejmym tonem. 
-Uważaj, bo w to uwierzę-ucięła mu oschle, ze znudzeniem, posyłając mordercze spojrzenie. 
-Możliwe, ale mam pewien... interes-oświadczył, posyłając jej Ślizgoński uśmieszek. Dziewczyna uniosła brwi, dając mu do zrozumienia, że domaga się wyjaśnień. -No więc... powiedzmy, że usłyszałem to i owo... podczas czytania miłosnego lis...
-Nie był miłosny! 
-... "przyjacielskiego" listu od Kruma. Tak się składa., że wybieram się w święta do Bułgarii. Mam interesy i mogę cię tam zabrać...-na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmieszek, a w oczach zapłonęły podejrzane iskierki. 
-To nie jest twoja sprawa. Nie mieszaj się w to-stwierdziła twardo, mrużąc gniewnie oczy. -Swoją drogą widzę już jaki to interes...
-Upokorzenie Wieprzleja-zaśmiał się, bez skrępowania wciskając ręce do kieszeni swoich jeansów. -Towarzystwo w czasie podróży i... nie powiedziałem, że zrobię to za darmo-wyraźnie się bawił, a ona nie była głupia by tego nie zauważyć, jednak gdzieś w głębi serca, wściekłość na Rona, kazała jej nie tak prędko odrzucać jego propozycję. 
-Czego chcesz?-spytała chłodno, zadzierając do góry jedną brew.
-Robisz za mnie wszystkie prace na transmutację...-zamyślił się, pocierając kciukiem swoją dolną wargę. -...do końca semestru-zakończył, szeroko się uśmiechając. 
-Malfoy, po cholerę wróciłeś do szkoły skoro zamierzasz wszystko olać?-spytała na pozór spokojnym, drżącym od irytacji tonem, nie mogąc zrozumieć jego toku myślenia. 
-Powiedzmy, że mam ciekawsze sprawy na głowie -odparł szczerze zadowolony chłopak, odwracając się z zamiarem odejścia. 
Przez chwilę patrzyła jak stawia kolejne kroki w stronę zamku, a jego sylwetka oddala się tak, jak jej chory pomysł odegrania się na Ronie.
-Malfoy!-wrzasnęła niemal desperacko, patrząc jak ten odwraca się, z zaskoczeniem przystając w połowie drogi do szkoły. -Rozmyśliłam się! Nic dla ciebie nie robię, rezygnuję, nie pomogę ci-oświadczyła dobitnie, podchodząc do niego i stając tuż naprzeciwko, odważnie zadzierając głowę do góry.
-Co? Niby czemu?-spytał lekko zdezorientowany, patrząc na nią jak na niezrównoważoną emocjonalnie, bipolarną wariatkę. 
-Czemu?!-zapytała z wściekłością, jakby odpowiedź była oczywista. -Jeszcze chwila, a zrobiłabym z siebie straszną idiotkę! Po pierwsze, nie ufam ci. Po drugie, to są moi przyjaciele! Po trzecie, prace z transmutacji powiadasz? Masz pojęcie ile razy mnie skrzywdziłeś?! Powinieneś to dla mnie zrobić, niczego nie oczekując. Mi się to po prostu od ciebie należy, Malfoy! Po czwarte, manipulujesz mną. Po piąte cholernie cię nienawidzę! Po szóste...
-Dobra, już dobra! Rozumiem-krzyknął wyraźnie poirytowany, uspokajająco unosząc ręce do góry. Miała rację, oczywiście, że chciał ją wykorzystać.  Po raz kolejny jej nie docenił. Stał tak i myślał nad tym co mu powiedziała. Powinien zabrać ją do Bułgarii, bo jej się to należy? Dałaby mu wtedy czystą kartę? Zapomniałaby o tym co zrobił jej i  jej przyjaciołom? Na pewno nie. Dlaczego więc mówiła, że powinien coś dla niej robić? Jaki miałoby to sens? Ona też nie była w stosunku do niego w porządku.
-Nienawidzę cię, Granger-jedyne co przyszło mu na myśl to te słowa. 
-Wiem , Malfoy, ale nie martw się. Jak powiedziałam, w pełni odwzajemniam twoje uczucia-powiedziała, po czym zostawiła go samego na błoniach. Patrzył jak odchodzi. Nie wiedział czemu, ale pobudziło go to do pewnych refleksji...

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Tyle jedynie umime powiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się zakochałam *.* / Nagini

    OdpowiedzUsuń
  4. *.* suuuuper ...

    OdpowiedzUsuń
  5. supcio :-*
    czytam dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie *__* . Ten rozdział był baaardzo śmiechowyy *-*/Rovena

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale oni powinni mieć dzisiaj lekcje
    .. 2 wsześnia ma się zajęcia w Hogwarcie choćby była niedziela.!

    OdpowiedzUsuń
  8. Z każdym kolejnym blogiem, który czytam, zaczynam coraz bardziej nienawidzieć tego rudego szczura. Naprawdę, wyszła ci ta kłótnia. Cos mi sie wydaje, że Hermiona przystanie na propozycje Malfoy'a. Ja bym tak zrobiła- żeby tylko dopiec Weasley'owi :') Ciekawi mnie jak przedstawisz Wictora
    Pozdrawiam
    Pure

    OdpowiedzUsuń