niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 2

-Czy tylko ja nie rozumiem dlaczego mojego zdjęcia nie ma jeszcze w tych kartach?-spytał Ron, rozdzierając opakowanie czekoladowych żab. Pomachał przyjaciołom przed oczami wizerunkiem jakiejś dostojnej, starej czarownicy, a potem odrzucił kartę na siedzenie naprzeciwko, wpychając do ust kawałek czekolady.
-Tak, Ron... tylko ty-odparł zażenowany Harry, odgarniając z czoła potargane, czarne włosy.
Siedzieli w przedziale ekspresu do Hogwartu, prowadząc luźną, przyjemną pogawędkę. Podróż do szkoły trwała jednak bardzo długo, dlatego w końcu Hermionie przyszło przeżywać jazdę pociągiem w milczeniu, z skronią wspartą o chłodną powierzchnię szyby, obserwując jak jej przyjaciele śpią, śliniąc się i pochrapując.
 Pewien Ślizgon nie dawał spokoju jej myślom. Podły, zakłamany dupek. Jego smutne oczy, zmęczona twarz i chłodny ton. Draco Malfoy był nieszczęśliwy. Nigdy nie miała co do tego wątpliwości, w ten właśnie sposób tłumacząc jego paskudny, działający na nerwy charakter. Pamiętała jak na nią spojrzał. Z irytacją. Ze zrezygnowaniem. Oczy przepełnione miał chłodem. Może dlatego, że za dużo chłodu widziały? Miała świadomość tego, że Draco też brał udział w wojnie. Że tak jak ona przyszło mu patrzeć na straszne rzeczy, a może nawet i gorsze zważywszy na to, po czyjej walczył stronie. Nie miał szczęścia. Nie miał też kochającej rodziny ani oddanych przyjaciół.
Wiedziała, że był silnym człowiekiem i nie ma dla niego usprawiedliwienia. Bo był świadomy. Od zawsze. Nie potrzebował niczyjego współczucia ani litości. Potrzebował kogoś, kto jedynie wskazałby mu inną drogę.
Ugh idiotka. 
Skarciła się w myślach. To Draco Malfoy. Ktoś sobie wyobraża jak się zmienia? Że niby zaczyna być miły? Mówi przepraszam i dziękuje, nie bije się po przegranym meczu i kończy z gnębieniem Gryfonów? Nie. Nie miała pojęcia czemu to w ogóle rozważała.
 Zrezygnowana oparła głowę o szybę i wlepiła wzrok w spływające po oknie kropelki deszczu. Zapowiadała się mokra i zimna jesień. Mimo iż był dopiero początek września, liście na drzewach zaczęły zmieniać kolor. Było naprawdę bardzo ładnie, ale jednocześnie chłodno i przygnębiająco. Nawet jeśli przyroda mieniła się najróżniejszymi barwami, ukazując prawdziwy urok tej pory roku. Postanowiła rozprostować nogi, wychodząc na korytarz. Zamierzała poszukać reszty przyjaciół w pozostałych wagonach Gryffindoru, kiedy w pewnym momencie usłyszała perlisty śmiech swojej najlepszej przyjaciółki, Ginny. Domyślając się, że ta zapewne siedzi w przedziale wraz z Luną i Neavillem, złapała za klamkę rozsuwanych drzwi przedziału, kiedy ktoś niezbyt delikatnie na nią wpadł, trącając ją w ramię.
-Ostatnio coś często się na mnie rzucasz, Granger...-usłyszała nad sobą pewien wyjątkowo niepożądany, znienawidzony głos. Jęknęła cicho, po czym uniosła dumnie głowę, patrząc prosto w stalowoszare oczy Dracona Malfoya. Jego wypowiedź była tak absurdalna, że nie do końca wiedziała co mu odpowiedzieć. Mierzyła go groźnym spojrzeniem, patrząc na jego ironiczny, złośliwy uśmieszek. Najchętniej zmyłaby go mu z twarzy mocnym uderzeniem pięścią. Prosto między oczy. Była gotowa za to poświęcić nawet dobre imię, reputację i zobowiązujący tytuł prefekta. Tylko raz. Pacnąć go w ten głupi, nadęty łeb.
-Suń się, Malfoy-wycedziła przez zęby, kiedy dotarło do niej, że jeżeli chce go wyminąć, Malfoy musi się przesunąć. Korytarz był za wąski dla ich dwójki.
-Doprawdy nie wiem za co ten ton...-zaczął, brzmiąc okropnie przemądrzale.
-Zamknij się i mnie przepuść-warknęła coraz bardziej się denerwując. Zwinęła palce w pięści, mocno wbijając paznokcie w wnętrze dłoni. Nienawidziła go tak bardzo, a po ich ostatnim spotkaniu, wciąż nie opuściła jej chęć odegrania się na nim.
Przewrócił oczami.
Przewrócił.oczami.
Pieprzonymi oczami przewrócił.
Zirytowana do granic możliwości, próbowała przepchnąć go na bok, ale on tylko się zaśmiał, wyprowadzając ją z równowagi.
Długo myślał nad tym jak powinien się zachowywać. Tak, popełnił wiele błędów. Tak, nieraz ją skrzywdził. Ale nie widział powodów dla których miałby przestać być złośliwym. Uwielbiał denerwować Gryfonów, szczególnie słabszych i mniejszych,a stojąca przed nim dziewczyna idealnie się do tego nadawała. No i zawsze będzie miała u niego specjalne względy, ze względu na wieloletni staż nienawiści jaki u niego odbywała. Zmierzwił dłonią swoje i tak poczochrane włosy, posyłając jej jeden z tych Ślizgońskich, pełnych przekąsu uśmieszków.
Nie wytrzymała. Coś w niej pękło. Powód, dla którego nic jeszcze nie zrobiła, wydał jej się nagle naprawdę błahy i nie wystarczający do tego by nie uderzyć go z całej siły otwartymi dłońmi w tors, wyładowując całą swą irytację.
-Oj Granger, Granger... Ja się tu do ciebie uśmiecham, a ty przechodzisz do rękoczynów?!-spytał, starając się przybrać jak najbardziej poważny ton. Była zabawna. Śmiesznie bezradna w swych żałośnie niegroźnych zamiarach. Ustąpił jej, nie spuszczając z niej swojego zadowolonego spojrzenia.
-Dziś ci odpuszczę-oznajmił wspaniałomyślnie, doskonale wiedząc jak działa na nią jego przesłodzony ton. -W końcu będziemy mieli w tym roku mnóstwo okazji do spędzania wspólnie czasu...-powiedział, celowo zawieszając głos.
-Co? Co masz na myśli?-spytała wyraźnie zaintrygowana, udając, że wcale jej to nie obchodzi. Jej na pozór obojętny głos zadrżał przy końcówce wypowiadanego zdania. Nie zwracała już uwagi na to, że może przejść, a Draco dłużej jej nie zatrzymuje.
-Wszystkowiedząca Granger o czymś nie wie-zaśmiał się ironicznie, obserwując jak marszczy brwi w geście kompletnej irytacji. -W tym roku Ślizgoni mają z Gryfonami wszyyystkie lekcje-posłał jej uroczy uśmiech, odsłaniając cały rząd śnieżnobiałych zębów.
No i gotowe.
Hermiona otworzyła buzie, jednak nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Najgorsza wieść jaką mogła usłyszeć. Patrzyła jak Malfoy odchodzi z wrednym uśmieszkiem i znika w drzwiach swojego przedziału. Zacisnęła pięści ze złości. Znowu z nią wygrał. Dawała mu satysfakcję i pozwalała by robił z niej idiotkę. Doprowadzał ją do szału i wyprowadzał z równowagi. Plan z robieniem mu na złość nie miał szans wypalić, był na to za dobry. Sprytny i chamski, wygadany, pewny siebie. Musiała sobie odpuścić i zacząć go ignorować, tylko tak mogła zachować godność. Nie wdając się z nim w te żałosne dyskusje.
 Szybkim krokiem weszła do przedziału, zatrzaskując za sobą drzwi. Naburmuszona usiadła obok Ginny, zupełnie zapominając, że miała się z nią przywitać.
-Co się stało, Hermiono?-spytał zaintrygowany Neaville, odkładając na bok egzemplarz Żonglera, który zapewne pożyczył od Luny.
-Malfoy-warknęła, wypowiadając nazwisko Ślizgona z najwyższym obrzydzeniem. Założyła ręce na piersi i mocno podkurczyła nogi pod brodę.
-Co ten idiota znowu zrobił?-spytała znudzona Ginny, przewracając oczami. To, że Ślizgon wyprowadził kogoś z równowagi, nie było żadną nowością.
-Nic. Po prostu jest sobą-powiedziała spokojnie, jednak po chwili wybuchła. -Co ten kretyn sobie w ogóle myśli?! Czy ja wyglądam jak ktoś kim można pomiatać?! Nie wierzę, że on ma czelność w ogóle ze mną rozmawiać. Patrzył spokojnie jak Bellatrix mnie torturuje, a teraz jeszcze mnie obraża!-wyrzuciła z siebie, po czym jakby nic wyszła z przedziału. Miała  świetne wyczucie czasu, bo pociąg właśnie się zatrzymał, a ona mogła wyjść na dwór. Hogsmade wyglądało bardzo ładnie. Mimo drobnego deszczyku, pogoda była idealna jak na rozpoczęcie roku szkolnego. Uczniowie wsiedli do powozów ciągniętych przez testrale. Po bitwie o Hogwart prawie każdy je widział. Hermiona, Harry, Ron, Ginny, Luna i Neaville siedzieli obok siebie. Panowała niezręczna, niczym nie zmącona cisza. Każdy czuł jakąś pustkę. Każdego dręczyły wspomnienia. Trudno było sobie nie wyobrażać co takiego działo się w tym miejscu rok temu. We wnętrzu Dracona Malfoya rozgrywały się jednak znacznie boleśniejsze i trudniejsze do pogodzenia pojedynki myśli. Dopiero kiedy pojawił się w Hogwarcie, poczuł jak wszystko to, co do tej pory tłumił, nagle w niego uderza. Był obrzydzony. Obrzydzony samym sobą. Swoim wnętrzem. Zagubiony i całkowicie rozdarty, nie panujący nad niczym, nawet własnymi myślami. Chciał tego samego co matka. Chciał spokoju. Neutralnych stosunków. Czystej karty. W przeciwieństwie do niej, był jednak zbyt świadomy swoich błędów, a może po prostu zbyt dumny, by sądzić, że ktokolwiek mu wybaczy. On sam sobie nie wybaczył. Nie zamierzał nikogo przepraszać.  Jego jedynym celem było skończenie szkoły i znalezienie dobrej pracy, która zapewniłaby mu przyszłość. Jakąkolwiek. I chociaż nie widział sensu w swoim życiu ani kreowaniu lepszego jutra, chociaż nie był szczęśliwy i chociaż wiedział, że po wojnie nie pozostało mu już nic, gdzieś w głębi serca chciał spróbować. Chciał odbudować wszystko to co w sobie zniszczył. Sumienie. Empatię. Przyjaciół.
 Bo niezależnie od opinii bezlitosnego kłamcy, którą mu przypisano, nigdy nie był wystarczająco dobry, by oszukiwać samego siebie. Ludzie go nienawidzili i nikt o niego nie dbał.
Tak, były napalone dziewczyny.  Rzadko bywał sam, zwykle towarzyszyło mu kółko adoratorów. Tych, którzy doszukiwali się w jego obecności korzyści. Ludzie kochali jego pieniądze i wygląd tak jak on kochał być nieszczęśliwy.

14 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Boże dziewczyno jak ty to robisz że praktycznie codziennie dodsjesz rozdzialy? no ale poprostu te rozdziały są
    ZA-JE-BIS-TE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... dodaje codziennie... dodam jutro, ale na następny musicie poczekać najprawdopodobniej do kolejnego poniedziałku :( Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie i cierpliwie poczekacie :)

      Usuń
  2. Czytałam twojego poprzedniego bloga i cieszę się że twoja twórczość nie skończyła się wraz z tamtą historią <3

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde, szkoda mi się zrobiło Draco :c
    taki jest samotny ;__;
    nie moge się doczekać następnego rozdziału :3

    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też zawsze był jednym z moich ulubionych postaci

      Usuń
  4. Uwielbiam takie sentymentalne wątki. Szkoda mi Draco, biedny. Ale pewnie znajdzie sobie kogos kto go pocieszy ( czyt. Hermiona ) :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest DUŻO LEPSZY od tamtego rozdziału<3

    OdpowiedzUsuń
  6. powoli aczkolwiek ciekawie się rozkręca

    OdpowiedzUsuń
  7. Woow, rozkręca sie. Trzyma w napięciu. Lekcje Slytherinu z Gryffindorem? Nie mogę sie doczekać. Szkoda mi Malfoy'a, mam nadzieje ze jego sytuacja sie polepszy
    Pozderki od
    Pure

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba,czytam dalej :*
    P.s jak nazywał się twój poprzedni blog? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń