wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 29

Kobieta wybuchnęła szczerym, może ciut nerwowym, perlistym śmiechem.
-Stópko, daj spokój!-machnęła lekceważąco ręką. -Ślub dopiero za trzy miesiące! Póki co jestem jeszcze panną Granger-z jej ust nie znikał szczery, łagodny uśmiech.
-Oczywiście, pani Kru... Granger!-poprawiła się zawstydzona skrzatka. -Wybacz.
Dziewczyna uśmiechnęła się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Była szczęśliwa. Wreszcie miała zacząć życie z kimś, kogo kocha i kto jest dla niej stworzony. Przynajmniej tak jej się wydawało. Albo tak próbowała sobie wmówić.
Po przyjemnej kąpieli, ubrała się w kwiecistą, luźną sukienkę, na którą zarzuciła jeansową kurtkę. Wyglądała delikatnie, ładnie i kobieco. Dokładnie tak, jak powinna wyglądać dorosła Hermiona Granger.
Teleportowała się do Londynu, na ulicę Pokątną. Tam, w Dziurawym Kotle przywitała ją Ginny, która niemal od razu rzuciła jej się w ramiona.
-Miona, dawno cię nie widziałam... Mam ci przekazać przeprosiny od Harry'ego. Ma ostatnio mnóstwo pracy w ministerstwie, a teraz znów mu coś wyskoczyło, sama rozumiesz.
-No jasne-uśmiechnęła się ze zrozumieniem, wciskając ręce w kieszenie jeansowej kurtki. Wiktor też ciągle tylko pracował. To jej przypomniało, że tak już po prostu jest. Ludzie pracują. -Wiesz, w sumie to może nawet dobrze. Spędzimy trochę czasu. Kiedy wyjdę za Wiktora zatęsknię za naszymi babskimi wyjściami-powiedziała, wzdychając smutno. Wiktor nie lubił, kiedy spotykała się z kimś bez niego.
-No tak...-Ginny pokiwała głową ze zrozumieniem. -Masz już sukienkę, prawda?-spytała rozentuzjazmowana, opierając dłonie o blat stołu. -Jaka jest?
-Szczerze mówiąc... nie-spojrzała na przyjaciółkę lekko zmieszana. Obserwowała jak Ginny z wyrazem dezaprobaty splata ręce na piersi i obrzuca ją karcącym spojrzeniem.
-Zakupy!-zarządziła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Udawała, że jest zła, ale Hermiona wiedziała, że tak naprawdę, w głębi serca szaleje z podekscytowania. -Na pewno coś ci znajdziemy! Może lepiej wyślij patronusa Wiktorowi, że wrócisz baaardzo późno. Przecież musimy ci znaleźć nie tylko suknię! Buty, welon, biżuteria, przydałaby ci się nowa szminka i...
Obydwie spędziły połowę dnia, szukając czegoś odpowiedniego. To nie było proste. Potrzebowały w końcu czegoś... dla Hermiony Granger. Jej sukienka nie mogła być zwyczajna, zbyt prosta, albo zbyt wykwintna. Potrzebowała czegoś co będzie pasowało do  niej i spodoba się innym. Zależało jej by wyglądać wyjątkowo.
-Miona, wiem!-krzyknęła podekscytowana Ginny, nieoczekiwanie podskakując i uwieszając się jej na ramieniu.
-Co takiego, Gin?-spytała Hermiona ze znacznie mniejszym entuzjazmem.Od łażenia po sklepach bolały ją już nogi. Straciła wiarę w to, że jakaś sukienka mogłaby być tą jedyną, wymarzoną, idealną do przeżycia w niej najpiękniejszego dnia w życia.
-Byłam kiedyś w takim jednym sklepiku. Trochę na uboczu, niepozorny, ceny całkiem całkiem. Sprzedawczyni akurat nie było, więc nic nie kupiłam, ale sukienki były prześliczne-wspomniała, ciągnąć ą w stronę jakiejś pustej uliczki.
-Ginny nie mam już siły!-zaprotestowała, próbując opierać się przyjaciółce, która niezłomnie ciągnęła ją za rękę, między kolejnymi kamienicami. -Kupimy kiedy indziej, mam czas w piątek-zdecydowanie chętniej kupiłaby lody w lodziarni Floriana Fortescue, niż jakąś tam sukienkę.
-Daj spokój. To już tutaj.
Zatrzymały się przed niewielkim butikiem i wtedy Hermionę olśniło. Poczuła jak od stóp po sam czubek jej głowy rozchodzi się nieprzyjemne uczucie.
-Ginny,nie!-wyrwała rękę z uścisku przyjaciółki i instynktownie cofnęła się o parę kroków, czując jak wszystkie wspomnienia zaczynają ją przytłaczać. Nie miała ochoty na odwiedzanie sklepiku Narcyzy Malfoy. Ani teraz, ani nigdy. Nie po tym, co jej syn powiedział jej pięć lat temu. Nie po tym, jak złamał jej serce.
-Przestań! Sama zobaczysz, są śliczne. Przecież musisz mieć jakąś sukienkę! Nie wystąpisz w szatach szkolnych Hogwartu...-zaśmiała się Ginny, po czym nie zważając na protesty przyjaciółki, wepchała ją do wnętrza lokalu, zatrzaskując za nią drzwi i przysiadając na schodkach przed nimi.
Zamarła, dostrzegając rozgrywającą się we wnętrzu sklepu. To było jak zrządzenie losu. Pech. Albo przeznaczenie. Stał tam. Dokładnie taki, jak niegdyś. Równie wysoki i dobrze zbudowany. Może trochę chudszy. Z jasnymi, świetnie ułożonymi włosami, wyraźnie zarysowaną szczęką i chłodnymi, stalowoszarymi oczami. Przytulał swoją matkę, opierając brodę o czubek jej głowy, wpatrując się gdzieś ponad nią, w środek pustej, białej ściany. Nie miała czym się zakryć. Nawet jeśli, nie była do końca pewna, czy właśnie tego by chciała. Odtwarzała sobie w głowie tę chwilę tysiące razy. Każdej nocy przed zaśnięciem. Nawet wtedy, gdy zasypiała obok Wiktora.
Jej ciało przeszedł dreszcz. Magnetyzujące uczucie od stóp przez każdy pojedynczy nerw do włosków na jej rękach. Zauważył ją.
Była przerażona. Skonsternowana i zagubiona, zupełnie nieprzygotowana na to nagłe spotkanie. Niby co miała mu powiedzieć? Co miała powiedzieć samej sobie. Marzyła, żeby go odzyskać, wmawiając sobie, że nie ma go, bo go uwięzili. Ale kiedy odzyskał wolność, wcale nie dane mu było wrócić akurat do niej. W jej życiu nie było miejsca na kogoś takiego jak on. Nawet jeśli skrycie o nim marzyła.
Szybko odegnała raniące myśli i zacisnęła ręce w pięści. Wyprostowała się i uniosła brodę. Była przecież na niego zła. Wściekła. Za to co jej wtedy powiedział. Złamał jej serce, bo nie pozostawił jej żadnej nadziei. Przecież gdyby nie powiedział podczas ich pożegnania wszystkich tych bezsensownych bzdur, mogłaby na niego zaczekać.
-Dzień dobry-chłód w jej własnym tonie zaskoczył nie tylko stojących naprzeciw niej Malfoyów. Trochę bała się, że niszczy tę chwilę. W swoich wizjach rzucała mu się raczej na szyję. Teraz obrzuciła Dracona nienawistnym spojrzeniem, dumnie postanawiając go zignorować. Nic już dla niej nie znaczył. Przynajmniej nie powinien. Nie kiedy miała wyjść za Wiktora.
-Szukam sukni ślubnej-oznajmiła spokojnie i beznamiętnie, zwracając się do Narcyzy z delikatnym uśmiechem. Czuła jak wszystko się w niej nieprzyjemnie skręca, kiedy Narcyza spojrzała niepewnie na swojego syna. Wiedziała, że najpewniej w czymś im przeszkodziła. Draco wszedł do jej sklepu po pięciu latach i rzucił się jej na szyję. Musieli mieć mnóstwo spraw do obgadania.
-Suknię ślubną-powtórzyła lekko oszołomiona Narcyza. Hermiona tylko skinęła głową. Czuła się okropnie. Właściwie sama nie miała pojęcia, czemu po prostu jeszcze stąd nie uciekła. Przymknęła ze zdenerwowaniem oczy, kiedy stojący w kącie pomieszczenia blondyn prychnął pod nosem i zaśmiał się cicho, ciut szaleńczo, w porę się opanowując.
-Mamo, niczego jej nie sprzedawaj-powiedział z uśmiechem. Z trudem powstrzymała się od westchnięcia. Jego głos był nieco niższy i bardziej zachrypnięty. Wciąż był jednak znajomy.
Nie wiedział, że to tak będzie wyglądać ich spotkanie po latach. Nie było dnia, żeby o niej nie myślał. Kochał ją. Kochał i pragnął jej najbardziej na świecie, a myśl, że ona bierze ślub, co gorsza nie z nim, przyprawiała go o dreszcze. To było okropne, a on nie zamierzał jej tego ułatwiać. Ze zdenerwowaniem, złapał dziewczynę za rękę i wyciągnął jej drobne ciało ze sklepu.
-Malfoy! Puść mnie w tej chwili-krzyknęła, szarpiąc się z jego wciąż silnymi ramionami. Panicznym wzrokiem rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciółki, ale jej już tu nie było. Musiała zniknąć, w którymś z okolicznych butików. Z poddaniem odwróciła się w stronę blondyna, który nie odrywał od niej uważnego spojrzenia. Zmienił się. Miał te same, eleganckie ubrania, świetną fryzurę i nieskazitelnie bladą cerę. Ale coś w jego oczach mówiło jej, że nie jest już tym samym człowiekiem.
-Nie, nie puszczę-oświadczył ze zdecydowaniem i spokojem, a to sprawiło, że chociaż nie tego oczekiwała, mimowolnie się uspokoiła.
-Zostaw mnie w spokoju-jej ton zadrżał, kiedy dotarło do niej, że całą tą ich szarpaniną zwrócili na siebie uwagę przechodniów.
-Wszystko w porządku?-jakiś mężczyzna podszedł do nich, wyciągając różdżkę. Mimowolnie zadrżała. Nie chciała ściągać kłopotów. Zwłaszcza na Dracona.
-Malfoy, ty draniu-warknął mężczyzna, zaraz po tym, kiedy go rozpoznał. Zdusiła w sobie okrzyk, kiedy nieoczekiwanie przygniótł go do ściany i przyłożył różdżkę do jego krtani. -Ledwo cię wypuścili, a ty już kogoś zaczepiasz!
-Nie!-odparł oburzony jego przypuszczeniem Malfoy. Z niedowierzaniem patrzyła, jak nawet nie próbuje się bronić.
-W takim razie co to było, co?-warknął zaczepnie. -Czy on panią zaczepia?-mężczyzna zwrócił się w jej stronę. Westchnęła z poddaniem, spoglądając prosto w stalowoszare tęczówki. Tak strasznie go kiedyś kochała. Pokręciła przecząco głową, podchodząc do wstawiającego się za nią bez potrzeby mężczyzny.
-Wszystko w porządku-odparła, niezręcznie się uśmiechając. Oddałaby wszystko, żeby ktoś uratował ją od tego spotkania, ale wiedziała, że Malfoy nie zasłużył na to, by wpędziła go w kłopoty.
-Chyba musimy porozmawiać-stwierdziła, patrząc na opierającego się o ścianę blondyna.
-No...-przytaknął z szaleńczym błyskiem w oku.

-To moje mieszkanie. Rzadko je odwiedzam, mieszkam teraz w Bułgarii z Wiktorem-zsunęła z ramion kurtkę i zawiesiła ją na wieszaku przy drzwiach, a potem weszła z Malfoyem wgłąb mieszkania i rzuciła torebkę z kluczami na blat w jadalni. -Bierzemy ślub za trzy miesiące-dodała z lekkim skrępowaniem. Nigdy nie przypuszczała, że do tego dojdzie. Jako nastolatka, zdecydowanie bardziej pragnęła być żoną kogoś innego.
-Dlaczego...-zaczął, ale zaraz potem szybko zacisnął usta, wzdychając z niezadowoleniem. Próbował znaleźć odpowiednie słowa, ale nic oprócz paskudnych, zapożyczonych w więzieniu wulgaryzmów nie przychodziło mu do głowy. A w końcu był elokwentnym i wykształconym człowiekiem. -Był jakiś koniec świata i on został ostatnim facetem na ziemi i miałaś do wyboru zgodzić się za niego wyjść, żeby uratować naszą cywilizację, a ja o tym nie pamiętam? Jakim kurwa cudem on cię zdobył?
Dziewczyna zakrztusiła się kremowym piwem, które wyjęła przed momentem z lodówki, a potem obrzuciła go skrępowanym, karcącym spojrzeniem.
Kochasz Wiktora. Kochasz Wiktora. Kochasz Wiktora. 
-To nie jest twoja sprawa, Malfoy-powiedziała oburzona. Chciała być na niego zła. Chciała by na nowo stał się jej wrogiem. Chciała by stąd wyszedł i nigdy więcej nie budził w niej tych wszystkich uczuć i wątpliwości. Chciała, by przestało boleć ją serce.
-Zawsze musiałem cię przed nim ratować. To jest moja sprawa-odparł lekko zażenowany, krzyżując ręce na piersi.
Otworzyła usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zawsze ją ratował. Przed wszystkim i wszystkimi.
 -Słuchaj, Malfoy-nienawidziła siebie za ten oskarżycielski ton. -To jest moje życie. Skończyłam szkołę, zdałam na Wybitny wszystkie owutemy i uwierz mi zaczęłam życie, choć nie było mi łatwo. Nie wtrącaj się w to, jasne? Sam to wtedy skończyłeś.
-Jasne...-mruknął, bawiąc się frędzlami koca leżącego na kanapie. Obserwowała jak jego szczęka zaciska się w niezadowoleniu, a on sam unika jej spojrzenia, jakby zdawał sobie sprawę, że nie ukryje przed nią swojej złości. Przerażało ją, jak dobrze go znała.
-Jak się czujesz?-spytała już nieco łagodniej, próbując przełamać czymkolwiek tę okropną barierę dyskomfortu i zażenowania.
-Jakbym właśnie wyszedł z Azkabanu-odparł ponuro, wzruszając ramionami.
Przez moment po prostu patrzyła mu w oczy. Chciała mieć pewność i czyste sumienie. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby cierpiał tuż przed nią, a ona nie zrobiłaby nic, by podnieść go do góry. Martwiła się o niego i choć ciężko było jej to przyznać, tak już chyba miało zostać na zawsze.
-Pójdę już-powiedział nagle, bez cienia żalu podnosząc się z jej ładnej, szarej kanapy. To straszne, ale przez krótki moment czuła się zawiedziona, że nie chce zostać dłużej.-Miło było-dodał bez przekonania i fałszywie, ale nie zamierzała go winić za ten ton. To spotkanie to była porażka.
-Poczekaj.
Odwrócił się. Spojrzał prosto w jej przepełnione zdeterminowania oczy, a ona poczuła jak cała ta pewność, którą próbowała zebrać w sobie od kiedy go zobaczyła, maleje. Wbiła paznokcie w wewnętrzne strony dłoni.
-Mam prośbę-jej głos zadrżał, za co miała ochotę mentalnie zdzielić się w twarz. Widziała jak Draco przygląda się jej z zainteresowaniem, po chwili milczenia, ponaglająco unosząc jedną brew i kręcąc głową.
-Dla ciebie wszystko, skarbie-oznajmił uprzejmie, ale wiedziała, że tak naprawdę się z niej nabija. Ten cały jej ślub z Wiktorem nie przypadł mu do gustu.
-Biorę ślub...
-Tak, to już miałem nieszczęście słyszeć-mruknął poirytowany, nieoczekiwanie jej przerywając. Wcisnął ręce w kieszenie idealnie skrojonej marynarki i uśmiechnął się z kpiną.
-Chcę zaprosić rodziców. Bez nich branie tego ślubu nie będzie mieć żadnego sensu-widać było jak bardzo jej na tym zależy, ale nie zamierzał dać za wygraną. Ona nie mogła być z kimś innym. Dostawał szału na samą myśl, że gdzieś tam jest ten cały Wiktor, do którego ona się przytula. Który może ją całować i spędzać noce w jednym łóżku. Spojrzał na nią powątpiewająco, po czym zdecydowanie pokręcił przecząco głową.
-Nie powiem ci, gdzie oni są.
Złośliwe i niedojrzałe. Uśmiechnął się tryumfalnie, po czym teleportował się w tylko sobie znane miejsce.


-O nie, Granger... Ja jebię, bierz sobie pieprzony ślub, ale nie kurwa z nim. Chociaż nie, w ogóle nie bierz żadnego pierdolonego ślubu! To by było pojebane! Co ty sobie kurwa myślisz?!-szedł szybko jakąś pustą, londyńską ulicą, próbując jakoś ochłonąć, mówiąc cicho pod nosem wszystkie te paskudne przekleństwa.
-Ugh Granger!-warknął z wściekłością, a potem nie wytrzymał i walnął pięścią w ceglaną ścianę, czując jak twarde krawędzie rozcinają mu kostki. Nie mógł na to pozwolić. Ten ślub nie mógł się odbyć. Nigdy nie sądził, że będzie gotowy na tak odważne postanowienia ale jeżeli Hermiona Granger miała za kogoś wychodzić, to za niego i tylko za niego.
-Malfoy?
Z zaskoczeniem zmarszczył brwi, a potem szybko oderwał wzrok od ściany i przekręcił głowę tam, skąd usłyszał głos.
-Potter-powiedział mocno zdezorientowany. -Uwzięliście się na mnie, czy coś? Jeszcze tylko Weasleya brakuje-warknął i poirytowany zamierzał go wyminąć, kiedy ten złapał go za rękę.
-Widziałeś Hermionę-stwierdził, mierząc go poważnym wzrokiem, chociaż w jego wyrazie twarzy Draco potrafił doszukać się współczucia. Harry poklepał go pocieszająco po plecach, a potem powiedział coś, co omal nie zwaliło go z nóg.
-Ja też nie znoszę tego skurwiela.

***

Poszli do baru, niedaleko miejsca, w którym na siebie wpadli, gdzieś pomiędzy magiczną a mugolską częścią Londynu.
-Od kiedy my jesteśmy przyjaciółmi?-spytał Draco, podejrzliwie obserwując jak Harry zamawia mu szklankę drogiej, schłodzonej whisky.
-Odkąd Hermiona wychodzi za tego całego Kruma, a nam to nie pasuje.
Arystokrata prychnął pod nosem, upijając łyk mocnego alkoholu, który barman przed momentem podetknął mu pod nos. Potter był ostatnią osobą, z którą chciałby o tym gadać.
-Mam gdzieś za kogo wychodzi...
-Malfoy-Harry uciął mu, uśmiechając się z politowaniem. Na jego twarzy wymalowało się powątpiewanie.
-No wiem!-warknął z poddaniem, z frustracją odstawił szklankę z alkoholem na bar, a potem maniakalnym gestem zmierzwił palcami swoje jasne włosy.
-Tak myślałem-skwitował usatysfakcjonowany jego wybuchem Harry. -To jaki masz plan, panie Jestem Wkurzającym Typem i Nawet Azkaban Tego Nie Zmieni?-spytał z ironią. Zaśmiał się, kiedy dostrzegł jak poirytowany tym zdaniem był jego towarzysz do picia, a potem wyszczerzył zęby w uśmiechu, którego nie powstydziłby się nawet sam mistrz-Draco.
-No chyba nie pozwolisz, żeby sprzątnął ci ją sprzed nosa...
-Oczywiście, że nie-Malfoy prychnął pod nosem i ze złością oparł łokcie o blat. -Nie dojdzie do tego ślubu, choćbym miał rozwalić jej wesele i poderżnąć pieprzonemu Krumowi gardło zanim zdąży powiedzieć pierdolone tak.
Był rozkojarzony i zdenerwowany. Bo chociaż przemawiała przez niego wściekłość i niechęć do Wiktora, wiedział, że nie da rady z nim konkurować. Nie jeśli ona go kocha. Był bezradny. Tak zagubiony i zdesperowany, że go do zabijało. Po pięciu latach nic nie robienia, otrzymał zbyt dużą dawkę wrażeń. Nie był już dobry w ukrywaniu, ani kontrolowaniu emocji.
-Mam plan.
Zamrugał, wyrwany z zamyślenia. Harry polecił barmanowi, by ten dolał mu kolejną szklankę whisky.
-Tak?-mruknął z pozornym zainteresowaniem, ze zmęczeniem przesuwając dłonią po twarzy.
-Nie miejmy planu. Po prostu sprawmy żeby nie brała żadnego ślubu choćby miała nas znienawidzić.
-Czemu tak ci zależy?-zmarszczył podejrzliwie brwi i przeniósł spojrzenie z alkoholu na Pottera.
-Nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek to powiem, ale wolę ciebie, Malfoy. Byłego śmierciożercę, który spędził pięć lat w Azkabanie i dalej ją kocha niż jakiegoś Kruma, który nie ma pojęcia co robi...






21 komentarzy:

  1. Tak tak tak!!!!
    Potter, Malfoy trzymam za was kciuki!
    Rozwalcie plany za mąż pójścia Hermiony!!!
    Juz bym wolała żeby z Weasleyem go brała!!!
    Rozdzialik fajny ale wydawał się krótki :D
    Pozdrawiam i czekam na więcej wrażeń :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Potter w komitywie ze Ślizgonem? ;O Jestem w totalnym szoku :D Czekam na dalszy ciąg. ;)

    Pozdrawiam Rosalie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Superaśny rozdział. Dzięki bogu Miona jest tylko narzeczona Kruma a nie żoną uff... co za ulga. Spotkanie po latach tak jak się spodziewałam nastąpiło na Pokątnej. Spodobał mi się Draco który nieszczególnie ukrywa swoje emocje. I ciekawość mnie pożera od środka jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
    Pozdrawiam:)
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mi ulżyło ;D
    Już myślałam, że Miona wpakował się w to małżeństwo z tym kretynem...
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział. Nie spodziewałam się takiego Harrego. I jeszcze zachowanie Dracona jakby był chory na umyśle. Czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. uffffffffff. jeszcze nieee jest panią Krum. fiu :D

    OdpowiedzUsuń
  7. jak sie dowiedzialam, ze Herm nie jest zadna Kruma to sie rozplakala.... tam szcerze sie rozplakalam...

    dodaj szybkonowy rozdzial

    Twoja czytelniczka Dramione ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. ohohoho, jakie układy i biznesy ;D
    Mi też ulżyło, że Hermiona jest tylko narzeczoną Kruma ;)ta II część opowiadania bardzo dobrze Ci idzie, podoba mi sie nawet troche bardziej niż I ;) Życzę Ci dużo weny w pisaniu i dziękuje , że dla nas wstawiłaś nową notke!

    OdpowiedzUsuń
  9. No jesteś wspaniała ;) Już się bałam, że.... ajj
    ale nas nastraszyłaś ;) Ciekawe co takiego wymyśli Draco ;d
    Kurcze przecież ona dalej go kocha no , niech nie będzie głupia;d
    Swoją drogą to bardzo ciekawe, że przyjaciele nie akceptują jej ślubu z Krumem ;d Czekam na WYJAŚNIENIA ;)
    I stokrotne dziękuję za to, że wstawiłaś rozdział już dzisiaj ;)
    Życzę weny ;) E.

    OdpowiedzUsuń
  10. No! I to rozumiem! Nie ma brać żadnego ślubu! I jeszcze na dodatek z tym kretynem, ludzie! Zaraz "wejdę" do tego opowiadania i normalnie razem z Draco i Harry'm pokrzyżuje im plany... gdyby tylko tak się dało. Ale tak z innej beczki, to jestem tu od niedawna i żałuję, że dopiero teraz tu trafiłam i mam okazję do przeczytania tego wspaniałego bloga. Jeśli miałabym ocenić rozdziały, to mogę z całą pewnością powiedzieć, że są ładne, estetyczne, a nawet jeśli pojawił się jakiś błąd, to bardzo trudno go zauważyć. Poza tym, trzeba napisać, że notki są również niewyobrażalnie ciekawe, czasami zaskakujące. To co mi się najbardziej podoba, to to, że tak często dodajesz tu notki, chyba nawet codziennie. Zawsze wracam do domu, odpalam laptopa i mam pewność, że dosłownie za minutkę przeczytam coś cudownego, a mianowicie kolejny rozdział tutaj. :) Bardzo Cię serdecznie pozdrawiam i życzę weny, żeby nadal rozdziały pojawiały się tak często :3
    Twoja nowa czytelniczka,
    ~ Potterheads.

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdego dnia kiedy nie dodajesz nowego rozdziału, gdzieś na świecie umiera mały hipogryf. Nie bądź bez serca, ratuj je.
    A tak z innej beczki... JA CHCE COŚ Z DRAMIONE! Merlinie! Przecież oni tak do siebie pasują...
    Twoja fanka M.

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże! Wpadłam na Twoje opowiadanie jakieś dwa dni temu i po prostu jestem zachwycona :) Twój styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! I oczywiście mam nadzieje, że nie dojdzie do ślubu Kruma i Hermiony :D
    Pozdrawiam i życzę weny
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  13. Yes dajesz Malfoy i Harry / Nagini

    OdpowiedzUsuń
  14. Łoł... nie spodziewałam się, że akurat Harry mu pomoże... Ale tak tego ślubu nie będzie :)

    unknownhogwartstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. szczerze, źle zrobiłaś z tym że Hermiona jest na niego zła, bo gdy spotyka się swoją dawną miłość, po 5 latach, nie wypomina mu się czegoś sprzed kilku lat, jakby to było tydzień temu ...

    OdpowiedzUsuń
  16. I zaczyna sie powoli polepszac cala sytuacja ...

    OdpowiedzUsuń
  17. Jebłabym gdyby z Dramione zrobiło się Drarry...

    OdpowiedzUsuń
  18. Powiem tak ...przeczytałam cały twój blog dzisiaj .I w tym momencie sama nie wiem co napisać bo jest poprostu idealny błagam dodaj coś szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  19. matko! ale smutno....Kochny i nieszczęśliwy Dracuś ;-;
    Niech o nią walczy!!! :3
    ~Rovenka

    OdpowiedzUsuń