poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 27

-Draco Lucjusz Malfoy-to nazwisko rozniosło się po znajomej sali ministerstwa. Już tu kiedyś był, podczas procesu ojca. -Czarodziej czystej krwi, syn Lucjusza i Narcyzy Malfoy, urodzony 5 czerwca 1980r., oskarżony o perfidne morderstwo na mugolce. Czy przyznaje się pan do zarzuconej winy?-otyły mężczyzna pochylał się nad nim, zadając po raz kolejny to samo pytanie. Jego wzrok na dłuższy moment zatrzymał się na jego marynarce. Okropny, musztardowo-zielony kolor.
-Yyy... nie?-jego uśmiech był kpiący, ale tak naprawdę, oprócz znudzenia, czuł również załamanie. Brak nadziei powoli przejmujący każdą kolejną komórkę jego ciała. Albo może realizm. Pogodzenie się z tym co go czeka. Wiedział, że sprawa jest beznadziejna. Od godziny przerabiali ten sam temat. Chcieli zmusić go do przyznania, a to sprawiało, że opuszczały go wszystkie siły. Nigdy nie sądził, że ostatecznie, kiedy już będą chcieli rozliczyć z tego co zrobił, on będzie niewinny.
Hermiona siedziała gdzieś w jednej z szerokich ław, niedaleko miejsc przysięgłych. To go rozpraszało. To jak na niego patrzyła. Smutno. Bezradnie.
I ona i Harry złożyli zeznania, które okazały się dla sędziów niewiarygodne. Cały wynik rozprawy był ustawiony. Był bogaty i miał duże wpływy. Mógłby przekupić każdego. Ale nie teraz i nie w tej sytuacji, kiedy celem wszystkich było sprawienie, by już nigdy więcej nie mógł odpowiadać za swoje czyny pieniędzmi.
Nie odrywał od niej oczu. Tak jakby chciał się na nią napatrzeć na zapas. Bał się, że pewnego dnia, po latach, mógłby nie odtworzyć w swojej głowie jej widoku. Że mógłby zapomnieć jak wygląda.
Siedział na drewnianym krześle, przykuty zupełnie niepotrzebnymi łańcuchami, które drażniły jego nadgarstki za każdym razem, kiedy o nich zapominał i ruszał rękami. Przecież i tak  nigdzie by się nie wymknął. Wszystkie drzwi były strzeżone przez dementorów, a nie miał nawet różdżki, żeby wyczarować patronusa. Nigdy wcześniej nie czuł się równie bezradny. Obserwował jak ludzie nie znający się na sprawie, bezpodstawnie decydowali o jego życiu. Chcieli go skrzywdzić, w nadziei, że zrozumie; że stanie się lepszym człowiekiem. Mieli  zamknąć go tak, jak zamyka się zwierzę w klatce. Pozwolić, by dementorzy odcisnęli na nim swoje piętno. Miał zostawić wszystkich których kocha, by odpokutować za coś, czego nie zrobił.
Jego matka miała zostać sama.
 Hermiona. Przymknął oczy, kiedy dotarło do niego jaka jest silna. Wiedział, że to jej nie złamie. Ale miała za nim tęsknić. Uczynić z niego kogoś na wzór idealnej, niespełnionej miłości. Miała o nim pamiętać.Na tę myśl strząsnął nim nieprzyjemny dreszcz. Będzie zatruwał jej umysł i nie pozwali żyć jej w spokoju. Egoistycznie i bezmyślnie. Będzie ją więził. Swoimi obietnicami i wyznaniami. Niby kto miałby dorównać jemu? Chłopakowi niesłusznie zamkniętemu w celi?
Ta myśl go zatruła. Jak najsilniejsza trucizna wtargnęła do umysłu i zajęła każdą jego sferę. Po raz pierwszy ją miał i to miało ją zniszczyć. Byli bez przyszłości, jej czekanie nie miało sensu, kiedy nie mógł jej nic obiecać. Zamyślił się, nie pozwalając by słowa przysięgłych wtargnęły do jego umysłu.
-Proszę wstać. Ogłaszam wyrok-jego rozprawę prowadził sam minister magii. Ubrany w ciemnozieloną szatę, siedział na wielkim, drewnianym tronie. Pilnował, by wszystko poszło według planu. Na jego słowa chłopak próbował wstać, jednak przeszkodziły mu w tym łańcuchy. Prychnął, zażenowany sytuacją, obrzucając ministra zniesmaczonym spojrzeniem.
-Oskarżony, Draco Lucjusz Malfoy zostaje uznany za winnego i poniesie karę w wysokości pięciu lat pozbawienia wolności w więzieniu dla czarodziejów Azkaban. Wyrok jest nieodwołalny i niezmienny. Dziękuję, kończę rozprawę.
Pięć lat. Westchnął.
Zawsze mogło być gorzej, tak? Uśmiechnął się ponuro. Chciał krzyczeć, tłumaczyć, że jest niewinny,  dotrzeć do kogokolwiek, że nie sprawia zagrożenia, ale jakie miałoby to znaczenie, skoro wyrok już zapadł? Czas na to był wcześniej, ale on był na to zbyt dumny. Nie chciał wyglądać żałośnie, tak jak Barty Crouch Junior.
Patrzył jak Hermiona urywa twarz w dłoniach,  a Narcyza wzdycha dając popłynąć łzom. Tak bardzo bolało go, że przez niego jest im smutno. Przecież tym razem tak się starał. Nic nie zrobił, był niewinny. Poczuł zbliżający się chłód, i to jak szczęście, które wciąż tliło się w jego sercu wraz z najodleglejszymi wspomnieniami odpływa gdzieś bardzo daleko, aż w końcu bezpowrotnie gaśnie.
-Chwileczkę-powiedział, odpędzając od siebie zły wpływ dementorów. Zamrugał i gwałtownie wzdrygnął się, kiedy dotarło do niego, że tak ma spędzić najbliższe pięć lat.
-Tak...?-spytał chłodno minister.
-Czy ja mogę z kimś porozmawiać?-spytał, przymykając powieki. Był odważny, ale to było zbyt wiele. Dementorzy byli zbyt blisko.
-Pomyślę nad tym... zabierzcie go na razie do sali 839. Przeniesiemy go dopiero wieczorem.
Jęknął, kiedy dementor złapał go pod ramię. Starał się nie myśleć o złych rzeczach, ani tym co go czeka, jednak nie potrafił znaleźć w swoim sercu niczego pozytywnego. Szybko się uśmiechnął. Tak typowo i nieszczerze.Nie miał czym kusić postaci w czarnych kapturach.
Przeniesiono go do sali, którą zajmował od paru dni. Łóżko w kącie pokoju wręcz prosiło by się na nie rzucić. Załamany wtulił twarz w koc i wydał z siebie zrezygnowane, bezradne westchnięcie. To go wykończyło.
Zapadł w lekki sen, czując jak drżą mu ręce. Jak cały się trzęsie. Pierwszy raz w życiu był tak przerażony. To był koniec.
Usłyszał ciche kliknięcie zamka, i czyjeś kroki. Nie miał siły się podnieść. Nie po tylu dniach bez jedzenia i picia. Nie po tym co właśnie usłyszał. Był bez nadziei. Bez perspektywy. Bez słów otuchy, które mówiłyby mu jeszcze tylko chwila. Jeszcze pięć lat. Pięć długich lat, podczas których wszyscy wokół będą wieść zwyczajne, bezpieczne życie. Zdziwił się, kiedy czyjeś palce zaczęły delikatnie gładzić go po włosach. Uniósł głowę i zobaczył zatroskaną twarz swojej matki. Uśmiechała się delikatnie,  być może chcąc powiedzieć, że będzie dobrze. Ale go znała. Wiedziała, że to nie pokrzepiających kłamstw oczekuje.
Podniósł się, siadając tuż obok, zdobywając się na to udawanie po raz ostatni.
-Przykro mi-powiedział zupełnie szczerze, czując jak ogarnia go gorycz porażki. Nie przywykł do tego. Nie nadawał się do takiego życia i nie był gotowy na to co miało go spotkać. -Jestem taki jak ojciec.
Wiedział, że ją zawiódł. Że skończył dokładnie tak, jak mężczyzna jej życia. Że odebrał jej nadzieję i że nigdy nie będzie z niego dumna. Życie jego matki nie było udane. Było porażką. I teraz spokojnie mogła zaliczać go do jednej z nich.
-Nie mów tak, Draco-westchnął, kiedy objęła go ramieniem. -Nie jesteś swoim ojcem. Jesteś sobą. Skończmy się do niego porównywać, inaczej nigdy nie będziemy tacy, jak chcemy-jej głos był łagodny i spokojny, tylko twarz wykrzywiała się, zdradzając to rozdzierające poczucie smutku.
-Tak strasznie żałuję, że na to pozwoliłem. Że zostaniesz sama...-powiedział, bo to  sprawiało mu  największe wyrzuty sumienia. Przeszłość nareszcie go dopadła. I płacił za nią nie tylko on, ale i ci, których kochał najmocniej.
-O mnie się nie martw, poradzę sobie-uśmiechnęła się pogodnie, mocno go przytulając. -Mam jeszcze Klarę. Będziemy się spotykać, plotkować i pić herbatę-dodała widząc jego nieprzekonaną minę.
-No tak...-prychnął, jednak ucieszył się, że jest silna. Nie zniósłby gdyby wypłakiwała mu się w ramiona.
-Draco, musisz jeszcze się z kimś spotkać. Ona...
-Mamo, wiem co mam zrobić-przerwał jej, całując w policzek, wkładając w to jak najwięcej uczucia. Chciał, żeby wiedziała, że jest mu przykro. Że to są przeprosiny. -Kocham cię-uśmiechnął się ciepło, po raz ostatni ją przytulając.
-Zawsze będę na ciebie czekać-posłała mu ostatnie, roziskrzone od matczynego uczucia i zbliżającej się tęsknoty spojrzenie i zniknęła za wielkimi drzwiami prowadzącymi do jego pokoju.
Stał przez chwilę wpatrując się w mosiężne drzwi. Pragnął być wolny. Nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy jakie to jest ważne. Być wolnym.
Nagle ktoś nacisnął na klamkę, a drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Nie był pewny, kto pierwszy rzucił się komu w ramiona. Wiedział, że chwila, w której mógł zaciągnąć się jej zapachem i poczuć ją w swoich ramionach, była najpiękniejszą chwilą od wielu, wielu dni. Bo nareszcie poczuł się jak w domu. Spokojny i bezpieczny. We właściwym miejscu.
Chciałby mieć moc, by to zapamiętać. By z równą intensywnością odczuwać to co czuł teraz, przez setki niekończących się nocy. Zacisnął ręce mocniej, owijając jej talię i docisnął wargi gdzieś w miejsce między jej włosami, napawając się ich słodkim zapachem.
-Czas się kończy-z zapomnienia wyrwał ich głos zza drzwi. Szybko ją od siebie odsunął. Bo chciał jej jeszcze tyle powiedzieć.
-Idź już-ten ton był chłodny. Tak niepodobny do wszystkich tych wyznań, które chodziły po jego głowie. Nienawidził się za to. Nie potrafił zrozumieć, że pozostała nieugięta. Z ciepłem w oczach czekoladowobrązowych oczach patrzyła na jego pobladłą, zmęczoną twarz.
-Mam jeszcze chwilę, chcę się pożegnać-powiedziała lekko drżącym głosem. Chciało jej się płakać, bo wiedziała, że go traci. W każdym tego słowa znaczeniu. Traciła jego duszę i jego serce. Dotyk i pocałunki. Przywilej by budzić się obok niego, by słuchać jego śmiechu i trzymać go za rękę. Traciła go całego.  -Nic mi nie powiesz?-spytała tak pusto, jakby już wiedziała, że nic z niej nie pozostanie, kiedy na to odpowie.
-Nie wiem co miałbym powiedzieć-wzruszył ramionami. -Wygląda na to, że to koniec. Nie ma sensu, tego przeciągać. Nie będę za tobą tęsknić, nie będę o tobie myślał i nie będę chciał cię zobaczyć jak wyjdę-skwitował krótko. -Nie chcę cię oszukiwać, Granger. Tutaj, to cokolwiek mieliśmy się kończy.
Bolało go to, że musi to mówić, ale miał wrażenie, że zdecydowanie bardziej skrzywdziłyby ją te miesiące rozłąki. Jego prawdopodobnie miały zabijać. Musiała o nim zapomnieć.
Myślał, że ją tym załamie, skrzywdzi i zrani, tymczasem ona okazała się na to za mądra. Uniosła brodę i rzuciła mu zdecydowane spojrzenie.
-To dobrze, bo ja za tobą też nie-oznajmiła rezolutnie, śmiało unosząc jeden kącik ust do góry. Nie widział, że mimowolnie zadrżał. -Chciałam tylko powiedzieć przykro mi, że nie udało mi się pomóc. Żegnaj, Draco-powiedziała to pewnie i wyjątkowo oschle. Jej twarz była poważna, a ręce lekko drżące. Mimo to sprawiała wrażenie wiarygodnej. Uwierzył jej. A może chciał sobie wmówić, że jej wierzy. Tak czy inaczej, o to przecież chodziło.
Uśmiechnęła się. Zwyczajnie i uprzejmie, jak uśmiechają się do siebie ludzie na ulicy. Nieznajomi.
Wyszła, trzaskając drzwiami.
A potem tylko płakała, przeklinając Gryfońską dumę, która zabroniła jej pocałować i przytulić go po raz ostatni.

22 komentarze:

  1. eh 5 lat no ciekawe czekam na kolejny bo nie wiem co napisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ohh Ty zła kobieto! jak mogłaś nam coś takiego zrobić?! :x
    no mam ochotę Cię znaleźć i pobić! przecież on jest niewinny :x
    no i jak mogli sobie coś takiego powiedzieć? :c oni się kochają ♥
    myślałam, że Hermiona zacznie przy Draconie płakać, przytulac go, całować ♥ a tu takie coś :c
    w sumie, to jestem zadowolona z takiego obrotu spraw xd
    noo, po tych 5 latach będzie się działo xd
    jutro nie przeczytam ani nie skomentuje, ponieważ wyjeżdzam na wycieczke :p
    ale nadrobię wszystko w środe, obiecuje :D
    a u mnie, już dzisiaj, niedługo pojawi się 1 rozdział, na który serecznie zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże!!!!! Tego to ja kompletnie się nie spodziewałam!!!! Jak moglas tak zrobić???? Boże. Tak strasznie żal mi Malfoya i Narcyzy.... :-( no i Miony... Ehhh... 5 lat to długo ale mam nadzieję że Draco to wytrzyma a Miona mimo wszystko będzie ns niego czekać... Już nie mogę wytrzymac.... Wstawiaj nowy rozdział jak najszybciej
    Kika

    OdpowiedzUsuń
  4. o moj boze..... placze !

    jak moglas to zrobic?

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział, baaarodzo zaciekawia do kolejnej notki. Ale chciałam cię przeprosić, że nie komentuje każdego rozdziału bo czytam na telefonie i nie mogę dodać komentarza. Ciekawe co zdarzy się po 5 latach. Czekam i pozdrawiam bardzo zniecierpliwiona Persefona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkryłam bloga jakieś 2 dni temu i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały ;)Świetnie piszesz i jestem strasznie ciekawa co będzie dalej ;p Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejny rozdział i że w końcu Miona i Draco powiedzą co naprawdę do siebie czują ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ponieważ "przedmowę" przeczytałam pobierznie dotarło do mnie to, że za 5 lat będzie kolejny wpis xD nie mogłabym tak długo czekać :) Emersonn

    OdpowiedzUsuń
  8. o matko :c
    troszkę smutne , ale coż. jeszcze bedą razem szczęśliwi :)
    czuje to :>
    wiesz co ? uzależniłam się od twojego bloga. :D
    z niecierpliwością czekam na następny rozdział
    pozdrawiam
    zuza ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. 5 lat??? Rany boskie.... Kompletnie mnie zszokowalas... Nie wiem co powiedzieć. Chyba tylko tyle żebyś dodała nową notke jak najszybciej!!!!! Pisz szybko!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Koooooocham Tooo!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze... ciekawe co wymyślisz ;)
    Mogłoby się okazać, że Hermiona będzie w ciąży tylko, że to nie możliwe raczej,bo nie pamiętam żeby robili TO :) Ale mogłoby być ciekawie ;) Czekam na kolejny i życzę weny:)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no totalny szok....
    Teraz mi się tak strasznie smutno zrobiło, że aż mi się chce płakać ;(
    Wierzę jednak, że wszystko to naprawisz ;D
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;)
    PS Wspaniały rozdział ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. niee ;( ja chce żeby ona za nim tęsknila ;(

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyznam że mnie to zdziwilo, że Draco zostal skazany. Byłam pewna że go jakos wyratujesz.
    Ale rozdział mi sie podobał...:)
    Szkoda tylko że takie było ich pożegnanie.
    Mam nadzieje że Hermiona nie będzie z Ronem później, bo go nie trawie :/
    Czekam na dzlsze podroże ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Przecież draco będzie jak warzywko po pięciu latach z dementorami !! ;( jak oni mnie wkurzają z tym, ze nie wyznają sobie tych głupich uczuć ! Super rozdział, totalnie nas zaskoczylas, czekamy na następny!
    Weny!
    Ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czemu winny? I czemu zrobił to Hermonie? Przecież ona by czekała... :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Ty się nawet nie domyślasz ile ja przez ten rozdział płakałam ! Nawet teraz gdy pisze ci komentarz, płacze. Płacze, bo to było cudowne. Cudowne, niesamowite, wspaniałe.. Długo jeszcze mogę wymieniać. Próbuje przestać, ale łzy same spływają mi po policzkach. Tak doskonale to opisałaś.. Wspaniale wyraziłaś emocje. Niewiele osób tak potrafi. Kocham czytać twoje opowiadania. Wszystkie są świetne, ale ten jeden rozdział chyba utkwił we mnie na zawsze. Chciałam ci podziękować, za to że mogłam przeczytać coś tak.. Pięknego. Dziękuję.
    D.

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham twoje opowiadanie jest cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  19. Nieeee draco bd cierpial i miona tez ale draco bardziej :'(

    OdpowiedzUsuń
  20. oj jak mi szkoda Dracona >,< ;-;
    5 LAT?!?!?!?!?!? strasznie dużo :o mam nadzieję że nie zapomni o Hermionce -,-
    ~Rovenka

    OdpowiedzUsuń
  21. eeeej no co ty robisz nie tak miało być

    OdpowiedzUsuń
  22. Istnieje coś takiego jak Veritaserum xd ? ;)

    OdpowiedzUsuń