niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 26

Patrzył na nią nieco zaskoczony, mimowolnie cofając się w stronę ściany. Jego spojrzenie pociemniało, a on spoważniał, w całym tym poczuciu zmieszania i braku komfortu. Zbiła go z tropu.
-Teraz nie-to nie było ciche, ani wymijające. Nie było mu wstyd. To było po prostu niewygodne. Mówienie jej o tym wszystkim, kiedy zależało mu bardziej niż kiedykolwiek, żeby miała o nim dobre zdanie. Żeby go chciała.
-Teraz?-spytała, a on przymknął oczy. To nie było coś, co mógł przed nią zataić i zdawał sobie z tego sprawę, ale ta prawda niosła za sobą nieprzyjemne wspomnienia.
-Teraz-potwierdził, chcąc jak najbardziej odwlec moment w którym będzie musiał jej o wszystkim opowiedzieć. Nigdy nie sądził, że będzie gotowy się tym podzielić i tak było i teraz, ale okoliczności nie pozostawiły mu wyboru.
-Co to znaczy teraz?-spytała, z lekkim poirytowaniem, ale wiedział, że po tym, kiedy jej o wszystkim opowie, nie będzie zła. Będzie zraniona. To go przerażało jeszcze bardziej, chociaż starał się udawać, że to wszystko go nie rusza.
-Teraz, to znaczy, że nie zrobiłem tego, o co mnie oskarżają. Nie zabiłem tej kobiety-wyjaśnił, instynktownie odwracając wzrok.
-Ale i tak masz coś na sumieniu-domyśliła się z naprawdę przerażoną miną. Wiedział, że najpewniej zwyczajnie oczekuje, że ją zapewni, że nie jest tym złym. Ale musiał ją rozczarować.
-Oczywiście, że mam-potwierdził bez cienia entuzjazmu. Brzydził się sam sobą.
Zacisnęła usta w cienką linię. To był niecodzienny widok. Malfoy tak krytycznie nastawiony do swojej osoby.
-Będę zeznawać. Chcę wiedzieć co mam powiedzieć, jasne? I czy robię to słusznie. Po prostu powiedz prawdę, proszę-chciała mu pomóc i pragnęła z nim być. Niezależnie od tego co zrobił. Wierzyła, że nie pokochałaby go tak mocno, gdyby nie był dobrym człowiekiem.
-Byłem śmierciożercą-to było takie puste. Nieobecne. Jakby wypowiadając głośno to zdanie, obnażył przed nią wszystkie swoje sekrety i grzechy. Wszystkie swoje słabości. -To nie była jedna osoba. Ich było kilka.
Poczuła jak po jej ciele przechodzą dreszcze. Wyobraziła sobie Dracona w tych wszystkich sytuacjach, w których go widziała. Przypomniała sobie jak brzmi jego śmiech, albo w jaki sposób mówi, kiedy coś mu się podoba. Wiedziała, że jest w nim mnóstwo współczucia i empatii, że był oddany i gotowy poświęcić dla niej swoje życie. Przez jej umysł przewinęły się wszystkie te momenty kiedy obserwowała go jak odrabia lekcje, albo czyta, albo siedzi przed nią w ławce na eliksirach.
A potem do niej dotarło, że ten sam Draco zabił kilka osób.
 -Kiedy Potter szukał horkruksów, Czarny Pan się wściekał. To były naprawdę...-przełknął ślinę, próbując określić jakoś ten czas-...ciężkie chwile. Ojciec zaczynał rozumieć w co się wpakował, ale było za późno i kiedy się buntował, to na mnie wyżywał się Czarny Pan. Zaczął mnie wystawiać na próby i przysięgam, że gdyby od tego zależało tylko moje życie, to bym się poddał.
Milczał. Przez chwilę myślała, że to koniec. Że nie powie już nic więcej i właściwie nie wiedziała co o tym sądzić. Chociaż nie mogła mu pozwolić by uniknął tej rozmowy, jednocześnie sama wolałaby nigdy nie wiedzieć o tych wszystkich okropnych rzeczach.
-To było pięciu mugoli-przymknęła oczy, kiedy jednak to powiedział. -Przypadkiem zobaczyli jak Yaxley rzuca na kogoś zaklęcie Imperiusa. Wystarczyłoby wymazać im pamięć, ale to nie był okres, w którym Czarny Pan rezygnował z okazji, by kogoś zniszczyć. To miała być dla mnie kara. Wiedział, że mam słabość i że nie dam rady nikogo zabić- jego oczy zdały się być dziwnie zamglone, kiedy na nią spojrzał. -A jednak!-krzyknął z udawanym entuzjazmem i zaśmiał się ciut szaleńczo, zimno i bez cienia radości. -Wszyscy zginęli. Za jednym razem-to było dość lakoniczne, ale właściwie była mu wdzięczna, że oszczędza jej szczegółów. -Bo jestem Hermiono Granger cholernie zdolny.
Uśmiechnął się ponuro. Tak pusto i nieszczęśliwie, jakby wciąż żył tym wszystkim, czego musiał dokonać. Wciąż nie był pewien, czy to właściwe, mówić jej o tym, czego nigdy w końcu sama by nie dostrzegła, ale jednocześnie wiedział, że na to zasługuje. Pragnął jej miłości. Bardziej, niż czegokolwiek. Ale ponad wszystko chciał, żeby to było szczere. Wątpił by to się mogło ziścić, ale jeśli miał z nią być, kiedykolwiek, w najdalszej, wyimaginowanej przyszłości, chciał, żeby kochała go, wiedząc o wszystkich tych rzeczach. Bo tylko w ten sposób, to co mieli, mogło być prawdziwe.
-Teraz oskarżono mnie o zabicie tej kobiety-westchnął ze zmęczeniem. -Wróciłem z Hogwartu i przeniosłem się do Malfoy Manor. Szedłem ulicą Londynu, kiedy się na mnie napatoczyła. Była kompletnie pijana. Czarodziejka. Celowała we mnie różdżką, strzeliła Avadą dwa razy, ale zrobiłem unik i zaklęcie odbiło się od ściany. Jakiś mugol to zobaczył. Od razu zawiadomił tych ich...
-Policjantów.
-... no właśnie policjantów-potwierdził wdzięcznym skinieniem głowy. -Ministerstwo się o tym dowiedziało i teraz mam przejebane, bo czekali na taką okazję od miesięcy-zakończył opowieść z ponurym uśmiechem, żegnając się ze swoją nadzieją. Nie wybaczy mu. Nawet jeśli zrozumiałaby sprawę z kobietą, nie wybaczyłaby mu pięciu , niewinnych mugoli.
Hermiona przyjrzała mu się uważniej i z zamyśleniem zagryzła dolną wargę, wciąż kucając naprzeciw jego zgarbionej sylwetki.
-No powiedz coś-poprosił dość obojętnym tonem, chociaż kryło się za tym coś więcej niż tylko pragnienie i niecierpliwość. Nie chciał żyć ze świadomością, że ona go nie chce. Ale wolał mieć to już za sobą, gdyby tak jednak było.
-Draco...-szepnęła niemal błagalnie, ze zmartwieniem i niezdecydowaniem, a potem usiadła obok niego,  i z łzami w oczach oparła głowę o jego pierś.
Kompletnie go to zdezorientowało. Milczał po raz pierwszy z nią w swoich ramionach i brakiem jakiegokolwiek pomysłu na to, co mógłby z tym robić. Spiął się i zamilkł, nie śmiejąc nawet odwzajemnić jej uścisku.
-Nie znienawidzisz mnie ani nie nakrzyczysz?-mruknął z konsternacją. -Poważnie mi nie wygarniesz? Nawet krótkiego kazania nie będzie?-spytał w końcu, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, po czym nie odrywając się od niego odparła:
-To jest trudne, bo...-zaczęła smutnym głosem, a potem wzięła głęboki oddech, jakby przygotowywała się na naprawdę poważne wyznanie. -Draco, ja zabiłam Lenę White.
Nie kontrolował tego jak silnie i nieoczekiwanie napięły się jego mięśnie. Zamarł. Słyszał o tym tyle razy z ust Williama i nigdy, nawet przez sekundę, w to nie wierzył. Nigdy jej o to nie pytał.
Uśmiechnął się smutno. A jednak. Musiała tego doświadczyć.
-Dlaczego?-spytał cicho, bo tylko na tyle było go stać. Wciąż siedział sztywno, nie śmiejąc jej dotknąć, jakby wciąż wiedział, że na to nie zasługuje. Nawet jeśli zrobiła coś podobnego. Jeśli też zabiła.
-To był przypadek...-przymknął oczy. Przecież wiedział, że nie zrobiła tego specjalnie. To tłumaczenie przyprawiało go o niezrozumiały żal. Wcale nie chciał, żeby mu się tłumaczyła. -Ja... ona we mnie wycelowała, a ja odbiłam zaklęcie. Nie zdążyła zareagować, a ja nie miałam wyboru-jej głos się załamał, a Draco poczuł jak jej palce zaciskają się na materiale jego koszuli. Jakby desperacko pragnęła, by wreszcie ją dotknął.
-Nie płacz-szepnął niemal błagalnie, wplatając palce między jej włosy. Opiekuńczym gestem przesunął dłonią po jej głowie.
-Jak mam nie płakać? Nigdy tego nie chciałam! Ona mnie zmusiła, a ja muszę żyć ze świadomością, że odebrałam jej życie! Will sukcesywnie niszczy nam życie, a mi pozostaje tylko myśl, że robi to słusznie. Powinien mnie nienawidzić. Zasłużyłam na to, bo mu ją zabrałam-jej głos wydawał się być roztrzęsiony. Rozhisteryzowany. Od czasu wojny traciła wszystkich. Nie mogła pozbyć się myślenia, że to właśnie z tego powodu.
Poczuł mocne ukłucie w sercu. Skoro myślała tak o sobie, co mogła myśleć o nim?
Tyle, że on już sobie z tym poradził. Postąpił źle. Żałował. I prawdopodobnie był skazany na pamięć o pięciu mugolach do końca swojego życia. Ale nie widział lepszego sposobu na odpokutowanie wszystkich tych strasznych rzeczy niż ruszenie dalej i bycie lepszym.

-Zabiłem ich-szepnął głucho, zawieszając nieobecne spojrzenie na ścianie w swoim minimalistycznie urządzonym pokoju. Zawsze próbował odgrodzić się od bogatych wnętrz Malfoy Manor. 
-Są Draco...-ciepła dłoń przejechała po jego jasnych włosach. -Po prostu już nie tutaj-Narcyza przytuliła go, zamykając jego ciało w swoim silnym, matczynym uścisku. To było ciężkie. Uwierzenie, że naprawdę nie czuje do niego niechęci, podczas kiedy sam tak bardzo sobą gardził. 
-W takim razie muszą mnie nienawidzić-uznał zdruzgotany. W końcu to co zrobił, było straszne. Spojrzał na swoje rozedrgane palce i przymknął oczy. Było mu zimno. W środku i na zewnątrz. W każdej pojedynczej komórce ciała. 
-Możliwe-odparła matka, co spowodowało, że zacisnął mocniej zęby. -Ale ich już tutaj nie ma-powiedziała zwyczajnie i cicho, nie przestając błądzić palcami po jego włosach. -Za to ty zostałeś. Możesz zacząć od nowa, Draco. To twój obowiązek. Żeby to zrobić, musisz sobie wybaczyć, słyszysz? Nie uda ci się, jeżeli będziesz żywił do siebie urazę. Nie wymagaj wybaczenia od kogoś, skoro sam nie jesteś w stanie zrobić tego dla siebie. 

-Granger...-szepnął wyrywając się z myśli. Wymówił jej imię tak pięknie. Jakby była ostatnią nadzieją. Ogniem, który zgaśnie, jeśli go nie podtrzyma.
-Tak?-spytała przez łzy, unosząc na niego smutne spojrzenie.
-Nie zasługujesz na nieszczęście-uznał z wielką powagą, przesuwając palcem po jej bladym policzku.
-Niby dlaczego?-spytała z powątpiewaniem i drżącym westchnięciem. Uśmiechnął się smutno.
-Bo kiedyś, dawno temu, pewna dziewczyna powiedziała mi coś bardzo mądrego...
Zmarszczyła brwi, przecząco kiwając głową. Wiedziała co chce powiedzieć i wcale nie miała ochoty tego słuchać. Nie mieli prawa usprawiedliwiać zabójstwa. Umniejszać jego okropności. Byli w stanie wojny, a podczas wojny dzieją się okropne rzeczy. Ale odbieranie życia jest złe i przerażające, niezależnie od tego w jakim czasie się dzieje.
-Powiedziała, że każdy zasługuje na przebaczenie-mówił dalej swoim spokojnym głosem, wciąż gładząc ją po plecach.  -Wierzę całym sercem, że miała rację. Umiem to sobie wybaczyć. Zacząć żyć lepiej i być lepszym człowiekiem. To był wypadek, Granger. Zrozum wreszcie, że nie ma w tym twojej winy. To była wojna-nie chciał by się tym zadręczała. To on robił straszne rzeczy, nie ona. Nie mógł znieść, że była wstanie go przytulać jednocześnie nienawidząc siebie.
-No ale...-westchnęła płaczliwie. -Ona mi tego nie wybaczy... William mi tego nie wybaczy...-jęknęła cicho, jeszcze mocniej wtulając się w jego tors. Chłopak oderwał ją od siebie i złapał ją za ramiona, zdecydowanym ruchem unosząc jej brodę.  Patrzył teraz prosto w jej oczy. Z całym swym zaangażowaniem i czymś jeszcze. Czymś, co nazwałaby miłością, ale nie śmiała być co do tego pewną.
-Jesteś dobra. Wrażliwa i dobra. Nie uzyskasz przebaczenia, na które zasługujesz, jeżeli sama sobie nie wybaczysz, słyszysz? Pewnego dnia pomyślisz o dawnej sobie i uznasz, że to co zabija cię dzisiaj to nie nienawiść ze strony innych. Zabija cię brak miłości do samej siebie-w jego oczach czaiła się troska i pragnienie. Cholernie mocno chciał jej powiedzieć, że może ją kochać tak długo, aż sama nie pokocha siebie.
Nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo przerwało im pukanie. Oddalili się od siebie. Bardzo szybko, odsuwając na powierzchni zimnej, betonowej podłogi. Ich spojrzenia zatrzymały się na drzwiach, zza których wyłonił się Harry.
-Hermiona, choć zanim zobaczy, że tu jesteś-mruknął pospiesznie, jednocześnie kiwając na przywitanie głową Malfoyowi. Uśmiechnął się ponuro, po czym pociągnął ze sobą dziewczynę. Ta, zbyt roztrzęsiona tym co jej powiedział, nie miała nawet słów na odpowiednie pożegnanie. Po prostu wyszła, z niemym do zobaczenia na ustach. To nie było takie łatwe, kiedy wiedziała, że być może już go nie zobaczy.

Szła obok Harry'ego, zbyt nieobecna, by w jakikolwiek sposób się odezwać. Wpatrywała się przed siebie, ignorując wszystkie dźwięki i spojrzenia. Przyszła go wesprzeć, ale czuła się żałośnie z myślą, że ostatecznie to on pocieszał ją.
-O czym myślisz?-spytał Harry kiedy stali w szmaragdowych płomieniach kominka, tuż przy wyjściu z ministerstwa. Wymówił odpowiednią nazwę, po czym obydwoje poczuli znajome szarpnięcie w pępku, towarzyszące przemieszczeniu za pomocą sieci Fiuu. Znów byli w jej dormitorium, a on wciąż wpatrywał się w czekoladowe oczy przyjaciółki, troskliwym gestem zakładając kosmyk jej rozwianych włosów za ucho.
Myślała o tym, że Lena byłaby w stanie jej wybaczyć. Wierzyła w to. Wierzyła, że ona gdzieś tam jest i nie ma jej tego za złe. Żona śmierciożercy. Zaatakowała ją, ale wyglądała tak niewinnie i pogodnie. Wolna od złego i porywczego męża.
-Zastanawiam się, czy życie to nie przypadkiem tylko kolejna, głupia halucynacja...



14 komentarzy:

  1. Och, to bylo naprawde przepiekne <3
    Ta rozmowa byla taka dorosla, emocjonalna :* kocham Narcyze, a jej role pokazalas tu idealnie :D
    Czekam z niecierpliwoscia na dalsze rozdzialy!
    Buziaki
    Flo
    PS. Zapraszam na nowy rozdzial: historia-hermiony-riddle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wierze! Czyli ona naprawdę ją zabiła? Szczerze mnie zaskoczyłaś.
    nowa notka tradycyjnie jutro ?
    WENYY!
    Ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa dzieki dzieki za kolejny rozdział :D
    jak Ci na tym bardzo zależy, moge komentowac, niech strace ;PP

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 I co tu jeszcze dodac <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ja się boję! :D leze. czytam.
    i normalnie.! co z tym Draco????? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę, że jednak nie utknęłaś i dalej piszesz ;) I to nawet 2 notki dziennie ;) Powiem szczerze, że wpadłaś na ciekawy pomysł;) Jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja :P
    Czekam na następny i życzę weny ;)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział ;)
    Strasznie mi się spodobała rozmowa Miony i Dracona ♥
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. super ale czkam na rozwój akcji <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział fantastyczny! Bardzo podobała mi się ta rozmowa Hermiony z Draconem :-) No i kompletnie zaskoczył mnie fakt że Miona jednak zabiła tą Lenę... Do tej pory byłam pewna że William coś sobie ubzdurał a tu taki szok :-)
    Cóż nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na to zaskakujące rozdziały :-)
    Pozdrawiam
    Kika

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko fajnie, ale popełniasz małe błędy w fabułę np. W pierwszej części Rona nie było z Harry'm Hermiona i Draconem w zakazany lesie , tylko był Nevielle, albo znajome szarpniecie w okolicy pępka ti było uczucie towarzyszące swistoklikowi ;)
    Ale ogólnie całość zajebista :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. poprostu nie moge przestac czytać !!! świetny blog!!! bede podpisywać się : ,,~Rovenka" Kocham ten BLOG!!!!

    OdpowiedzUsuń