środa, 22 maja 2013

Rozdział 21

Maniakalnym, nerwowym wręcz gestem po raz kolejny tego poranka, przeczesała palcami włosy. Była pewna, że jeśli dalej tak pójdzie, porywa je wszystkie wraz z cebulkami.
Czy to mogła być prawda? Tego typu plotki nie pierwszy raz chodziły przecież po szkole. Wcale nie musieli wywalać Malfoya z Hogwartu. Może nie było go na lekcjach, bo po prostu był chory.
Albo siedział w Azkabanie za pobicie nauczyciela.
Poczuła jak śniadanie, które wmusiła w siebie przed pierwszymi lekcjami, teraz boleśnie przekręca się w jej żołądku i podchodzi jej do gardła.
Nie mogła w to uwierzyć. Rzeczywiście, Draco był zdolny do takich rzeczy, ale przecież nigdy nie działał pochopnie. Wiedział co grozi, za pobicie nauczyciela.
Przełknęła nerwowo ślinę.
Myśl, że Malfoy pobił Kruma z jej powodu, nie opuszczała jej nawet przez moment, odkąd usłyszała dzisiejszego poranka pierwsze plotki. Nie miała wątpliwości, że to jej wina. Gdyby tylko wiedziała, że Draco posunie się do czegoś takiego. Kiedy rozmawiała z nim wczoraj, nic na to nie wskazywało. Był tak spokojny. Opanowany bardziej niż ona.
Spuściła głowę i zajęła miejsce przy stole Gryffindoru, z poddaniem, ukrywając twarz w dłoniach. To jego opanowanie utwierdzało ją jedynie w przekonaniu, że zrobił to z premedytacją. Przez to czuła się tylko gorzej. Rozejrzała się niepewnie po wnętrzu Wielkiej Sali, przytłoczona nieco swoją samotnością. Harry wybrał tego dnia towarzystwo Rona, a Ginny siedziała obok Neavilla i Luny, która najwidoczniej zrezygnowała z jedzenia obiadu wspólnie z resztą Krukonów.
Tęsknym wzrokiem zerknęła w stronę stołu Ślizgonów, czując ogromny ból w piersi, kiedy nie dostrzegła tam Malfoya. Wszyscy mówili o tym, że skończył w Azkabanie, a ją oblewało zimno za każdym razem, kiedy dopuszczała do siebie tą myśl.
Tęskniła za nim. Nie radziła sobie, kiedy nie było go w pobliżu. Nawet jeśli miałby tylko siedzieć i się z niej naśmiewać. Bo zależało jej na nim i nigdy w życiu nie pogodziłaby się z myślą, że skończył w Azkabanie właśnie z jej powodu.
Odetchnęła cicho. Musiała zrezygnować z dzisiejszego obiadu. Poderwała się z ławki i pewnym krokiem opuściła Wielką Salę. W końcu miała na głowie mnóstwo roboty. Zbliżał się bal z okazji rocznicy Drugiej Bitwy o Hogwart. Ponieważ teraz była jedynym prefektem naczelnym w szkole, wszystko spadło na jej i tak przemęczoną głowę. To dobrze, bo nie musiała myśleć o Malfoyu.
Razem z Luną, Ronem, Pansy i innymi prefektami, musiała zrobić dekoracje i zaproszenia. Długo z tym walczyła, ale ostatecznie przegłosowano, że zorganizują skrzaci katering.
Przez następne dwa tygodnie, każdego dnia siedziała do późna, zarywała noce i poświęcała każdą wolną chwilę na naukę i przygotowania do balu. Chciała, by szkoła przejęła każdą sferę jej życia tak, jak to robiła zanim weszła w bardziej zażyłą relację z Malfoyem. Ale to się okazało niewykonalne. Jakiś czas temu to on przejął kontrolę nad jej życiem.

Pewnego dnia, późnym wieczorem, kiedy już udawanie, że sprawa z Malfoyem jej nie zabija, zatrzasnęła grubą książkę, którą właśnie czytała i zerwała się z łóżka w swoim prywatnym dormitorium.
-Nienawidzę cię, Malfoy-wycedziła przez zęby, nerwowo przechadzając się po wnętrzu sypialni. Nienawidziła go za to jak wielką część jej serca ukradł. Gwałtownie przystanęła, z rękami zaciśniętymi tuż przy cebulkach włosów. To się stało jej nerwowym nawykiem.
-Ugh...-jęknęła zbolałym tonem, w bezradnym geście przejeżdżając dłońmi po twarzy. Była zdesperowana. Wykończona zamartwianiem się o los tego wkurzającego dupka do tego stopnia, że odważyła się posunąć do ostateczności. Musiała skorzystać z przywilejów prefekta naczelnego.
Podeszła do kominka, przyjemnie wypełniającego przestrzeń w jej dormitorium i obrzuciła płonący w nim ogień niepewnym spojrzeniem. Westchnęła, a potem wzięła garść proszku Fiuu, którego odkręcony słoik zawsze stał w pobliżu, na dębowej półce ze zdjęciami. Wsypała go nieco do płomieni, a potem patrzyła jak wesoło tańczące języki ognia przybierają barwę szmaragdowej zieleni. Bez wahania już, z wypisaną na twarzy determinacją, wkroczyła w ogień, a potem uśmiechnęła się niepewnie, czując znajome łaskotanie.
-Zimowa rezydencja Malfoyów w Bułgarii-powiedziała melodyjnym tonem, jakby już teraz śmiała się z własnej głupoty i pomysłu szukania Dracona właśnie tam. Nie wierzyła w to, że mogłaby go znaleźć w Bułgarii, ale tą desperacką próbą, chciała zaspokoić dręczące ją myśli.

Znalazła się w znajomym salonie, którego ekskluzywność i elegancja od pierwszego dnia pobytu w Bułgarii kłóciły się z osobowością młodego arystokraty. Nie, żeby Malfoy nie był elegancki, albo żeby to wszystko się jej nie podobało. To po prostu Draco. Miała dosyć oglądania go w zimnych przestrzeniach.
Z gracją przeszła przez ogromny hall, unosząc głowę i cicho wzdychając. Sufit był przeszklony. Półmrok, który panował w całym domu, rozjaśniały nieco gwiazdy umieszczone na bułgarskim niebie. I to było piękne, niezależnie od tego jak dobijający był powód, dla którego się tu zjawiła. Zatrzymała się przy kolorowym, wysokim wazonie wykonanym z bliżej nieznanego kamienia. Wyciągnęła rękę i przesunęła palcem po idealnie gładkiej powierzchni, mimowolnie wzdychając w zachwycie. Dlaczego do cholery Malfoy trzymał tu perfekcyjne dzieła sztuki, podczas gdy jedyne co ona miała w swoim pokoju to ściany wyklejone plakatami z kopiami obrazów Van Gogha? Odetchnęła z rezygnacją. To takie żałosne.
-Czy ja ci nie mówiłem, że masz niczego nie dotykać bez mojego pozwolenia?-przygryzła dolną wargę, starając się powstrzymać uśmiech. Stęskniła się. Powoli zaczęła odwracać się w jego stronę, czując jednocześnie jak wszystkie te negatywne obawy, które towarzyszyły jej przez ostatnie tygodnie odchodzą. Draco był cały i zdrowy.
-Co ty tutaj robisz?-spytał z rezygnacją, kiedy dotarło do niego, że dziewczyna nie zamierza mu odpowiedzieć. Uśmiechnął się pod nosem, nonszalancko wciskając ręce w kieszenie ciemnych spodni.
-Wszyscy mówili, że siedzisz w Azkabanie-odpowiedziała, kontynuując tę grę. Z obojętnością, oparła się o ścianę, rzucając mu jednocześnie beznamiętne spojrzenie.
-Mam mnóstwo kasy i manipuluję kim mi się podoba-zauważył tym swoim typowym, ślizgońskim tonem, jakby przechwalanie się pieniędzmi było tym, co robił całymi dniami. Prychnęła, kiedy wygiął swoje usta w zimnym, pełnym przekąsu uśmieszku.
Zmarszczyła brwi. Wiedziała, że nie jest poważny, przez jej umysł przeszła jednak myśl, że skoro nie liczy się z nikim, to niby czemu miałby liczyć się z nią?
-Pobiłeś Kruma-zaczęła, nie do końca wiedząc jak to skomentować. Wyleciał przez to ze szkoły. Raczej nie musiała mu o tym przypominać.
-Pobiłem Kruma-powtórzył  z obojętnością. Wkurzyło ją to, jak lekceważąco wzrusza ramionami. Wyrzuty sumienia, że nie zainteresowała się jego losem wcześniej, szybko minęły. Równie dobrze to on mógł się odezwać, prawda? Skoro od dwóch tygodni nie robił nic, poza obijaniem się w tej swojej luksusowej willi. Nagle poczuła się strasznie głupio, że mogła myśleć, że pobił Kruma z jej powodu. Nie obchodziło go nic. Miał gdzieś wszystkich. Bo jak powiedział przed chwilą, manipuluje kim mu się podoba. 
-Dlaczego?-spytała przenikając go swoim spojrzeniem. Mocno zacisnęła zęby. Podeszła do niego, resztkami sił powstrzymując się, przed uderzeniem go. Miała ochotę zmyć mu z twarzy ten pewny siebie uśmieszek. Odchodziła od zmysłów przez ostatnie dwa tygodnie i nawet jeśli była winna nie zainteresowaniem się tą sprawą wcześniej, to Malfoy, który przez cały ten czas siedział bezpiecznie na swoim arystokratycznym tyłku właśnie udowodnił jej, że martwiła się niepotrzebnie. Przybliżyła się do niego jeszcze bardziej. W ciemności nie mogła dokładnie zobaczyć jego twarzy, a chciała być pewna, że oby na pewno, na jego twarzy wciąż formuje się wkurzający, ironiczny uśmieszek.
-Bo mnie wkurzył-odparł, nachylając się nad nią. Gwałtownie zatrzymała w płucach powietrze, kiedy nagle znalazł się tak blisko. Zdecydowanie zbyt dawno, nie miała go przy sobie. Przymknęła oczy, kiedy docisnął do niej swoje czoło. Nagle wszystkie te powody, dla których była zła wypadły jej z głowy. Właśnie dlatego nienawidziła Malfoya. Za to jak łatwo nią manipulował. Z jaką lekkością zmieniał jej nastroje, a ona nie potrafiła się o to złościć, bo cholernie jej się to podobało.
-To nie jest powód-wyszeptała niemal bezgłośnie, rozchylając lekko wargi. Tak bardzo chciała, żeby już ją pocałował. Skarciła się za te myśli, ale wciąż nie potrafiła się odsunąć.
-Zasłużył sobie-mruknął, specjalnie drażniąc się z nią. Przełknęła głośno ślinę, kiedy nieoczekiwanie zacisnął palce na jej biodrach i gwałtownie przyciągnął do siebie. Czuła jak po jej skórze na szyi przechodzą ciarki wszędzie tam, gdzie Malfoy sunie swoim nosem, aż do jej ucha.
-Nie zrobił ci nic-odparła nieskładnie, kiedy poczuła jego usta tuż za swoim uchem. Tak bardzo, chciała umieć się temu oprzeć. Albo nie chciała. Sama nie miała pojęcia.
-Tobie zrobił-mocniej zacisnęła powieki, kiedy dotarł do niej jego głos. Taki niski i zachrypnięty. Czuła na płatku ucha jego oddech po tym jak delikatnie go przygryzł.
-Podobno jestem ci obojętna-przypomniała sobie co powiedział jej jeszcze w szkole i poczuła jak coś boleśnie ściska jej serce. Oddałaby wszystko, żeby dość przekonująco zapewnił ją, że się wtedy mylił. Zbliżyła usta do jego warg, doskonale wiedząc, że ten specjalnie doprowadza ją do szaleństwa, odwlekając pocałunek.
-Nigdy nie byłaś-zapewnił tak gorliwie, że omal nie zmiótł jej tym wyznaniem z nóg. Zaskoczył ją tym, jak szybko wplótł palce w jej włosy i przyciągnął jej twarz do pocałunku. Ze zniecierpliwieniem zarzuciła mu ręce na szyję, czując jak swoim dotykiem Malfoy rozpala w niej ogień. Taki pełen pasji i oddania, jakiego nie czuła przy nikim innym.
Nie chodziło tylko o to, że to był on - przystojny i pewny siebie, doskonale zdający sobie sprawę z tego co ma robić, by rozbrajał ją w ten fizyczny sposób.
Chyba go kochała. A nawet jeśli nie, to zdecydowanie uwielbiała to, kim się dla niej stawał. I umierała przez ostatnie tygodnie, bo go nie było.
Zajęczała cicho w jego usta, kiedy złapał za jej uda i podniósł, zmuszając by oplotła go nogami w pasie. To się działo. Całą tą tęsknotę i frustrację i nawet złość wyrzucała z siebie za każdym razem, kiedy ich usta gwałtownie napierały na siebie.
Czuła się jak w transie, kiedy przeszedł z nią do swojej sypialni, a potem, nie przerywając brutalnego pocałunku, położył ją na łóżku i zawisł nad nią, wsparty na łokciach. Trochę bała się, że jeżeli zajdą dalej, a on nie zwolni tępa, to to się źle dla niej skończy, ale pragnienie, które w niej wzbudzał sprawiało, że sama nie do końca była wstanie zwolnić, co więcej, sama zaczęła przejmować inicjatywę.
Czuła jak śmieje się w jej szyję, kiedy drżącymi od podniecenia dłońmi rzuciła się do krawędzi jego koszulki, próbując podciągnąć mu ją do góry. Przewróciła oczami z irytacją.
-Wystarczyło poprosić, skarbie-urywany oddech wyrwał się z jej płuc, kiedy pomógł jej, pozbywając się swojej koszulki, a ona mogła bezwstydnie podziwiać jego ciało. I właśnie wtedy to w nią uderzyło. Draco pocałował ją po raz kolejny, tym razem wsuwając dłonie pod jej koszulkę, a ona poczuła narastające w niej przerażenie. Bała się tego, jak bardzo go pragnęła. Nie tylko tej nocy.
Nim zdała sobie sprawę gdzie to wszystko zmierza, jej koszulka leżała gdzieś na podłodze obok łóżka, miała rozpięty stanik, a wyraźnie wprawiony w tej sztuce chłopak właśnie go z niej zsuwał.
-Uwielbiam cię.
Mimowolnie rozluźniła się w jego ramionach, bo powiedział to w idealnym momencie, kiedy już zaczynała wątpić nie tylko w własne ciało, ale i wszystko inne, chociażby w to, że jest dla niego odpowiednia. Malfoy był już z mnóstwem dziewczyn. Ładniejszych i bardziej doświadczonych od niej.
-Uwielbiam cię całą-całował jej szyję, rękę zaciskając na jej żebrach, tuż pod jej lewą nagą piersią i to był moment, kiedy już przestała być taka odważna, bo chociaż sprawiał jej ogrom przyjemności, to wciąż była w tym zbyt nowa, by odwdzięczyć mu się tym samym. -Powiedz słowo, a przestanę.
Zamrugała gwałtownie, kiedy zobaczyła nad sobą jego zatroskane, stalowoszare spojrzenie. Widocznie zdał sobie sprawę, że od jakiegoś czasu pozostawała bierna. Teraz miał nawet wyrzuty sumienia, że jego oddech jest tak przyśpieszony. Dawno się w niej zatracił.
-Przepraszam-uśmiechnęła się smutno, z desperacją dotykając jego policzków. Przesunęła po nich palcami, próbując przyciągnąć go do siebie w pocałunku, ale resztkami sił, oparł się jej, rzucając wyczekujące spojrzenie. Odetchnęła z rezygnacją.
-Ja po prostu nigdy...-wywróciła oczami, kiedy dostrzegła w jego tęczówkach błysk zrozumienia. Nie mogła uwierzyć, że nie wiedział. Przecież to oczywiste, że była dziewicą.
Zmierzył wzrokiem jej ciało, splatając ich palce razem, a potem uniósł jej ręce i umieścił nad głową, tym razem całując ją zdecydowanie wolniej i subtelniej, jakby bał się, że każdym gwałtowniejszym ruchem może ją skrzywdzić. Bo to prawda. Być może nie było mu przeznaczone, by być jej ostatnim, ale skoro dostał zaszczyt bycia jej pierwszym, to zamierzał to wykorzystać najlepiej jak potrafił. Chciał wyryć się w jej wspomnieniach już na zawsze. I egoistycznie się z tego cieszył. Bo niezależnie od tego, co zamierzała przynieść im przyszłość, miał pewność, że Hermiona Granger zawsze będzie miała w swoich myślach dla niego miejsce.
Zagryzł wargę i stłumił jęk gdzieś w jej włosach, kiedy nieśmiało przesunęła dłońmi bo jego brzuchu. To było tak pobudzające. Jej niewinność i pragnienie. Delikatność i namiętność.
Zacisnął dłoń na jej piersi, drugą ręką zsuwając z jej nóg luźne, materiałowe spodnie.
Chyba ją kochał. W całej tej jej nieświadomości jak na niego działa.
Nigdy wcześniej nie miał w rękach kogoś, kto pobudzałby go w równie niewinny sposób. Była gorąca, a nie miała o tym pojęcia.
Wyznaczył pocałunkami szlak od jej ust, aż po podbrzusze, do linii prostych, materiałowych majtek, które miała na sobie, a potem pozbył się i tej części garderoby, nie przestając przy tym patrzeć jej w oczy.
A więc była naga. Zupełnie. Oddawała mu wszystko; całą siebie i całą swoją niewinność i chociaż nigdy nie traktowała tego, jako coś szczególnie ważnego, to teraz, kiedy pozwalała mu się dotykać w ten jedyny sposób, dotarło do niej jak istotne dla niej jest, że oddaje się akurat jemu.
Zacisnęła ręce na cienkim materiale prześcieradła, kiedy pocałował ją z całym tym swoim zaangażowaniem i skupieniem, doprowadzając ją jednocześnie do szaleństwa samym swoim dotykiem. Rozpływała się w tych wszystkich ruchach, jakie wykonywał w jej ciele, czując z jaką łatwością wysyła ją na krawędź.
-Ostatnia chwila, żeby się wycofać-wyszeptał tuż przy jej uchu, przenosząc się z pocałunkami na jej szyję. Głośno zaczerpnęła powietrza, kiedy wysunął z niej swoje palce, przyprawiając jednocześnie o poczucie pustki i narastającej frustracji. -Umrę, jeśli cię skrzywdzę.
Zmarszczyła brwi, kiedy dotarło do niej, jak, paradoksalnie, sprzeczna jest pewność jego ciała z pewnością siebie.
-Proszę-wyjęczała błagalnie. Spojrzała mu prosto w oczy, powolnym ruchem sunąc po jego policzkach. Wplotła palce w jego włosy, a potem przyciągnęła jego twarz w swoją stronę, całując go z zaufaniem. Bo mu ufała. Wiedziała, że jeżeli chodzi o tę sprawę, to Malfoy da jej dokładnie to, czego potrzebuje. Przy nim czuła się bezpiecznie. Czuła się piękna. Napawał ją niecierpliwością. Nienasyceniem po każdym jednym dotyku. Poruszał jej duszą i doprowadzał do szaleństwa jej ciało. Sprawiał, że chociaż wydawało jej się, że go nienawidzi, teraz go kochała. Każdą swoją cząstką.
Swoje drogie jeansy rzucił gdzieś na podłogę, a potem, wystarczyła chwila, by już ją miał. Całą. Całe jej ciało i cały jej umysł. Miał jej myśli i miał jej serce.
Odchyliła głowę do tyłu, kiedy scałował łzy bólu z jej policzków i splótł ich palce razem, mocno ściskając jej rękę. Czuła jego oddech na swojej szyi. Czuła jego ciepło. Cierpliwość.
Kiedy zaczął się poruszać, poprowadził i ją. Od razu odnalazł odpowiednie tempo. I przez cały czas był obecny. Całym sobą. Jego dotyk i wszystkie te słowa, które szeptał do jej ucha, wszystko to, było dla niej.
I chociaż mnóstwo było w tym wszystkim nieopamiętania, bezradnego, sfrustrowanego dotykania, jeżdżenia palcami po włosach, przygryzania warg i niedbałego rysowania paznokciami, to pomimo wszystko Draco potrafił pozostać delikatny. Tak oddany w całym tym niekontrolowanym, przepełnionym czystą pasją uniesieniu.
Intensywne uczucie, które poruszyło każdą komórką jej ciała, od cebulek włosów, aż po czubki palców, nie opuszczało jej przez jakiś czas. Patrzyła, jak dochodzi chwilę po niej, z rękami zaciśniętymi na ramie łóżka tuż ponad jej głową. Patrzyła jak oddycha głośno; jak napinają się jego mięśnie, a pojedyncza kropla potu spływa po jego skroni i nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo mieli tą chwilę. Razem. Niezależnie od tego co miało przynieść im jutro.
Wyszedł z niej, a potem opadł na materac z przyspieszonym oddechem, poburzonymi włosami i głową gdzieś w zagłębieniu między jej szyją a obojczykiem. Leżała może trochę nieobecna, z wzrokiem wlepionym w szary sufit najprawdopodobniej najbogatszego domu w jakim kiedykolwiek była, na miękkim, ogromnym łóżku. Chciała sobie wmówić, że to właśnie to zrobiło na niej takie wrażenie. Cała ta sceneria, Malfoy, który był po prostu czarujący i jej podburzone po tygodniach niepewności emocje.
Pociągnęła nosem, czując jak w jej oczach zbierają się łzy. Kochała go. Tak bezinteresownie i czysto jak tylko potrafiła. Kochała go ze wszystkimi tymi wadami i wkurzającym charakterem. Po prostu go kochała.
Obserwowała jak z zainteresowaniem, ale i szczerym zmartwieniem odrywa twarz od jej włosów, a potem patrzy na nią i marszczy brwi, przesuwając dłonią po swoich ustach. Jakby było mu głupio i żałował.
Ze zdenerwowaniem przełknęła ślinę, a potem napięła mięśnie w wyczekiwaniu, ale Malfoy ostatecznie nic nie powiedział, bo wraz z tym jak otworzył usta, przestrzeń sypialni przeciął nagły hałas.

***

Przenieśli spanikowane spojrzenia w stronę szklanych drzwi na taras, przez które teraz, wpadało do środka zimne powietrze. Ktoś stłukł szybę.
Usiadła na łóżku, ze skrępowaniem, podciągając kołdrę aż po samą szyję, w milczeniu obserwując, jak Malfoy siada na brzegu materaca i wciąga na siebie bieliznę oraz spodnie, podchodząc w stronę fragmentów potłuczonego szkła na drogich panelach w swoim pokoju.
Złe przeczucie budowało się w niej, kiedy wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów różdżkę, wyglądając jednocześnie przez okno, na ogród. Był ostrożny, ale widziała w nim tę pewność. Zdecydowanie. Jakby robił podobne rzeczy cały czas.
-Tam nic nie ma-powiedział cicho, a ona wzdrygnęła się na pobrzmiewającą w jego głosie bezradność. Był zdenerwowany tak jak ona, niezależnie od tego jak pewnego siebie by udawał. Przez chwilę milczeli, próbując przeanalizować tę sytuację, kiedy nagle, Draco gwałtownie odwrócił się w jej stronę. Jego twarz wykrzywiło przerażenie, kiedy rzucił w się w jej stronę, dokładnie w tym samym momencie, kiedy powietrze przeciął głośny, ostry wrzask.
Wszystkie szklane przedmioty, okna i drzwi, nawet przeszklony sufit pękły z głośnym trzaskiem, roztrzaskując się na drobne kawałki, które zaczęły lecieć w ich stronę. Patrzyła jak Draco szybko wskakuje na łóżko, a potem przykrywa ją własnym ciałem, ochraniając przed lecącymi w ich stronę odłamkami.
Dźwięk był okropny, rozsadzał jej głowę i napawał przerażeniem. Stał się męczący, doprowadzający do skraju wyczerpania. Jakby nie pamiętała już, czym była cisza. Czuła na sobie ciało Dracona, to jak szczelnie osłania jej głowę rękami. Czuła jak szybko bije jego serce w klatce piersiowej, którą mocno dociskał do jej piersi. Kto wie, może gdyby nie on, byłaby już martwa.
Odetchnęła głośno, nieco płaczliwie, kiedy krzyk wreszcie ustał. Docisnęła dłonie do pulsujących od bólu skroni i otworzyła oczy, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak mocno zaciskała powieki. Zaczerpnęła powietrza, kiedy Draco dał jej nieco przestrzeni, a potem spojrzała na niego ze zdezorientowaniem i przerażeniem. Sięgnęła dłonią do jego rozciętej skroni, dokładnie w tym samym momencie, kiedy on dotknął dłonią jej policzka, sprawdzając, czy oby na pewno nic się jej nie stało.
-Co to było?-spytała cicho, zbyt przerażona, że ktoś, kto rzucił tę klątwę, wciąż może być w pobliżu. Czuła się upokorzona. Ten ktoś pewnie był w pobliżu, kiedy ona i Draco... Ze skrępowaniem spojrzała na swoje nagie nogi, które wystawały spod zakrywającej jej pościeli. Miała lekko pokaleczone ręce, resztę jej ciała zdołał ochronić Malfoy. Spojrzała na niego z wdzięcznością, a potem skrzywiła się, kiedy dotarło do niej, że on sam wyglądał nieco gorzej. Miał pokaleczoną twarz i plecy. Ze zmartwieniem, zaczęła szybko oglądać jego ciało.
-Nic mi nie jest-zapewnił, jednak zignorowała to, upewniając się, że w żadnej z ran nie pozostały odłamki. Uklęknęła przed nim, szczelnie owijając się prześcieradłem, a potem zaczęła dotykać jego twarzy, ze skupieniem oglądając każde skaleczenie.
Syknął, kiedy jej dotyk zadał mu ból, a potem uśmiechnął się ponuro, kiedy dostrzegł na jej twarzy poczucie winy.
Nienawidził się za to. Za ten dzień. Za to, że kiedy wydawało mu się, że ma już wszystko i to najpiękniejsza chwila w jego w życiu, coś się popsuło.
-Nie mam pojęcia, co to mogło być. Nie powinnaś tutaj przychodzić...-powiedział z żalem, przenosząc na nią poważne spojrzenie. -Boże, przecież gdyby coś ci się stało...
-No ale...-szepnęła, próbując dojść do siebie. Obserwował jak z bólem zagryza wargę. -Co z tobą? Gdzie będziesz teraz mieszkał? Przecież wszystko jest zniszczone i...
-Granger-nie był pewien, czy mówienie do niej po nazwisku w takiej chwili jest odpowiednie, ale starał się jej zrekompensować ten odruchowy zwrot, pocałunkiem. Zagryzł wnętrze policzka, kiedy odsunęła twarz, wyczekująco unosząc brew. Martwiła się.
-Spokojnie, mam jeszcze parę domów-mruknął lekko skrępowany jej troską. Merlinie, ile by dał, by po tak wspaniałym seksie po prostu z nią tutaj leżeć. Dlaczego to się musiało wydarzyć?
-A co z pracą tutaj?-spytała, przełykając ślinę. Była przerażona. Przerażona tym wszystkim. Szczerze zaniepokojona o jego życie i przyszłość.
Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na nią nieco smutno.
-Nie ma żadnej pracy-wzruszył ramionami, dostrzegając jej zdziwione spojrzenie. -Nie przyjęli mnie, kiedy tylko dowiedzieli się, że wyrzucono mnie ze szkoły-wyjaśnił.
I to wszystko dla ciebie. 
-Musisz wrócić do Hogwartu. Historia znowu się powtarza. Tutaj nie jesteś bezpieczna.
Zmarszczyła brwi, czując jak ogarnia ją zimne, nieprzyjemne uczucie.
-To ma coś wspólnego z Williamem?-spytała poważnie. Była pewna, że ta historia to już skończony rozdział. Nie mogła nic poradzić na to, jak ogromnie przeraziła ją ta myśl.
-Nie sądzę. Mam mnóstwo innych wrogów-zbył jej podejrzenia, uśmiechając się udawanie. Był pewien, że to ma coś wspólnego z Williamem. -Proszę, po prostu wracaj do Hogwartu-powtórzył nieco się niecierpliwiąc.
-Ale, Malfoy...-zaczęła na co z rozbawieniem przewrócił oczami. Dała za wygraną. Po prostu zacisnęła usta, z poddaniem opuszczając ramiona.
-Jesteś na mnie zły?-spytała z wyczekiwaniem, pragnąc przede wszystkim szczerości. Chciała wiedzieć, że po tym co między nimi zaszło, pozostają w dobrych relacjach.
Zmarszczył brwi, patrząc na nią z niezrozumieniem. Niby jak mógł być na nią zły? Chyba właśnie się w niej zakochał. Tak definitywnie i ostatecznie.
-Ja zawsze jestem zły-odpowiedział z ponurym uśmiechem, a potem już się nad niczym nie zastanawiał, tylko ją pocałował, wkładając w to jak najwięcej emocji. Żałował, że to się tak kończyło. Nawet jeśli wiedział, że nie dane jest im wiele czasu, nie sądził, że ich wspólne chwile skończą się aż tak szybko.

***

-Draco?!-smukła, jasnowłosa kobieta wypuściła z ręki kieliszek z winem. Z zamyśleniem patrzył, jak szkło rozbija się o posadzkę, a czerwona ciecz nie wsiąka, tylko rozlewa się po marmurze, którym wyłożony był ich salon. Cholernie sztywno i zimno. Obrzydliwe. Wzdrygnął się, kiedy w końcu natrafił na podekscytowane spojrzenie matki.
-Mama!-powitał matkę z udawanym entuzjazmem, idealnie naśladując jej wysoki, zaskoczony ton.
-Jak ty wyglądasz?-wywrócił oczami, kiedy z zaniepokojeniem zbliżyła się i położyła dłonie na jego piersi, skanując wzrokiem jego pokaleczoną twarz. Niektóre rany ponownie otworzyły się, kiedy zmierzał do swojego rodzinnego domu i teraz krew przesiąkała przez jego jasnoniebieską koszulę.
-Jak zwykle bosko?-raczej spytał, niż stwierdził, zdając sobie sprawę z tego jak niepewny był jego głos. Był zmęczony, zmartwiony i ranny. Nie wyglądał bosko. Przymknął oczy, kiedy poczuł na policzku dotyk matki.
-Co się stało?-spytała.
-Moją dziewczynę ściga morderca psychopata, ex śmierciożerca-odetchnął ciężko, jakby wracał po ciężkim dniu z pracy, a William był jakimś wyjątkowo trudnym klientem. -Chyba myśli, że jak mi stłucze okno to nas zabije-westchnął zażenowany. Ale nie potrafił do końca tego bagatelizować. William już raz omal nie zabił Hermiony. Wyminął szczerze zaniepokojoną Narcyzę i z głośnym westchnięciem opadł na fotel, opierając tył głowy o jego wezgłowie.
-Jaki morderca?-Narcyza spytała z niezrozumieniem. -Draco w co ty się znowu wpakowałeś?-westchnął, mierząc się z jej surowym wzrokiem. Odkąd jego ojciec siedział w Azkabanie, Narcyza stała się bardziej stanowcza.
-Kojarzysz Williama?-zagadnął, w zobojętnieniu, przesuwając dłonią po swojej szczęce. To go naprawdę trapiło, niezależnie od tego jak niewzruszonego by udawał. -William White i jego żona, Stacy. Czarny Pan rzadko ich tu zapraszał. Zwykle pracowali w terenie-przypomniał jej, niechętnie unosząc na nią swoje spojrzenie.
-Ten Pakistańczyk i Stacy?-spytała z niedowierzaniem. -W życiu nie pomyślałabym, że to małżeństwo... Ale czego oni od ciebie chcą?
-Nie oni. On. Ta kobieta umarła, podczas bitwy o Hogwart. William uroił sobie, że to Hermiona ją zabiła i teraz się mści. Chce zabić wszystko i wszystkich-powiedział ze znudzeniem, jakby opowiadał jej fabułę ciągnącego się w nieskończoność serialu.
-To co zamierzasz zrobić?-spytała po chwili milczenia Narcyza. Zmierzyła go zatroskanym spojrzeniem, a potem usiadła na podłokietniku fotela i zmierzwiła palcami jego włosy.
-Znajdę go i...-przełknął ślinę, niechętnie odwracając wzrok. -Sama wiesz co.
Wstał i wcisnął dłonie do kieszeni, spuszczając głowę ze skrępowaniem. Może i był już dorosły, ale wcale nie uważał, że może robić co chce. Niektóre czyny wcale nie sprawiały, że był z siebie dumny. Czasem potrzebował kogoś, kto wskazałby mu drogę.
-Wywalili mnie z Hogwartu-powiedział, nerwowo przenosząc ciężar ciała z pięt na palce. -Wiem, wiem zhańbiłem ród Blacków, Malfoyów i cholera wie kogo jeszcze, bla bla bla...-powiedział znudzony, dostrzegając oburzoną minę matki. Głośno wypuścił z ust powietrze.
Narcyza zaskoczyła go, kiedy przygarnęła go do siebie w mocnym uścisku, przytulając go w matczynym, pełnym wyrozumiałości geście.
-Zawsze będę dumna, Draco.

***

Hermiona w podłym humorze  znalazła się w swoim prywatnym dormitorium. Miała tyle spraw do przemyślenia, że to ją aż przerastało. Chciała wziąć ciepłą kąpiel i  pójść spać, ewentualnie wcześniej jeszcze trochę poczytać.
Tymczasem cały plan relaksacyjnego wieczoru, który miał w jakimś stopniu wynagrodzić jej to jak źle poszło z Malfoyem, zaprzepaścił Ron, który czekał na nią już w jej sypialni. Siedział na łóżku wpatrzony w drzwi, oczekując jej przyjścia. Widziała zdziwienie na jego twarzy, kiedy wyskoczyła z kominka.
-Gdzie byłaś?-spytał, szybko wstając.
-Co ty tutaj robisz?-spytała mocno skonsternowana, podejrzliwie unosząc brwi. Nie miała siły się z nim kłócić. Ich ostatnie spotkanie nie było zbyt miłe.
-Ja... No ja...-obserwowała jak wzdycha, a potem z rezygnacją, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak absurdalnie brzmi, mówi:
-Przyszedłem cię przeprosić, powiedzieć, że żałuję, a potem kiedy już mi wybaczysz, zamierzam błagać cię, żebyś zostawiła Kruma i przestała utrzymywać kontakty z Malfoyem-wypalił na jednym wdechu.
-Ale...-ze zmęczeniem przesunęła dłońmi po twarzy. Merlinie. -Ale Ron, to nie są twoje sprawy-powiedziała lekko zmieszana. -Rzuciłam Kruma, a z Malfoyem...-westchnęła, przypominając sobie ich ostatnią chwilę. Nie potrafiła wyobrazić sobie lepszego pierwszego razu. -Zapowiada się, że długo się z nim nie spotkam-stwierdziła smutnym tonem. -Bynajmniej nie z twojego powodu-zaznaczyła stanowczo, dostrzegając przepełniony nadzieją wyraz na twarzy Rona. -Nie chcę, żebyś się w to wtrącał. I nie wybaczę ci. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Podeszła do wyjścia i otworzyła drzwi.
-Do widzenia, Ron-warknęła. Wciąż miała w pamięci, jak ją ostatnio potraktował.
-Ale Miona... -zaczął, z ponurą miną. W jego oczach krył się smutek i żal. To był jej przyjaciel. Przez siedem lat się wspierali , a teraz pozwolili, by ich relacje tak się popsuły. Wiedziała, że musi to zrobić.  Że musi wyleczyć go z tej chorej, bezsensownej miłości.
Bez chwili wahania podeszła do niego, położyła dłonie na jego policzkach i pocałowała go delikatnie w usta. Subtelnie i delikatnie. Pusto, bo bez żadnych konkretnych, skierowanych w jego osobę uczuć.
-Czujesz coś?-spytała, odsuwając się nim ten zdążyłby przejąć inicjatywę. -Bo ja nie. Nic do ciebie nie czuję. Nie chcę, żebyś cierpiał, dlatego przestań. Nie kocham cię.
-No jasne-szepnął, by po chwili wyjść z jej prywatnego dormitorium.



27 komentarzy:

  1. erjhfvskudgsco.;asdgufyisgdfcyd
    całowali się ! ♥
    Boże, boski rozdział kobieto, jesteś wspaniaała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny genialny rozdział :-) aż mu brakuje słów... Mam nadzieję że wszystko sue między Draco u Hermioną ułoży... I że Draco znajdzie i zabije tego Williama zanim in coś zrobi Mionie :-) a mam jeszcze takie pytanie... Ile mniej więcej rozdziałów tego opowiadania przewidujesz???

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, wielbię Cię *.* Genialnie piszesz!
    Mam nadzieję, że Ron się teraz odwali (że o Krumie nie wspomnę), a między Hermioną i Draconem wszystko się ułoży.
    Wiem, że dopiero dodałaś ten rozdział, ale... Kiedy następny?! XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów, a kolejny najprawdopodobniej jutro po południu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego! Nie wiem jak ja wytrzymam do jutra.chyba jakiś będę musiała... Rozdział cudowny. Oby tak dalej. No i najlepiej by było jakby Ron i Wiktor odczepili się od Miony.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mialam do nadrobienia 6 rozdzialow i przeelecialam przez wszystko jednym ciagiem - strasznie wciagajace <3 scena z Ronem byla idealnie napisana - ona rozdrazniona, on jak zawsze beznadziejny :D jak ja lubie, kiedy cos mu sie nie udaje :D momenty Malfoy'a z Hermiona? Brak mi slow! Rozmowa Smoczka z mama? Przecudowna :)
    Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu!
    Pozdrawiam
    Flo
    PS. Zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog bardzo fajny, czytam go już od jakiegoś czasu. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam do mnie, może nie do końca Dramione, ale historia związana ściśle z Draco. =D http://owlshadow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. całowali sie! tak tak tak!
    Ciekawi mnie strasznie ten William, widział jak Hermiona kogoś zabijała? Pewnie ktoś się pod nią podszył, musisz wszystko nam wyjaśnić! Do jutrzejszego popołudnia zanudzę się na śmierć !
    Weny!
    P.S. blogi , które czytam : dracohermiona.blogspot.com, nox-dramione.blogspot.com, nowy-hogwart.blogspot.com, for-hate-to-love.blogspot.de to chyba te najlepsze ;)

    Ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czemu zawsze pozostaje niedosyt??? Chcę więcej!!! Dobrze, że dodajesz rozdziały tak często, bo inaczej byłoby strasznie kiepsko! Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń!
    Trzymam kciuki, żeby nie brakło Ci pomysłów, bo bardzo przyjemnie się to czyta!

    Pozdrawiam!
    M.

    Przepraszam za tak dużo wykrzykników, ale sama rozumiesz... Nieźle się wkręciłam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ohhh fuck, fuck, cholera jasna, nie wiem co ze mną zrobisz ? zastrzel, powieś na haku, obedrzyj ze skóry, zostaw w lesie na pastwe losu, ale kurczę jest tak mi strasznie głupio :P przepraszam i jeszcze raz przepraszam, ale po prostu nie miałam czasu by wpaść i przeczytać, bo wstawałam wcześnie rano uczyć się, po szkole lekcje i znowu nauka, albo byłam po za domem, a na dodatek musiałam napisać notkę do siebie :/ strasznei się czuję z tą myślą, ze zaniedbałam twoje opowiadanie ;p naprawdę cię podziwiam za to, że dodajesz rozdziały codziennie, i dlatego miałam tyle do nadrabiania, ale twojego bloga czyta sie szybko, bo historia strasznie wciąga i nie da się od niej oderwać, a po za tym uwielbiam twój styl pisania ♥ wow nei powiem bo przez ten czas wiele się zadziałó ;p ten pomysł z współnymi świętami ^^ naprawdę fajnie i ohhh tyle sie między nimi wtedy wydarzyło ;)) tylko szkoda, że później zepsuł to wszystko Krum, ale no nic czekam na twoje wyjaśnienia ;)) te ich rozmowy, święta z mamą Malfoya i jej znajmoymi, prezenty i udawanie jego dziewczyny ;d nieźle, nieźle... a to całe nawiedzanie w snach przez tego Whiliama, porwanie Miony, znęcanie się nad nią i groźby w sprawie rodziców - jedno wielkie wow xD i to jak Malfoy troszczył się o dziewczyne ^^ to jak pobił Kruma i został za to wywalony ze szkoły ;)) strasznie m isie podoba, a scena z pocałunkiem była boska ♥ czekam na więcej ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział ;D Malfoy wielki obrońca , podoba mi się to ;D Czekam na więcej ♥!
    PS. zapraszam tez na mojego bloga http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudownie!!!
    Mam nadzieję że juz niedługo sie Draco i Hermiona spotkają :D
    Pozdrawiam i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  14. Natrafiłam na tego bloga dzisiaj. I jestem z tego powodu zadowolona :) Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i sposób w jaki opisujesz uczucia Dracona i Hermiony . Z pewnością będę tu wpadać. Czekam na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam ! *-*

    PS piszę na telefonie i nic nie sprawdza mi ortografii ^^ Z górt przepraszam za błędy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajny rozdział. Bardziej spodziewałam się po Narcyzie, że zrobi wyrzuty Draco za to, że wyrzucono go ze szkoły a tu proszę taka zmiana całkiem pozytywna:) Czekam na następną notkę.
    Pozdrawiam ;)
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  16. ja chce już nowy rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytam wlasnie to opowiadanie... Wiem, ze juz je zakonczylas, ale zapraszam cie do siebie. http://dramione-historia.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Cave
    PS. Genialna historia, poprzednia tak samo ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. bardzo fajny rozdział! a czytałam ostatnio dwa super blogi-" Dramione- dwa światy" i "Dramione-gdy jestesmy sami"
    ja osobiście uwielbiam twojego bloga!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział. Zaraz zabieram się za następny. Czemu to opowiadanie nie może być wieczne... :c
    Prosilaś o zostawienie linków. Piszę dramione, niestety jestem początkująca więc nie jest tak dobre, jak bym chciała ale mimo wszystko zostawiam link: http://whoami-dramione.blogspot.com
    Do następnego komentarza ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja też chcę taką tarczę z Malfoy'a!!! Super rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  22. bez chwili wahania lecę do następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  23. Wciąż czekam na śmierć Kruma i Williama w następnych rozdziałach ��


    'Panna_Malfoy_♡

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny rozdział! Podoba mi się jak opisujesz uczucia bohaterów. Lubie ff gdzie oprócz akcji są też przemyślenia. Jestem ciekawa co zrobi Malfoy i uda mu się to zrobić sam, czy będzie mu ktoś pomagał.

    Zapraszam do siebie: http://polecarnia-ff-hp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Pieprzony Arab.... Nie lubię ich. On ma umarnąć na śmierć i wgl XD

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeżeli jeszcze go nie czytasz, w cz szczerze wątpię, to polecam gorąco milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com, no i oczywiście blog Venika: venetiia-noks.blogspot.com♥ Uwielbiam je, szczególnie to pierwsze, które pisze moja własna, kochana siostrzyczka, Lena♥

    Pozdro, Rovena

    OdpowiedzUsuń