sobota, 4 maja 2013

Rozdział 1

Jest zmęczona.
Zmęczona walką.
Wykończona cierpieniem.
Dlatego teraz, kiedy nareszcie, po wielu dłużących się miesiącach ma okazję pokazać to, na co naprawdę ją stać, walczy. Walczy, kładąc na szali, wszystko co dla niej ważne. Przyjaciół i rodzinę, wolność i życie. I poświęca wszystko. Po to, by ci, którzy niegdyś polegli walcząc o to samo, nie polegli na marne. Poświęca im każdy oddech. Każdą krople krwi i potu. Zbolałe mięśnie. Poświęca każdy rzucony urok i każde słowa, układające się w formuły śmiercionośnych zaklęć.
Kroczy drogą usłaną ciałami tych, którzy walczyli u jej boku i odsuwa rozpacz, doskonale wiedząc, że czas na opłakiwanie ofiar jeszcze nie nadszedł. Porę na rozpacz odwleka więc w czasie doskonale wiedząc, że teraz trzeba wygrać. Trzeba odnieść zwycięstwo. Trzeba walczyć o to co kocha i o to na czym jej zależy, ponieważ w bitwie, w której przyszło brać jej udział nie ma miejsca na porażkę. Dzień ten jest dniem, w którym zwycięży, lub zginie.
I nie ma w niej strachu. Nie ma w niej trwogi spowodowanej wizją prędkiej śmierci.  Nie zważa na rany i  zmęczenie. Nie liczy się ból, ani to, że jeśli nie zginie dziś, wkrótce zabije ją żal, który dopuści do siebie, jeśli przeżyje. Ponieważ musi dotrwać do końca tego dnia. I tylko ten dzień i ta chwila jest istotna.
Dlatego, kiedy zapada zmrok, a zewsząd dochodzi dźwięk nabieranego oddechu ulgi, nastaje dla niej nie tylko czas zwycięstwa. Oto jak, nadchodzi jej cierpienie.
 Voldemort nie żyje.

                                                           Kilka miesięcy później. 


         Szanowna Panno Granger!

              W związku z nieukończeniem przez Panią siódmego roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, wystosowuję prośbę o niezwłoczne zapisanie się na listę chętnych do uczęszczania na zajęcia rozpoczynające się już we wrześniu tego roku. 
              Wraz z szczerym zapewnieniem, jakoby szkoła czekała na powrót Pani oraz Pani przyjaciół, pragnę wyróżnić Panią odznaką prefekta naczelnego, z nadzieją iż zgodzi się Pani godnie pełnić tę funkcję. 
                         Z wyrazami najszczerszego szacunku, wdzięczności i nadziei na bliskie spotkanie
                                                                          Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie,
                                                                                          Minerwa McGonagall


-Czyli, że wracamy do szkoły?-spytała Hermiona, która przysiadając na brzegu kanapy zajętej przez jej przyjaciół spojrzała na nich z szczerą nadzieją. Harry i Ron z zamyśleniem wpatrywali się w swoje listy, ozdobione tą samą, hogwardzką pieczęcią, niedbale gniotąc przy tym sztywny, ozdobny papier kopert nadanych ze szkoły. 
-Na to wygląda-odparł drżącym głosem Harry, niepewnie zerkając na twarz swojego rudowłosego przyjaciela, który przez dłuższą chwilę po prostu milczał, co raz od nowa śledząc wzrokiem treść listu. Jasnym było, że jeśli powrócą do Hogwartu, zrobią to jednomyślnie, gotowi wspierać się z całym tym kotłem emocji i wspomnień, kiedy tylko się z nim zetrą. 
-Ale że niby jak?-Ron uniósł w górę brwi, niepewnie zagryzając zębami dolną wargę. -Tak po prostu tam sobie przyjedziemy? Po tym wszystkim co się stało? 
-Nie, Ron-Hermiona zaprzeczyła gwałtownie kręcąc głową. Jego ton wskazywał na to, że zamierza się zgodzić, albo co więcej już to zrobił. A to oznaczało, że nie potrafiła dłużej tłumić ekscytacji, spowodowanej wizją powrotu do ukochanej szkoły. -Oczywiście, że nie! Trzeba powtórzyć wiadomości z szóstej klasy, pojechać na Pokątną, kupić podręczniki, ubrania i przybory. Poza tym, musimy zdecydować się, jaki chcemy wybrać zawód po ukończeniu szkoły... To poważna decyzja, a został nam tylko...
-...cały rok-dokończył za nią rozbawiony Harry. -To jak? Nie sądzicie, że przydałyby nam się małe zakupy?

Harry, Ron i Hermiona spędzili wakacje w Norze, razem z rodziną Weasleyów, gdzie wszyscy, aby pozbierać się po wydarzeniach z bitwy, pogodzić się z tym, co się stało, ale przede wszystkim pogodzić się z samym sobą, musieli trzymać się razem. Silna, wieloletnia przyjaźń, która ich łączyła, była tym co miało pomóc im poskładać do kupy to, co w czasie wojny porozpadało się na malutkie kawałki. Rok przygotowujący do owótemów, miał być więc tym, co zapewni w ich niezwykłych życiach nieco normalności.

 Ogień w kominku Weasleyów rozbłysnął zielonymi płomieniami, kiedy wspólnie przenosili się na Pokątną, wkraczając na ulicę pełną spacerujących czarodziejów i uczniów, robiących ostatnie zakupy przed rozpoczęciem nauki. Po klęsce Czarnego Pana wielu z nich chętniej opuszczało swoje domy, rozkoszując się ciepłym powietrzem późnego lata. Tłok jaki panował tego dnia na ulicach, zdecydowanie utrudniał trójce przyjaciół wspólne przemierzanie kolejnych alejek i o ile z początku za każdym razem się odnajdywali, o tyle, kiedy zgubili się po raz kolejny i przez godzinę szukali siebie wzajemnie, stwierdzili, że lepiej będzie jeśli rozdzielą się i spotkają o wyznaczonej porze w księgarni.

Hermiona, w której głowie wciąż rozbrzmiewał ostry wywód Rona na temat puszka pigmejskiego nie spełniającego wygórowanych oczekiwań Ginny, w samotności przemierzała ulicę, przeciskając się między tłoczącymi się przed lodziarnią Floriana czarodziejów. Odetchnęła z ulgą, kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi domu mody Madame Malkin, odcinając się od głośnego gwaru ulicy.
-Chwileczkę, mam klienta!-wykrzyknęła Madame Malkin, wystawiając głowę zza dużego parawanu, odgradzającego ją od rzędu krzeseł ustawionych dla oczekujących w hallu gości.
-Nie szkodzi, poczekam-odparła uprzejmie Hermiona, siadając. Czas jednak mijał, a kobieta ciągle nie kończyła swojej pracy, co chwila krążąc w okół jakiegoś wyjątkowo wymagającego klienta. Hermiona ze zniecierpliwieniem spojrzała na zegarek, wystukując nogą nerwowy rytm tylko sobie znanej piosenki. Już od półgodziny czekała na to aż Malkin pomoże jej wybrać odpowiednią szatę wyjściową. Wiedząc, że nie wyrobi się na spotkanie z Harrym i Ronem, wyszła z lokalu lekko zirytowana. Weszła w jakąś wąską uliczkę, z frustracją poszukując innego sklepu, w którym znalazłaby szatę, co do której kupna była naprawdę zdeterminowana, a i wręcz zmuszona, z uwagi na stres powojenny, który odjął jej parę kilogramów. Większość jej szat była już po prostu za duża. Kiedy jej oczom ukazała się witryna niedrogiego, lecz dość eleganckiego sklepu, uśmiechnęła się z ulgą. Weszła do środka, rozglądając się po niewielkim, acz dobrze zagospodarowanym wnętrzu. Zaczęła oglądać wiszące na wieszakach sukienki z niemałym zachwytem. Jakim cudem nie znalazła się tu wcześniej? Przyrzekła sobie, że następnym razem zabierze tu Ginny, podczas gdy jej palce z najwyższą delikatnością sunęły po materiale sukienki jej marzeń.
-Mogę w czymś pomóc?-na dźwięk podejrzanie znajomego głosu, podświadomie napięła mięśnie, cofając rękę. Odwróciła się i spojrzała na stojącą naprzeciwko kobietę. Usta, które otworzyła z zamiarem prędkiej odpowiedzi zacisnęły się w wąską linię, kiedy głos uwiązł jej w gardle. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedyś ją zobaczy. Kiedykolwiek.
-Ja...-zaczęła, czując jak jej palce instynktownie zaczynają drżeć. -Dziękuję, lepiej już po prostu pójdę-obrzuciła sprzedawczynię mimowolnym, chłodnym spojrzeniem, jednak prędko zrzuciła z siebie tę maskę, kiedy ta z pewnością siebie zacisnęła palce w okół jej nadgarstka.
Kobieta uśmiechnęła się łagodnie, ale ona nie była wstanie uwierzyć w jej łagodność. Nie po tym wszystkim z czym przyszło mierzyć się jej w ciągu ostatnich miesięcy.
-Proszę cię, nie wychodź-roztrzęsiony, łamliwy głos rozniósł się po niewielkim wnętrzu sklepu, kiedy próbowała wyrwać rękę z jej uścisku. -Daj mi wytłumaczyć...
-Co tu jest do tłumaczenia?-wyrzuciła z siebie, nie pokonując wyniszczającej jej frustracji i nieświadomie podnosząc głos. -Przepraszam, śpieszę się-odetchnęła, zwracając się do resztek swojej silnej woli. To nie było łatwe. Powstrzymać cały ten żal i gorycz. Mimo to, ze spokojem cofnęła nadgarstek, a kobieta nie powstrzymywała jej dłużej. I kiedy już miała wychodzić, wpadła w drzwiach na jeszcze bardziej niepożądaną osobę. Zaskakujące jak wiele złych rzeczy może cię dopaść, kiedy twoje jedyne przewinienie to chęć znalezienia odpowiedniego sklepu z sukienkami. Tęczówki Dracona Malfoya były niebieskie. Nie, nie niebieskie. Szare. Niebieskoszare. Miał okropne, niebieskoszare oczy.
-To jakiś żart-szepnęła, przewracając oczami. Zdając sobie sprawę, jak blisko chłopaka stoi, wykonała gwałtowny krok w tył i nie mając wyjścia, odwróciła się w stronę jego matki.
Czuła na sobie jego wzrok. Czuła jak pali ją, kiedy sunie nim po jej falowanych włosach i sukience. Czuła go na swoich gołych nogach i obcasach, które założyła wyjątkowo i bardzo się z tego cieszyła. Zmniejszyła między nimi tę kilkudziesięciocentymetrową różnicę wzrostu. Nie, żeby to miało najmniejsze znaczenie. Odetchnęła z rezygnacją i przetarła oczy, domyślając się jak ciężko będzie to wyrazić słowami, kiedy już spotka Harry'ego i Rona i o wszystkim im opowie. Wyminęła go zamierzając definitywnie zamknąć za sobą ten rozdział, kiedy po raz kolejny zatrzymała ją Narcyza.
-Proszę cię Hermiono...
Być może żałowała. Może każdej nocy nawiedzały ją koszmary. Może kiedy tylko zamykała oczy, pochłaniały ją wyrzuty sumienia. Całkiem prawdopodobne było to, że jedyne co było potrzebne Narcyzie Malfoy do rozpoczęcia nowego życia to przebaczenie tych, których niegdyś nazywała wrogami, ale przebaczenie było dla Hermiony Granger czymś, czego nie potrafiła tak po prostu oddać, po tym jak wykrwawiała się na posadzce jej luksusowego salonu. Zbyt wiele krzywd je dzieliło i zbyt wiele słów nie zostało wypowiedzianych na to, by mogły tego dnia rozstać się w zgodzie.
 Draco stał za jej plecami, przyglądając się im w milczeniu, a ona miała jedynie nadzieję, że nie upadnie tak nisko, by wesprzeć swą matkę. Od kiedy to stała się dla tej rodziny czymś więcej niż nic niewartą szlamą? Z dumą uniosła w górę brodę, mocno zaciskając zęby.
- To śmieszne-stwierdziła ostro, zaskoczona chłodem własnego głosu. -Czemu miałabym nie wychodzić?-uniosła w górę brew, uświadamiając sobie jak głęboki był jej żal do tych ludzi. -Nie zamierzam patrzeć na ciebie ani na twojego syna-powiedziała spokojnie, powoli wypuszczając powietrze z ust. Była wściekła, a maskowanie swojej furii nie przychodziło jej tak łatwo. Każda sekunda w tym toksycznym pomieszczeniu działała jej na nerwy.
-Uważaj na słowa, Granger.
Odwróciła się w stronę Dracona, odważnie splatając ręce na piersi.
Otworzył usta czując przypływ ogromnej chęci wygarnięcia jej wszystkich tych okropnych rzeczy, które zwykł jej mówić, a co do czego nie miał okazji już od wielu miesięcy, jednak nieoczekiwanie zamilkł,zawieszając wzrok ponad jej ramieniem. Ból i łzy widoczne w oczach matki, wzbudziły w nim skrajną irytację. Żałosna. Gdzieś w głębi serca, nie zamierzał jednak dokładać jej zmartwień i przykrości, dlatego niewiele myśląc, zacisnął dłoń na ramieniu idiotki Granger, gwałtownie wypychając ją za drzwi sklepu.
-Co ty robisz?!-krzyknęła na niego gdy tylko poczuła na sobie dotyk jego obrzydliwych, toksycznych łap. Nie odpowiedział jej jednak, tylko zaczął prowadzić ją w stronę innych sklepów. Szedł szybko, ciągnąc ją za drobne ramię, które bezustannie próbowało wyrwać się z jego silnego uścisku.
-Spójrz Granger! Masz mnóstwo sklepów-powiedział tak, jakby rozmawiał z dzieckiem lub idiotką, sięgając do kieszeni swojej jeansowej kurtki. Wcisnął jej do ręki garść galeonów, resztkami sił powstrzymując przeogromną chęć nawytykania jej okropnych nawyków, wciskania nosa tam, gdzie nie trzeba. Czego szukała w sklepie jego matki? -A teraz idź i kup sobie co chcesz, tylko zostaw moją matkę w spokoju.
-Niczego nie chcę od ciebie, ani twojej matki!-wyrzuciła z siebie z oburzeniem, dociskając złote monety do jego piersi.
-Więc jej nie nachodź! Rozumiem masz żal do całego świata. Jesteś biedną i pokrzywdzoną dziewczynką z wrogimi Malfoyami na horyzoncie, ale wyobraź sobie,że my też nie mieliśmy łatwo-odparł poirytowany. Żadne słowa nie opiszą tego, jak Gryfonka działała mu na nerwy. Nienawidził jej. Najzwyczajniej w świecie nie mógł na nią patrzeć.
-Nie mieliście łatwo na własne życzenie...-zaczęła chłodno jednak nim zdążyła dokończyć swe zdanie, jej plecy mocno uderzyły o ścianę na tyłach jednego z popularniejszych sklepów Pokątnej. Skrzywiła się, z niedowierzaniem patrząc na Malfoya, który nie zwracał jednak uwagi ani na jej oburzenie, ani daremne próby wyplątania się z jego uścisku.
-O niczym nie masz pojęcia, Granger-mocno zacisnął zęby, powstrzymując się przed dodaniem jakichkolwiek słów. Przekroczyła granicę. A on nie mógł zrobić nic, poza zabijaniem jej swoim wściekłym, chłodnym spojrzeniem. Nienawidził jej. Nienawidził jej tak bardzo, a ona go wkurzyła i chociaż Merlin mu świadkiem, że miał ochotę ją skrzywdzić, nie reagował, kiedy uderzyła w jego tors małymi pięściami.
-Daj spokój, Malfoy. Zostaw mnie-wycedziła przez zęby, spychając na bok strach budujący się w jej wnętrzu. Wiedziała, że jeśli chce wygrać, nie może mu go okazać. Przez moment mierzyli się spojrzeniami, nie ustępując.
 Nienawidził jej... a może nienawidził siebie za wszystko co z nią związane?
Zwolnił uścisk, pozwalając by osunęła się po ścianie, a potem zniknął, odchodząc bez słowa. Oddychała głęboko, próbując uspokoić nierównomierne bicie swojego serca. Adrenalina powoli ustępowała miejsca złości, kiedy zaciskała ręce w pięści, przyrzekając sobie, że się na nim odegra.
-Gra rozpoczęta, Malfoy-wycedziła przez zęby, dając się ponieść wizji przyszłości w której to ona robi mu na złość.

Kochani, w miarę czasu zamierzam dodawać kolejne rozdziały. Mam nadzieję, że Coś Prawdziwego spodoba wam się w nowej odsłonie! :) 
xoxo 

23 komentarze:

  1. wiesz ze cię kocham, prawda? (tylko wiesz jak) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach super ^^ i znowu dodaję twojego bloga do polecanych na moim ;)
    Świetny rozdział widać że całkiem inna historia ,czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :p
    lece czytać 2 :D

    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
  4. super, super, super!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie no ekstra ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się równie ciekawie jak poprzedni blog, biorę sie za czytanie <3

    A.

    OdpowiedzUsuń
  8. KOCHAM TE TWOJE BLOGI O DRAMIONE !!!!!! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje blogi są super, masz talent, dzięki tobie deszczowe dni wakacyjne nie są nudne. DZIĘKI!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bez obrazy ale moim zdaniem trochę zbyt przewidywalny... Ale nic idę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetne czytam kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. Całkiem zgrabnie napisane, zabieram się za dalszą lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajeżdża zmierzchem...żenujące

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D No wiesz, jestem przygotowana na każdą krytykę, ale tego, że ktoś porówna moje opowiadanie do zmierzchu to bym się nie spodziewała. Specjalnie z powodu twojego komentarza, przeczytałam rozdział jeszcze raz i próbowałam wyłapać jakieś podobieństwa do zmierzchu ale naprawdę nie mogłam nic znaleźć :) Przepraszam wszystkich fanów, ale zmierzchu to ja baaaardzo nie lubię ;) Wyjaśnisz mi więc czemu moje opowiadanie jest żenujące? Nie twierdzę, że jest genialne, bo patrząc na nie z perspektywy czasu widzę, że ma wiele nie dociągnięć pod wieloma względami no ale bez przesady jak już się krytykuje to przynajmniej z sensem xD Pozdrawiam i mimo wszystko bardzo dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajne, aczkolwiek nieco przewidywalne. Mam nadzieje, że ta historia będzie się różniła od innych. Nie lubię, jak Dracze zakochuje się w Mionie tylko dlatego, że wyładniała, stała się bardziej atrakcyjna i zaczęła ubierać się w nowe, seksowniejsze ciuchy. To jest przereklamowane... ale zobaczymy! :) jeszcze wszystko może się zdarzyć... kto wie... ;)
    Szkoda, że nie odnalazłam twojej twórczości ciupke wcześniej ;D
    pozdrawiam gorąco
    Mavis ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie przepadam za opowiadaniami, w których Ron i Harry wracają do Hogwartu, ale to mnie bardzo zaciekawiło. Reakcja Narcyzy i Dracona rownież. Przyjemnie się czyta, historia od razu zachęca czytelnika do zagłębiania sie w fabułę. Pozdrawiam ciepło i lecę czytać następne rozdziały
    Pure

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam cały twój blog! Jest genialny! Zapraszam tez wszystkich na mój:

    http://dramione-townaszyje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam to kiedyś! Ale kompletnie niczego nie pamiętam xD więc zacznę czytac jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń