niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 16

Obudziła się wczesnym rankiem, niewiele przed tym jak pierwsze promienie słońca zaczynały przedzierać się przez zasłony w jej tymczasowym pokoju. Znów przespała tylko parę godzin. Była wykończona. Bezustannie zmęczona i niewyspana. Stwierdzając, jednak że i tak z powrotem nie zaśnie, a i nawet nie ma siły zmierzyć się z kolejnymi koszmarami, wstała z łóżka.
Zostawiła na stole w salonie, krótką wiadomość, że powinna niedługo wrócić, a potem wyszła z ogromnej willi, przechadzając się po lekko zaśnieżonym ogrodzie w zimowej rezydencji Malfoya. Ubrana w gruby sweter i wełniany, kolorowy szalik, postanowiła udać się do klimatycznego, bułgarskiego miasteczka, oddalonego o zaledwie parę minut od willi. Teleportowała się w opuszczonym zaułku za paroma starymi budynkami. Domy w miasteczku wciąż poozdabiane były najróżniejszymi, świątecznymi dekoracjami, a grupki dzieciaków podśpiewywały kolędy, rzucając się śnieżkami. Niedawno spadł pierwszy tego roku śnieg w Bułgarii.
Uśmiechnęła się szeroko, jednak nie na długo, kiedy dotarło do niej zmęczenie. Nie miała siły spacerować zbyt długo, postanowiła pójść do jednej z przytulnych kawiarni. Musiała wszystko przemyśleć. Musiała to uporządkować. Była bezpieczna, a mimo to wciąż się bała. Chciała z tym skończyć. Mężczyzna we śnie wydawał się być taki realny i nigdy nie potrafiła sobie uświadomić, że to nie dzieję się naprawdę. Do tego jeszcze wysłał list, w którym groził jej rodzicom. To jasne, że była przerażona. Ktoś bezwstydnie mieszał w jej umyśle, a ona pozostawała bezbronna, niezależnie od tego, w której części świata by przebywała.
Nawet nie zauważyła, kiedy naprzeciwko niej, do stolika przysiadł się jakiś szeroko uśmiechnięty mężczyzna. Wydawał się jej znajomy, ale prędko odrzuciła to wrażenie. Oprócz Wiktora nie znała nikogo z Bułgarii. Zawahała się, ale odpowiedziała mu szczerym uśmiechem, unosząc brwi w wyczekiwaniu, kiedy nic nie mówił.
-Will-przedstawił się, pewnie wyciągając dłoń w jej stronę. -Dobrą tu mają kawę...-powiedział przyjaźnie. Dziewczyna nawet nie zwróciła uwagi na to co się dzieje. Skąd wiedział, że nie jest Bułgarką? Dlaczego na wstępie zaczął do niej mówić po angielsku?
-Znamy się?-spytała nieśmiało, czując jak jej głos lekko drży. To nie jej wina, że ostatnio zrobiła się nerwowa.
-Nie, ale chętnie bym się z tobą zapoznał-odparł lekko rozbawiony, uśmiechając się do niej dość dwuznacznie.
-Niestety, na mnie już pora-skłamała gładko, lekko zmieszana i zaniepokojona jego natarczywością. No i wywróciła oczami. Jego tekst był żałosny. Wyszła z lokalu, szybko podążając na tyłu budynku, żeby się teleportować. Tylko tam mogła to zrobić z dala od spojrzeń jakichkolwiek mugoli.
-Błąd-melodyjny, niski ton rozbrzmiał tuż za jej uchem, po tym jak już się jej wydawało, że upewniła się czy w pobliżu znajduje się sama. -Na to właśnie czekałem, królewno-usłyszała jak ktoś zwraca się do jej pleców, a potem przygniata ją do ściany nim zdąży się odwrócić, boleśnie wykręcając jej rękę. -Śledzę cię od tak dawna. Wiem o tobie wszystko, przewidzę każdy twój ruch-jęknęła ze zbolałą miną, kiedy mocno kopnął ją w ścięgno pod kolanem; chciała unieść nogę i go kopnąć. Mężczyzna nachylił się tuż nad jej uchem i wychrypiał wprost do niego niskim, zachrypniętym tonem. -Trzeba było zostać w środku i ze mną pogadać, może nic by ci się nie stało...-wyszeptał nienawistnie, jadowitym tonem.
W powietrzu rozległ się głuchy trzask teleportacji. Nie była wstanie do końca ocenić, gdzie się znajduje, bo w pomieszczeniu, w którym się aportowali, było zbyt ciemno. Zacisnęła zęby i starała się opanować, kiedy mężczyzna popchnął ją tak, że upadła na podłogę. Szybko podniosła się z ziemi, jednak przerażenie powoli przyćmiewało jej odwagę. Spojrzała prosto w emanujące wściekłością oczy, nareszcie rozpoznając twarz mężczyzny. To przecież oczywiste, że nie miała z nim szans. Nie teraz, kiedy ogarnęła ją taka panika. Mógł się zmienić, naciągnąć na głowę kaptur czy zapuścić wąsy, rozpoznałaby to spojrzenie wszędzie. Stał przed nią mężczyzna ze snu. Człowiek, który sukcesywnie wykańczał jej umysł od wielu tygodni. Nie miała wątpliwości, że jedyne czego pragnął, to jej śmierci. Że nie wyjdzie z tej sytuacji żywa. Nie miała jedynie pojęcia dlaczego wybrał akurat ją.
 Postanawiając zachować resztki odwagi, gwałtownie zadarła brodę do góry, wyzywająco patrząc mu prosto w oczy. Była Hermioną Granger, do cholery.
-Nie spotykamy się po raz pierwszy-uśmiechnął się, zupełnie ignorując jej determinację. -Znam twój umysł jak własną kieszeń. Wdzieranie się do niego opanowałby nawet sześciolatek. Jesteś taka głupia, Hermiono Granger. Nawina. Umiem sprawiać ci ból-zassała głośno powietrze, kiedy podszedł do niej i owinął sobie w okół palca kosmyk jej kasztanowo brązowych włosów.  -...wpływać na twoje ogólne samopoczucie.
Zlustrował ją wzrokiem, jakby coś poważnie analizował, a potem lubieżnie oblizał wargę. Mimowolnie głośno przełknęła ślinę.
-Udało mi się. Wyglądasz okropnie-oświadczył z mściwą satysfakcją, uśmiechając się w jej stronę.
-Czego chcesz?-spytała dzielnie znosząc jego spojrzenie. Próbowała zabrzmieć nonszalancko, ale głos załamał się jej przy wypowiadaniu końcówki tego pytania. Mimo to, z natarczywością wpatrywała się w jego ciemne, przepełnione złością oczy.
-Chcę, żebyś była martwa-odparł ciut zbyt szaleńczo, wyciągając z kieszeni różdżkę.
-No to na co czekasz?-spytała z goryczą, rozglądając się po wnętrzu. Wciąż nie dostrzegała żadnego wyjścia. Powoli zaczynało do niej docierać, w jak niebezpiecznym położeniu się znalazła. -Chcesz mnie pobić, pociąć na kawałki?-spytała z powagą, próbując brzmieć na tyle beztrosko, na ile pozwalało jej przyśpieszone bicie serca.
-Nie kuś, Hermiono Granger, nie kuś...-powiedział niemal cedząc przez zęby. Podszedł do niej i patrząc prosto w oczy, oświadczył:
-Nie uznaję prymitywnej, szlamowatej przemocy-oświadczył lekceważąco, znów zaczynając lustrować ją wzrokiem, jakby zastanawiając się w jaki sposób skrzywdzić ją najpierw. -Ta magiczna zadaje więcej bólu...-mruknął z zamyśleniem. -Ja chcę tylko, żebyś cierpiała. Chcę żebyś umierała wolno i w męczarniach, tak jak umierała moja żona. I chcę, aby każdy, dla kogo cokolwiek znaczysz, patrzył na to jak zdychasz.
Zmarszczyła brwi, nie do końca rozumiejąc. Do tej pory myślała, że to zwykły socjopata. Kiedy jednak wspomniał o swojej żonie, dziwne, bolesne uczucie rozprzestrzeniło się w jej wnętrzu.
-Nagram to. Na pamiątkę-oświadczył melodyjnie mężczyzna, wyciągając z kieszeni niewielką, mugolską kamerę.
Zmarszczyła brwi, z bolącym sercem powstrzymując cisnące się jej do oczu łzy, a potem prychnęła pod nosem i posłała mu pogardliwy uśmiech. Gdzieś w głębi duszy pomyślała o Draconie. Gdyby nie on, nigdy nie wiedziałaby jak powinien wyglądać tego rodzaju uśmiech.
-Szlamowata przemoc nie, ale technika już tak?-skrzyżowała ręce na piersi, nieco zażenowana tym aktem hipokryzji.
-Muszę pozwalać sobie na jakieś wyjątki-zaśmiał się zimno. -Szlamem pobrudzi mnie w końcu twoja krew.



Otworzył zaspane oczy i spojrzał na zegarek, a potem skrzywił się, bo było tylko parę minut przed południem. Z głośnym westchnięciem niechętnie wstał z łóżka. Powoli, snując się po korytarzu, przeszedł do łazienki ubrać się i odświeżyć. Kiedy wyglądał w miarę przyzwoicie, chociaż w mniemaniu reszty ludzkości prawdopodobnie wyglądał bosko, zszedł do salonu, mając nadzieję zobaczyć tam pewną dziewczynę. I to nie tak, że widok Granger o poranku był najlepszym widokiem, jaki sobie właśnie wymyślił. Rozczarował się jednak, widząc na stole jedynie małą karteczkę.

   Wychodzę, ale wrócę przed dziesiątą. Jestem w miasteczku. Nie przychodź. Nakarm psa! 
                                   
-Psa?-przeczytał głośno, pytając samego siebie, wciąż z lekkim niewyspaniem pocierając twarz dłonią. Zupełnie zapomniał o prezencie świątecznym Hermiony, nie miał jednak pojęcia gdzie może być teraz kundelek. Łatwo zignorował więc to polecenie. Przeanalizował resztę tekstu i uświadomił sobie, że dziewczyna powinna być w willi od dwóch godzin.
-GRANGER!-wrzasnął na wypadek gdyby była już w domu. Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi, dlatego wzruszył ramionami i rozsiadł się na kanapie. Czekał na jej powrót. Zamierzał przywitać ją u wejścia i mocno opieprzyć za spóźnienie. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech. Jego dom, jego zasady. Nie martwił się, był pewien, że zwyczajnie zasiedziała się w księgarni, albo kogoś spotkała...
Gwałtownie wyprostował się i zaklął przeciągle pod nosem, zrywając się z kanapy. W pobliżu nie było żadnej księgarni, a każdy Bułgarski znajomy powinien być podejrzany. Do cholery przecież ten psychol ze snu niemal dopadł już jej rodziców. Postanowił jej szukać. Zarzucając na siebie czarny płaszcz, teleportował się do centrum niewielkiego miasteczka. Szybko rozejrzał się, zastanawiając gdzie mogła pójść ta nieustannie sprawiająca kłopoty Gryfonka. Kawiarnia. Wszedł do lokalu, nerwowo strzepując z ramion płatki śniegu. Powoli zaczynając odchodzić od zmysłów, zmierzwił swoje i tak poczochrane  po niedawnym prysznicu włosy, na co grupka dziewcząt siedzących w kącie, westchnęła z rozmarzeniem. Wywrócił oczami i spojrzał  w ich stronę z politowaniem, podchodząc do młodego baristy.
-Szukam dziewczyny-zaczął, w duchu karcąc się za brak jakiegokolwiek zdjęcia. Kiedy wychodził z domu nie przewidział jednak, że tak się tym przejmie i zaangażuje. Urządził sobie przecież w końcu małą misję poszukiwawczą.
-Nie tylko ty-odparł zbolałym tonem chłopak, rzucając tęskne spojrzenie w stronę rozchichotanych, farbowanych panienek w kącie lokalu.
Draco przewrócił oczami, gwałtownym ruchem opierając ręce o ladę, gdzie barista postawił przed chwilą jakiś kubek.
-Nie było jej tu?-spytał z frustracją. -Brązowe włosy, czekoladowe oczy, niska...-zacisnął zęby ze złością, kiedy nic w twarzy chłopaka nie wskazywało na to, że wie o kim mowa. Przeklęta Granger. -Nieogarnięta, chamska, niezrównoważona emocjonalnie, podstępna żmija, której jedynym celem jest doprowadzenie mnie na skraj wytrzymałości.
Zaczął wymieniać jej wady.
-Wiesz, w sumie...-chłopak za ladą zamyślił się. -Oprócz tych tam, nie było tu wiele dziewczyn. Ale była tu taka jedna. Zamówiła kawę, potem przysiadł się do niej facet. Pogadali, pouśmiechali się do siebie, a potem ona wyszła jakby coś się stało...
-A facet?-z uwagą zmarszczył brwi, zachłannie wsłuchując się w każde jego słowo.
-Od razu za nią wyszedł-odparł chłopak, jakby ten fakt był zupełnie nieznaczący. Wzruszył ramionami, po czym zaczął polerować dębowy blat, na którym Draco opierał łokcie.
-Merlinie, naiwna i głupia, tępa idiotka!-powiedział do siebie, w duchu wiedząc, że to nieprawda. Była najmądrzejszą dziewczyną jaką znał i jeśli wpadła teraz w kłopoty, to była to tylko jego wina. Powinien jej pilnować.
-Merlinie?-powtórzył z rozbawieniem chłopak. -Śmieszne-uznał, cicho się z niego śmiejąc.
-Mugole-westchnął z zażenowaniem Draco, po czym bez słowa wyszedł z kawiarni. Przeszukał całe miasteczko. Każdą pieprzoną ulicę. Na próżno.
 Nie zdawał sobie sprawy, że Hermiona znajduje się wiele mil stąd. Mimo to próbował się nie poddawać.
Pytał przechodniów, zagadywał mugoli, wbrew własnej woli, a wszystko po to by znaleźć pieprzoną Granger. Z czasem zaczął się zastanawiać, czy po prostu go nie olała i nie wróciła do Anglii.
Poczuł jak ktoś łapie go od tyłu za materiał eleganckiego, ciemnego płaszcza. Odwrócił się, a widząc przed sobą małego chłopca, jedynie obrzucił go wkurzonym spojrzeniem.
-Zjeżdżaj-warknął, naprawdę już zirytowany i zrezygnowany. Dzisiejszy dzień był koszmarny.
-Słyszałem, że szukasz takiej pani-powiedział ze skrępowaniem wykręcając sobie palce. Czuł się skrępowany, pod jego dopiero stopniowo łagodniejącym spojrzeniem. -No to wiesz?! Widziałem ją!-chłopczyk wykrzyknął z podekscytowaniem. Wyprężył dumnie pierś, jakby oczekiwał jakiejś nagrody, a potem wyszczerzył się do niego w szerokim, szczerbatym uśmiechu.
-Naprawdę?-spytał zrezygnowany. -I co robiła, hmm? Karmiła gołębie? Pracuje w którymś ze sklepów?
Od dwóch godzin łaził po mieście przekonując się o tępocie mugoli. Za każdym razem słyszał odpowiedzi równie absurdalne jak i nie przybliżające go do odnalezienia Gryfonki.
-No co ty?!-chłopiec obrzucił go zdegustowanym spojrzeniem. -Jak miała niby karmić gołębie skoro biegła?! Powiem ci, że była suuuper! Facet ją złapał i zaczął na nią krzyczeć, a ona mu odpyskowała! Po chwili chłopiec jednak posmutniał. -Ale potem zniknęli. Obydwoje. Mama nie chce mi wierzyć.  W jego oczach wciąż tliły się podekscytowane iskierki, a on sam ciągle trzymał fragment płaszcza Dracona.
-Danny, ile razy mam ci mówić, żebyś nie zaczepiał obcych ludzi?!
Draco otrząsnął się z szoku, kiedy do chłopca doskoczyła jakaś kobieta, szybko łapiąc go za rękę. -Mówiłam ci, że ludzie nie znikają, to niemożliwe! Przestań rozpowiadać te bzdury, nikogo to nie obchodzi. Jak zwykle coś ci się przewidziało! Puść wreszcie pana i skończ zmyślać!-zaczęła krzyczeć.
-Tak bardzo przepraszam. Ostatnio sama nie wiem co się z nim dzieje-zaczęła mówić w stronę Dracona, który tępo wpatrywał się w dal. Facet z kawiarni ją złapał i się teleportowali. Nie miał pojęcia jak,nie miał pojęcia gdzie.
-Jesteś pewny, że zniknęli?-spytał z poważnym wyrazem.
-Oczywiście, że nie. On po prostu...-zaczęła się tłumaczyć matka chłopca.
-Pani wybaczy, ale niech się pani nie odzywa-przerwał jej, dość chłodno, w duchu karcąc się za swoje chamstwo. Chyba tylko szok, który opanował w tamtej chwili kobietę, nie pozwolił jej zabrać chłopca i odejść.
-Jasne, że tak!-chłopiec gorliwie pokiwał głową. -Zniknęli! Po prostu zniknęli!-krzyczał z ekscytacją. -O tam!-wskazał ciemną uliczkę.
-Świetnie-z poirytowaniem prychnął Draco. Zostawił za sobą, chłopca, zarówno jak i jego matkę, którzy z zawiedzionymi minami odprowadzali go wzrokiem. Chłopiec, bo liczył, że dostanie jakąś nagrodę, a matka, bo blondyn okazał się bardzo przystojny.
Ignorując na sobie ich pożądliwe spojrzenia, Draco bez zastanowienia wkroczył w ciemny zaułek, z nadzieją na odnalezienie jakiegokolwiek śladu. Doskonale wiedział, jak niewielkie szanse na znalezienie Granger ma, zwłaszcza po tym, gdy był już pewien, że została porwana.
-Serio, Granger-warknął do siebie z politowaniem, ale i spowodowaną narastającym niepokojem frustracją. Czy ona naprawdę nie miała gdzie uciekać, tylko tam gdzie najprędzej każdy zły człowiek ją dopadnie? To chyba logiczne, że nie należy chować się w takich miejscach.
Ze złością zaczął przechadzać się wte  i wewte, zastanawiając się jak duże szanse ma na to, że odnajdzie ją żywą. To go przerażało. Bardziej niż jakakolwiek inna wizja. I nie miał nawet siły analizować, czemu myśl, że mogła spotkać ją krzywda, doprowadzała go do takiego szału.
 Z bezradności i wciąż kumulującej się w nim złości, mocno uderzył pięścią w ścianę, a spomiędzy jego zaciśniętych zębów wydał się zgrzyt, kiedy po jego kostkach spłynęła strużka krwi.
-Świetnie!-maniakalnym, szaleńczym wręcz gestem przesunął palcami po włosach, głośno klnąc przy tym pod nosem. -I jeszcze jestem przez ciebie ranny-krzyknął przesadnie, bo chociaż ręka pulsowała mu od bólu, nigdy w życiu nie nazwałby się z tego powodu rannym. -Przysięgam jeśli on tego nie zrobi, to ja cię zabije...-wyszeptał niemal niedosłyszalnie, sfrustrowany do granic możliwości.
Wrócił do kawiarni, w której szukał jej wcześniej, z bezradnością opadając na wysokie, barowe krzesło naprzeciwko młodego baristy, który nieoczekiwanie, dostrzegając stan, w którym znajduje się młody Malfoy, wyciągnął spod lady coś mocniejszego.  Zmierzył go współczującym spojrzeniem, a potem może nieco zbyt mocno spoufaliwszy się, poklepał go po ramieniu. Draco wypił duszkiem pół zawartości butelki, wzbudzając tym podziw chłopaka, a potem skrzywił się i  zapytał zrezygnowanym tonem:
-Kim był ten facet? Powiedz mi wszystko. W co był ubrany, jak się zachowywał, może mówił z jakimś akcentem?-potrzebował chwili, aby zrozumieć, że tego typu pytania powinien zadać mu od razu, kiedy tylko dowiedział się, że Hermiona z kimś rozmawiała.
-Gość jak gość...Trochę dziwny-barista wzruszył ramionami, podając jednocześnie jakiejś zgorszonej spożywaniem przez Dracona whisky dziewczynie, latte.  -Miał bliskowschodnie rysy twarzy. Przypominał trochę araba. Czarny zarost i w ogóle, blizna na prawej powiece. Wiesz takie jak mają piraci w filmach-opowiedział, z zamyśleniem, jakby wciąż skupiał się na wymyśleniu kolejnych detali.
-Cholera-chłopak skrzywił się na co serce Dracona zabiło szybciej. Spojrzał na niego z nadzieją.
-Co?-ponaglająco uniósł brwi, kiedy młody barista, docisnął palcami skronie.
-To takie dziwne. Kiedy wchodził wydawał mi się taki...-zamyślił się. -...przeciętny, sympatyczny. Nie wiem jak mogłem nie zwrócić na niego uwagi. Wyglądał upiornie.
Chłopak znów się skrzywił.
-Kurwa, nie wiem skąd te wspomnienia. To takie chore-westchnął z irytacją, dyskretnie, aby tylko Draco go dosłyszał, dodając. -Typ, od którego kupuje zielsko pewnie znów zmieszał je z jakimś świństwem.
-Czekaj, czekaj-Draco zignorował te słowa, nie do końca go rozumiejąc, podejrzliwie mrużąc przy tym oczy. -Może miał tatuaż?-spytał, kiedy pewna myśl zaświtała mu w głowie.
Chłopak przez chwilę intensywnie zastanawiał się.
-Na przedramieniu-pokiwał głową, stukając palcem w swoją lewą rękę. -Znasz go?-spytał z lekkim podekscytowaniem. -Całkiem fajny. Czaszka z wężem...
-Tak, całkiem fajny-przyznał mu ze swoim ślizgońskim, pełnym przekąsu uśmiechem blondyn. Może i nienawidził mrocznego znaku wypalonego na swoim lewym przedramieniu, teraz stał się on dla niego przepustką do odzyskania Granger. Wypił jeszcze jeden łyk alkoholu, a potem pożegnał się z wyjątkowo zaangażowanym w sprawę, nieznajomym chłopakiem i wyszedł na delikatnie zaśnieżone uliczki miasteczka, szybko się z niego teleportując.
Wiedział gdzie musi iść i wiedział co musi robić. Na pewien sposób przerażało go to, jak szybko to rozgryzł. Jak bardzo to było oczywiste.

Znajdował się w szerokim, ciemnym holu, gotów na wszystko, zwłaszcza własną śmierć, zważając na to, z kim przyszło mu się mierzyć. Wyciągnął różdżkę z kieszeni swojego czarnego, przemokniętego płaszcza i zaczął iść przed siebie, cały czas przygotowany do ataku. Zamarł kiedy powietrze przeciął krzyk i poczuł jak po jego plecach przechodzi dreszcz. Jej krzyk. To cierpienie było niemal namacalne.
[..]
Nie miała pojęcia ile już czasu leżała na chłodnej podłodze. Nie wiedziała jak długo jest torturowana, zdawała sobie jednak sprawę, że cierpienie które dłużyło się jej jak miesiące, dla reszty świata mogłoby być równie dobrze dziesięcioma minutami.
Klątwa, którą rzucała na nią Bellatrix w ostatnie wakacje była niczym przy tym, co robił jej mężczyzna. W dodatku tym razem, nie miała pojęcia za co przyszło jej umrzeć. Wtedy była gotowa poświęcić swoje życie. Czuła jak coś rozrywa ją od środka, pali żywcem i przedziera wnętrzności. I niezależnie od tego, jak nienawidziła tej haniebnej myśli, chciała to skończyć. Chciała umrzeć i zrobiłaby wszystko, żeby tylko przestało ją boleć.
Nie była pewna, czy posiada jeszcze część ciała, którą nie przeszywałby ból. Czuła jak jej połamane żebra kaleczą ją od środka. Jak krew powoli toczy się z kącika jej ust.
Wstydziła się nadziei, którą tak naiwnie pokładała w tym, że w pewnym momencie już nie wytrzyma i zwyczajnie umrze. Nie potrafiła tylko znieść myśli, że nie pojęcia w imię czego. Co chwila dostawała napadów krwawego kaszlu, brutalnie przerywanego przez niepowstrzymany okrzyk bólu zadawanego jej przez mężczyznę. Zadrżała, kiedy w końcu opuścił różdżkę, przerywając tym samym na chwile jej męczarnie. Głośno zaczerpnęła powietrza, czując jak napięte mięśnie nareszcie odpuszczają, a ona zaczyna odpływać. Wiedziała, że kiedy tylko zejdzie z niej adrenalina, straci przytomność. I cholernie o tym marzyła. Poczuła jak mężczyzna nachyla się nad nią, kiedy jego ciepły, palący wręcz oddech rozbił się o jej skórę gdzieś w pobliżu ucha.
-Przyjemnie, prawda?-szepnął jadowicie, sunąc palcem po jej rozpalonym, napiętym policzku. -Ostatnie wytchnienie. Myślisz, że w piekle też będzie tak miło?
-Dlaczego to robisz?-spytała, zaciskając oczy. Myślała, że po tym jak bezustannie płakała, kiedy ją torturował, nie pozostała w niej już żadna łza. Mimo to, z kącika jej oczu wypłynęła pojedyncza kropla i spłynęła po jej policzku, rozbijając się o twardą posadzkę pod jej głową i zmieszała się z krwią, której plama stopniowo powiększała się na podłodze.
-Nienawidzę cię-wyjaśnił przez zaciśnięte ze złości zęby. -Nienawidzę cię tak strasznie. Mówił ci to ktoś?-zapytał, podrywając gęstą brew do góry. -Nie miał racji. Kłamał, ponieważ przysięgam, nie da się nienawidzić mocniej, niż ja nienawidzę ciebie. Nienawiść się udowadnia-mówiąc to, kopnął ją w brzuch. Wydała z siebie cichy, zbolały jęk, by po raz kolejny zanieść się krwawym kaszlem. Była przerażona tym do jakiej ruiny ją doprowadził. Tym jak okropnie przyszło jej kończyć. Mężczyzna zaśmiał się szyderczo, a ona powoli umierała w akompaniamencie tego okropnego, zimnego śmiechu.
-Mam nadzieję, że bolało.
I wtedy zrozumiała. Jakby miały ją zabić nie jego tortury, a to okropne wspomnienie.
-Pamiętam twoją żonę-wyszeptała ostatkiem sił, niemal niedosłyszalnie, prawie się przy tym dusząc. Tak bardzo chciała już zasnąć. -Piękna-powiedziała powoli. -Silna.
Zaczęła myśleć o tym jak wiele rzeczy chciałaby zrobić, zanim tu skończyła. Ile rzeczy przemilczała. Jak wiele okazji przepuściła.
-Żałuję-wyrzuciła z siebie przez łzy. -Naprawdę tak bardzo żałuję i jest mi przykro, że twoje życie musi tak wyglądać...-oznajmiła szczerze i zachłysnęła się powietrzem, kiedy w przypływie złości zacisnął dłonie na jej szyi. -Ale chciałeś znaleźć potwora, który sprawił, że do tego doszło, a w między czasie sam się nim stałeś-wysapała, patrząc mu prosto w oczy. Jego palce coraz mocniej owijały się w okół jej krtani. - Dalej. Przyłóż mi po raz kolejny. Zabij mnie. Masz swój cel, nigdy nic nie bolało mnie tak jak teraz. Szczęśliwy? Planujesz zacząć nowe życie, teraz ruszysz dalej?-spytała kpiąco, sama zaskoczona tym z jaką zapalczywością wyrzuca z siebie te słowa, mimo utrudnienia jakimi są jego ręce. Chyba po prostu chciała umrzeć z honorem. Jak Gryfon. Tak jak umarłaby Hermiona Granger. Mając swoje ostatnie słowo. Nieugięta do samego końca. Pod maską nieustraszonej, chociaż wszystko rozdzierało ją z przerażenia.
Mężczyzna odsunął się od niej, celując różdżką gdzieś w sam środek jej piersi. Jego dłoń trzęsła się, kiedy w milczeniu, mierzył wzrokiem jej ciało.
Wtedy usłyszała szeptaną przez niego formułę śmiercionośnego zaklęcia. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się przez łzy, próbując zamaskować strach przed tak przecież upragnionym końcem, kiedy dotarł do niej dźwięk odbijanego od ściany zaklęcia. Nie miała nawet siły by otworzyć oczy i zrozumieć co się stało. Po prostu tu leżała. Tak lekka i przerażająco obojętna jak jeszcze nigdy.
-Dawno się nie widzieliśmy, co?-rozległ się niezwykle chłodny, wytrącony z równowagi głos. Spod jej powiek wypłynęły łzy ulgi. Podświadomie chciała go usłyszeć, zanim umrze.
-Draco Malfoy-jej oprawca potwierdził jej przypuszczenia, brzmiąc na szczerze zdenerwowanego. -Czego tutaj do kurwy chcesz?-spytał.
-Zabieram dziewczynę i sobie idę-Malfoy wyprostował się, z powagą śledząc ruchy mężczyzny, który z poirytowaniem skierował różdżkę w jego stronę. Z ponurym uśmiechem, mocniej zacisnął w ręce te swoją, podwijając jednocześnie wolną ręką rękawy swojej koszuli.
-Żartujesz sobie?-spytał rozbawiony mężczyzna, dla potwierdzenia własności do swojej zdobyczy, niezbyt delikatnie trącając Hermionę czubkiem swoje buta.
-Chciałbyś-odparł blondyn, z trudem wypowiadając te słowo, bo mówienie zaczęła mu uniemożliwiać napięta z wściekłości szczęka. To było jak mignięcie flesza od aparatu. Sprawnie uniknął lecącego w jego stronę zaklęcia, a potem odparował atak, traktując mężczyznę ogłuszającym zaklęciem. Po pomieszczeniu rozniosło się echo głuchego trzasku.
Potrzebował chwili, aby dotarło do niego, że jest już po wszystkim. Wypuścił z siebie powietrze i nie czekając już ani chwili dłużej, podbiegł do leżącej w kałuży krwi dziewczyny.
-Nie dotykaj-wyszeptała niemal błagalnie, kiedy uklęknął, nieporadnym wzrokiem skanując jej ciało. Niby co miał zrobił, żeby nie umarła mu na rękach? Nie zniosłaby żadnego dotyku.
-Spokojnie-powiedział cicho, chociaż sam daleki był od spokoju, niezależnie od tego jak dobrym był aktorem. Ze zdenerwowaniem zmarszczył brwi, chaotycznie odgarniając z jej twarzy poprzyklejane od potu włosy. Wyjął różdżkę i modląc się w duchu by obrażenia nie były zbyt wielkie na ten typ magii, sprawił, że po ranach i złamaniach nie było już śladu. Mimo to, Hermiona wciąż była wyczerpana i obolała. Jakby skutecznie wykonał zaklęcie, ale było już po prostu za późno. Poczuł jak wszystkie kolory odpływają z jego twarzy, kiedy dotarło do niego jak poważna i patowa jest to sytuacja, a potem, opanowując się od potencjalnego drżenia głos, wyszeptał:
-Zarzuć mi ręce na szyje-rozkazał, z troską wymalowaną na twarzy. Wstrzymał powietrze, kiedy posłusznie wykonała jego polecenie, a on najdelikatniej jak potrafił, wziął ją na ręce i wstał, prostując się wraz z jej jękiem bólu.
-Przepraszam-jego głos był kojący, kiedy z wyraźnym poczuciem winy, postarał się poprawić uścisk tak, by jak najmniej ją przy tym ranić. -Tak strasznie przepraszam...
-Malfoy...-bezwładnie oparła skroń o jego tors, słabo zaciągając się jego zapachem. - Jesteś pijany-stwierdziła nieprzytomnie, czując od niego woń alkoholu. Z niezadowoleniem zmarszczyła brwi i mocniej wczepiła w niego palce, kiedy zaczął iść, wyprowadzając ją z ciemnego pokoju. Zdruzgotany, uśmiechnął się i poprawił ją w swoich ramionach, spoglądając na to, jak niepewne jest tlące się w niej życie.
-Spokojnie, już wytrzeźwiałem.

25 komentarzy:

  1. Kobieto, 15 komentarzy ? :D
    Nie no... xd za dużo wymagasz xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio było 12, myślę że dacie radę :p

      Usuń
    2. Damy, damy :D
      Ide czytać rozdział i zaraz skomentuje rozdział :p

      Usuń
    3. o jacież pierdzieleż!
      co za emocje!
      ten facet! kim on do cholery jasnej ciasnej jest?:o niech gnije!
      O Boże, Draco Draco Draco.. kimże by był Draco gdyby nie uratował Hermiony? :D
      ej ale co teraz będzie? :o
      czy ten facet da już spokoj Hermionie? czy nadal będzie ją nawiedział w snach?
      jsdbiahsvbckasgbpiucgifgyiqyf tyle pytań, tak mało odpowiedzi!!
      zwariujeee :D
      no i co się teraz stanie no.. zostanie z nim w Bugarii czy wroci do Hogwartu ? czy może Draco wroci z Hermioną do Hogwartu..
      oszaleje przez Ciebie :D
      dobra , dodawaj już rozdział xd

      ~Z.

      Usuń
    4. o Boże, mój koomentarz wyszedł całkowicie beznadziejnie xd
      nie widać w nim ładu i składu xd

      Usuń
    5. łuhuhu 8 komentarzy już jest :D

      Usuń
  2. Cudowny rozdział. Draco superbohater :D
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością:)

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohohoho i się narobiło. Ale podoba mi się to.
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże!!! Ten rozdział jest genialny!!! Nie spodziewałam się co prawda że ten tajemniczy koleś tak szybko się pojawi ale dzięki temu rozdział jest jeszcze lepszy... Boże aż brak mi słów...
    Nie wiem czy wytrzymam do kolejnego rozdziału... Pisz jak najszybciej...
    Pozdrawiam
    Kika
    PS: Przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale miałam ograniczony dostęp do kompa :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. rany boskie, słów mi brak :-) rozdział BOSKI... Zastanawiam się kim jest ten tajemniczy facet ale w tej chwili jedyne o czym jestem wstanie myśleć to bohaterski Draco :-) Boski rozdział
    pisz szybko
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. emocje mną targają i nie mogę się uspokoić! :D
    co za chuj jebany (przepraszam) z tego faceta! jak on mógł tak torturować Hermione.. omg!
    Draco.. taki jak Draco i niczego innego jemu nie potrzeba :P
    czekam z niecierpliwościa na kolejną notke :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdziwiłam się kiedy Draco tak szybko zgadł gdzie uprowadzono Hermionę. Rozdział super. Czekam na następne nocie.

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham kocham kocham ♥
    dziękuje za to, że piszesz ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. świetnie piszesz :p
    czekam na next xd

    OdpowiedzUsuń
  10. tamtararam! fanfary i bębny poprosze! xd
    i oto jest !!! 15 komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  11. To było genialne, po prostu super, już się nie mogę doczekać następonego ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś genialna *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. to wszystko jest super, swietne i cudne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny rozdzial! kocham to co piszesz! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. <3 I LOVE IT...

    OdpowiedzUsuń
  16. Biedna Hermiona !!! Ten facet jest okropny ! I jak ją kopnął w żebra !!! / Nagini

    OdpowiedzUsuń