sobota, 18 maja 2013

Rozdział 14

Z niewyspaniem otworzył oczy, leniwie przeciągając się na miękkim materacu łóżka. To było bardzo przyjemne. Budzić się bez wizji zapieprzania od rana na jakichś bezsensownych lekcjach. Odruchowo podniósł rękę, żeby przejechać nią po potarganych włosach i niewyspanej twarzy, kiedy zorientował się, że coś przygniata mu ją, uniemożliwiając poruszanie.
-Granger-powiedział to tak, jakby była jakimś żartem, a on dał się na niego nabrać, a potem delikatnie wysunął rękę spod jej ciała. Utkwił w niej swoje spojrzenie. W tym jak rozchylały się jej usta i unosiła pierś, kiedy nabierała powietrza, jak jej powieki drżały, kiedy oślepiały ją przedzierające się przez żaluzję promienie słońca. Patrzył na jej twarz wtuloną w jego ramię i jej szczupłe nogi splątane z jego nogami i tak małą w porównaniu z tą jego dłoń, którą oparła o jego tors. Obserwował to, jak jej włosy chaotycznie opadały na jej twarz i delikatnym gestem odgarnął je z jej czoła, owijając sobie wokół palca jeden z niesfornych kosmyków.
Uśmiechnął się, widząc to, jak spokojna była. Tej nocy nie obudziły jej żadne koszmary.
Patrzył jak porusza się w jego ramionach i chociaż nie chciał jej budzić, to poczuł jakąś dziwną satysfakcję, kiedy uświadomił sobie, że może tego ranka obserwować jak otwiera oczy. Że Hermiona budzi się przy nim, a nie kimkolwiek innym. Uniosła powieki, z początku szybko nimi mrugając jakby widok śpiącego z nią Dracona był wręcz niemożliwy. Tym bardziej uśmiechnął się łobuzersko, widząc jej reakcję.
-Dzień dobry-powiedziała rozespanym głosem, nieśmiało unosząc kąciki ust.
-Dzień dobry-nie ukrywał rozbawienia, kiedy przesunął ich ciała tak, że znów zawisł nad nią, uważnie obserwując wyraz jej twarzy. Już miał obdarzyć ją jakąś typową dla niego, kąśliwą uwagą, kiedy przerwała mu jej reakcja. Z zaskoczeniem obserwował jak jej twarz nagle się rozjaśnia, a ona niemal śmieje się w ogromnej, niezrozumiałej kompletnie dla niego radości.
-Malfoy-zaczęła dziwnie radosnym tonem. -Mamy święta-wykrzyknęła, rzucając mu się na szyję. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie, a brwi podjechały do góry. Czegoś takiego się nie spodziewał.
-Umm... to znaczy-puściła go i usiadła, opierając plecy o zagłówek łóżka. Ze zdenerwowaniem przeczesała palcami włosy. -Wesołych Świąt, Malfoy-powiedziała ostrożnie, nieco zmieszana pod wpływem jego wygłodniałego spojrzenia. Po chwili jednak, zignorowała to, zerwała się z łóżka i wybiegła z pokoju. -Choć po prezenty, Malfoy-krzyknęła, powstrzymując się od rozradowanego pisku. W przypadku świąt zawsze zachowywała się jak mała dziewczynka. Z niecierpliwością czekała na prezenty, by potem cieszyć się z nich jak dziecko.
Po chwili obydwoje stali w wielkim salonie, w żadnym wypadku nie komentując faktu, że noc spędzili w jednym łóżku, a wieczór, na jednej kanapie. Hermiona podeszła do choinki, a po chwili uklęknęła przy niej, pozostając stale pod czujnym spojrzeniem blondyna. Zaczęła rozpakowywać prezenty. Zaczęła od wielkiej, jasnozielonej paczki przewiązanej czerwono białą wstążką. Prezent od Harry'ego był wspaniały. Prywatna kolekcja pradawnych ksiąg z biblioteczki Dumbeldora, którą jej przyjaciel odziedziczył wkrótce po śmierci profesora. Znajdowały się wśród nich oryginalne wydania popularnych, znanych w całym magicznym świecie książek. Westchnęła z rozmarzeniem.
 Ginny przysłała jej mały, elegancki flakonik perfum z elitarnej drogerii na Pokątnej. Pani Weasley jak zwykle uszyła jej wełniany sweter, a Wiktor Krum śnieżną kulę z podobizną bułgarskiej drużyny quidditcha w środku. Prychnęła na ten widok, rozbawiona kręcąc głową. Draco wywrócił oczami.
-Idiota-stwierdził bezceremonialnie, wywracając oczami.
-Kretyn-szepnęła w tym samym momencie Hermiona, cicho się z tego śmiejąc. Tak jak przewidziała, od Rona nic nie dostała. Nawet Fred i George o niej nie zapomnieli, przysyłając wielki kosz słodyczy ze swojego sklepu. Była trochę smutna z tego powodu. Nigdy nie chciała, żeby ich relacje tak się ochłodziły. Spojrzała na jeszcze jeden srebrny pakunek.

Zerknęła na znajdującego się obok chłopaka, nieśmiało zadzierając jedną brew do góry. Czy naprawdę zadał sobie tyle trudu i kupił jej prezent? Zagryzła wargę, powstrzymując uśmiech, a potem spojrzała na niewielką karteczkę doczepioną do starannie zapakowanego, acz podziurawionego pudełka. Z niezrozumieniem zmarszczyła brwi. Nie miała wątpliwości, że to jego pismo. Uśmiechnęła się pod nosem, może nieco nerwowo, bo nie wiedziała co takiemu ślizgonowi jak on mogło przyjść do głowy, a potem delikatnie rozerwała papier.
 Otworzyła pudełko i omal nie zachłysnęła się powietrzem, kiedy jej oczom ukazało się coś, czego w życiu by się nie spodziewała. Szczeniaczek. Dostała od Dracona Malfoya małego, słodkiego pieska.  Przypominający wyglądem wilczka maluch przyglądał jej się swoimi dużymi, czarnymi oczami. Z wywieszonym różowym językiem, przyjaźnie machającym ogonem i lśniącym, biało-szarym futrem. To pewnie przez zbliżający się okres, ale prawie popłakała się z radości, kiedy psiak wskoczył w jej ramiona, przyjaźnie liżąc ją po twarzy.
-Kupiłeś mi psa-oznajmiła z niedowierzaniem, przenosząc na Dracona swoje zszokowane, wciąż niedowierzające spojrzenie. Od śmierci Krzywołapa w zeszłym roku długo przymierzała się do kupna kolejnego zwierzaka, ale nikt nie mógł o tym wiedzieć, bo nikomu o tym nie mówiła. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, widząc jak Draco z zadowoleniem zaciska usta. Był tak cholernie pewny siebie. Jakby od samego początku wiedział co chce jej dać.
-I to jakiego-przytaknął, uśmiechając się szeroko.
Hermiona podniosła kolejną paczkę, z zamiarem wręczenia jej chłopakowi, jednak kiedy wstała w jej głowie wciąż szalała myśl, że Draco kupił jej psa.
-Draco Malfoy-z niedowierzaniem pokręciła głową, jakby wciąż nie mogła na dobre przyswoić tej myśli. Po chwili roześmiała się, a potem bez opamiętania rzuciła mu się na szyję, co on sprawnie wykorzystał, niemal od razu ją całując. Od ostatniego razu wciąż było mu jej mało. Jakby zdążył się uzależnić po jednym pocałunku. Szaleństwo. Czuł, że to jego pierwsze szczęśliwe święta.
-Jest wspaniały-powiedziała, mocno go przytulając, wciskając mu jednocześnie do rąk płaską, kwadratową paczkę. Z zaskoczeniem puścił jej talię, cicho się przy tym śmiejąc.
-Wiem-przytaknął, kiedy wtuliła twarz w jego ramię, bo najzwyczajniej, kiedy był wyprostowany, wyżej nie mogła dosięgnąć, samemu rozpakowując prezent za jej plecami. Rozwinął cienki, zielono srebrny papier, wyciągając z niego na początku tylko małą, zapełnioną znajomym pismem kartkę.
Moim życzeniem na te święta było uczynienie ich jak najlepszymi dla Ciebie. 
Wesołych Świąt, Draco. 
Przełknął ślinę, korzystając z okazji, kiedy zajęta całowaniem jego szyi dziewczyna nie może zauważyć jak bardzo rozwaliła go zwykłą kartką z życzeniami. Potrzebował czasu, żeby rozpakować resztę prezentu, wysuwając z niego czarną, winylową płytę. Stworzyła składankę.
-Dzięki-szepnął, szeroko się uśmiechając. Myśl, że Hermiona wróci do Hogwartu, a on pozostanie tutaj, w Bułgarii, nagle nie wydała mu się taka zła. Bo miał przy sobie coś co stworzyła i przypomni mu o jej istnieniu za każdym razem kiedy będzie próbował negować szczęście, które tutaj mieli.
Hermiona odsunęła się od niego i tym razem obydwoje uklęknęli przy choince rozpakowując resztę prezentów.
 Po chwili wzrok Hermiony padł jednak na jeszcze jeden, zaadresowany do niej pakunek pod choinką. Zamarła. Czerwone, owinięte zieloną wstążką pudełko. Zawsze dostawała takie od rodziców. To była ich niepisana tradycja. Przełknęła głośno ślinę, czując budujące się w jej wnętrzu napięcie, a potem, korzystając z okazji kiedy Draco zajęty był przeglądaniem książek, które ona dostała od Harry'ego, oddaliła się od niego i drżącymi rękami rozdarła papier. Zdjęcie rodziców. Jakim cudem? Uśmiechnęła się nieco nostalgicznie, z ciężkim sercem przesuwając dłonią po szklanym obramowaniu fotografii. Potrzebowała chwili, żeby uśmiech zszedł z jej twarzy, a do niej dotarło co to znaczy. Z paniką zaczęła przetrząsać pudełko, próbując trafić na jakiekolwiek ślad. Jej serce zamarło, kiedy na jasne panele upadła mała, sztywna karteczka.

Podoba się? Banda nic niewartych szumowin na jednym zdjęciu. Nie ciesz się, oni dalej nie pamiętają kim jesteś.  Wystarczy, że ty pamiętasz ich, aby bolało cię, kiedy będę ich zabijał. Wesołych Świąt, panno Granger. 
Do zobaczenia w kolejnym koszmarze. 

Patrzyła na kartkę, czując, jak jej palce sztywnieją z przerażenia, a jej robi się niewyobrażalnie zimno. Istniał naprawdę. Każdej nocy mieszał jej w mózgu, z jakiegoś powodu szczerze jej nienawidził i chciał zabić jej rodziców. Dlaczego?
-Pokaż-szepnął zaintrygowany chłopak. Nawet nie wiedziała, kiedy zauważył, że coś jest nie tak a ona oddala się z podejrzanie znajomym pudełkiem. Wyrywał jej papier z rąk, obrzucając jednocześnie zaniepokojonym spojrzeniem. Nie zareagowała. Tępo wpatrywała się podłogę, licząc, że to tylko kolejny koszmar.
-Ktoś robi sobie z ciebie żarty-zaczął, nie odrywając wzroku od kartki, jakby wiedząc, że kiedy tylko na nią spojrzy, nie będzie wstanie tak kłamać.
-Naprawdę w to wierzysz?-spytała z goryczą, obrzucając go spanikowanym spojrzeniem. Było tak źle, że aż próbował wciskać jej kit?
-Nie-odparł ze zrezygnowaniem, a potem podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie, koncentrując poważne spojrzenie na jej zaszklonych oczach.  -Spójrz na mnie-nakazał, kiedy próbowała odwrócić głowę, a w jego tonie kryła się troska i strach. -Nie pozwolę, by coś im się stało, okey?-zapytał tak spokojnie, jak tylko potrafił, jakby codziennie ratował czyichś rodziców z rąk jakiegoś psychopaty. -Znajdę tego faceta i dopilnuję, żeby więcej cię nie niepokoił. Nie martw się już o to, jasne?
-Jak mam się nie martwić?!-odsunęła się od niego gwałtownie, obrzucając wkurzonym spojrzeniem. Wiedziała, że Draco chce jej pomóc, ale do cholery nie każdy był pieprzonym śmierciożercą i umiał tak po prostu się w takiej sytuacji uspokoić.
-Po prostu o tym nie myśl-westchnął z frustracją, próbując zignorować to z jaką desperacją i złością na niego krzyknęła. -Wszystkim się zajmę. Zaraz ich znajdę i...
-Draco, ja ich szukałam!-krzyknęła, z frustracją przyciskając palce do skroni. -Byłam w Australii! Całe wakacje, nie robiłam nic, poza przekonaniem się, że nigdzie nie ma po nich śladu! Nie mam pojęcia gdzie są, czy są bezpieczni! Ale on...-tu zawiesiła na moment głos, z przerażeniem wskazując na list, który Draco wciąż trzymał w dłoni. -On wie. Zrobił im zdjęcie i ich zabije. Kto wie, czy już nie są martwi.
-Nie są-odetchnął ciężko, zmęczony jej totalnym brakiem opanowania, a potem podszedł do niej i ją przytulił, opierając brodę o czubek jej głowy. Tak bardzo nie wiedział co robić z rozhisteryzowanymi ludźmi. -Zaufaj mi, znam się na tej branży-przypomniał gorzko, krzywiąc się, kiedy na to wspomnienie mimowolnie zesztywniała w jego ramionach.
-Myślisz, że to śmierciożerca? W takim razie na co czeka?-spytała, próbując zignorować złe przeczucia. Jak wiele rzeczy było, o których Draco jej nie mówił? Z pewnością znał rytuały i zwyczaje takich ludzi jak tego nadawcy listu. Czy gdyby uważał, że dla jej rodziców nie ma już szans, powiedziałby jej?
-Na to aż znajdziesz się w pobliżu i będziesz na to patrzeć-oznajmił cicho, uspokajająco przesuwając dłonią po jej plecach. -Aż dasz się nabrać i wpadniesz w pułapkę. Na to czeka-odetchnął ciężko, na moment zaciskając oczy. Tak bardzo nie chciał tracić jej tak wcześnie. -Dlatego nie możesz nic robić.  Tak długo jak jesteś bezpieczna, nic im nie grozi. Musisz przenieść się do Nory. Tam nie będzie cię szukał, a skoro wiedział gdzie wysłać sowę, może cię śledzić. Zaraz wymyślę jak cię tam przenieść...
-Nie-poprosiła błagalnie, gwałtownie odsuwając się od niego i kręcąc głową. -Co jeśli on chce mnie wywabić z kryjówki? Jeśli tylko na to czeka? Chcę zostać tutaj, z tobą-powiedziała, zupełnie poważnie. Oprócz tego, że było jej tu bardzo dobrze, prawda była taka, że ponad wszystko nie chciała spotykać Rona.
-Nie, nie sądzę. Pojedziesz do Nory. Tam są twoi przyjaciele-zauważył twardo, znów robiąc się obojętnym i chłodnym. Wywróciła oczami i pokręciła głową z niedowierzania, jakby wiedząc, że już jest przegrana.
-Ty też nim jesteś-zauważyła desperacko, za wszelką cenę chcąc zostać przy nim.
-Nie, nie jestem-zaprzeczył może zbyt ostro, szybko się opanowując. -Chodzi o Rona?-spytał po chwili milczenia, domyślając się jaki jest powód jej oporu. Mogli mieć te wszystkie swoje momenty, ona wciąż nie była jego. Nie zostałaby tu ze względu na niego. Pokiwał głową z zażenowaniem, kiedy niechętnie skinęła głową, spuszczając wzrok.
Odetchnął. Musiał wziąć się w garść. Wariował przez jakąś dziewczynę.
-No to teraz słuchaj mnie uważnie, Granger-pokonał dzielącą ich odległość i zacisnął palce na jej brodzie, unosząc ją. -Pojedziesz tam i będziesz go omijać, a jeśli tylko ten kretyn ośmieli się ci coś zrobić, osobiście poniosę jego trumnę-na jego twarzy malowała się powaga. Śmiertelna powaga, kiedy patrzył jej w oczy, zastanawiając, czy naprawdę tak mają się dzisiaj rozstać. Nie zamierzał gadać tych wszystkich rzeczy typu będzie mi cię brakowało albo dziękuję, że uczyniłaś te święta lepszymi. Mimo to, gdzieś w swoim sercu czuł, że jest zbyt zimny, w porównaniu z tym jak gorące było jego wnętrze.  -Dobrze?-spytał, zagryzając wargę.
-Dobrze-pokiwała głową, mówiąc ze smutkiem w głosie. -Wygląda na to, że te święta będą beznadziejne, co?-spytała posępnie, ze spuszczoną głową zaczynając wdrapywać się po schodach do swojego pokoju. Spakowała rzeczy, po czym powoli zeszła z powrotem na dół. Westchnął, kiedy zobaczył ją taką smutną, gotową do tego, by zostawić go tu samego. Z fałszywym uśmiechem, tak typowym dla momentów, kiedy próbował ukryć, że coś jest nie tak, wziął od niej ciężkie torby, prowadząc w stronę kominka.
-Obiecaj, że nie pozwolisz ich skrzywdzić... i  że napiszesz. I że jeszcze się spotkamy-wyrzuciła z siebie z szczerym niepokojem, uświadamiając sobie, że przecież Ślizgon nie wraca do Hogwartu. Miała wrażenie, że za moment się popłacze. Nawet nie wiedziała, czy mówienie tych wszystkich rzeczy jest rozsądne. Czy rozsądnym było uświadamianie go jak wiele dla niej znaczył.
-Obiecuję-skinął głową, obdarzając ją delikatnym uśmiechem. Jakby korzystał z chwili, kiedy widzi ją po raz ostatni.
-To dobrze-przytaknęła niezręcznie, wlepiając wzrok w swoje buty. Potrzebowała chwili, żeby zebrać się na odwagę i mocno go przytulić. Zawisła w powietrzu, kiedy zacisnął dłonie na jej talii, delikatnie unosząc do góry, przyciągając do siebie tak mocno, jak tylko mógł bez zadawania bólu, chociaż w pewnym momencie i tak nie mogła już oddychać. Pociągnęła nosem, kiedy uświadomiła sobie z jaką desperacją zanurza twarz w jej włosach, a potem delikatnie odstawia na ziemię i przybiera ten opanowany wyraz, jakby do niczego między nimi nigdy nie doszło. Uśmiechnęła się smutno, a potem spojrzała na niego po raz ostatni i przesunęła dłonią po jego policzku, z bólem zaciskając zęby. Nie mogła go pocałować. Bo to co mieli, to przypływ emocji. Bez zobowiązań. Pozbawieniu miłości, której żadne z nich nie rozumiało.  Po chwili jednak przełamała się i stanęła na palcach, z powodu jego wysokości chwiejąc się i z trudem pocałowała go w policzek, wypuszczając jednocześnie przez nos zbolałe westchnięcie. Przyciskała do niego swoje usta długo i odrywała je powoli, jakby trochę zbyt mocno napawając się momentem i uczuciem, którego nie potrafiła nawet zrozumieć. A potem nie zdążył nawet zareagować, kiedy nieoczekiwanie oderwała się od niego i odwróciła, wbiegając w płomienie kominka. Zniknęła.
Przez dłuższy czas patrzył w punkt, gdzie kiedyś stała, a teraz już jej nie było, uświadamiając sobie przy tym, co tak naprawdę się stało. W pewnym sensie właśnie ją stracił.


Co ona zrobiła? Czemu już za nim tęskniła? Czemu w pewnym senie nie potrafiła wyrzucić z głowy tego jak bardzo ją pociągał i jak bardzo chciała więcej jego towarzystwa? Czemu lubiła go bardziej niż powinna?
Zdała sobie sprawę, że tępo wpatruje się w podłogę salonu państwa Weasleyów, kiedy do jej uszu dobiegł głośny, rozradowany pisk.
-Hermiona, jesteś najwspanialszym prezentem świątecznym jaki mogłam dostać w tym roku!-roześmiana Ginny rzuciła się jej na szyję, mocno przytulając do siebie jej ciało. Hermiona odwzajemniła uścisk przyjaciółki, delikatnie klepiąc ją po plecach.
-Co tu robisz?-spytała w końcu rudowłosa, odsuwając się i obdarowując ją podejrzliwym spojrzeniem.
-Wpadłam spędzić święta z najlepszymi przyjaciółmi-wzruszyła niewinnie ramionami. -Nie cieszysz się?-spytała, udając szczęśliwą i roześmianą, kiedy tak naprawdę jej serce pękało ze smutku i zmartwienia i jedyne na co miała ochotę to zamknięcie się w pokoju i wylanie z siebie całej tej złości. Naprawdę bardzo się martwiła. O rodziców, ale i o Dracona, który postanowił ich szukać, a jej nie przyszło do głowy z jak wielkim niebezpieczeństwem się to równa. Dopiero teraz, kiedy miała okazję nieco ochłonąć, dotarło do niej, że to o co powinna się naprawdę martwić to nie jej rozterki i uczucia, a jego życie. Bała się tak bardzo. Tego, że mogłaby go więcej nie zobaczyć, że znów spotka nieznajomego we śnie i tym razem nie będzie miała przy sobie kogoś, kto jej pomoże. Bała się Rona i jego reakcji na to, że tu jest. Była tak zniszczona, przerażona i zagubiona. Jak dziewczynka, która nim poznała Harry'ego Pottera i miała okazję przeżyć z nim niebezpieczne przygody, bała się ciemności we własnym pokoju. Szczęście, że była jednocześnie nie najgorszą aktorką i udawanie, że wszystko jest w porządku nie sprawiało jej tak wielkiej trudności.
-Oczywiście, że się cieszę-Ginny znów mocno ją do siebie przytuliła. -Ale co z Krumem? Miałaś z nim spędzić całe dwa tygodnie. Proszę cię, tylko nie mów, że Malfoy znowu coś spieprzył...
-Tak po prostu wyszło, potem ci opowiem, to długa historia, a ja jestem po prostu zmęczona.
Dziewczęta weszły do kuchni, gdzie z wielkim zaskoczeniem powitała ich pani Weasley. Na szczęście nie zadawała zbędnych pytań tylko zaprosiła je do świątecznego obiadu. Hermiona przyglądała się tylko innym, w skupieniu ich obserwując. Ze zdenerwowania nie była wstanie nic przełknąć. Wiedziała, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Wielka bitwa zmieniła wszystko. Przy stole brakowało tak wiele osób, które były bliskie jej sercu. Czuła jakąś pustkę, jak zresztą każdy. Gdyby mogła powrócić do zeszłorocznych świąt, nigdy nie przewidziałaby, jak druzgoczące okażą się kolejne. Całe szczęście wszyscy przywitali ją należycie, nawet Ron postanowił jej odpuścić, nie zaszczycając jej ani jednym spojrzeniem. Cóż, lepsze to, niż wyzwiska. W pewnym momencie odszedł od stołu, wyraźnie wzburzony, a potem szybkim, pewnym krokiem wdrapał się po krętych schodach, znikając im z oczu.
-Ja chyba też pójdę-odetchnęła z rezygnacją. -Jestem zmęczona, pyszna kolacja, dziękuję-złożyła wszystkim najlepsze życzenia, po czym udała się za Ronem, na górę do swojej sypialni. Nie mogła pogodzić się z tym, że ich relacje tak wyglądają. Zwłaszcza podczas świąt. Cicho zastukała do drzwi jego pokoju, a kiedy doczekała się krótkiego proszę, weszła do środka, patrząc prosto w brązowe oczy Gryfona.
-Ron-szepnęła, a w jej głosie dało się usłyszeć ogromny smutek. Musiała to jakoś naprawić. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy tak wiele złych rzeczy się wydarzyło, chciała chociaż spróbować.
-To ty...-powiedział ze zrezygnowaniem i obrzydzeniem, odwracając się do niej plecami.
-Ja-przytaknęła, odważnie unosząc głowę. Ze zdenerwowaniem, wytarła ręce o materiał swojej koszulki. Chciała się pogodzić, ale nie zamierzała pozwolić by znów był dla niej niemiły. -Myślę, że musimy porozmawiać. Między nami nie jest ostatnio najlepiej...
Nic nie odpowiadał. Po prostu milczał.
-Nic mi nie powiesz?-spytała lekko zaskoczona, czując jak powoli opuszcza ją pewność siebie.
-A co mam ci powiedzieć? Że z każdą chwilą kiedy cię widzę, łamiesz mi serce? Że nie mogę się na ciebie patrzeć, bo jedyne co wtedy czuję to pierdolony ból?-spytał z wyrzutem.
-Ron, przecież ja... Ron, obydwoje źle się traktujemy, ale...
-Źle cię traktuję, bo o ciebie walczę?-spytał z wyrzutem, odwracając się i patrząc jej w oczy. Był taki zły... -Bo jeszcze do niedawana mi na tobie zależało i nie chciałem cię stracić? Chcesz się pojednać? Za późno.
-Za późno?-powtórzyła z niedowierzaniem, patrząc na niego z niezrozumieniem. Do cholery, Ron był jej przyjacielem odkąd miała jedenaście lat. -Czy ty naprawdę chcesz powiedzieć, że nasza wieloletnia przyjaźń nic dla ciebie nie znaczy? Uważasz, że pół roku kłótni jest wstanie to wszystko zaprzepaścić?-spytała, nieświadomie się do niego zbliżając.
Ron wywrócił oczami, jakby jej histeria go już nudziła.
-Tak na serio, po co tu przyszłaś?-uderzył w nią jego chłód. -Krum i Malfoy zawiedli? Nie masz kogo pieprzyć, to postanowiłaś przeprosić?
-Za nic cię nie przepraszam-ucięła mu ostro, czując palący ból w piersiach. -Póki co nie zamierzam, masz rację, to nie ma sensu-przełknęła zbierające się w niej łzy, odważnie prostując plecy. -Ale wiesz, Harry ma rację, nie oleję cię. Po prostu poczekam aż pewnego dnia otworzysz oczy i zrozumiesz na co pozwoliłeś. To dla tego Rona cię jeszcze nie przekreślam.
Nie zamierzała go tracić, z pewnością nie po tym co przeszli. Potrzebowała czasu, żeby to zrozumieć, ale już wiedziała czego chce. Poczeka. Z dumną miną opuściła jego pokój, mocno trzaskając drzwiami. Zupełnie przybita, zrezygnowanym krokiem poszła na najwyższe piętro, gdzie od lat podczas swoich wizyt w Norze, zajmowała pokój z Ginny, a potem otworzyła nienaoliwione drzwi, wchodząc do sypialni.

11 komentarzy:

  1. Super! a z Rona to jest skończony dupek i tyle, ale rozdział na prawdę boski ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest genialny!!! szkoda że Hermiona musiała zostawić Draco, ale z drugiej strony mam nadzieję że spotkają się jak najszybciej. A z Rona to faktycznie dupek. Mam nadzieję ze nowy rozdział pojawi się szybko :-)
    Pozdrawiam
    Kika

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś kochana, że tak szybko dodałaś nowy rozdział;)
    I wgl masz wspaniałe pomysły i ciekawie piszesz :)
    Uwielbiam w Tobie też to, że tak często dodajesz rozdziały ;)
    Dlatego piszę komentarz chociaż bardzo rzadko to robię ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. super, super, super!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie piszesz. uwielbiam twój styl i pomysły ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nienawidzę rudego gnoja! Ale z niego ch*j!
    A rozdział zajebisty!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak pisałaś, że dostała prezenty od bliźniaków to vhyba zapomniałaś, że jeden zginął w bitwie...
    Poza tym czyta się super, masz talent :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Ron to dupek nie lubie go ;/ Nagini

    OdpowiedzUsuń
  9. A co z psem? Niby go dostała a potem nie ma o nim słowa...Ale opowiadanie wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oby Draco nic się nie stało podczas tej wyprawy

    OdpowiedzUsuń
  11. zniknęła tak bez buziaka hmmm:(

    OdpowiedzUsuń