Dlaczego, stojąc pod willą Malfoya, nie miała żadnych wątpliwości? Bo powrót do Anglii byłby równy z porażką. Musiałaby wybierać pomiędzy opustoszałym domem rodziców a Norą, w której Ron zadbałby o to, by zniszczyć jej święta. Nie wiedziała czemu, ale wolała spędzić je w towarzystwie wrednego arystokraty, niż dać byłemu przyjacielowi taką satysfakcję. Chciała, żeby myślał, że aktualnie świetnie bawi się w Bułgarii. Było jej trochę smutno z powodu tego, że nie spotka się z Wiktorem, nie umiała nawet ukryć tego zawodu. Od jakiegoś czasu nic nie szło po jej myśli.
[...]
-To mój dom, Granger. Jest nowy. Niczego nie dotykaj, nie oglądaj, ani nigdzie nie wchodź bez mojej zgody. Mój dom, moje zasady. Ja tu rządzę- oświadczył jej, kiedy wchodzili do ogromnej, piętrowej willi. Okazało się, że Draco ma w Bułgarii rezydencje z ogrodem i basenem i oknem w salonie z widokiem na morze. To się dało przewidzieć, prawda? Że mieszka w jakimś pieprzonym pałacu.
Stanęła w nowoczesnym, przestronnym salonie. Oświetlenie, umeblowanie, rozkład pomieszczeń, czy nawet kolory kieliszków na półce; wszystko świetnie do siebie pasowało. Jak w pieprzonym pałacu.
Draco wprowadził ją do środka, a ona, mając w głowie jego słowa, bała się czegokolwiek dotknąć. Nie śmiała nie zastosować się do jego zaleceń, mając świadomość, że gdyby coś nieopatrznie zniszczyła, nie wypłaciłaby się do końca życia. Potrzebowała chwili żeby się opanować i podejść do tego z obojętną miną. Że niby pokaże jej ładne wnętrza, a ona będzie łazić z zachwytem i jarać się tym, że jakiś typ, któremu Malfoy zapłacił pieniędzmi z przekrętów, ładnie dopasował kafelki? Nie.
Weszła do kuchni połączonej z salonem i podeszła do lodówki, wyciągając z niej jakiś kolorowy napój.
-Nie radziłbym-wtrącił się chłopak, opierając się plecami o wyspę kuchenną. Ze złośliwym uśmiechem obserwował, jak dziewczyna wyzywająco unosi w górę brwi, a potem otwiera butelkę z jakimś alkoholem. Że niby nie mogła się napić? Miał na myśli, że to jego dom i nie powinna się rządzić, czy może raczej, że ktoś taki jak ona nie może pić alkoholu? Uniosła powątpiewająco brwi, jakby testując siłę jego spojrzenia, a potem przechyliła butelkę, kosztując napoju. Śmiech Dracona rozbrzmiał wesoło, kiedy zgięła się w pół, wypluwając z ust alkohol. To było zdecydowanie za mocne. Obrzuciła go wkurzonym spojrzeniem, powstrzymując się od zatopienia w nim noża, który leżał na blacie, obok czajnika i paru talerzy. Sama była sobie jednak winna, dlatego nie pozostało jej nic innego, jak zachować godność i najzwyczajniej zmienić temat.
-Malfoy, jutro wigilia-zaczęła z lekko zakłopotaną miną. Spojrzał na nią z niezrozumieniem, odrywając plecy od blatu, a potem podszedł i zatrzymał się w dość niewielkiej odległości, uśmiechając z zadowoleniem.
-No i... ?-spytał nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. Nudził się. Nieco nieprzemyślenie zacisnął dłonie na krawędzi blatu po obu stronach jej bioder. Teraz nie mogła mu się wywinąć. Nie do końca wiedział, czemu miałby tego nie chcieć.
-No...-zacięła się, niepewnie spoglądając mu w oczy. Jego bliskość była rozpraszająca, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. -Nie masz choinki, ani żadnych ozdób świątecznych, ani...
Uśmiechnął się z politowaniem, sprawnie ignorując jej słowa. Spuścił głowę i stanął jeszcze bliżej. Jego nos zaczął sunąć gdzieś wzdłuż jej szyi, sprawnie zbijając ją z tropu.
-Malfoy...-ton jej głosu był słabszy i mniej zdeterminowany niż sądziła. Jego zapach obezwładniał jej zmysły, a bliskość, potęgowała pragnienie. Było trochę tak, jak wtedy kiedy wpadli na siebie w łazience prefektów.
-Wziąłem cię na święta do siebie, ale to nie znaczy, że pozwolę ci się rządzić, jasne?-mruknął, a ona nie miała pojęcia jakim cudem był wstanie normalnie prowadzić tę rozmowę, stojąc jednocześnie tak blisko jej ciała. Zadrżała, kiedy jego język przejechał po jej skórze. Co on wyprawiał? -Nie będzie choinki, nie będzie ozdób, ani żadnych innych jebanych gówien, które sobie wymyśliłaś.
To było cholernie niemiłe, ale kiedy stał tak blisko, miała wrażenie, że byłaby gotowa pozwolić mu na wszystko. Ta świadomość zaczynała ją przerażać. Zapiszczała, kiedy podniósł ją i posadził na blacie, a potem nieoczekiwanie, gwałtownie rozsunął jej nogi, stając tak blisko jak tylko się dało, wpijając usta w jej szyję.
-No... ale dlaczego?-cholera. Przełknęła głośno ślinę, kiedy zorientowała się, że jej pytanie brzmi jak jakiś żałosny jęk. Sprawiał, że ledwo miała pojęcie o czym w ogóle rozmawiają. To był Malfoy. Myśl, że właśnie pozwala by obściskiwał się z nią na kuchennym blacie doprowadzała ją do szału. To było cholernie niezręczne. Nie chciała tego jednak przerywać, dlatego postanowiła kontynuować to, czymkolwiek była ich dziwna rozmowa, po raz kolejny niemal jęcząc, kiedy delikatnie zacisnął swoje zęby tuż pod linią jej szczęki. Mimowolnie wplotła palce w jego włosy i pociągnęła za nie, kiedy znów poczuła na sobie jego usta.
-To mój dom-wyjaśnił niskim, zachrypniętym głosem, wsuwając dłoń pod jej luźną koszulkę. Nie miał pojęcia, dlaczego pozwala mu się dotykać, ale zamierzał ciągnąć to tak długo, jak mu pozwoli. O ile na początku próbował ją tym tylko wytrącić z równowagi, to teraz się wkręcił. Pocałował ją za uchem, zaciskając jednocześnie dłoń na jej żebrach, tuż pod jej lewą piersią. Cholera. Odetchnął ciężko, nie do końca wiedząc, kiedy to przerwać. Bo to, że w pewnym momencie będzie musiał się powstrzymać, było oczywiste. -Święta są przereklamowane. Z choinką czy bez, będzie tak samo-oznajmił w ostatniej chwili, zanim jego mózg zamienił się w papkę, a on omal nie oszalał. Chciał z nią robić o wiele więcej, niż po prostu całować jej szyję. Ta sceneria sprzyjała o wiele lepszym zabawom. Przecież do cholery byli tu sami.
-Nieprawda-och tak, doprowadził ją do stanu, kiedy z powodu braku argumentów, jedyne co potrafiła wyjęczeć to głupie nieprawda. Przecież istniało tak wiele powodów, dla których święta były po prostu cudowne.
-Nie kłóć się ze mną, Granger!
To zabrzmiało tak... dwuznacznie? Ton jego głosu nie był ani trochę zdenerwowany, kiedy jego palce powoli naruszyły materiał jej stanika.
W jej głowie momentalnie zapaliła się czerwona lampka. Zeskoczyła z blatu i odepchnęła go od siebie, gwałtownie zaciągając powietrzem.
-Będę, Malfoy!-powiedziała dobitnie i jakby z pretensją, że pozwolił by to zaszło tak daleko. Mimo to nie nawiązała do niczego poza sensownością kupowania choinki. -O rany... takiego jak ty, to jeszcze nigdy nie spotkałam! Jesteś uparty i ponury. Nigdy w życiu, nie słyszałam jak się szczerze śmiejesz, albo chociaż uśmiechasz! Twoje życie jest do niczego, a ty nic z tym nie robisz! Przestań udawać! Widzę jak każdego dnia się męczysz i jak chcesz zacząć od nowa, ale nie pozwalasz sobie pomóc i...
-A jak mi niby pomoże choinka?-spytał spokojnie, przerywając jej poirytowany wywód, uśmiechając się ironicznie. Doskonale wiedział, że cała ta frustracja nie jest spowodowana jego paskudnym charakterem.
-Nie choinka, a święta, Malfoy! Naprawdę nie czujesz magii Bożego Narodzenia?! Nie masz z tym dobrych wspomnień? Nigdy nie czekałeś na prezent? Nie śpiewałeś kolęd? Nie wysyłałeś przyjaciołom świątecznych kartek?-spytała z nutą triumfu w głosie. Draco patrzył na nią z obojętna miną, długo się nad tym zastanawiając.
-Nie-odparł wzruszając ramionami, lustrując ją wciąż wygłodniałym spojrzeniem. Naprawdę wolałby robić z nią teraz inne rzeczy. Miał wrażenie, że mogła być dla niego nieatrakcyjną kujonką w Hogwarcie. Tu patrzył na nią nieco inaczej. Jakby wiedział, że to co wydarzy się w Bułgarii, pozostanie w Bułgarii. Hermionę tymczasem niemal wmurowało w podłogę. Że niby Draco nigdy nie miał normalnych świąt? Ostatecznie pozbyła się roztargnienia, które w nim wywołał i wyprostowała się, przybierając jak najbardziej profesjonalny wyraz twarzy, jakby właśnie przed chwilą nie dała mu się dotykać.
-No ale... jak to nie?-spytała z niedowierzaniem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że być może jej pytanie jest nie na miejscu. Wiedziała, że miał mroczniejszą przeszłość, niż ona sobie kiedykolwiek wyobrażała. Że jest tak wiele rzeczy, o których nigdy nikomu nie powiedział.
-Normalnie, Granger-uśmiechnął się z goryczą. Po chwili namysłu sam wskoczył na blat, tuż przy jej lewym ramieniu. -Zazwyczaj na święta odwalali jakieś niezłe sceny. Wiesz, wcielenie mnie do śmierciożerców, albo wypalanie mrocznego znaku...-mówił to tak, jakby wspominał kolorowe sceny z dzieciństwa, ale nie musiał przy niej płakać, żeby wiedziała, jak bardzo złe to były momenty. -Kiedyś ojciec życzył mi, żebym był najlepszy wśród ludzi Voldemorta, wyobrażasz sobie?-wykrzywił usta w półuśmiechu i spojrzał na nią z nieodgadnionym błyskiem w oczach. -W zeszłym roku Voldemort osobiście wpadł na kolację-wspomniał melodyjnym, zabarwionym goryczą i czarnym humorem tonem. -Pewnie mógłbym poczuć wtedy tę, jak to ty nazwałaś...-zawiesił głos, uśmiechając się do niej nieco złośliwie-...jebaną magię świąt, gdyby nie fakt, że mieliśmy wojnę i urządzono w moim domu krwawą masakrę. Ale właściwie masz rację. Szkoda, że nie mieliśmy choinki. To by było zabawne, obserwować jak ofiary potykają się o nią podczas ucieczki.
Milczała, zrównana z nim ramionami, przytłoczona tym, że siedział na blacie, przez co był jeszcze wyższy niż zazwyczaj. Nie miała pojęcia co mu powiedzieć. Nigdy w życiu nie myślała, że jego życie może być takie trudne. Zawsze myślała, że jest bogatym arystokratą. Niby co złego może być w pławieniu się w luksusie?
-Nic o mnie nie wiesz, więc mnie nie osądzaj...-powiedział z lekkością, może tylko nieco złośliwie, ściskając jej ramię i zeskakując z blatu. Na ponowne zetknięcie z jego skórą, czuła jak przez jej ciało przebiega dreszcz. -Choinki nie będzie-zarządził twardo. -I doceń wreszcie to kim jestem, bo lepiej nie będzie.
-Zawsze może być lepiej-zauważyła rezolutnie, widząc jak Draco uśmiecha się z przekąsem.
-Zawsze może być gorzej-odparł, kiedy w jego oczach zabłysnęły złośliwe iskierki. Ugh, dlaczego on zawsze mógł być taki wkurzający? Czy naprawdę nigdy nie mógł się z nią zgodzić?
-Skończ z tym pesymizmem-jęknęła z irytacją, wymijając go i wychodząc z kuchni.
-To realizm, Granger-poprawił ją, wiernie krocząc tuż za nią do salonu, gdzie opadła na kanapę i położyła nogi na szklanym stoliku do kawy. Wkurzyło go to, ale postanowił tego nie komentować, obdarzając ją jedynie znudzonym spojrzeniem.
-Dorośnij-poradził bezgłośnie, co ona kompletnie zignorowała, szczerząc się do niego jak małe dziecko.
-Mam cię dość, Malfoy. Użalasz się nad sobą-stwierdziła odważnie, na co uniósł brwi w zaciekawieniu i uśmiechnął się na jej zuchwałość. -Zgrywasz biednego, pokrzywdzonego chłopca, biorąc to za odpowiedź i usprawiedliwienie na swoje bycie dupkiem, ale wiesz co? Jedyne co cię trzyma przy tych wszystkich złych decyzjach, jesteś tym sam. Chcesz się naprawdę zmienić, to przestań wspominać to co się stało i po prostu to zmień. Nikt przecież ci już w tym nie przeszkadza, prawda?
Skrzywił się. Poważnie? Robi mu wykład za jakąś pieprzoną choinkę?
Stała przed nim dumnie wyprostowana, a w jej oczach błyszczały iskierki gniewu. Dokładnie tak, jakby odmawiając jej świątecznych ozdób, skazał na śmierć miot całkiem słodkich, małych kociąt. Wywrócił oczami.
-Dobra-westchnął z irytacją i może lekkim poddaniem, przeczesując z frustracją swoje jasne włosy, a potem obserwował jak Hermiona uśmiecha się do niego arogancko, jakby właśnie coś wygrała. A przecież nie wygrała. Spojrzał na nią, a potem wziął do ręki wazon, który stał na stoliku i wyjął z niego bukiet białych róż. -Przepraszam.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem, skanując wzrokiem jego, przepraszającego, wraz z bukietem kwiatów w dłoni. No że niby co?
Naprawdę wkurzyła, ale też jednocześnie uspokoiła się, kiedy nieoczekiwanie jak gdyby nigdy nic odrzucił kwiaty z powrotem na stół, a na nią wylał zawartość wazonu. Uff, czyli wciąż był sobą.
-Cholera, przepraszam nie mogłem się powstrzymać-powiedział z udawanym zakłopotaniem, które zdradzał złośliwy uśmiech. -I nie jestem użalającym się nad sobą chłopcem.
-Malfoy-warknęła ostrzegawczo, a potem gwałtownie zerwała się z kanapy. Uśmiechnął się kpiąco, myśląc, że zamierza go zaatakować, jednak kiedy jak gdyby nigdy nic skierowała się z powrotem do kuchni, rzucił jej zaskoczone spojrzenie.
Z zainteresowaniem poszedł za nią, chcąc wiedzieć, co kształtuje się właśnie w jej słodkiej, niezrównoważonej emocjonalnie główce.
-Ups.
Zamrugał, kiedy dziewczyna wylała na niego whisky, którą wcześniej odstawiła na blat kuchni. Rozbawiło go to, ale zamierzał pociągnąć tę grę, nieoczekiwanie poważniejąc i przybierając na twarz przerażony wyraz.
-Kurwa Granger, ta butelka to była równowartość połowy tego domu. Dlaczego...?!
Zamarła, rzucając mu spanikowane spojrzenie. Czuła, że przesadziła, w dodatku miała wrażenie, że nigdy nie zakończy niewolniczej pracy, jeśli Malfoy będzie kazał jej to spłacać. Przerażenie stopniowo opanowywało kolejne części jej ciała, dopóki chłopak nie wybuchł rozbawionym śmiechem.
-Kretyn-westchnęła z ulgą, obdarzając go piorunującym spojrzeniem. Mimo to powiedziała to z lekkim uśmiechem. Nabrał ją.
-Uważaj na słowa, Granger-obrzucił ją karcącym spojrzeniem.
-Bo co?-spytała, z wyzywającym uśmiechem, coraz bardziej rozbawiona.
-Bo to się może dla ciebie źle skończyć.
Zrobił krok w jej stronę, jednak nim zdążył do niej podejść, zaczęła uciekać. Przebiegła przez salon, odsuwając szklane drzwi prowadzące na dwór. Poczuła na twarzy chłodny podmuch zimowego powietrza, jednak nie zawahała się, wciąż głośno śmiejąc. Wybiegła wprost na ogromny taras z basenem. Stanęła tuż przy jego krawędzi, kiedy uświadomiła sobie, że to patio. Była otoczona ścianami domu z każdej strony. Lekko chwiejąc się na stopach, zrobiła krok w tył, nim zdążyła wpaść do basenu, jednak instynkt nie obronił jej przed Malfoyem, który dobiegł do niej i bez zastanowienia wrzucił do wody. Panującą wokół ciszę, rozdarł jej przerażony, wściekły wrzask. Przecież woda była lodowata.
-Malfoy!-ryknęła z całych sił, wynurzając się na powierzchnie. -Idioto, jest zima!-krzyknęła oburzona, wypływając na powierzchnię.
-I co z tego? Przecież jesteśmy w Bułgarii. W porównaniu z tym co mamy w Hogwarcie to prawie upał-zauważył w przerwie pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu. Bezmyślny, arogancki dupek. Przecież temperatura wciąż zbliżała się w okolice zera. Na ten tydzień prognozowano nawet opady śniegu.
-Pomóż mi, zanim się przeziębię-westchnęła z rezygnacją, wyciągając w jego stronę rękę.
-Jak sobie życzy...-nie dokończył, ponieważ dziewczyna z premedytacją wciągnęła go pod wodę, przyciskając jeszcze trochę jego głowę w stronę dna, zanim zdążył się wynurzyć.
-Zabiję-oświadczył, kiedy już z nie tak wielkim trudem wyswobodził się z jej uścisku.Chęć mordu błyszczała w jego oczach.
-Chyba ci się nie uda-mruknęła melodyjnie na tyle, na ile pozwoliło jej szczękanie zębów, a potem wdrapała się bez trudu na murek i wyszła z basenu. Stanęła, przyglądając mu się z góry z wymalowanym na twarzy drwiącym uśmieszkiem, obejmując trzęsące się ramiona rękami. Była tak zła, a jednocześnie rozbawiona jednocześnie. Po chwili chłopak już stał przed nią, mierząc ją wkurzonym spojrzeniem. Ten widok był wart kąpieli w basenie. Nawet jeśli miała umrzeć dziś w nocy na zapalenie płuc. Ponieważ obydwoje trzęśli się z zimna, a ich usta zrobiły się sine, postanowili zrezygnować z tradycyjnej kłótni i pokłócić się dopiero w środku domu, ogrzewając przy nowoczesnym kominku Malfoya.
Przykucnęła na podłodze, z desperacją wyciągając ręce w stronę ognia. Z jej ubrań na podłogę kapała lodowata woda, a całe jej ciało niekontrolowanie się trzęsło, włącznie z zębami, uniemożliwiającymi jej wypowiedzenie czegokolwiek. Zdawało się, że kłótnia z Malfoyem musiała poczekać, bo walka ze zbliżającą się śmiercią przez wychłodzenie pochłaniała wszystkie jej zmysły. Poczuła jak jej ubrania nieoczekiwanie stają się suche, a ktoś opatula ją od tyłu warstwą grubego, puchatego koca. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej ciało otrzymało wreszcie nieco ciepła, a potem usiadła po turecku, tępo wpatrując się w rozbiegane płomienia ognia. Draco usiadł obok niej, podając jej wytrzaśnięty nie wiadomo skąd kubek gorącej czekolady. Cóż, być może jego zdolności magiczne nie były tak okropne jak zawsze sobie wmawiała.
-Dzięki-mruknęła cicho, posyłając mu wdzięczny uśmiech, nie zapominając przy tym jednak, że to przecież on wepchnął ją do basenu.
Uniósł kąciki ust, patrząc na nią z lekkim rozbawieniem, a potem poważniejąc, kiedy wydała z siebie głośne kichnięcie. Czy to możliwe, że mogła się tak szybko przeziębić? Jasne, że tak. Miał od niej lepszą kondycję i odporność, dlatego wpychając ją do basenu zupełnie tego nie przemyślał. Był takim idiotą.
-Chodź tu-powiedział z ciężkim westchnięciem, z rezygnacją wyciągając do niej rękę. Pomógł jej wstać i usiąść na kanapie, a potem usiadł obok, przykrywając ich oboje dodatkowym kocem. Widząc, że Hermiona ciągle drży, przyciągnął ją do siebie, zmniejszając odległość między nimi do minimum. Praktycznie na nim leżała, z głową opartą na jego torsie, ciałem przyciśniętym do jego boku i jego ramieniem bezwiednie przerzuconym przez jej talię. Uśmiechnęła się, kiedy do niej dotarło, że tak po prostu ją do siebie przytulił. Obydwoje mieli świadomość, że między nimi wciąż istnieje jakiś dystans. To co właśnie robili z pewnością, łamało niezapisane, aczkolwiek dawno wytyczone granice, a ich ograniczone, przesiąknięte uprzedzeniami umysły nie do końca wiedziały jak sobie z tym poradzić. Zwalając więc wszystko na przemarznięcie i konieczność rozgrzania się ciepłem drugiego ciała siedzieli przez dłuższy czas w milczeniu, nie zdając sobie sprawy kiedy obydwoje zasypiają.
[...]
Poruszyła się gwałtownie, kiedy znów poczuła zapach krwi. I próbowała krzyczeć, ale jakoś nie bardzo jej to wychodziło.
-Granger! Hej, Hermiona obudź się!-z mocno zmarszczonymi brwiami, mocno naciskał na jej ramię, próbując ją obudzić. Drugą ręką, ocierał łzy z jej policzka, nie mogąc jednocześnie pozbyć się zaskoczenia wywołanego jej reakcją. Nigdy nie sądził, że kogoś takiego jak ona, mogą męczyć takie koszmary. Z troską wypisaną na twarzy, ale też i opanowaniem, przesuwał palcami po jej włosach, nieustannie mówiąc do dziewczyny, która krzyczała i szarpała się, nie mogąc oprzytomnieć. Jej skroń była rozpalona, gorączka musiała być bardzo wysoka.
Odetchnął z ulgą, kiedy nareszcie otworzyła oczy. W jej czekoladowych, zazwyczaj ciepłych tęczówkach, panował niespotykany dotąd strach i niepewność. Bez zastanowienia nad tym, czy to właściwe przytulił ją, mocno przyciągając do piersi. Odetchnął z ulgą, kiedy rozluźniła się w jego ramionach, instynktownie zaciskając palce na materiale jego koszulki.
-Co się dzieje?-spytał cicho, powoli gładząc ją po włosach. Jeszcze nigdy tak nikogo do siebie nie przytulał. Nigdy też, nie poczuł tego, co zawładnęło nim, kiedy usłyszał w nocy jej krzyk.
-Nie wiem.
Wiedział, że skłamała. Wtuliła się w niego mocniej, zarzucając ręce na jego ramionach i nieco przesuwając tak, że siedziała na nim okrakiem. Westchnął czując ją tak blisko. Nigdy nie widział jej takiej rozbitej i przestraszonej. Opiekuńczo otoczył jej talię ramieniem, kiedy oparła czoło o jego klatkę piersiową, mocniej kuląc się w jego kolanach. Obydwoje zapomnieli nagle, że za dnia byli wrogami, teraz traktując swoje ramiona jak najbezpieczniejsze miejsca na ziemi.
-Już dobrze-uspokoił ją, wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt ponad jej głową. Oparł o nią brodę i zacisnął mocniej szczękę. Był zaskoczony tym, jak bardzo się tym zmartwił. Był przerażony, bo coś się z nią działo. Dlaczego to robiło na nim aż takie wrażenie? Przymknął oczy, próbując ochłonąć. Co gdyby coś jej się stało?
-Spróbuj zasnąć-poradził jej po dłuższej chwili, odruchowo pocierając jej plecy swoimi dłońmi.
-Nie mogę-pokręciła głową. Jej głos zadrżał. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że najpewniej płakała, kiedy się do niego przytulała. Było zbyt ciemno, by mógł to zauważyć nim się odezwała. -To się dzieje każdej nocy. Już dłużej nie wytrzymam. Niech on się ode mnie wreszcie odczepi. Tak strasznie boję się, że znowu do mnie przyjdzie.
-O kim ty mówisz? Jaki on?-spytał z zaskoczeniem, łapiąc za jej brodę i unosząc ją do góry. Uniósł brwi, natrafiając na spojrzenie jej przestraszonych, zapłakanych oczu.
-W tym problem, nie mam pojęcia...
Świetny rozdział, bardzo mnie intryguje ten sen Miony, niecierpliwie czekam co dalej ;D
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od samego początku a dopiero teraz go komentuję - co za wstyd z mojej strony! W każdym bądź razie,już mogę stwierdzić, że się od niego praktycznie uzależniłam i kilka razy na dzień wchodzę, wyczekując nowego rozdziału. :3
OdpowiedzUsuńOgólnie mówiąc, piszesz bardzo przejrzysto i z lekkością się czyta Twojego bloga. Akcja też się bardzo fajnie rozwija i coraz bardziej wciąga czytelnika a Twoje zakończenia są wprost genialne :3 Przerywasz w najbardziej intrygującym momencie i jeszcze bardziej rozbudzasz ciekawość. Wątek ze snem - no cóż nie spodziewałam się tego i z niecierpliwością czekam, na kolejny rozdział.
Oby tak dalej! :D
- Lily. :3
Znalazłam to opowiadanie wczoraj i po porostu pożarłam go jednym kęsem.
OdpowiedzUsuńCo do fabuły, to (z tych co przeczytałam o HP, a było ich sporo) drugi czy trzeci blog H&D - gdzie, pojawiający się przystojny blondyn na prawdę myśli, czuje i nie jest to przesadzone. Bardzo podoba mi się, jak rozplanowujesz opis ich uczuć emocjonalnych. Nadajesz postacią pełno wymiarowości. Gratuluje.
Sam pomysł również przypadł mi do gustu. (Pomimo, że w ostatnim czasie czytam głównie H&V, Lub o Herm Riddle - w sensie córce ; ) ) No ale wracając do twojego opowiadania, podoba mi się jeszcze to, że części dodajesz z taką regularności i intensywnością.
Brawo - ja bym tak nie potrafiła... ; )
Mam więc nadzieje, że jeszcze dziś będę mogła pochłonąć część 12 ;)
Pozdrawiam serdecznie Kailaa
Boże!!! To jest świetne czytam go od wczoraj ale wiem już, że jest genialny, nie mogę się od niego oderwać, jest tak wciągający <3
OdpowiedzUsuńMogę poprosić o link do drugiego bloga??? Proszę ;) i dziękuje ;) Pozdrawiam, po prostu świetny <3
dramione-the-magic-world.blogspot.com
Usuńczarodziejskie-dramione.blogspot.com
kocham to !!!
OdpowiedzUsuń我爱德拉科 <3
OdpowiedzUsuńZaczęłam niedawno czytać Twojego bloga i się po prostu zakochałam.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze nie komentowałam od początku, ale byłam tak wciągnięta i tylko zmieniałam rozdziały ;)
~Zuza
Matko ten sen ! Przez chwilę myślałam że to naprawdę się dzieję ! Rozdział jak zwykle wspaniały ! Ale przy czarodziejskim lotnisku normalnie jebłam / Nagini
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to zaciekawilo ... Kim jest ten gostek ? Czegi cgce od Miony i najwazniejsz ... W jaki sposob Draco temu zaradzi ??? :)
OdpowiedzUsuńKurde. Genialne opowiadanie. Coraz bardziej się rozkręca. Czytałam wiele dramione i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to jest na pewno jednym z najlepszych c:
OdpowiedzUsuńCzytam czytam i nie mogę się odkleić od tego opowiadania jest genialne <3 Ty jesteś genialna! <3
OdpowiedzUsuńsami w domku oh jak slodko
OdpowiedzUsuńEhhh przydałby się tu przycisk "lubię to". Minęło tak dużo czasu od kiedy napisała ten rozdział, więc pewnie nawet nie czytasz nowych komentarzy, więc nawet sensu nie ma by je pisać. A taki przycisk powiedziałby wszystko XD
OdpowiedzUsuńNiemniej genialny rozdział :3