Wiktorze,
Plany się zmieniły i jednak mogę Cię odwiedzić! Jestem tak strasznie podekscytowana. Zobaczę Cię już za dwa tygodnie. Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę. Tęsknię za Tobą. Właściwie skaczę z radości, odkąd to sobie uświadomiłam. Przepraszam, że mój ostatni list był taki oschły. Mi też na Tobie zależy,
Hermiona
Spojrzała na list z lekką niepewnością.
Owszem, przyjaciele zapewniali ją, że to dobry pomysł, że należy jej się coś od życia i zasługuje na święta spędzone w towarzystwie dawnej miłości. Nieprzekonanie zdołało jednak zdążyć zamieszkać w jej wnętrzu, napawając wątpliwościami każdą wizję wspólnego wyjazdu z Malfoyem. Starała się to odgonić. W końcu ona i Draco mieli tam tylko razem przyjechać.
Zacisnęła zęby i przywiązała kopertę do nóżki śnieżnej sowy Harry'ego. Patrzyła za nią dopóki nie zniknęła jej z oczu, a potem raźnym krokiem udała się na śniadanie w nieco lepszym już humorze, kiedy wysłanie listu miała za sobą i nie musiała rozmyślać, czy wysyłanie go jest dobrym pomysłem. Stało się.
W Hogwarcie już na dwa tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia, dało się wyczuć tę magiczną atmosferę zamku. Na korytarzach wisiały najróżniejsze ozdoby, girlandy i łańcuchy, dało się też usłyszeć pierwsze kolędy. Nic nie było wstanie zepsuć tego nastroju. Nawet jej niepoważne rozterki. Z takim nastawieniem borykała się, dopóki na jej drodze nie stanął Ron w towarzystwie jakiejś Krukonki. Tym razem nie wyzywał jej od dziwek, ani nie próbował gonić jej po całym korytarzu tylko po to, by jej wygarnąć, bo obściskiwał się na środku korytarza z wysoką, długonogą brunetką. Hermiona z obrzydzeniem gapiła się jak Ron wpycha dziewczynie swój język do gardła, wydając przy tym niesympatyczne, głośne mlaśnięcie. Ohyda.
Prychnęła pogardliwie, wyprostowała się i dumnie uniosła głowę, omijając ich z najwyższą godnością. Nie zamierzała się kompromitować i pokazywać, że to jakkolwiek ją obruszyło. Skoro Ron ruszył dalej, to bardzo dobrze. Nie mogła tylko znieść, że kosztem tego wszystkiego była ich wieloletnia przyjaźń. Weszła do Wielkiej Sali i usiadła obok Harry'ego, niemal rzucając w niego swoją ciężką torbą z podręcznikami. W porządku, może jednak nie umiała do końca pokazywać, że to ją nie obeszło.
-Co tym razem zrobił Ron?-spytał zażenowany zachowaniem przyjaciela Harry. Jasnym było, że w ostatnim czasie już nawet nie Malfoy, a jedynie Ron był wstanie wyprowadzić z równowagi Hermionę.
-Obściskiwał się z jakąś Krukonką-odpowiedziała spokojniej. To nie tak, że była zazdrosna. Sama do końca nie wiedziała o co jej w tym wszystkim chodzi. Może po prostu, dlatego, że ta sytuacja była okropna. To jak zaczęli się traktować i do czego posuwali się, aby zrobić sobie na złość. Jasnym było, że ta Krukonka to nie jakaś nagła miłość Rona. Wykorzystywał ją, żeby wzbudzić zazdrość w Hermionie. -Nagle przestało mu zależeć i stał się świnią-mruknęła, krzywiąc się na wspomnienie jego ręki na tyłku tej dziewczyny.
-Wiem, Hermiona-westchnął z rezygnacją Harry. -Ale naprawdę nie chcę między wami wybierać. Ron to wciąż mój przyjaciel i nie zrezygnuję z niego-powiedział spokojnie.
-Dlaczego, Harry? On już dawno nas olał. Nic go nie interesuje-zauważyła. Ta sprawa nie dotyczyła tylko jej. Przecież traktując ją w taki sposób, ranił także Harry'ego.
-Dlatego, że to mój przyjaciel, Hermiono-powtórzył uparcie. -Gdyby role się odwróciły, nie chciałbym, żeby to on ze mnie zrezygnował.
-Przepraszam Harry-westchnęła smutno. Miał rację. -Najwyraźniej ja nie jestem dobrą przyjaciółką-stwierdziła z goryczą, ale i poirytowaniem. Poderwała się z miejsca, zostawiając Harry'ego z niezwykle zdziwioną miną.
Czy to zawsze ona musiała wychodzić na tą złą?
Dni mijały, a wyjazd do Bułgarii zbliżał się wielkimi krokami. Wkrótce po kłótni z Harry'm, pogodziła się z nim, bo zwyczajnie nie mogła się na niego gniewać. Zupełnie inaczej było z Ronem, bo na niego nie mogła patrzeć, wciąż rozpamiętując to, jak ją nazwał i potraktował. W pewnym sensie cieszyła się, że od tego wszystkiego odpocznie. W ostatnim czasie towarzystwo przyjaciół było dla niej trochę męczące. Znajdujący się pomiędzy młotem a kowadłem Harry nieustannie próbował namówić ją do rozejmu z Ronem, a ona nie chcąc by między nimi wybierał, wolała na jakiś czas się ulotnić, pozbywając go tego problemu.
Wizja świąt z Wiktorem była więc całkiem obiecująca. Właściwie nie mogła się już doczekać. Pakowała właśnie swoje rzeczy podśpiewując kolędy, kiedy ktoś zapukał do jej drzwi. Otworzyła, patrząc jak o futrynę szarmancko opiera się Draco Malfoy i zastanawiała się, czy jego w ostatnich dniach nasilone wizyty nie każą jej do tego wkrótce przywyknąć.
-W końcu wiem jakie jest hasło-oświadczył z zadowoleniem, mijając ją i rzucając się na łóżko, nieświadomie niszcząc przy tym kupkę świeżo złożonych ubrań, które tam położyła. Spojrzała na niego z lekką irytacją, ale zaraz potem zmarszczyła brwi, uważniej się mu przyglądając. Malfoy zdawał się być lekko przygaszony. Owszem, nie rozstawał się ze swoim ironicznym uśmieszkiem tak jak zawsze tryskał negatywną energią, jednak w jego oczach panował smutek. Jakby coś go męczyło. Cholernie obawiała się, że to może być związane z jej wyjazdem do Bułgarii. Nie chciała, żeby wpakował ją w kłopoty.
-Po co tu przyszedłeś?-spytała podejrzliwie, unosząc w górę jedną brew.
-Poplotkować-zaśmiał się sarkastycznie po czym zaczął grzebać w otwartej walizce, która leżała zaraz obok nie tak już dokładnie poskładanych ubrań na łóżku.
-Co robisz?-zawołała z irytacją, ale i zażenowaniem, kiedy ze złośliwym uśmieszkiem zaczął przeglądać jej bieliznę.
-Jak rozumiem, jesteś już spakowana?-zapytał, nie zwracając na nią zbytniej uwagi.
-Jedziemy dopiero wieczorem, mam dużo czasu...-zauważyła, pragnąc by się odczepił. Usiadła obok niego na łóżku i wyrwała mu z ręki prosty, materiałowy stanik, któremu Malfoy zaczął się uważnie przyglądać. Przez moment było jej głupio, że nie natrafił w jej walizce na bardziej wymyślną bieliznę. Nijak tego jednak nie skomentował. Rzucił jej przeciągłe spojrzenie i uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem, dostrzegając na jej twarzy skrępowaniem. - Ale tak, jestem spakowana-dokończyła, odwracając wzrok. Czuła na sobie jego palące spojrzenie. Nienawidziła, kiedy zapadał między nimi ten rodzaj milczenia.
-Świetnie, bo zaszły zmiany i pociąg do Londynu przyjeżdża za dziesięć minut-jego zachrypnięty, niski ton sprawił, że po jej ciele przeszły mimowolne dreszcze. Dopiero po chwili dotarło do niej co powiedział, bo potrzebowała chwili, by się ogarnąć i przyswoić tę informację. Powiedział to tak, jakby to nie było nic ważnego.
-Co?!-pisnęła, omal nie spadając z łóżka. -Malfoy, idioto...znaczy Malfoy-gubiła się, nie do końca wiedząc już nawet jak go nazywać. -Czemu nic nie powiedziałeś?! Spóźnimy się!
-Spróbuj mi się spóźnić to cię zabiję-uciął jej chłopak, zupełnie obojętnym tonem, ze znudzeniem wywracając oczami. Ten wyjazd do Bułgarii był dla niego naprawdę ważny.
Dziewczyna obrzuciła go morderczym spojrzeniem, po czym wybiegła z dormitorium, ciągnąc za sobą swój kufer.
-Widzimy się na King's Cross-krzyknęła na odchodnym zostawiając go ze zdziwioną miną.
-Ginny, mogę z wami usiąść?-spytała Hermiona, niepewnie rozsuwając szklane drzwi przedziału, za którymi siedziała jej przyjaciółka, Luna i jakaś Puchonka, z którą ostatnio kilka razy widziała te dwie na korytarzu.
-Jasne Miona. Wsiadaj-odparła rudowłosa, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.
Jechały razem dobre parę godzin śmiejąc się i rozmawiając, tak jak to robią zwykłe, nastoletnie dziewczyny. Ponieważ Harry usiadł z Ronem, Hermiona nie miała okazji się z nim zobaczyć i ostatni raz pogadać przed jej wyjazdem do Bułgarii. Zamiast tego świetnie bawiła się w towarzystwie dwóch przyjaciółek i jeszcze paru innych dziewczyn, które wpadły do nich w odwiedziny i naprawdę bardzo jej to odpowiadało.
Niestety w końcu pociąg dojechał do Londynu i zatrzymał się na stacji, gdzie przyszedł czas na pożegnania i ostatnie, świąteczne życzenia. Hermiona wyszła z pociągu razem z innymi uczniami, wciąż nie dostrzegając w tłumie żadnego z chłopaków.
-Jesteś pewna, Hermiona?-Ginny opiekuńczo potarła jej ramiona, nieśmiało się przy tym uśmiechając. - Ufasz Malfoyowi?-spytała z zatroskaniem.
-On mi tylko pomaga tam dojechać, nie martw się, poradzę sobie. Spędzę dwa tygodnie z Wiktorem.
-Wiem, wiem, ale jakoś nie chcę mi się w to wierzyć...-westchnęła z roztargnieniem Ginny. Mimo to uśmiechnęła się wesoło, ciesząc szczęściem przyjaciółki. -Po prostu uważaj na siebie, okay? Wesołych świąt Hermiona-Ginny przytuliła ją mocno, na moment zastygając w jej ciepłym, siostrzanym uścisku, a potem w podskokach dołączyła do swojej rodziny.
-Napiszę do ciebie!-krzyknęła jeszcze tylko za nią Hermiona, po czym odwróciła się i na kogoś wpadła.
-O nie...-wydała z siebie cichy jęk, kiedy tylko zrozumiała jak wielkiego pecha miała i spróbowała go wyminąć.
-Do mnie nie napiszesz?-spytał, wyzywająco unosząc w górę brwi Ron. Zmarszczyła brwi, kiedy dostrzegła jego posiniaczony nos i okolice oka. Rozejrzała się, szukając jakiejś pomocy. Niestety na nikim nie zrobiło to żadnego wrażenia. Od zawsze uważani byli za najlepszych przyjaciół, ich rozmowa nie była dla nikogo sygnałem do interweniowania.
-Do widzenia, Ron-warknęła po czym próbowała go wyminąć jednak zagrodził jej przejście. -Czego chcesz? -spytała z głośnym westchnięciem, dalej rozglądając się po tłumie, szukając jakiejkolwiek znajomej twarzy. Kogokolwiek do kogo mogłaby podejść i to nie byłoby dziwne.
-Dobrze wiesz czego. Jedziesz z Malfoyem do Bułgarii... Niby kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, co?-spytał ze złością.
-Nie jadę nigdzie z Malfoyem, Ron!-krzyknęła z irytacją. -Po prostu towarzyszymy sobie przez jeden dzień w podróży. Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć-powiedziała oburzona. Ron zrobił minę jakby właśnie dostał od niej w twarz, po czym jakby nic oplótł swoje dłonie wokół jej talii.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem, próbując się odsunąć.
-Co robisz? W tym momencie mnie puść-warknęła, strzepując jego ręce. Była na niego wściekła. Bez zastanowienia zaczęła okładać pięściami jego tors, kiedy zignorował jej słowa, mocniej zacieśniając uścisk wokół jej ciała.
-Nienawidzę cię!-wyrzuciła z siebie ze złością. -Co ty sobie w ogóle myślisz?! Czemu zawsze wszystko psujesz?-krzyczała na niego dopóki nie poczuła na swoim ramieniu jakiejś silnej, zdecydowanej ręki, która odciągnęła ją od rudzielca w swoją stronę. Odwróciła się wyraźnie zdezorientowana, widząc przed sobą Malfoya z kpiącym, rozbawionym uśmieszkiem. Nie mogła wiedzieć, jak bardzo wściekły w rzeczywistości był.
-Jaka ty jesteś brutalna, Granger...-stwierdził z uznaniem, a potem westchnął i jakby nic zaczął ją gdzieś prowadzić.
-Zostaw ją Malfoy!-usłyszał za sobą głos tego frajera i mimowolnie przystanął. W jego umyśle wytworzyła się już jakaś inteligentnie niekulturalna uwaga, kiedy uprzedziła go Hermiona.
-To ty mnie zostaw Ron!-z wściekłością odwróciła się, a on znów musiał ją przytrzymać, żeby się na niego nie rzuciła. -Jak możesz?! Sama decyduję, kto jest dla mnie lepszym towarzystwem.
-Ty dziw...
I tutaj Draco puścił wyrywającą się do przodu Hermionę, doskonale wiedząc, że jeżeli tego nie zrobi, to ją wyręczy i zajebie tego skurwiela na środku dworca.
Hermiona mocno uderzyła Rona, który, łapiąc się za piekący policzek, postanowił zachować resztki śladowych ilości honoru i ostatecznie postanowił pozwolić jej odejść.
-Idziemy-warknęła w stronę oniemiałego blondyna, szarpiąc go za rękaw kurtki i ciągnąc w swoją stronę, unikając jednocześnie jego spojrzenia. Może gdyby było inaczej, zobaczyłaby uznanie na jego twarzy.
-A wiesz dokąd?-spytał w końcu ledwo powstrzymując się od śmiechu. Granger była fajniejsza niż mu się wydawało. Obserwował jak zastyga, po czym odwraca się do niego lekko zmieszana.
-Nie mam pojęcia-wyznała, uśmiechając się niepewnie. Wypuściła z ust długo wstrzymywane powietrze i z frustracją przeczesała palcami włosy. Widać, wciąż była zdenerwowana po konfrontacji z Ronem.
-Tam-pokazał palcem kierunek, po czym nie czekając, poszedł w stronę wyjścia.
Nim się obejrzała, dotarli na czarodziejskie lotnisko. Teleportacja na długie dystanse była niewygodna i prowadziła do osłabienia poziomu magicznego, dlatego Draco zdecydował się polecieć do Bułgarii samolotem. Zarezerwował bilety w pierwszej klasie i ku uciesze Hermiony, nawet za nie zapłacił. Owszem, czuła się trochę nieswojo, ale później stwierdziła, że to przecież Malfoy. Po tylu latach traktowania ją jak nic niewartą, mógł w końcu zapłacić te parę galeonów za jej bilet, prawda? Usiedli obok siebie, bo jak twierdził Draco, w momencie rezerwacji nie było żadnych innych, wolnych miejsc po przeciwnych stronach samolotu. Zmuszeni na swoje towarzystwo w ogóle się więc do siebie nie odzywali. Dopiero kiedy stewardessa spytała się czy mają ochotę na coś do picia, zgodnie oświadczyli, że ma dać im spokój. Podróż ciągnęła się w nieskończoność, mimo iż było to raptem parę godzin. Hermiona siedziała w swoim fotelu, mocno podkurczając pod siebie nogi i splatając ręce na piersi sprawiając wrażenie obrażonego dziecka. Oparła głowę o szybę i przymknęła oczy, starając się ignorując Draco który rozmawiał z jakąś młodą, ładną czarownicą, siedzącą po przeciwległej stronie korytarza. Na początku z nią flirtował. Komplementował ją tak, jak w stosunku do niej nigdy by się nie odważył, bo jak myślała, nie była dla niego wystarczająco atrakcyjna. Nie chciała nawet rozważać, czemu to tak bardzo ją denerwuje. Wkrótce jednak Draco się znudził, dziewczyna okazała się niezwykle głupia, a chłopak przemienił nieco zasady gry i nie robił nic innego poza obdarzaniem ją ironicznymi komplementami. Cóż, ostatecznie i tak nie przeszkadzało im to by na moment zniknąć, a pod koniec podróży wrócić z samolotowej łazienki, w potarganych włosach i pogiętych ubraniach. Oto, jaki był Malfoy.
Odetchnęła z ulgą kiedy dotarli na miejsce i wreszcie mogli wyjść na ląd. Dalej się do siebie nie odzywając, opuścili Bułgarskie lotnisko, stając na zewnątrz, przy postoju taksówek. W końcu przyszedł czas, aby się rozstać.
-To gdzie się umówiłaś z tym Krumem?-spytał na pozór obojętnie Draco, uśmiechając się przy tym nieco złośliwie.
-Byłam pewna, że spotkamy się na lotnisku-wzruszyła ramionami, z lekkim skrępowaniem. Nie chciała utknąć tu na długie godziny. Czy to możliwe, że o niej zapomniał?
-Świetnie-wywrócił oczami Draco. -Wyślij mu sowę, że jesteś. Na pewno o tobie zapomniał-stwierdził, jakby czytał jej w myślach i znał wszystkie jej obawy.
Chociaż miała ochotę się na niego wydrzeć i zaprzeczyć, jakoby Wiktor mógł tak po prostu nie przyjechać, zrobiła tak, jak radził jej Draco. Udała się do lotniskowej sowiarni, szybko pisząc na pergaminie krótkie słowa.
Nim się obejrzała, wraz z odpowiedzią, przez okno wleciała szara płomykówka Wiktora.
Szanowna panno Granger!
Już dawno temu napisała pani słowa odmowy. W związku z tym, Wiktor wyjechał wczoraj wieczorem na święta w Hiszpanii, gdzie jak mi wiadomo, spędza je razem ze swoimi najbliższymi i najlepszymi przyjaciółmi. Bardzo mi przykro, ale nie ma go w domu. To straszne nieporozumienie.
Z poważaniem,
menadżer Wiktora Kruma,
Antony Seasam
Patrzyła na tekst nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Straszne nieporozumienie? To była katastrofa. Okropnie niezręczna, upokarzająca sytuacja, z której na obecną chwilę, nie widziała żadnego wyjścia. Zostawiła przyjaciół i zgodziła się jechać na święta z największym wrogiem, żeby teraz dostać taki list? To było co najmniej śmieszne. Jak koszmar, który jest zbyt absurdalny, by sądzić, że może być prawdziwy. Ze zdenerwowaniem przeczesała dłonią włosy, próbując wymyślić jakieś wyjście. Co ona powie Malfoyowi? Czy on w ogóle czeka na nią jeszcze przed wejściem lotniska? Gdzie ona teraz spędzi święta? Co najważniejsze z kim je spędzi? Wizja ferii spędzonych na hali odlotów wydawała się po prostu smutna. Nie miała pojęcia co robić.
-Granger, idziesz czy nie idziesz, bo zaczynam się niecierpliwić-z zamyślenia wyrwał ją Draco, który najwyraźniej postanowił pofatygować się aż do sowiarni, by mocniej ją zestresować. Przełknęła głośno ślinę, wyobrażając sobie jego reakcję. Przecież on będzie się z niej nabijał do końca życia. Dlaczego musiała być taka naiwna?
-Idę, idę...-powiedziała, nerwowo wciskając list do kieszeni spodni. -Wiktor nie może teraz przyjechać, coś mu wypadło. To jakiś strasznie ważny trening. Odbierze mnie później z najbliższego hotelu...-oznajmiła, za wszelką cenę unikając jego wzroku.
-Granger-spojrzał na nią z powagą, podejrzliwie zerkając jej w oczy. -Nie kłam, tylko powiedz co się stało-westchnął z rezygnacją, zakładając ręce. To straszne, że znał ją już na tyle dobrze, by wiedzieć kiedy coś się dzieje. Dziewczyna spojrzała na niego lekko zdezorientowana. Chyba dla obydwojga ta sytuacja była dość nietypowa. Niby skąd mógł wiedzieć kiedy kłamie? Nie sądziła, że już się na niej poznał.
-Umówiliśmy się w hotelu-zapewniła go dość nieprzekonująco, słabo się przy tym uśmiechając.
-Granger-uśmiechnął się z politowaniem, a potem podszedł do niej i położył dłonie na jej ramionach. Nie rozumiała, czemu przeszedł po niej dreszcz. -Ja nie jestem idiotą-uciął jej lekko urażonym głosem. -To chyba oczywiste, że żaden chłopak by ci na to nie pozwolił. Nie znasz miasta, a on tak bardzo za tobą tęsknił, że z pewnością przyjechałby cię powitać. Poza tym nie zapominajmy o tym, że Krum jest obrzydliwie bogaty. Nie uwierzyłbym, gdyby kazał ci taszczyć te torby. Naprawdę nie przysłał ci żadnego szofera?-zapytał lekko zażenowany. Był bystrzejszy niż myślała.
-Okey-spuściła głowę, w geście poddania, a potem z uśmiechem goryczy wręczyła mu list i odwróciła się, wiedząc, że nie zniesie jego kpiącego spojrzenia. -Nie wiem co robić.
Spojrzał na list lekko zdziwiony. Tego się nie spodziewał.
-Wygląda na to, że wracasz do Londynu-powiedział, lekko się uśmiechając. Właściwie to było mu jej żal, ale starał się tego nie okazywać. -Kupię ci bilet.
-Nie!-przerwała mu, błagalnym tonem, gwałtownie kręcąc głową. -Proszę cię zabierz mnie ze sobą! Nie zrobię ci kłopotu, tylko nie każ mi tam wracać! Musiałabym wracać do Nory, a Ron...
-Nie obchodzi mnie to, Granger-uciął jej gwałtownie, nie do końca wiedząc, czemu go to aż tak zdenerwowało. -Nie obiecywałem ci, że się tobą zajmę tylko, że pomogę ci się dostać do pieprzonej Bułgarii. Nie jestem twoją matką!-powiedział szybko, próbując wymigać się od obowiązku.
-Proooszę!-nalegała, starając się jak najmniej przypominać kujonkę, której nienawidził. Była słodką, grzeczną dziewczynką. Zatrzepotała uroczo rzęsami. Idealna do przygarnięcia. -Zrobię wszystko. Będę ci winna przysługę.
-Nie ma mowy, Granger-odparł, wyraźnie się łamiąc. -Nigdzie ze mną nie idziesz. Wracaj do Londynu...
-Proszę no!-zajęczała z desperacją. -Malfoy, jeżeli mnie ze sobą zabierzesz, nie będziesz mi już nic winny-stwierdziła poważnie.
-Ojej!-teatralnym gestem zakrył dłonią usta. -Chyba zapomniałaś, że ja już nie jestem ci nic winny. Dałaś mi czystą kartę, pamiętasz? Skończ mną manipulować, zapominasz z kim rozmawiasz.
Patrzyła jak odchodzi, czując jak bezradność i panika zajmuje całe jej ciało. Nie mogła przecież wrócić do Londynu, to by były najgorsze święta w jej życiu.
Nagle zatrzymał się, a jego mięśnie zesztywniały, kiedy nieoczekiwanie odwrócił się w jej stronę, po czym, dostrzegając jej wyraz twarzy, złagodniał, ciężko wzdychając.
-No dobra, Granger-powiedział, patrząc na nią ze zbolałą miną. -Już nawet mam parę pomysłów, jak mi to wynagrodzisz-zaśmiał się, na co ogarnęło ją dotąd nieznajome uczucie.
no wiedziałam że tak się stanie :D ciekawe świeta się szykują xd
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać ich wspólnych świąt. Świetny rozdział;D
OdpowiedzUsuńJuż nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńMe too *u* kocham to!
OdpowiedzUsuńpięknie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńi tak jak na poprzednim blogu spędzają śzięta razem haha bardzo fajny rozdział ;3 / Nagini
OdpowiedzUsuńHahahaha moze bd pozniej musialanzaplacic pocalunkiem :*
OdpowiedzUsuńLepiej być nie mogło!! A jak się Weasley dowie to przyleci do Bułgari!!,
OdpowiedzUsuńzapłata będzie rozkoszna zapewne
OdpowiedzUsuń